Aktualnosci roku 1977

13 gru W Anglii ukazuje się singiel Bee Gees "Stayin Alive"
10 gru The Mike Yarwood Christmas Show
19 lis Ukazuje się składanka Beatlesów "Love Songs"
28 paĽ Ukazuje się "News of the World" szósta płyta Queen
13 paĽ Nagrywanie teledysku do Mull Of Kintyre
6 paĽ John nagrywa dema "Mirror Mirror (On The Wall)" oraz "Real Love".
3 paĽ Premiera albumu Electric Light Orchestra "Out Of The Blue"
30 wrz Ukazuje się czwarta solowa płyta Ringo Starra "Ringo The 4th".
12 wrz Urodził się James McCartney
7 wrz Andrzej Chudecki, czytelnik Przekroju opisuje swoje spotkanie z Paulem McCartneyem.
1 wrz Bee Gees wydają singla "How Deep Is Your Love"
10 sie Linda wydaje singla "Seaside Woman" / "B-Side To Seaside"
21 cze New York, New York
31 maj Wydanie singla It's What You Value
6 maj W Anglii ukazuje się LP The Beatles At The Hollywood Bowl
2 maj W Anglii ukazuje się podwójny album "The Beatles Live! At The Star Club In Hamburg, Germany:1962"
4 kwi Wydanie singla Stand By Me/Woman Is The Nigger Of The World
4 kwi Amerykańska premiera singla Dark Horse/You
11 lut W Anglii ukazuje się singiel George Harrisona - True Love / Pure Smokey
4 lut W Anglii ukazuje się singiel Paula McCartneya "Maybe I'm Amazed" / "Soily"
4 sty Premiera płyty "Rumours" zespołu Fleetwood Mac
Klasyka rocka wydana w kwietniu:

3 Badge / What A Bringdown (Cream) (S - 1969)
3 Flashdance... What a Feeling (Irene Cara) (S - 1983)
11 Strangers in the Night (Frank Sinatra) (S - 1966)
13 Mesjasz (Georg Friedrich Händel) ( - 1742)
15 Back To Bedlam (James Blunt) (LP - 2004)

https://przekroj.pl/public/upload/archive_articles/thumb/5854205a10629.jpg?1505818841

Andrzej Chudecki, czytelnik Przekroju opisuje swoje spotkanie z Paulem McCartneyem.

1977-09-07,  autor: kasia  
[...powrót do newsów]

Andrzej Chudecki, czytelnik Przekroju opisuje swoje spotkanie z Paulem McCartneyem.

Jest w Londynie bogata dzielnica snobów i ludzi sukcesu, którą nazywa się John’s Wood. Ciche jej uliczki zatarasowane są bardzo często Jaguarami i Rolls-Royce’ami. U południowego krańca tej niezwykle, jak na centrum ośmiomilionowego molocha, spokojnej i zielonej części miasta znajduje się Lord’s Cricket Ground, na którym gra w krykieta arystokracja i ludzie podobni mieszkańcom St. John’s Wood – ci, którym powiodło się w życiu. A tuż obok znajduje się niepozorna krótka uliczka Cavendish Aveneue, na której… Ale o tym za chwilę.

Mając do dyspozycji Fiata 126p i trochę szczęścia, dobrnąłem w sierpniu 1977 do Londynu. Fakt ten wydaje się być może w gruncie rzeczy błahy, ale nabiera on zupełnie innej wymowy, gdy wyjaśnię, że jestem człowiekiem określanym prozaicznym mianem „wielbiciel Beatlesów”, całkowicie ignorującym fakt, że zespół nie istnieje od blisko ośmiu lat. Zresztą, czy to takie ważne? Fenomen Beatlesów był, jest i chyba będzie rzeczą niepowtarzalną. Kto poza nimi uczynił dla współczesnej muzyki rozrywkowej tak wiele? Kto spowodował swego rodzaju rewolucję kulturalną na skalę światową i wpłynął w zasadniczy sposób na kształt tak zwanej subkultury młodzieżowej?

