tak Pawle, ale mi chodziło o to czy nie macie poczucia pewnej beznadziejności w poszukiwaniu tego uroku,piękna i niesamowitości beatlesowskiej w solowych dokonaniach ex-beatli?
co widzę w free drinks? hm...myślę, że jest to jedyna piosenka na płycie, która wyłamuje się ze schematu "umpa-umpa", który tak trafnie, choć z małą dozą sadyzmu

skrytykował Joryk. Jest ona bardzo ciekawa i gdyby powstała 30 lat temu można by było powiedzieć nowatorska. Myślę, że podobną piosenkę mogliby nagrać beatle tak gdzieś około 1975 (gdyby oczywiście grali) pod wpływem dynamicznie rozwijającej się ówcześnie floydowskiej psychodeli, słowem "free drinks" ma coś z klimatu lat 70-tych, szczególnie jeżeli chodzi o "surowość" bowiem jak na kawałek psychodeliczny jest ona bardzo uboga w "ozdobniki"...W ocenie całej płyty plasuję się pośrodku między Jorykiem a Staszkiem, z jednej strony jestem trochę zawiedziony, że kolejny raz bezowocnie czekałem na nowy Biały Album, z drugiej zaś strony płyta jednego z beatli przez sam fakt ukazania się zasługuje na uwagę i zainteresowanie...