Aktualnosci roku 1971

11 gru John i Yoko występują na koncercie w Ann Arbor na rzecz Johna Sinclaira
7 gru W Anglii ukazuje się LP Paula McCartneya - Wild Life
8 lis Ukazuje się płyta Led Zeppelin IV
28 paĽ Sesja nagraniowa do Happy Xmas (War Is Over)
11 paĽ Ukazuje się singiel Harry Nilssona "Without You"
8 paĽ W Anglii ukazuje się LP Johna Lennona - Imagine
8 paĽ W cieniu arcydzieła - recenzja płyty Imagine w Rolling Stone z 1971 roku
29 wrz John Lennon zachęcał Erica Claptona do założenia zespołu
15 wrz Ukazuje się "Fireball" Deep Purple
13 wrz Urodziła się Stella McCartney
9 wrz W Stanach ukazuje się album Johna Lennona - Imagine
8 wrz John Lennon i Yoko Ono w programie The Dick Cavett Show
6 wrz Kręcenie filmu Imagine
13 sie John Lennon opuszcza Anglię na zawsze
13 sie Ukazuje się singiel Paula McCartneya Back Seat Of My Car / Heart Of The Country
3 sie Paul McCartney formuje Wings
2 sie Nowy zespół Paula ćwiczy nowe utwory.
1 sie Koncert dla Bangladesh
30 lip George Harrison wydaje singla "Bangla-Desh / Deep Blue"
22 lip Kręcenie filmu Imagine. Dzień drugi.
21 lip Kręcenie filmu "Imagine". Dzień pierwszy.
17 lip John Lennon i Yoko Ono w telewizyjnym programie "Parkinson"
15 lip John Lennon i Yoko Ono promują książkę Grapefruit
11 lip Ringo Starr udziela wywiadu dla Melody Maker
6 lip Impreza na zakończenie nagrań do LP "Imagine". Urodziny Allena Kleina.
1 lip Ukazuje się singiel grupy Uriah Heep "July Morning"
23 cze Nagrywanie utworów do albumu Imagine
6 cze John Lennon koncertuje z Frankiem Zappą
21 maj W Anglii wychodzi LP Ram
17 maj Album Ram ukazuje się w Stanach Zjednoczonych
15 maj Powstanie utworu Photograph
15 maj John i Yoko prezentują na festiwalu w Cannes dwa filmy
12 maj Ringo i Paul na ślubie Micka Jaggera
22 kwi Debiut utworu Ringo w Top Of The Pops
15 kwi Oskar dla The Beatles za film Let It Be
9 kwi W Anglii ukazuje się singiel Ringo Starra "It Don't Come Easy / Early 1970"
16 mar Nagroda Grammy dla The Beatles za Let It Be
12 mar Allen Klein przestaje być managerem Beatlesów
6 mar Poprawiona wersja singla Power To The People/ Open Your Box
19 lut W Anglii ukazuje się singiel Paula McCartneya "Another Day" / "Oh Woman Oh Why"
3 lut John Lennon pojawia się na sesji nagraniowej George'a Harrisona
21 sty Recenzja albumu Harrisona „All Things Must Pass” autorstwa Bena Gersona w Rolling Stone
15 sty W Anglii ukazuje się singiel George Harrisona My Sweet Lord
Klasyka rocka wydana w grudniu:

1 Made in Japan (Deep Purple) (LP - 1972)
2 In Another Land / The Lantern (Rolling Stones) (S - 1967)
4 Requiem d-moll (Wolfganf Amadeus Mozart) ( - 1791)
7 Merry Xmas Everybody (Slade) (S - 1973)
8 California Dreamin' (The Mamas And The Papas) (S - 1965)
8 Their Satanic Majesties Request (Rolling Stones) (LP - 1967)
13 Stayin' Alive (Bee Gees) (S - 1977)
23 She's a Rainbow / 2000 Light Years from Home (Rolling Stones) (S - 1967)
25 Let It Snow! Let It Snow! Let It Snow! (Frank Sinatra) (S - 1948)
27 Songs of Leonard Cohen (Leonard Cohen) (LP - 1967)

https://obrazki.elektroda.pl/2504305300_1701159661.jpg

Recenzja albumu Harrisona „All Things Must Pass” autorstwa Bena Gersona w Rolling Stone