Nic więc dziwnego, że myśl o ujrzeniu nędznych pozostałości „swingującego Londynu” lat 60, za którym każdy wielbiciel „Wielkiej Czwórki” skrycie tęskni, przyprawiała mnie zawsze o bicie serca. Dlatego też część pobytu w Anglii przeznaczyłem na wszelkiego rodzaju „beatlesiana” - od figur woskowych w gabinecie Madame Tussaud, poprzez studia nagraniowe i biuro słynnej wytwórni płytowej Beatlesów „Apple”, aż po dom ostatniego Beatlesa zamieszkującego w Londynie, Paula McCartneya.

35-letni już dzisiaj pan McCartney z żoną i dziećmi posiada poza tą farmą ( a właściwie 3 połączone gospodarstwa) w Argyllshire w Szkocji, gdzie wśród malowniczych wzgórz z dala od miejskiego zgiełku, spędza każdą wolną chwilę nie zapełnioną nagrywaniem płyt i tournees z własnym zespołem WINGS. W działalności muzycznej dzielnie mu zresztą pomaga żona Linda. Praca z WINGS zaspokaja, jak się wydaje, jego ambicje bycia, ciągle święcącą pełnym blaskiem, gwiazdą pop-music. Nic nie wskazuje na to, by ów najżywotniejszy chyba i najbardziej płodny artystycznie z „czwórki z Liverpoolu” miał zamiar spocząć na laurach i zadowolić się splendorem przypadającym z tytułu członka legendarnych Beatlesów, którzy jednak należą już do historii.

Przez cały miniony rok Paula nie było w Anglii. Wrócił z zagranicznych wojaży dopiero pod koniec lipca, gdyż Linda spodziewała się czwartego już dziecka. Zaszył się w swoim londyńskim mieszkaniu i czekał cierpliwie na najmłodszą beatlesowką latorośl.

Ponieważ Cavendish Avenue, przy której mieszka McCartney, znajduje się niezbyt daleko od słynnego studia nagraniowego E.M.I przy Abbey Road (tak, to właśnie od tej ulicy wzięła nazwę jedna z płyt Beatlesów), po oględzinach owego studia postanowiłem zobaczyć na własne oczy dom autora „Yesterday”. Już na rogu przykuł fatalny stan tablicy z napisem „Cavendish Avenue”. Pokryta była inskrypcjami w rodzaju ‘niech żyją Beatlesi’, „kocham cię Paul”, „przyjechaliśmy specjalnie z Nowego Jorku, żeby cię zobaczyć, ale cię nie było” itd. Nie miałem więc wątpliwości, że trafiłem dobrze.

Wiedziałem, że dom McCartneya nafaszerowany jest elektronicznymi zabezpieczeniami przed wścibskimi, że jest tam mini-studio, w którym Paul może tworzyć, trzy łazienki, dwie linie telefoniczne, których numer zmieniane są co miesiąc, że na zapleczu znajduje się wielki ogród, a w living roomie stoi zegar ze światowej wystawy w 1851, ale, niestety, nic z tego nie było widać na zewnątrz. Dopiero przy potwórnych wnikliwych oględzinach poszczególnych domów zauważyłem na wysokim ceglanym murze okalającym jeden z budynków nabazgrane gwoździem i kredą „We love you Paul and Linda”. Stałem przed domostwem Beatlesa. Wysoki mur nie pozwalał zobaczyć nic prócz czubków drzew i dachu. W masywnej zielonej bramie umieszczony był przycisk i dyktafon. Brama była także zabazgrana przez wielbicieli.

Zrobiłem kilka zdjęć i już miałem opuścić Cavendish Avenue, gdy za bramą wszczął się jakiś hałas. Pamiętam, że mój towarzysz podróży, który był wtedy ze mną, powiedział żartem „Paul wychodzi na spacer”. Brama szczęknęła i… stanąłem oko w oko z Beatlesem, Paulem McCartneyem.

