Ojej, dużo tego jest... Tyle wspaniałych płyt... ułatwię/utrudnię sobie zadanie i podam tylko czwóreczkę (piąteczkę) na dobry początek:
1. The Kinks "The Kinks Are The Village Green Preservation Society" (chociaż tu może być trochę ciężko, gdyż brzmienie jest bardzo, bardzo angielskie - jednak nie tracące przez to nic na swojej genialności), względnie "Arthur (or the Fall and Decline of the British Empire)" (wyśmienity album koncepcyjny) - paradoksalnie, oba albumy, prezentujące szczyt talentu Raya Daviesa jako kompozytora melodii oraz tekściarza, w momencie wydania (odpowiednio 1968 i 1969 rok) sprzedawały się marnie - mówi się, że jak na tamte czasy były po prostu... zbyt dojrzałe;
2. The Creation "The Best of Creation" (1964-68 ) - znakomite utwory nie mniej znakomitej grupy, niegdyś niezauważonej, dzisiaj coraz bardziej docenianej (do inspiracji The Creation przyznają się dzisiaj The Who oraz Oasis, żeby wymienic tylko te dwa przykłady; byli oni także pierwszą grupą, która wykorzystywała smyczek do gry na gitarze, pomysł podchwycony później bodaj przez Led Zeppelin), lecz w Polsce prawie w ogóle nieznanej;
3. Love "Forever Changes"( 1967) - przepiękne melodie okraszone lekką psychodelią (prześliczny utwór "Andmoreagain", mmmm...), brzmienie naprawdę bardzo dojrzałe;
4. Jefferson Airplane "Surrealistic Pillow" (1967) - tutaj to już miejscami psychodelia na całego ("White Rabbit"), są jednak i bardziej "stonowane" utwory ("My Best Friend"), płyta naprawdę godna polecenia - szczególnie, jeśli porówna się ją z pierwszym longplay'em JA. Niektórych utworów tej grupy, nie tylko z ww. płyty, można posłuchać na stronie
www.jeffersonairplane.com.
Teraz kończę i idę stąd już
bo jak bym miała się nad tym wszystkim zastanawiać, to... a Bob Dylan? A The Who? A Cream? O rany...