Yer Blue napisał(a):
Masz może jeszcze listę tych utworów i daty ich odtworzeń?
Nie, ten artefakt niestety już dawno zaginął w czeluściach historii...
Tak w ogóle to nawet nie pamiętam, w jaki sposób notowałam te utwory i gdzie - w notesie? Na kartkach? Mam dziurę w pamięci.
Ale wiesz, oni po prostu alfabetycznie po tych utworach lecieli
Yer Blue napisał(a):
A co się stało z tym drugim finalistą? Dostał chociaż jakąś nagrodę pocieszenia? Normalnie szkoda mi się go teraz zrobiło.
Tak, jestem pewna, że dostał nagrodę pocieszenia - to też był wyjazd, ale w bardziej "okrojonej" formie, no i zdaje się tylko do Londynu.
Yer Blue napisał(a):
Aha, a czy masz może jakieś nagrane odcinki? Szczególnie ten finałowy byłby dla mnie bezcenny.
Na pewno finałowy odcinek mam nagrany. Wydaje mi się, że nagrywałam wszystkie odcinki (w końcu w tamtych czasach informacje, które tam podawali, były na wagę złota!), ale... nie mogę tego sprawdzić, bo nagrania są na kasetach magnetofonowych, a ja już nie mam sprzętu, by tego odsłuchać. Może kiedyś się zbiorę i oddam to zdigitalizowania.
Jeśli chodzi o ciekawostki, to moi rodzice cały czas powtarzali mi, żebym się nie nastawiała za bardzo na wygraną, bo szanse na nią są nikłe
Pewnie chcieli mi oszczędzić gorzkiego rozczarowania po tym, jak w zasadzie całe wakacje żyłam tym konkursem. A ja się uparłam. Jak wspominałam, ostatecznie zainteresowanie konkursem okazało się ogromne. W dzień finału, zanim w ogóle RMF chciał z Tobą rozmawiać, trzeba było najpierw zadzwonić do nich i podać, ile ma się tych utworów. Tylko że... nie dało się tego zrobić, bo linie do stacji (stacjonarne) były zablokowane. Dodzwoniłam się li i jedynie dzięki raczkującej wówczas w Polsce telefonii komórkowej
Traf chciał, że moja mama zaledwie kilka dni wcześniej weszła w posiadanie pierwszego w swoim życiu (i w życiu naszej rodziny w ogóle) telefonu komórkowego marki Siemens. I gdy ja rozpaczałam nad niemożnością dodzwonienia się do RMFu, ona wpadła na pomysł, że linie stacjonarne są przeciążone, ale z komórki na pewno nikt nie będzie do nich dzwonił. I faktycznie, z komórki udało się nam dodzwonić od razu
Yer Blue napisał(a):
Dzięki za wywiad, pomimo kilku kontrowersji
bardzo przyjemnie się czytało.
Ha! Jestem teraz ciekawa tych kontrowersji
Chociaż jedną mogę zgadnąć w ciemno - chodzi o Biały Album?
svarog napisał(a):
Udało mi się nagrać przy użyciu magnetowidu całą Antologię, Backbeat (którym jednak byłem trochę zawiedziony) a także parę innych rzeczy.
Lubię film Backbeat, ale wówczas, gdy obejrzałam go po raz pierwszy, w ogóle mi się nie podobał. Ba, byłam nim zdegustowana! Raz, bo były tam bardzo śmiałe sceny między Stu a Astrid
, a dwa - bo Beatlesi PRZE-KLI-NA-LI, czego już w ogóle nie mogłam zaakceptować i co zupełnie mi nie pasowało do tych słodkich chłopców w garniturach
Ale miałam wtedy 10 lat...
svarog napisał(a):
Zupełnie nie zgadzam się ze zdaniem, że Beatlesi nie mają sensu w erze empetrójek! Owszem, płyty gramofonowe są magiczne chociaż niekoniecznie to najlepszy nośnik dźwięku. Jednak prawie od początku brakowało mi możliwości swobodnego szuflowania, układania własnych list bez straty jakości wynikającej z przegrywania itp. Mp3 powitałem z radością i zauważyłem, że irytuję się kiedy zauważę, że któryś album jeszcze nie skonwertowałem sobie. W tej postaci muzyka jest najlepiej dostępna. Karta pamięci mniejsza niż paznokieć pomieści prawie wszystko co lubię i mogę sięgnąć po dowolną rzecz kiedy tylko i gdzie tylko zapragnę...
Ależ zgadzam się w stu procentach z tym, że empetrójki i streamingi są wygodne i w ogóle. Sama korzystam... Z tym brakiem sensu chodziło mi o to, że najważniejszym zamysłem Beatlesów były ALBUMY, które miały być słuchane od początku do końca, jako całość, w kolejności ułożonej w studio (zespół do kolejności utworów na swoich albumach przywiązywał ogromną wagę, i dlatego m.in. Beatlesi tak bardzo się wkurzali na "rzeźnickie" praktyki Capitolu, który w USA ciachał i składał sobie longplaye Chłopaków jak było akurat wygodnie).
(Podobny stosunek mam w ogóle do Internetu - bardzo ułatwił nam życie, ja też korzystam z tych ułatwień, ale... osobiście uważam, że świat bez Internetu był lepszy. Nie, nie postuluję zniszczenia Internetu i powrotu do czasów przed. Już się nie da i sama pewnie też bym już nie potrafiła bez sieci funkcjonować. Ale gdyby ktoś mi dał wybór, z różnych względów chciałabym żyć w świecie bez www).
svarog napisał(a):
ad 11 Zauważyłem, że zarażenie kogoś z otoczenia muzyką The Beatles jest bardzo trudne. Bardzo wielu ludzi wypowiada się z lekceważeniem o zespole. I wtedy koncerty mogą pomóc! Pewna osoba wysłuchała ze mną koncertu łysych sobowtórów The Beatles i poczuła się bardzo źle widząc, że cała widownia zna słowa i śpiewa razem z zespołem! Niedługo potem zaczęła nadrabiać zaległości. Dobre efekty przynosi również film Antologia - jest bardzo wciągający nawet dla laików. Oczywiście głównie dzięki poczuciu humoru głównych bohaterów.
Dokładnie mam takie samo wrażenie. Beatlesów się dzisiaj "lekceważy". I faktycznie ciężko ludzi przekonać. Z tą moją przyjaciółką zajęło mi - bagatela - dziesięć lat
I faktycznie pomógł koncert na żywo.