Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Sob Gru 21, 2024 8:34 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 202 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Pią Maj 29, 2015 1:47 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1346
Jak widać londyński epizod z macho-biletami cieszy się zainteresowaniem :) (nic dziwnego; gdy jego prawnuki będą kiedyś przeglądać to forum, wydarzenie to pewnie będzie już miało status legendy :wink: ), więc dorzucam w tej kwestii trzy grosze z mojej perspektywy - żeby przytoczyć CIEKAWE :!: słowa macho odnośnie tego incydentu (mam nadzieję, że nie ma mi za złe ujawnienia fragmentu naszej rozmowy :wink: ).

Otóż, gdy macho zorientował się CO się stało, wykonał telefon na pechową stację, dowiedział się że książka JEST, po czym zostawiwszy Kasię na pastwę Londynu :wink: , wskoczył w pociąg i ruszył po mroczny przedmiot pożądania. Mnie przy tym nie było - znam to z jego relacji. I z tej podróży (nie odzyskawszy jeszcze biletów!) dzwoni do mnie, opowiada wszystko i kończy rozmowę następująco: „Za 5 minut będę na miejscu. Ale dzień zapowiada się DOBRZE (!). Już się CIESZĘ, bo lubię jak COŚ się dzieje. Jest dobrze, bo jest AGRESYWNIE” (sic!).

A ja sobie pomyślałem: kurcze, człowieku, za 5 minut będziesz miał książkę, ale nawet nie wiesz czy są w niej bilety (dzwoniąc na stację pytał o książkę, o biletach oczywiście nie wspomniał, nota bene wartych klkaset funtów), i Ty mi mówisz, że „się CIESZYSZ, bo jest AGRESYWNIE???” Pogratulować swoistego machoizmu! :D

Tak więc, jeśli ktoś jest fanem AGRESYWNYCH klimatów :wink: - śmiało walcie na koncerty z macho - PRZEŻYCIA AGRESYWNE (zapamiętam ten wyraz :wink: ) GWARANTOWANE! :)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Maj 29, 2015 2:31 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2391
Miejscowość: New Salt
Dziękuję za relacje i szczyptę adrenaliny. Ciekawe jaka to była książka? Gdyby przykładowo dotyczyło to książki "50 twarzy Greya", to książki i biletów już by chyba nie było.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Maj 29, 2015 2:42 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
The Beatles' London: The Ultimate Guide to Over 400 Beatles Sites in and Around London, autorzy Mark Lewisohn i Adam Smith. :)

Skoro już ten epizod z książką cieszy się takim zainteresowaniem, to ja wyjawię dlaczego książka znalazła się w poczekalni. Otóż, poprosiłam macho aby wpakował do swojego plecaka mój cienki polarek - wzięty w razie czego, bo mi zawsze jest zimno. Zaproponowałam mu, żebyśmy to zrobili w pociągu, który miała lada chwilę przyjechać. Jednak macho się uparł i przepakowanie plecaków zrobiliśmy od razu. Oczywiście, cała wina poszła na mnie ;)))) I pamiętam jak macho kładzie książkę na półce (na dworcu w poczekalni jest półka z książkami!) i mu mówię (nieświadoma jeszcze, że tam w środku są TE bilety): tylko nie zapomnij o tej książce. No nic, pociąg nadjechał, wsiadamy i sobie mile gawędzimy. Dojeżdżamy do Clapham Junction i nagle pytam macho: Wziąłeś w końcu tę książkę, a macho: O k...a, tam bilety były.... :) Od razu wysiadł i udał się z powrotem do Crawley, a ja zostałam w pociągu z podniesioną adrenaliną. Zdedycowanie, jeśli chcecie szalonej przygody, to w towarzystwie macho zawsze się coś dziwnego przydarzy :)

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Maj 29, 2015 9:22 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 868
Noelka napisał(a):
Zdedycowanie, jeśli chcecie szalonej przygody, to w towarzystwie macho zawsze się coś dziwnego przydarzy :)


To prawda.Nie aż taka szalona przygoda (ale jednak bez happy endu) , przydarzyła nam się z macho podczas wyprawy do Łodzi. Ja zgubiłem telefon komórkowy , a on stwierdził ,że gdzieś sobie "poszło" Jego 100 złotych :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Maj 29, 2015 11:47 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1346
Do relacji z koncertu (londyńskiego) wracając. Wiadomo, że większość nut znana od lat, a co z Nowościami? Mam na myśli tego najnowszego McCartneya, a więc CZTERY utwory: Save Us, New, Queenie Eye i Hope For The Future. W wersji na żywo zdecydowanie wyróżniam dwa: Save Us i Queenie Eye.

