Alez ja tez przyznaje sie, ze takiez czasopisma kupowalam z wielkim zapalem kiedys
. Hieh, a oto moja (dluga) refleksja nad glupiutkimi pisemkami
.
Pierwszym tego typu pismem, jaki zdecydowalam sie sama z siebie kupic, byl
"Popcorn". Bylam wtedy bodajze w drugiej klasie podstawowki (8-9 lat). Zlote czasy, poczatek lat dziewiecdziesiatych, moje sluchanie (wraz z mama) REM, Nirvany, ballad Metalliki, Gunsow itp. Ale poza tym odkrylam tez SAMA
(Wiecie, jakie to wazne, dla dzieciaka, ze na cos wpadl sam, bez wplywu rodzica
) - Roxette i Chesney'a Hawkesa. To byly moje pierwsze kasety, zreszta (bo REM i Nirvana byly w zasadzie mamy..) - wydane jeszcze zreszta przed ustawa o prawach autorskich... Wyobrazcie sobie moja wielka radosc, kiedy odkrylam, ze w jakims numerze Popcornu znajdowal sie gigantyczny plakat Roxette plus chyba czterostronicowy wywiad z nimi
. Popcorn zreszta kupowalam pozniej jeszcze przez 2-3 lata mniej lub wiecej regularnie, czytalam co prawda wybrane artykuly, ale.. No coz, ”powazne pismo muzyczne”, nie ma co
Ale tak serio – przede wszystkim dla plakatow.
Na trzydniowej wycieczce w trzeciej klasie podstawowki, poznalam
"Bravo" . Nie pamietam kto kupil pierwszy, w kazdym razie rzucily sie na to wszyscy z naszej klasy. Fakt ten zdecydowanie nie spodobal sie naszej wychowawczyni, ktora odebrala nam zakupione pisemka. Odlozyla je na tyl autokaru.. skad oczywiscie dosc predko wrocily do swoich wlascicieli
. Pozniej wlasnie Bravo zdarzalo mi sie dosc regularnie kupowac.. na dobra sprawe ciagnelo sie to az do poczatkow mojego sluchania Beatli.. a w poczatkach sluchania – jeszcze zreszta nadal kupowalam (skonczylam z tym na dobre chyba w srodku osmej klasy podstawowki.. dzieki Zeppelinom
.) Wydawalo sie takie.. ”mlodziezowe”
.
Ale skoro juz padlo zdziwione pytanie o stare czasy i Bravo.. nie mialam okazji przegladac AZ TAK starych numerow, ale trzeba przyznac, ze mimo oczywistego niskiego poziomu merytorycznego, Bravo z poczatkow lat 90-tych bylo znacznie lepsze. Coz.. nie jestem przeciwna takm pismom (dopoki nie musze ich czytac
) – sa przeznaczone dla pewnej (niskiej) grupy wiekowej, sluchaczy ”modnej” muzyki, dziewczynkom, ktore chca poczuc sie dorosle.. W dodatku – owszem, niech bedzie – o masie rzeczy zwiazanych z seksualnoscia dowiedzialam sie wlasnie poprzez Bravo
Niestety, albo stety
. Bravo wydawalo sie byc jednym z nielicznych pism, ktore tak otwarcie poruszalo pewne tematy – kierujac to wlasnie do mlodszych czytelniczek/czytelnikow. Owszem, zmyslone ”listy do redakcji”, patetyczne ”moje pierwsze razy”.. ale fakt, pozwalalo to na oswojenie sie z tematem. Raczej plus niz minus, dla mnie
. W kazdym razie Bravo odzwierciedla tylko to, co w danym momencie jest na topie, owszem – podtrzymujac i wzmacniajac takie a nie inne tendencje (w tym znaczeniu ksztaltujac ”gust muzyczny” nastolatkow).. I owszem – poniewaz ojczyzna Brava sa Niemcy, to Bravo jest kanalem (Procz niemieckiej vivy. Jesli ta w ogole jeszcze funkcjonuje..?), poprzez ktory do Polski wplywaja trendy mlodziezy niemieckiej.. Jestem w tym momencie w Szwecji. O Tokio Hotel naprawde nikt tu nie slyszal. O Kellysach zreszta tez
. Obie manie nakrecone zostaly przez Bravo, ktore tutaj nie jest wydawane. Ale mimo wszystko... Na poczatku lat 90-tych ”popularny” byl wlasnie rock, szczegolnie grunge. Naprawde sporo artykulow w Bravo poswieconych bylo Nirvanie, Metallice, Pearl Jam, Gunsom, Megadeth, Ugly Kid Joe, Red Hot Chili Peppers, Alice In Chains itd. Taka muzyka byla wtedy ”na topie” (wsrod 12-16 latkow), tacy ludzie przesiadywali letnimi wieczorami z piwkiem pod blokiem, w flanelowych koszulach w krate i trampkach, do pozna w nocy wydzierajac sie do gitary
. Czy Bravo zeszlo na psy? Hmm, powiedzialabym raczej, ze wiatr powial w inna strone
.