Paul wygląda na 25 lat, co zdumiewa u człowieka, który miał bujną i obfitą w przeżycia młodość. Ubrany był w spokojne czarne spodnie i luźną szarą marynarkę, a pod nią miał koszulę z napisem „Profesor Longhair Benefit” wydrukowanym tak, że można go odczytać dopiero w lustrzanym odbiciu.

Przyznam, że w pierwszej chwili zdrętwiałem, zapomniałem języka w gębie i musiałem wyglądać bardzo głupio, a mój przyjaciel miał chyba niewiele mądrzejszą minę. Paul wydawał się jednak być przyzwyczajony do tego rodzaju scen, bo uśmiechnął się przyjaźnie, powiedział „hello”, po czym przystąpił do otwierania bramy. Najwyraźniej się gdzieś wybierał. Niewinne ‘hello’ podziałało na mnie jak prysznic zimnej wody. Zbliżyłem się i zapytałem go najuprzejmiej jak umiałem, czy mógłbym mu zrobić zdjęcie. McCartney był bardzo miły, zgodził się natychmiast, zaznaczyły tylko, że bardzo się spieszy i może sobie pozwolić tylko na jedno zdjęcie.

Uwieczniłem Paula w bramie jego rezydencji, podziękowałem i właściwie chciałem już dyskretnie odsunąć się na bok, gdy McCartney majstrując przy bramie, zapytał skąd jestem. I w tym momencie nastąpiła gwałtowna zmiana w jego zachowaniu. Słowo „Poland” stało jak gdyby magicznym zaklęciem. Uprzejmy, ale traktujący wszystkich z dystansem milioner, człowiek, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego co reprezentuje, zamienił się nagle w normalnego śmiertelnika, wręcz dobrego znajomego. Powiedział ze śmiechem „Polski, Polski”, porzucił bramę, zapomniał nawet o tym, że jeszcze przed chwilą „bardzo się spieszył” i machnięciem ręki zaprosił nas na dziedziniec swojego domu.

Dom był stary, bardzo angielski w stylu, miał czerwone drzwi otoczone żółtymi kolumnami i niebieskie ramy okienne. Na środku wybetonowanego podjazdu, a właściwie małego podwórka, stała szara lampa uliczna, a pod nią czerwony Mini Morris i brązowy dwudrzwiowy Rolls-Royce z odsuwanym dachem. Wokół tego ostatniego kręciły się trzy dziewczynki w łachmaniastych dżinsowatych sukienkach.

Paul chciał wiedzieć, czy jesteśmy „prawdziwymi” Polakami z Polski i jak podoba nam się Anglia. Zainteresowanie Beatlesa Polską i wyraźna sympatia dal Polaków dadzą się może wytłumaczyć tym, że menadżer The Beatles (w latach 1962-1967), człowiek do którego mimo małej różnicy wieku Beatlesi odnosili się zawsze z wielkim szacunkiem. Brian Epstein, był Żydem pochodzącym z Polski. Ojciec jego wyemigrował z Polski jako mały chłopiec.

Spoglądając poza plecy McCartneya spostrzegłem w pewnym momencie, że czerwone drzwi domu otworzyły się i wyszła z nich jasnowłosa kobieta w błękitnej sukni, okrywającej bardzo zaawansowaną ciążę. Po wymianie sakramentalnego „hello” wsiadła do Rollsa i pozostawiła nas mężowi. Zainteresowała się nami dopiero wtedy, gdy nazwałem po imieniu trójkę baraszkujących dziewczynek, od najmniejszej do największej – Heather, Mary i Stella. Wzbudziło to ogólną wesołość całej rodziny. Potem role odwróciły się i my zaczęliśmy zadawać pytania. Wyglądało to mniej więcej tak:

- Czy sprawi ci to przyjemność, jeśli powiem, że do nauki języka i odwiedzenia Anglii skłoniły mnie w głównej mierze właśnie twoje piosenki i w ogóle Beatlesi?