Oba w wersji live sprawdziły się znakomicie! Pomijając już to, że Save Us uważam za jeden z najlepszych openerów McAlbumów, i za najlepszy rocker Paula bodaj od Get Out Of My Way (1993!), to zagranie Save Us po otwierającym Eight Days A Week jest/było kombinacją doskonalszą niż para: Eight Days A Week + Junior's Farm w Warszawie. Save Us kipi rock and rollem! :) Nie dziwię się, że Macca obdarował tę kompozycję tak poczytnym miejscem na setliście. Natomiast Queenie Eye ‘płynęło’ tak naturalnie i tak na luzie, jakby to był stały punkt programu od wielu lat! Nawet poczułem niedosyt, że jeszcze nie zagrał czegoś więcej z „New”.

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Maj 30, 2015 8:28 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Yer Blue napisał(a):
Dzięki za wszystkie relacje. Liczę, że Rita jeszcze coś doda.


Się robi się (jak mawiał nieodżałowany kabaret Potem ;) )

Zanim jednak się zrobi, uprzedzę, że u mnie było nudno, bez fajerwerków i bez strachu: niczego nie zgubiłam, a bilety miałam cały czas bezpiecznie schowane przy sobie ;) Na koncert poszłam też nieobciążona jakimikolwiek urządzeniami rejestrującymi obraz i dźwięk, więc niestety nie przysłużę się żadnymi zdjęciami.

Koncert w Liverpoolu rozpoczął się dla mnie od wielkiego zaskoczenia. Otóż jestem sobie pod Echo Arena, czas pozostały do koncertu coraz krótszy, a ja rozglądam się i myślę: hmmm, pełno tu jakichś ludzi, ale gdzie są ci, którzy idą na koncert? Może pomyliły mi się dni? Szybkie spojrzenie na bilet no i nie, data jak najbardziej w porządku. Co się okazało? Otóż ten cały tłum ludzi właśnie szedł na koncert, tylko, że... NIKT nie miał na sobie żadnego beatlesowskiego T-shirta, ani w ogóle żadnych beatlesowskich akcentów. Prawdopodobnie byłam jedyną osobą w beatlesowskiej koszulce w promieniu kilku mil. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem - zwłaszcza, gdy przypomniałam sobie, co się działo w centrum Warszawy już na kilka godzin przed koncertami Paula i Ringo, gdy niemalże co druga osoba nosiła co najmniej beatlesowski T-shirt i były to bez wątpienia dwa najbardziej obeatlesowane dni w historii naszej stolicy.

To nieco negatywne wrażenie nieco się zatarło, gdy od miłego pana otrzymałam piękny, wydrukowany na fotograficznym papierze banerek z niebieskim napisem: WELCOME HOME PAUL. Nawet pomyślałam: ooo, zanosi się, że będzie grubo, a może, oh crap, nawet lepiej niż z Hey Jude w Warszawie?

Najpierw jednak trzeba było udać się na swoje miejsce. Było ono pod względem widoczności porównywalne z tym, jakie miałam w Warszawie, tj. w sektorze tuż przed sceną, ale w jednym z dalszych rzędów. Oczywiście oglądając Paula musiałam się wspomagać telebimami :) I to już od samego początku, bo gdy tylko Paul z zespołem (po pół godzinie spóźnienia) pojawili się na scenie, wszystkie rzędy - dokładanie tak jak to było na Stadionie Narodowym - powstały na baczność i rozpoczął się SZAŁ, czyli to, co doskonale znamy już z własnego podwórka (i pomyśleć, że mogę napisać takie słowa, ha!). Nie wiem zresztą, co za przedziwna magia tu działa, ale jeszcze na pięć minut przed rozpoczęciem koncertu nawet jakoś go specjalnie nie przeżywam, jakby nie dowierzam, w końcu it's not a big deal, is it? Ale kiedy nagle pojawia się ta kochana, odległa sylwetka w białej koszuli, ciemnej marynarce i z gitarą, coś mnie chwyta za gardło i już nie wiem, czy bardziej chce mi się ryczeć z radości, czy RYCZEĆ ze wzruszenia :)