1971-01-21,  autor: kasia  
[...powrót do newsów]

Kiedy w 1970 roku The Beatles przestali istnieć, oczy świata zwrócone były na Johna i Paula. Jednak to „Cichy Beatle”, George Harrison, zaskoczył wszystkich najbardziej monumentalnym debiutem solowym tamtych czasów. Poniżej prezentujemy tłumaczenie oryginalnej recenzji Bena Gersona, która ukazała się w magazynie Rolling Stone 21 stycznia 1971 roku. Tekst ten jest fascynującym zapisem chwili, w której krytycy zrozumieli, że Harrison, uwolniony z cienia Lennona i McCartneya, stworzył swoje magnum opus – „All Things Must Pass”.

Portret George’a: Od „Szkieletora” do mistyka

W owych błogich czasach, gdy Beatlesi nie mieli jeszcze przeznaczenia, a jedynie osobowości, i gdy każdy fan miał swojego ulubieńca, John scharakteryzował kiedyś satyrycznie swoich kolegów jako „wielkookiego Paula, przytulnego Ringo i kościanego George’a”. George, pozostający w cieniu dwóch gigantycznych ego i pozbawiony otwartości Ringo, był najtrudniejszy do rozgryzienia. Pamiętam go jako nieśmiałego, powściągliwego George’a z piosenki „Don’t Bother Me”. Tego, który miał pecha zachorować na anginę podczas pierwszej trasy po Stanach i ledwo chrypiąc, przesyłał pozdrowienia oraz dowcipy Johna na antenie radia u Murraya the K. Pamiętam młodego, wrażliwego rzemieślnika pochylonego na koncertach nad swoim Gretschem, dbającego o to, by każda zagrywka brzmiała tak perfekcyjnie jak na płycie. Pamiętam perfekcjonistę, który później uznał większość muzyki Beatlesów za „śmieci”; krótko trwający etap „George’a z Haight-Ashbury” w okularach w kształcie serc niczym u Lolity; wreszcie pokornego ucznia Raviego Shankara – Świętego George’a.

Ambicje, liryka i „Ściana Dźwięku”

Do tej pory George był prawdopodobnie czołowym muzykiem studyjnym wśród gitarzystów rockowych. Od elektronicznego sprzężenia otwierającego „I Feel Fine”, przez pauzę w „Hard Day’s Night”, aż po szaleńczy, inspirowany sitarem wybuch w „Taxman” – George wykazywał się awangardową wyobraźnią i techniczną nieskazitelnością, a także niezrównaną umiejętnością trzymania się ram piosenki. Nic dziwnego, że rola ta nie zaspokajała jego ambicji. To, co prawdopodobnie kiełkowało w nim co najmniej od sesji Let It Be, a może nawet od czasów Meet The Beatles, teraz wylewa się szerokim strumieniem na All Things Must Pass.

To dzieło będące zarazem niezwykle osobistym wyznaniem i gestem pełnym rozmachu; triumfem nad artystyczną skromnością, a może nawet nad frustracją. W tej ekstrawagancji pobożności, poświęcenia i radości – której ogrom i ambicja mogą nadać jej miano „Wojny i pokoju” rock’n’rolla – sama muzyka przestaje być jedynym przekazem. Kluczowe są tu teksty. Wyeksponowano je na kopercie płyty i sprawiają wrażenie napisanych, zanim powstała muzyka. Często sylab jest tu więcej niż nut, przez co wersy muszą być pospieszane, by zmieścić całą treść. Zdarzają się też urwane fragmenty zdań („Oczy, które świecą pełne wewnętrznego światła”), dziwne użycie słów („Kolejny dzień dla ciebie, byś mnie uświadomił”) oraz świadome próby efektów literackich („strzeż się cwaniaków w miękkich butach / tańczących na chodnikach”). Czasami jego słowa starają się zbyt mocno; Harrison traktuje siebie lub temat zbyt poważnie, albo – jeśli temat jest niemożliwy do traktowania serio – brakuje mu środków, by przekonująco oddać ten dystans.

