Ja ogólnie jestem otwarty na nowe brzmienia. Być może Paul miał lepsze i gorsze chwile - jego plastykowe płyty typu Press To Play są dla mnie okropne - być może są tam fajne kompozycje, ale brzmienie mnie zabija.
Natomiast klimaty Twin Freaks (już sama nazwa wskazuje, że będzie nie lada szok) są mi znacznie bliższe.
McCartney pokazał, że ma "jaja". Potrafi iść z duchem czasu - co raz mu się udaje, a raz nie. Mimo to nie zraża się i próbuje zaskarbić sobie nowych słuchaczy. W sumie to dobrze, bo ile razy można słuchać tego samego, tych samych brzmień i tych samych klimatów?
Nie potrafię się szczegółowo wypowiedzieć na temat poszczególnych utworów, ponieważ płytę przesłuchałem raz. Wiem natomiast jedno - tej płyty nie słucha się z podziałem na poszczególne kawałki. To jest jedność - tak jak muzyka klubowa. "Dzieło" to ocenia się w całości - albo chwyci za duszę, albo nie. Indywidualna sprawa.
Didżeje nagrywają płytę tak jak Mike Oldfield zbudował Dzwony Rurowe - taka sama konstrukcja. Jeden/ dwa długachne utwory, każdy maksymalnie rozbudowany, nowe frazy, nowe improwizacje, itp.
Nie obraziłbym się, gdyby płyta Paula miała dwa rozbudowane utwory 30-minutowe. Nie obraziłbym się również, gdyby Macca użył bardziej nowoczesne brzmienia i rozwiązania. Być może (i mam taką nadzieję) jeszcze raz wyda podobną płytę.
Kiedyś jak będę na imprezie, to puszczę Twin Freaks i zobaczymy czy ludziska się poznają na tym
Powtarzam - dla mnie to najlepsza płyta od czasów Flaming Pie.
Pozdrawiam
gietek
P.S. Acha, ponieważ wątek w większości zaczyna zawierać recenzje - to warto byłoby go przenieść do innego działu. Tak sądzę.