Otwieracz – EIGHT DAYS A WEEK -taki sam jak w Warszawie, ale moim zdaniem powinien nim zostać następujący po nim SAVE US i mów sobie Yer Blue co chcesz ;), ale ten utwór na scenie miał powera jak nie wiem! Podobnie było zresztą z pozostałymi kawałkami z NEW, które pojawiły się podczas koncertu: tytułowym oraz Queenie Eye. Nawet w pewnym momencie pomyślałam, że Paul mógłby olać setlistę i kontynuować granie utworów z najnowszego krążka, bo na pewno wszystkie na scenie wybrzmiałyby fantastycznie – ale ja się jednakowo cieszę się i na kawałki paulowe, i na beatlesowskie. Publiczność, co było do przewidzenia, w większości była innego zdania i wyraźnie ożywiała się tylko na utworach Fab Four i nielicznych solowych / wingsowskich (np. BAND ON THE RUN czy oczywiście HERE TODAY). Sam Mistrz zresztą przyznał w pewnym momencie, że doskonale widzi, gdy na utworach Beatlesów na publiczności pojawia się las rąk z wyciągniętymi komórkami, a przy niebeatlesowskich kawałkach pozostają jakieś nieliczne... 'BUT YOU KNOW WHAT? WE DON'T CARE!' - spuentował Paul i zagrał... TEMPORARY SECRETARY. Pewnie mi nie uwierzycie, ale ja się cieszyłam na ten kawałek i liczyłam, że zabrzmi w Liverpoolu :) Dobrze się przy nim bawiłam i widziałam, że nie tylko ja. Ale ja nie podchodzę do McCARTNEY II już tak krytycznie, jak jeszcze do niedawna.

Bannery powędrowały w górę przy THE LONG AND WINDING ROAD. Specjalnie się rozglądałam i na moje oko było tego sporo, ale nie aż tak. Niestety, niestety – wystarczyło, by wywrzeć wrażenie na Paulu, który nie tylko poklepał się po sercu tak samo jak w Warszawie, ale też zrobił coś, czego w Warszawie zabrakło – powiedział THANK YOU. Jedyne co, to się za głowę nie złapał ;)

Być może to klepanie po sercu to zresztą taka wystudiowana reakcja, tak jak niektóre jego zapowiedzi utworów, które jak zabrzmiały w Warszawie, tak musiały zabrzmieć w Liverpoolu ('You know, back in the 1960s there were a lot of things going on around the black people's rights in America...' itd. przy BLACKBIRD). Ale było też parę nowych elementów. Paul parokrotnie nawiązał do tego, że dobrze jest być z powrotem w rodzinnym mieście, pozdrawiał siedzącą na widowni rodzinę itd. W duchu liczyłam nawet na jakąś niespodziankę, w stylu pojawienia się tajemniczego gościa związanego z Liverpoolem na przykład – ale nic takiego nie nastąpiło. Jedyny zaskakujący moment to były oświadczyny na scenie. Koleś z `Francji miał banner "I'll send all my love to her if you let me propose on stage” i wraz ze swoją dziewczyną został zaproszony na scenę. 'On your knees, son' – zadyrygował nim Paul i ogólnie byłoby bardzo wzruszająco, gdyby pan po padnięciu na kolana nie zaczął sobie żartować, że może oświadczy się Paulowi (szczerze mówiąc, McCartney McCartneyem, ale na miejscu jego dziewczyny miałabym w tym momencie ochotę przytłuc delikwentowi czymś ciężkim w głowę). Paul najwyraźniej też nie był zachwycony: 'I have an impression you're not being serious about that. GET SERIOUS!' - i dalej poszło. Dziewczyna powiedziała 'tak' i oboje zeszli ze sceny przy akompaniamencie wiwatów urzeczonej publiczności. Paul zadedykował im następny kawałek, czyli CAN'T BUY ME LOVE.

(Swoją drogą, niektórzy to mają szczęście, nie? Dziewczyna nie dość, że studiuje w Liverpoolu beatlesologię, to jeszcze miała oświadczyny w towarzystwie Paula McCartneya... który ją potem przytulił zresztą!)