Produkcja jest klasycznie „Spectorowska” – wagnerowska, brucknerowska; to muzyka górskich szczytów i szerokich horyzontów. Brzmienie jest często tak lśniące i dramatyczne, że trudno mu nie ulec. Człowiek na próżno usiłuje sobie wyobrazić, czym byłaby ta muzyka bez niego, co zresztą jest daremnym i pewnie niszczącym ćwiczeniem. Ulubieni sidemani wszystkich gwiazd – Whitlock, Gordon, Radle i Clapton – wraz z Klausem Voormanem i Alanem White’em (fragmentami Plastic Ono Band) grają niemal identycznie jak filary wcześniejszych produkcji Spectora: Larry Knechtel, Joe Osborne i Hal Blaine. W najlepszym wydaniu produkcja Spectora to brzmienie jednego instrumentu – umysłu samego producenta. Poszczególne instrumenty, a nawet wokale (być może dlatego, że George nie ma potężnego głosu), nie znaczą tu wiele same w sobie. Panuje tu monolityczne brzmienie, które w osobliwy sposób wzmacnia przesłanie wielu utworów. Religijność George’a i jego dążenie do wyzbycia się ego idealnie pasują do dźwięku, w którym jednostkowe elementy są podporządkowane całości. Jeśli studio Paula McCartneya jest jego domem, to studio George’a jest jego katedrą.

Jam session i stylistyczny eklektyzm

W tym kontekście dwustronny krążek z jam session nie przystaje do reszty albumu. Ciekawie byłoby usłyszeć, jak George improwizuje, ale tutaj gra z Claptonem, Dave’em Masonem i tłumem innych ludzi. Eric Clapton przejmuje prowadzenie przez większość czasu, choć tak naprawdę często nie sposób odróżnić, kto co gra. W większości to zwykłe tłuczenie w trzy akordy na 4/4 – kompetentne, ale często nudne.

Same piosenki na głównych płytach to bardzo zróżnicowany zestaw. Mamy tu skoczne utwory w stylu wczesnych lat sześćdziesiątych, piosenki autorstwa (lub współautorstwa) Dylana bądź nim inspirowane, muzykę w stylu Beatlesów oraz nowe, przypominające żałobne pieśni, „święte” utwory Harrisona.

Od popu do folku: Przegląd utworów

„What Is Life” to niejednoznaczny numer, w którym George nie pyta o sens życia w wymiarze filozoficznym, lecz po prostu: „Czym jest życie / bez twojej miłości?”. Muzycznie to sama słodycz i jasność, czyste brzmienie The Shirelles, dopóki autor nie zaskakuje nas zwrotem: „Ale jeśli to nie miłości potrzebujesz, to ja / Postaram się, by wszystko się udało”. Z kolei „My Sweet Lord” to oczywista przeróbka „He’s So Fine” grupy The Chiffons, gdzie frazę „doo-lang” zastąpiono mantrą „Hare Kryszna” – znak czasów. „Awaiting On You All” to energetyczny kawałek w stylu Lesley Gore, w którym George’owi udaje się zrymować „visas” (wizy) z „Jesus” (Jezus).

Kwestie dylanowskie wypadają nierówno. Harrison i Dylan wspólnie napisali otwierający album „I’d Have You Anytime”, ale ich współpraca nie przyniosła niczego wielkiego. Jest też „If Not For You” oraz niewytłumaczalny kawałek kiczowatego country „Behind That Locked Door” (choć trzeba przyznać, że z pięknym, kołyszącym wokalem w tle). Jednym z najwspanialszych momentów na płycie jest jednak inspirowany Dylanem „Apple Scruffs”. Wykonany z harmonijką i gitarą akustyczną, brzmi tak surowo, jakby nagrano go, gdy Spector wyszedł na kawę. Piosenka ta jest czułym hołdem George’a dla jego oddanych fanów i pierwszym utworem lat siedemdziesiątych, który wskrzesza atmosferę tych niewinnych lat sześćdziesiątych. Dwie piosenki w starym stylu Beatlesów to „Run of the Mill” – utwór pełen przejmującego smutku i liryzmu godnego McCartneya – oraz „Wah Wah”, wielka kakofonia, w której sekcja dęta brzmi jak gitary i na odwrót.

