Lindorie napisał(a):
Hoł hoł hoł.
I jak poszło?
Bo powiem Ci, że ja się dostałam do liceum pierwszego wyboru - niesamowite, na ostatnim miejscu, z najmniejszą ilością punktów, ale się dostałam! <pęka z dumy
>
A średnią miałam 4,78.
Uwierzysz, jak napiszę, że w moim przypadku zdarzenia ułożyły się dokładnie tak samo?!!!
(zresztą Audrey świadkiem, wczoraj z nią o tym rozmawiałam na czacie
). Też dostałam się z pierwszej preferencji, tyle, że na ostatnim miejscu w klasie.
Nie wiem, czy dobrze wybrałam.
O moim przyszłym liceum krąży opinia, że jest to dobra placówka, ale jednocześnie najbardziej "rozluzowane" liceum w mieście (i jedne z najbardziej luzackich w naszym kraju...
). Także: nie wiem, czego się spodziewać.
Co nie zmienia faktu, że w pierwszej klasie nie mam geografii (szkoda, ale jakoś bym przeżyła
) i... WOS-u (
dość dobijające, zwłaszcza, iż miałam plany zdawać ten przedmiot na maturze <pozostają jeszcze lekcje w drugiej i trzeciej klasie;) <bez komentarzy dla ostatnich "wspaniałych" pomysłów Mr. Giertycha
>).
Acha... po drugie nie wyobrażam sobie siebie, mówiąca po francusku.
A będę musiała (pewnie niepowodzenia w tym przedmiocie bedę odreagowywać na lekcjach angielskiego
). Choć to niezbyt wyrafinowane stwierdzenie, nie można tego inaczej ująć - "ale będą jaja" (jak to powiedział mój kumpel po ogłoszeniu wyników
).
Lindorie napisał(a):
Łooo, a ja tylko nad Morze Bałtyckie
Ja też chcę do Wielkiej Brytanii! <kopie krzesło>
Mogę nawet pieszo zasuwać (płynąć też trochę), ale chcę tam pojechać!
No cóż, ja miałam w planach weekend w Londynie (taka eskapada w typie wagabundów <hehe, nieprzesypianie jednej nocy, spędzanie jej na ulicach miasta... //i tylko czekanie aż napatoczy się jakiś pijak lub zgraja łobuzów, którzy nas okradną i pobiją
//> ... pomysł znajomych moich rodziców, którzy mieli wziąć mnie na ten czas pod swoje skrzydła
), ale nie wypaliło. Standartowo - w niewytłumaczalny sposób plany się rozleciały.
Zanosi się na niezbyt optymistyczną wersję - siedzenie w domu... Rany, co ja będę robić przez tyle czasu?
Może... może się pouczę?!
Kto mnie tam wie, z nudów już nie takie rzeczy się robiło.
Chyba, że tak
spontanicznie wyciągnę na tydzień lub dwa rodziców nad Bałtyk...
Wiecie co... to zabrzmi dziwnie (nawet bardzo
), ale spontaniczność też może znudzić, jeśli występuje w nadmiarze.