A teraz słówko o tej publiczności właśnie. Jak już wspomniałam w poście „na gorąco” - moim zdaniem nie była to tak dobra publiczność, jak w Warszawie. Pomijam już fakt braku beatlesowskich koszulek, ale jakoś te reakcje, wiwaty... no były, ale nie w takim natężeniu, nie z taką serdecznością. Nawet po HEY JUDE. Nawet, gdy Paul już się żegnał i mówił „See you next time!”, jakoś to z jego strony wybrzmiało szybciej i z mniejszym przekonaniem, a publiczność jakby nieco mniej entuzjastycznie próbowała go zatrzymać. Odniosłam wrażenie, że wszyscy, łącznie z Mistrzem, byli już zmęczeni i chcieli jak najszybciej pójść do domu ;)

Or maybe I'm amazed i najlepsze, co mnie mogło spotkać – koncert w Warszawie – już się zdarzyło i nic już nigdy nie będzie mogło się z tym równać? W końcu nic nie zastąpi Paula mówiącego po polsku „Musimy już iść”... i pozostaje tylko mieć nadzieję, że dane nam to będzie usłyszeć co najmniej jeszcze raz :)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Maj 30, 2015 8:44 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 868
Helter-Skelter napisał(a):
Pytanie dla łowców statystyk:
Czy wie ktoś może czy istnieje oficjalna liczba , wszystkich zagranych koncertów Paula w całym jego zyciu?


20 czerwca 2014 roku w Petersburgu , Paul zagrał swój 3000 koncert. Kto ma dużo czasu może policzyć resztę. Wszystko jest znakomicie udokumentowane.

Dzięki za opisy koncertów z Londynu i Liverpoolu!


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Maj 30, 2015 10:51 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Dzięki Rito za pięknie napisaną relację :)

Rita napisał(a):
TEMPORARY SECRETARY. Pewnie mi nie uwierzycie, ale ja się cieszyłam na ten kawałek i liczyłam, że zabrzmi w Liverpoolu :) Dobrze się przy nim bawiłam i widziałam, że nie tylko ja. Ale ja nie podchodzę do McCARTNEY II już tak krytycznie, jak jeszcze do niedawna.


W to łatwo uwierzyć bo to bardzo fajny utwór jest :) To tez jeden z powodów (jak i inne koncertowe nowości) by zobaczyć Paula jeszcze raz.
Ale to nie zmienia faktu, że do McII podchodzę nadal krytycznie.

Rita napisał(a):
Bannery powędrowały w górę przy THE LONG AND WINDING ROAD. Specjalnie się rozglądałam i na moje oko było tego sporo, ale nie aż tak. Niestety, niestety – wystarczyło, by wywrzeć wrażenie na Paulu, który nie tylko poklepał się po sercu tak samo jak w Warszawie, ale też zrobił coś, czego w Warszawie zabrakło – powiedział THANK YOU.


Się nie mogę zgodzić. Po naszym Hey Jude Macca też powiedział "Thank You", zresztą zaraz po dwukrotnym "Dzięki, dzięki!" :) Nawet brawo nam bił. Mało tego, on juz chciał bić brawo jak podchodził do pianina, wracając do śpiewania po luźniejszej części, co było dość zabawne bo utwór jeszcze trwał (przyklasnął tylko raz). Ale i tak nic nie przebije jego krzyku od 3:29 "Hey Poland (cośtam) great yeah yeah" zaintonowanego w rytm piosenki, raczej na pewno czysto spontanicznie. Do dzis nie mogę rozszyfrować co on nam tam dokladnie dośpiewał.
A co do akcji Liverpoolczyków to zaskoczyło mnie, że zrobili ją na The Long And Winding Road. Co by nie mówić - oryginalnie.

dr Maxwell napisał(a):
Helter-Skelter napisał(a):
Pytanie dla łowców statystyk:
Czy wie ktoś może czy istnieje oficjalna liczba , wszystkich zagranych koncertów Paula w całym jego zyciu?


20 czerwca 2014 roku w Petersburgu , Paul zagrał swój 3000 koncert. Kto ma dużo czasu może policzyć resztę. Wszystko jest znakomicie udokumentowane.