Coz, kupowanie Brava stalo sie dla mnie absolutnym musem w wieku 12-13 lat (tak – zbieglo sie to z poczatkami Beatlemanii, zgadza sie
), kiedy i mnie zlapalo silne, ale bezskutecznie wypierane przeze mnie, zakrecenie na punkcie...
Kellysow
. Co prawda Ci nigdy nie znaczyli dla mnie nawet czastki tego, co Beatle i juz wtedy ubolewalam nad faktem mojego jednoczesnego sluchania zespolow o tak roznych poziomach...
. Ale nie moglam sie powstrzymac
(Ooo, teraz to posypia sie pewnie komentarze
W dodatku mam sentyment do tej kapeli i uwazam, ze mieli kilka(nascie) nawet, nawet w porzadku kawalkow... szczegolnie w porownaniu z wiekszoscia innych papek... Lubilam ich szczegolnie za wtrety czysto folkowe i te lekko rockowe (pop-rockowe, znaczy sie
) A poza tym od nich zaczela sie moja fascynacja Irlandia, nie byl to bezposredni impuls, ale pierwsza cegielka
Chocby za to nie moge ich zupelnie ”nie znosic”
).
Dwa inne pisemka, ktore kupowalam dosc czesto w wieku 10-11 lat to
"Dziewczyna" i
"Nasza Miss".. a moze bylo to
”Mala miss”? (tego chyba juz nie ma zreszta w sprzedazy). Dokladnie – dla porad. Hmm, bo walczyly we mnie dwie natury... Pierwsza bardziej ”chlopieca” - kupowalam modele samolotow do sklejania, bawilam sie w wojsko, chcialam miec zestaw zolnierzykow, marzylam o Lego Technics, wspinalam sie po drzewach, udawalam Atreju z ”Niekonczacej sie opowiesci”... W poznejszych czasach (12 lat) dostalam dziaba na punkcie MacGyvera... Ale jednoczesnie non stop nieszczesliwie sie ”zakochiwalam” (moja pierwsza ”milosc” to chyba druga klasa podstawowki), no i (czesciowo przez te pisemka) czulam sie ”nastolatka”.. Obrazalam sie strasznie, kiedy ktos nazywal mnie ”dzieckiem”. Nie – ja ”czulam sie” nastolatka (w wieku 9-10 lat!!
i to bylo najwazniejsze!
Marzylam o tym, zeby jak najszybciej dostac pierwsza miesiaczke
(
o rany, jakzesz ja bylam glupia
) I w dodatku naprawde ”wywolalam sobie” ja bardzo wczesnie
)... Bylam rozkochana w uroczych dzidziusiach itd. (heh, a potem przekrecilo mi sie w druga strone i dlugo bylam wrecz uczulona na male dzieci)
)) Wiec takowe ”nastolatkowe” pisemka byly ”fantastyczne”, z tysiacami porad itd.
.
Na koniec jeszcze jedno pisemko, ktore kupowalam namietnie i ktore w przeciwienstwie do pozostalych stalo zdecydowanie na wyzszym poziomie - mianowicie ”
Usmiech numeru”. Szczegolnie na poczatku, gdy przewazaly dowcipy. Pisemko dorwalam poraz pierwszy chyba w czwartej albo w piatej klasie podstawowki, na Targach Ksiazki (dostalam za darmo od wydawcy!
) i od tego czasu kupowalam regularnie. Nastepnie poziom zaczal troche spadac, niemniej jednak wiekszosc ”artykulikow” byla pisana z uroczym przymruzeniem oka. Ach – graficznie tez super!
. Ktos to pamieta?
No i jeszcze jedno... Czy ktos tez tak szalal na punkcie
”Kalendarza szalonego malolata”? Mam chyba egzemplarze z czterech lat (chyba 5-8 klasa podstawowki), porzadnie zabazgrane
.
Aha, co do niepisania o Beatlach w tych "szmatlawcach" - nieprawda! Na przestrzeni tych kilku lat, artykuly o Beatlach czasem sie pojawialy! I plakaty! Lacznie z gigantycznym plakatem McCartney'a (Popcorn). Paula, nie Jesse'go
. Plus - jedna goraca wypowiedz w listach do redakcji jakiejs zakochanej w Lennonie Beatlefanki (to chyba znow Popcorn) - wycielam i wkleilam od mojego beatlesowskiego segregatora.