Rita napisał(a):
Ale młodsze dzieci, zanim dorosną, spokojnie mogą się zaczytywać w innych pozycjach Gaardera, napisanych już z pewnością specjalnie dla nich, takich jak "Magiczna biblioteka Bibbi Bokken", "Przepowiednia Dżokera", "Tajemnica Bożego Narodzenia", "W zwierciadle niejasno".
Rzeczywiście, te są najbardziej beztroskie i magiczne (tak dziecięco-magiczne). W dodatku, jak niewiele współczesnych książek dla dzieci, łączyły ze sobą ciekawie zawiązaną akcję i jednocześnie pewne ukryte przesłanie.

Cytuj:
A Tobie, Ringo (bo Michelle przeczytałaś już wszystko

), i w ogóle Wam wszystkim, oprócz wyżej wymienionych pozycji (naprawdę

) polecam przede wszystkim "Maję", która jest fantastyczną bajkowo-lekko naukową opowieścią o teorii ewolucji, oraz "Vita Brevis" - rzekomy list do Aureliusza Augustyna, czyli - po prostu św. Augustyna, autorstwa Frorii Emilii, jego konkubiny, po napisaniu przez Augustyna jego słynnych "Wyznań". Niesamowita polemika z tezami wysnutymi przez Augustyna w jego dziele.
"Maya" jest rzeczywiście wspaniałą lekturą.

Zresztą "Vita Brevis" także, a jakże!
Co do twojego pytania w nawiasie, to wszystkiego nie czytałam. Gaardera czytałam tylko te 10 (chyba

) tytułów, które zostały przetłumaczone na język polski. Z tego co kojarzę, a mogę się mylić

, to dwie jego pozycje do dziś nie mają polskiego przekładu. Hmm, zupełnie nie znam norweskiego (raczej można się domyślić), a tłumaczenia na język angielski nigdzie nie mogłam dostać (co nie oznacza, że nie miałabym problemów z lekturą... najwyżej siedziałabym nad jedną stroną przez pół godziny, ze słownikiem w ręku

).
Cytuj:
Ale i tak "Świat Zofii" jest nie do pobicia

Przyłączam się do tego stwierdzenia

Cytuj:
A która z Was czytała "Krystynę, córkę Lavransa" Singrid Undset

(tudzież inne powieści tej pani). To też, jakby nie patrzeć, literatura norweska...
Gdzieś mi się to nazwisko obiło o uszy (a właściwie oczy), ale jedyną jej książką, jaką czytałam, to był, bodajże, "Korson". A może to ta sama powieść? Wskazywałoby na to imię, zawarte w tytule przytoczonej przez Ciebie książki.
To była historia, której akcja rozgrywa się w XIV wieku, gdzie duża część poświęcona była jej życiu, miłości, wierze (jakieś pogańskie tradycje, wierzenia)? Ech, pewnie robię z siebie dyletanta... nie wiem, pewnie to nie to, skoro inny tytuł.
Cytuj:
Natomiast Astrid Lindgren... Mój Boże, przeciez jej książki to lwia część czaru mojego dzieciństwa

i lwia część czasu spędzonych nad nimi... tysiące razy... za każdym razem, jakby po raz pierwszy... Astrid Lindgren była po prostu mistrzynią w zdobywaniu sobie serc małych czytelników, tak sądzę... chyba się ze mną zgodzicie.
Ja też przepadałam za Astrid Lindgren. A pamiętacie (no tak, to pytanie powinnam raczej skierować do moich rówieśników, a nie do Was) takie stare wydanie "Dzieci z Bullerbyn" z żółtą okładką i ilustracjami Czajkowskiej?

Ja mam po cioci, wspaniała rzecz.
No, ale również przygody Pippi, "Ronja, córka rozbójnika" (jedna z pierwszych ksiązek, jakie przeczytałam

), Nils Paluszek, Bracia Lwie serce (rozbeczałam się przy tym jak głupia

) i tak można wymieniać i wymieniać.