Niezły szok. Jeśli Paul po Wingsach zagrał przypuszczalnie 600 koncertów, w latach 70-tych pewnie mniej, to około 2 tysiące koncertów musiałoby być odegrane w przedziale czasowym 57-66. Ciekawi mnie bardzo jak te dane się rozkładają. W każdym razie nie spodziewałem się AŻ 3 tysięcy koncertów.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Maj 31, 2015 12:23 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Yer Blue napisał(a):
Się nie mogę zgodzić. Po naszym Hey Jude Macca też powiedział "Thank You", zresztą zaraz po dwukrotnym "Dzięki, dzięki!" :)


Się niedokładnie wyraziłam :) W Liverpoolu Paul powiedział konkretnie "Thank you for the banners" (czy "signs", bo już nie pamiętam). U nas "thank you" mogło być równie dobrze za samo "na na na" ;)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Maj 31, 2015 12:42 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Rita napisał(a):
Sam Mistrz zresztą przyznał w pewnym momencie, że doskonale widzi, gdy na utworach Beatlesów na publiczności pojawia się las rąk z wyciągniętymi komórkami, a przy niebeatlesowskich kawałkach pozostają jakieś nieliczne... 'BUT YOU KNOW WHAT? WE DON'T CARE!' - spuentował Paul i zagrał... TEMPORARY SECRETARY.


Właśnie, jedynie co mam do zarzucenia Paulowi, że nie zmienia gadki. Wszędzie tak samo mówi, trochę to już staje się nudne. Szczerze, myślałam iż na koncercie w Liverpoolu zabrzmi coś nowego. W końcu to miasto rodzinne i Macca powinien postawić na coś nieprzewidywalnego. W Londynie fani zostali zaskoczeni (aż) dwa razy: Temporary Secretary i Dave Grohl na scenie.

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Maj 31, 2015 1:00 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Świetna relacja, poczułem się, jakbym tam był :D Dzięki!

Jeszcze takie pytanko co do koszulek: w Anglii to taki standard, że ludzie idący na koncert nie ubierają koszulki z wykonawcą, którego występ idą zobaczyć? Czy w Liverpoolu był wyjątek? Bo mnie to bardzo zdziwiło. U nas jest przecież dokładnie odwrotnie.
Rita napisał(a):
A teraz słówko o tej publiczności właśnie. Jak już wspomniałam w poście „na gorąco” - moim zdaniem nie była to tak dobra publiczność, jak w Warszawie. Pomijam już fakt braku beatlesowskich koszulek, ale jakoś te reakcje, wiwaty... no były, ale nie w takim natężeniu, nie z taką serdecznością. Nawet po HEY JUDE. Nawet, gdy Paul już się żegnał i mówił „See you next time!”, jakoś to z jego strony wybrzmiało szybciej i z mniejszym przekonaniem, a publiczność jakby nieco mniej entuzjastycznie próbowała go zatrzymać. Odniosłam wrażenie, że wszyscy, łącznie z Mistrzem, byli już zmęczeni i chcieli jak najszybciej pójść do domu ;)

Po prostu nie ma to jak słowiańska żywiołowość :wink:
Yer Blue napisał(a):
Po naszym Hey Jude Macca też powiedział "Thank You", zresztą zaraz po dwukrotnym "Dzięki, dzięki!" :) Nawet brawo nam bił. Mało tego, on juz chciał bić brawo jak podchodził do pianina, wracając do śpiewania po luźniejszej części, co było dość zabawne bo utwór jeszcze trwał (przyklasnął tylko raz). Ale i tak nic nie przebije jego krzyku od 3:29 "Hey Poland (cośtam) great yeah yeah" zaintonowanego w rytm piosenki, raczej na pewno czysto spontanicznie. Do dzis nie mogę rozszyfrować co on nam tam dokladnie dośpiewał.

Kurczę, muszę sobie odświeżyć koncert, bo połowy z tego co napisałeś nie pamiętam, a przecież gapiłem się w telebim jak zaklęty :D

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Maj 31, 2015 2:00 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1346
Skoro powraca wątek angielskiej publiczności, to przyznaję, że jest to dla mnie rozczarowanie. Powrót Paula do Londynu, zainteresowanie takie, że dołożono drugi koncert, a tak naprawdę… angielski chłód? Z tego co pisze Rita, w Liverpoolu też szału wielkiego nie było (w TYM Liverpoolu!). Z wiarygodnych źródeł wiem, że w Birmingham też było bardzo zachowawczo. Oczywiście porównujemy to z Warszawą, gdzie temperatura była taka jaką tylko MY potrafimy zgotować :) , niemniej wyspiarscy fani zaskoczyli mnie negatywnie. Może dlatego Macca tak wojażuje bardziej po świecie?