Duchowe jądro albumu: Życie, Śmierć i Bóg

Ostatecznie jednak muzyczny rdzeń albumu stanowią posępne rozprawy George’a o życiu, miłości i umieraniu. „Ballad of Sir Franky Crisp (Let It Roll)”, z dużą liczbą staroświeckich wtrąceń typu „Ye”, przypominających, że to ballada, jest utworem płynnym, wręcz oceanicznym. „All Things Must Pass” ze swoimi wyblakłymi dęciakami i miarowym rytmem jest wymownie pełne nadziei, a zarazem rezygnacji:

Wschód słońca nie trwa przez cały ranek
Oberwanie chmury nie trwa cały dzień
Wygląda na to, że moja miłość odeszła i
Zostawiła cię bez ostrzeżenia
Ale nie zawsze będzie tak szaro
Wszystko musi przeminąć,
Wszystko Musi odejść.


„Beware of Darkness” może być najlepszą piosenką na płycie. Muzycznie enigmatyczna i dziwnie niekompletna, stanowi zarówno ostrzeżenie, jak i afirmację:

Strzeż się smutku Może cię uderzyć;
może cię zranić – Sprawić ból,
a co Więcej, to Nie jest to, po co tu jesteś.


Mamy też pieśń o reinkarnacji – „The Art of Dying”, której melodia została pożyczona z „Paint It Black”, oraz lament „Isn’t it a Pity”, którego początek to łamane tercje z Lennonowskiego „I am the Walrus”, a koniec przypomina dekadencką, ekstatyczną drugą połowę „Hey Jude” Paula.

Przez cały album All Things Must Pass George występuje w roli świadka moralnego i propagatora nowego stylu życia. Kiedy śpiewa wersy takie jak „Byłeś zanieczyszczony tak długo” lub „Niewielu ludzi widzi, że wszyscy jesteśmy tacy sami”, słowa te – podobnie jak w „While My Guitar Gently Weeps” i „Piggies” – niosą atmosferę świętoszkowatości i moralnej wyższości, co bywa odpychające. Co niezwykłe jednak, Harrison odkupuje te winy. Zgodnie z formą znaną z Sgt. Peppera, pojawia się repryza „Isn’t it a Pity”, która poprzedza wielkie wyznanie: „Hear Me Lord”. Tutaj George przestaje prawić kazania i zwracając się bezpośrednio do Boga, wygłasza prostą, ale majestatyczną prośbę:

Pomóż mi Panie, proszę
Wznieść się nieco wyżej
Pomóż mi Panie, proszę
Wypalić to pożądanie.


Podsumowanie

Pomijając ocenę poszczególnych elementów, jest to album o uderzającej szczerości i sile, dzieło większe niż suma jego części. Stylistycznie będzie miało wpływ na innych – era „wielkiego” brzmienia może być tuż przed nami – ale poza tym płyta ta sugeruje pewne struktury wsparcia, filozofię i rytuały, których do tej pory brakowało w tak dużej części współczesnej muzyki.

Krytyka George’a jest wyraźna: „Teraz nie potrzebuję żadnego wah-wah / i wiem, jak słodkie może być życie. / Więc będę trzymał się z dala od wah-wah” (gra słów: efekt gitarowy i narzekanie/hałas). Albo w „Awaiting on You All”: „Nie potrzebujesz love-in [zlotu hippisowskiego]... by zobaczyć / w jakim jesteś bałaganie”.

Jak zauważył Leon Russell w niedawnym wywiadzie: „Ale w Indiach [muzyka] to religia, ograniczenia są znane wszystkim, każdy wie, jaki jest jego udział, i to jest po prostu sposób na życie”. George jest w pełni świadomy tego fenomenu. All Things Must Pass to jego próba zadedykowania temu swojej muzyki.

Więcej na temat All Things Must Pass:
2016-02-18: Jak George Harrison zażartował sobie z Phila Collinsa,
2010-11-27: "Cichy Beatles", który nie chciał być Beatlesem ,
2010-11-26: Reedycja "All Things Must Pass",
1971-01-21: Recenzja albumu Harrisona „All Things Must Pass” autorstwa Bena Gersona w Rolling Stone,
1970-11-30: W Anglii ukazuje się LP Georgea Harrisona - All Things Must Pass,
1970-06-02: George Harrison rozpoczyna nagrywanie "Isn't It A Pity",
1970-05-26: George rozpoczyna pracę przy All Things Must Pass,

Dotychczasowe komentarze:

Twój komentarz do umieszczenia w Rocznikach The Beatles:

komentarz dnia 2025-12-01 11:03:28,
Komentarze mogą zamieszczać tylko redaktorzy serwisu. Pytaj admina joryk2@wp.pl