- Oczywiście. Tylko wiesz, co drugi człowiek, dla którego angielski nie jest językiem ojczystym, mówi mi to i już się trochę przyzwyczaiłem.


Tu mała dygresja. Na początku 1977 r. ukazała się płyta nieznanego nikomu zespołu KLAATU. Nie wiadomo, kto wchodzi w skład tej grupy, nikt nie potrafi na jej temat nic powiedzieć, a rzecznicy prasowi koncernu E.M.I., który wypuścił płytę, odmawiają udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień. Krąży plotka, że to BEATLESI nagrali „po cichu” tę płytę, kryjąc się pod pseudonimem KLAATU. Plotkę tę potwierdza nawet kilku wybitnych muzykologów, opierając swój sąd na wnikliwej analizie utworów KLAATU. Zapytałem Paula, czy mógłby mi coś na ten temat powiedzieć.

- Przykro mi, ale ja nie mam z tym nic wspólnego.

- Wiedziałem, że tak odpowiesz, ale zaryzykować warto. Od ponad 16 miesięcy nie wydałeś nic nowego, nie licząc koncertowej płyty „Wings Over America”. Czy masz w związku z tym jakieś plany na najbliższą przyszłość?

- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, jeszcze w tym roku nagram nowy album, który ukaże się w 1978.

- Chciałbyś przyjechać do Polski na tournée?

- Bardzo. Ale chyba nigdy nic z tego nie wyjdzie, nie z mojej zresztą winy.

- Czy nie będę niedyskretny jeśli zapytam, kiedy ostatnio widziałeś się z Johnem Lennonem?


Paul uśmiecha się. - Niedawno.

- Masz już trzy córki, teraz Linda znowu spodziewa się dziecka. Na pewno chciałbyś, żeby to był syn?


Paul robi pocieszną minę i rozpaczliwym gestem wskazuje trzy dziewczynki, bawiące się z ogromnym psem.

- W takim razie życzymy ci z tego całego serca, szczerze po polsku. ( W 5 dni później, 12 września rzeczywiście urodził się James Louis McCartney ważąc w chwili narodzin 6 funtów i 1 uncję – jak doniosła prasa).

- Chciałbym ci jeszcze podziękować za wszystko co zrobiłeś dla mnie i wielu innych swoją muzyką. Wybacz, że tak długo zawracam ci głowę i że zabrałem tyle czasu…

- My pleasure – przerywa w tym miejscu Paul…

- … ale mam jeszcze jedną prośbę. Czy Linda nie mogłaby zrobić mnie i mojemu przyjacielowi zdjęcia z tobą naszym aparatem?

- Jasne. Tylko wyprowadzę samochód, dobrze?


McCartney wyjeżdża Rolls-Roycem przed bramę, zapędza do niego dzieci i psa, a Linda robi nam zdjęcie.
Potem cała rodzina wsiada do samochodu. McCartney wychyla się jeszcze przez okno i machając ręką woła „Polski”.



Więcej na temat Cavendish Avenue 7:
2020-02-27: Zostań sąsiadem Paula McCartneya,
2018-12-07: Włamano się do domu Paula McCartneya w Londynie,
1977-09-07: Andrzej Chudecki, czytelnik Przekroju opisuje swoje spotkanie z Paulem McCartneyem.,
1965-04-13: McCartney kupuje dom na Cavendish Avenue 7,

Dotychczasowe komentarze:

Twój komentarz do umieszczenia w Rocznikach The Beatles:

komentarz dnia 2024-04-24 20:18:17,
Komentarze mogą zamieszczać tylko redaktorzy serwisu. Pytaj admina joryk2@wp.pl