Miałem o tym nie pisać, ale… Podczas londyńskiego (pierwszego) koncertu, w trakcie Here Today, którego (tak uważam) należy Słuchać na wstrzymanym oddechu, bezszmerowo, dwójka „fanów” przeciskała się powrotnie, tuż przede mną, wpatrzona w niesione piwa, co by się im nie ulały...i naprawdę miałem ochotę podstawić im nogę :wink:co by im się te piwa kompletnie wylały… Kurde, podczas warszawskiego koncertu - nie do pomyślenia! (chyba się nie mylę?)

Ale wracając do majowych McKoncertów, postanowiłem napisać tak trochę przewrotnie:

PO CO być na koncercie Paula McCartneya więcej niż jeden raz?

Bycie Pierwszy Raz na Jego Koncercie Jest Przeżyciem Jedynym w Swoim Rodzaju :) - nawet jeśli wcześniej słuchało się Maccowych albumów koncertowych, czy też oglądało się zapis jego występów - na pewno każdy to potwierdzi.

Natomiast PO CO rewizyta? Dla tych kilku ‘nowych kąsków’ w postaci zmian w setliście? Chyba nie…

Przecież wiadomo, że jakieś 75% repertuaru, to trzon niezmienny od lat. Co więcej, wiadomo, że u McCartneya nie ma miejsca na jakąkolwiek improwizację - wszystko jest zaplanowane i wyreżyserowane w najdrobniejszych szczegółach: te same gesty, jak zdjęcie marynarki w odpowiednim momencie, wymach nogą w Band On The Run w tym samym momencie od X lat, udawanie ‘głuchoty’ :wink: po Live And Let Die, sterowanie śpiewającą publicznością podczas Hey Jude (kiedyś wg miejsc na sali, teraz wedle płci). Te same gadki, powtarzane z przecinkami w tych samych miejscach, ba! podejrzewam nawet, że wysokość płomieni i ilość iskier podczas Live And Let Die jest też ściśle i PROFESJONALNIE zaplanowana :wink: .

Oczywiście dla słuchaczy będących pierwszy raz na koncercie Paula to wszystko jest świeże, potrzebne i WAŻNE - to zrozumiałe, ale wracam do pytania: skoro już raz się to widziało i słyszało, to PO CO być na koncercie Paula McCartneya PONOWNIE?

Oto Jest Pytanie!

Odpowiedź jest Prosta :) a mianowicie:

………………………………………………………………………………………………............................................ :D

- niech każdy wpisze wedle: uznania / rozumu / zewu duszy / głosu serca / inne opcje
(niepotrzebne skreślić) :wink:

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Maj 31, 2015 1:05 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Rita napisał(a):
Yer Blue napisał(a):
Się nie mogę zgodzić. Po naszym Hey Jude Macca też powiedział "Thank You", zresztą zaraz po dwukrotnym "Dzięki, dzięki!" :)


Się niedokładnie wyraziłam :) W Liverpoolu Paul powiedział konkretnie "Thank you for the banners" (czy "signs", bo już nie pamiętam). U nas "thank you" mogło być równie dobrze za samo "na na na" ;)


Ok, teraz wszystko jasne.

Argus9 napisał(a):
PO CO być na koncercie Paula McCartneya więcej niż jeden raz?

Bycie Pierwszy Raz na Jego Koncercie Jest Przeżyciem Jedynym w Swoim Rodzaju :) - nawet jeśli wcześniej słuchało się Maccowych albumów koncertowych, czy też oglądało się zapis jego występów - na pewno każdy to potwierdzi.


Podpisuje się.

Argus9 napisał(a):
Natomiast PO CO rewizyta? Dla tych kilku ‘nowych kąsków’ w postaci zmian w setliście? Chyba nie…


Dla mnie premiery koncertowe to cholernie istotna sprawa. Jakieś 50% wabika na powtórkę koncertu.

Argus9 napisał(a):
Oczywiście dla słuchaczy będących pierwszy raz na koncercie Paula to wszystko jest świeże, potrzebne i WAŻNE - to zrozumiałe, ale wracam do pytania: skoro już raz się to widziało i słyszało, to PO CO być na koncercie Paula McCartneya PONOWNIE?

Oto Jest Pytanie!

