Druga strona Gazetki
Eh, pisałem spory tekst na temat artykułu Piotrka ale skasował mi się niechcący. Jest trochę w nim nieścisłości, tez trudnych do obrony, przy całym założeniu, że jest on subiektywny, czasem wprost błędnie oceniający - sorry - to co wydali i stworzyli Beatlesi. Napisz więcej niebawem - lub wcale, ale może krótko kilka moich uwag: Beatlesi na pewno nie byli zafascynowani - nigdy - Floydami. W 1967 co prawda The Piper at the Gates of Dawn zdobyło szczyty list, ale album ten - zresztą wyprodukowany przez Normana Smitha, dawnego inżyniera Beatlesów - niczym nie mógł zafascynować Mistrzów jako praca uczniów. Sami Floydzi oglądali pracę Beatlesów w studiu dzięki Smithowi. W skrócie, błędna teza. 'Tomorrow Never Know's nawet za 1000 lat nie będzie powtórzone,nie tylko za 100, nie ze względu na super technikę nagraniową ale po zakręcone i na swój sposób proste sposoby nagrania, technika stworzyła już lepsze, więc zdanie to sugeruje, jakoby był to majstersztyk studyjny, niestety nie, dużo efektów prostych ale bardziej jako skomplikowane dojście do celu niż cudowne narzędzie same w sobie. Czy jest to nowe spojrzenie na muzykę ? Hm... to tylko wyskok w twórczości zespołu w owym czasie, miną dwa lata ro Revolution 9. Również przy okazji nie zgadzam się z często wstawianą tam tezą, że wiele tych wspaniałych psychodelicznych dzieł powstało w naćpanym umyśle Johna. Bzdura. John zawsze podkreślał - także wszyscy beatlesi - że nigdy ale to nigdy trawka, hasz, palenie nie wpływało na to jak produkowali, co i jak komponowali, choć wspomnienie, że np. 'revolver' to acidowa płyta (kwasowa) oznacza tylko, że w tamtym okresie John rzeczywiście sporo brał, chodzi tu bardziej o jego prywatne życie. Sugerowanie, że np. Lucy, Strawberry czy A Day i inne dzieła powstały tylko dzięki narkotykom, dzięki zamieszaniu w naćpanej głowie beatlesów (johna) jest złym i nieprawdziwym sygnałem dla fanów zespołu mniej 'oznajomionych' z jego biografią i informacją, że geniusz powstał dzięki ćpaniu. Mógłbym teraz pisać i pisać o tym dlaczego to powstało, jakim sposobem itd, jak doszło do danej kompozycji itd, to można znaleźć wszędzie, także na moim blogu. Co jeszcze... ? Nie uważam, że Getting Better to słabizna, dla mnie słusznie wyrzucno Only a Northern Song,gniot nie pasujący na Peppera, ale to już subiektywna opinia. Obiektywnym faktem jest to, że Beatlesi wcale nie spróbowali przypadkowo LSD u znanego dentysty

gdzie Autor dopsłuchał się transowych rytmów w Beneficie mr Kite ? Hm.. ale to piękne jeśli tak, widać jak różnie muzyka Beatlesów działa na fana, ale to zdanie przypomina mi słowa krytyki pewnego recenzeta z brytyjskiej prasy, który w 'It Won't Be Long' dosłuchał się eolskich elementów (nie pamietam dokładnie cytatu, mam to na swoim blogu). Zdanie Autora pewne by podobnie skomentował John: nawet nie wiedziałem o tym. Owszem, cała twórczość Beatlesów z 1967 to psychodelia i ale transowa muzyka - czy autor miał na myśli 'bycie w transie' ? Zgadzam się, że A Day in the life wymyka się definicji psychodelii,a le po latach wiemy, że 'Pepper' to nie tylko psychodelia ale genialne dzieło muzyki rozrywkowej. Za nic nie mogę dokopać się łącznika między 'Flying' a muzyką drugiego mojego ulubionego zespołu muzycznego, jakim są Pink Floydzi. A myślę, że chyba nikt. Tyle na gorąco. Generalnie artykuł jest peanem chwalebnym na cześć Beatlesów i to mi się w nim podoba. Jestem takim samym bezkrytycznym fanem twórczości Fab4. Nie oceniałem tutaj w zasadzie żadnego osobistego tekstu Autiora, czy dany utwór jest lepszy, czy powinien się znaleźć na płycie itd, to jego osobiste refleksje i ma do nich prawo, mnie nic do tego.Ok, kopiuję i wstawiam na portal bez spawdzanie stylistyki i literówek, za które przepraszam. Chętnie podejmę się obrony zawartych w moim tekscie opinii. Pozdrawiam