Odpowiedź jest Prosta :) a mianowicie:


1. Zmiana setu
2. Tęsknota jeśli poprzedni koncert zdarzył się już kilka dobrych lat temu
3. Dodatkową motywacją jest zawsze chęć zobaczenia Paula z bliższej oległości niż dotychczas

Wszystkie 3 kryteria spełnił u mnie koncert w Mediolanie. O ile pamiętam było tam chyba 17 (!) utworów, których nie słyszałem za pierwszym razem.
Mam coś takiego, że nie chciałoby mi się wybierać na koncert Paula w ciągu tego samego roku, a już koncert z takim samym setem nie wywołałby u mnie większych emocji. Zdecydowanie mocniej pozostaje w pamięci coś długo oczekiwanego i odmiennego niż koncert poprzedni tego samego zespołu / artysty.

Oczywiscie koncert w Polsce miał znaczenie przebijające wszystkie te kryteria, ale była to jedyna w swoim rodzaju sytuacja, właściwie już nie do powtórzenia.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Cze 03, 2015 10:30 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Fangorn napisał(a):
Jeszcze takie pytanko co do koszulek: w Anglii to taki standard, że ludzie idący na koncert nie ubierają koszulki z wykonawcą, którego występ idą zobaczyć? Czy w Liverpoolu był wyjątek? Bo mnie to bardzo zdziwiło. U nas jest przecież dokładnie odwrotnie.


W Anglii byłam li i jedynie na tym właśnie koncercie, to niestety nie mam porównania. Ale wymyśliłam sobie do tego braku koszulek teorię :wink: Może u nas w Polsce taki przyjazd Paula (dosłownie!) raz na półwiecze to na tyle ważne wydarzenie, a bilety są tak drogie, że jak już ktoś się na taki koncert wybiera, to chce całym sobą zamanifestować radość z tego faktu - stąd wysyp koszulek. W Anglii może na Paula chodzi się bardziej na zasadzie "aaa, widzieliśmy U2, Adele to i na McCarteya można się wybrać, skoro akurat gra w moim mieście". Krótko mówiąc, może to taki bardziej spowszedniały element codzienności? To by tłumaczyło też ów brak szalonego entuzjazmu wśród wyspiarskiej publiczności.

Chociaż z drugiej strony... ten koncert w Liverpoolu wyprzedał się, cholera, w pięć godzin, to by się człowiek spodziewał, że będą na nim sami hardkorowi fani. Tacy, co to pod sceną mdleją i przenoszą się do wieczności, a w beatlesowski rzucik mają nawet gumki od majtek.

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Cze 03, 2015 11:15 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1346
Rita napisał(a):
W Anglii może na Paula chodzi się bardziej na zasadzie "aaa, widzieliśmy U2, Adele to i na McCarteya można się wybrać, skoro akurat gra w moim mieście". Krótko mówiąc, może to taki bardziej spowszedniały element codzienności? To by tłumaczyło też ów brak szalonego entuzjazmu wśród wyspiarskiej publiczności.

„spowszedniały” brzmi tak sobie, ale uważam, że to trafna diagnoza. Taki sam wniosek wysnuliśmy z Maxwellem rozmawaiając o koncertach McCartneya na świecie, w Polsce, w UK.

Anglicy obecnie chyba nie doceniają TEGO CO MAJĄ - McCartneya, ostatnią Taką LEGENDĘ :!: Wielkość McCartneya jest WIĘKSZA niż wielu zdaje sobie sprawę i obawiam się, że w Pełni zostanie Doceniony, dopiero gdy… patrz tekst ‘What You Got’ Lennona.

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Cze 03, 2015 11:24 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Rita napisał(a):
Może u nas w Polsce taki przyjazd Paula (dosłownie!) raz na półwiecze to na tyle ważne wydarzenie, a bilety są tak drogie, że jak już ktoś się na taki koncert wybiera, to chce całym sobą zamanifestować radość z tego faktu - stąd wysyp koszulek. W Anglii może na Paula chodzi się bardziej na zasadzie "aaa, widzieliśmy U2, Adele to i na McCarteya można się wybrać, skoro akurat gra w moim mieście". Krótko mówiąc, może to taki bardziej spowszedniały element codzienności? To by tłumaczyło też ów brak szalonego entuzjazmu wśród wyspiarskiej publiczności.

Tak też właśnie myślałem. Pewnie większość już widziała McCartneya co najmniej raz. I nie musiała przeznaczać furgonetki pieniędzy na bilet. Różnica polega na tym, że artysta takiego formatu przyjeżdża "do Polski", a w innych krajach "do Liverpoolu", "do Londynu" czy "do Berlina" i ponadto do kilku innych miast. Gdzieś w natłoku innych koncertów ginie pierwiastek niezwykłości i wręcz świąteczności tego konkretnego wydarzenia. Bo moim zdaniem to niezwykle przyjemne, gdy widzi się dookoła tyle osób w koszulkach ulubionego wykonawcy, jak przed i po koncertach Ringo i Paula w Warszawie.

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Cze 04, 2015 8:58 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Tak sobie przypominam koncert w Londynie. Wielu ludzi miało koszulki nawiązujące do Paula czy The Beatles. Ale... T-shirty nosili tylko zagorzali fani - Ci co wykupili bilet na soundcheck lub siedzieli z przodu. Przed nami byli dwaj kolesie, którzy popijali piwko i przeglądali strony na Facebooku. Ożywienie z ich strony nastąpiło dopiero przy dźwiękach Live and Let Die. W pewnym momencie wydawało mi się, że facet siedzący przede mną wręcz uciął małą drzemkę. Gościu siedział w trzecim rzędzie tuż przed sceną! Dla takich ludzi powinna być zainstalowana wyrzutnia ;)

A w sieci pojawił się filmik z próbą z Birmingham:
https://www.youtube.com/watch?v=_wlhdWiq77o

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Cze 04, 2015 11:19 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Noelka napisał(a):
Przed nami byli dwaj kolesie, którzy popijali piwko i przeglądali strony na Facebooku. Ożywienie z ich strony nastąpiło dopiero przy dźwiękach Live and Let Die. W pewnym momencie wydawało mi się, że facet siedzący przede mną wręcz uciął małą drzemkę. Gościu siedział w trzecim rzędzie tuż przed sceną!

Takich ludzi to już w ogóle nie rozumiem. Może i przyszli z przypadku, ale żeby być bardziej pochłoniętym telefonem komórkowym i piwem niż artystą, który dla nich występuje (a przecież to nie żaden zespół podwórkowy na festynie, tylko Paul McCartney, ale nawet pomijając ten fakt), to już nie jest niedocenianie, co zwyczajny brak szacunku.
Noelka napisał(a):
A w sieci pojawił się filmik z próbą z Birmingham:
https://www.youtube.com/watch?v=_wlhdWiq77o

O, nawet dobra jakość. "Hope of Deliverance" i Abe na gitarze przebija wszystko :wink:

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Sie 25, 2015 3:45 pm 
Offline
Nowhere Man

Rejestracja: Wto Sie 25, 2015 3:40 pm
Posty: 6
Trasa trwa wciąż, mam wrażenie, że nigdy się nie skończy :D. Piszecie swoje opinie z tegorocznych koncertów w Europie i jest to chyba jednocześnie odpowiedź na pytanie "Dlaczego artyści jadą za ocean?". A no bo tam mogą zarobić więcej :D I entuzjazm fanów większy, większe stawki itd. Nie wiem jak na tym tle wypada Polska, ile biletów się sprzedało w 2013 itd., ale trochę denerwuję się na Paula, że ciągle te Stany, Stany :P Pomyślicie, że coś ze mną nie tak, ale jednak artysta z Europy jest u nas ostatnio trochę "gościnnie". No i powtarzające się ostatnio wśród fanów pytanie - Czy jest szansa na Polskę? Wydaje mi się, że może być naprawdę ciężko ale patrząc po niektórych przykładach (np. Japonia) Paul wracał raz nawet po pół roku :D Z jednej strony czas działa na korzyść i nie. Jest on starszy, ale im dłuższy dystans od ostatnich jego odwiedzin u nas tym większa szansa. Choć czytałem gdzieś, że OUT THERE to ostatnia jego trasa. Pozdrawiam.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Sie 26, 2015 3:13 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Japonia to trochę inny kaliber, ale takie Peru, do którego Macca wrócił po kilku latach można porównać do przypadku polskiego koncertu. Miejsce egzotyczne, pewnie też średnio opłacalne finansowo ale z jakichś względów dla Paula atrakcyjne. Podejrzewam, że musi być tam wyjątkowa publiczność.

Co do Europy to kwestią czasu wydaje się ogłoszenie koncertów w Niemczech. Ci to muszą być dopiero poddenerwowani brakiem występów.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 202 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY