Fangorn napisał(a):
Właśnie, o co tam chodziło? Teraz napisałeś "nieporozumienie", kiedyś w innym wątku (Venus and Mars vs. Wings at the Speed of Sound) o "niefortunnym koncercie". Jakaś wpadka organizatorów albo Denny'ego?
Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie (bo tak się wówczas nazywał) miał uczestników „takich jakich miał” i (bardzo) OKREŚLONĄ festiwalową publiczność. Jeśli chodzi o wykonawców konkursowych (demoludy obowiązkowo!), nie była to liga ani 1. ani 2. ani…
Żeby podnieść rangę imprezy, a publiczności uatrakcyjnić festiwalowe doznania, w którymś momencie zaczęto sprowadzać do Sopotu Gwiazdy Dużego Formatu (za ciężkie „środki dewizowe”), które występowały z recitalem poza konkursem, jako „dyscyplina dodatkowa”, a tak naprawdę - Gwóźdź Programu, na który wszyscy wyczekiwali.
Dopóki Gwiazdami byli tacy giganci jak Boney M. czy Demis Roussos (nieważne że z playbacku), wszyscy byli szczęśliwi, bo było na ‘la-la-la’ i można było się w amfiteatrze rozrywkowo gibać - Pełne Kulturowe Zaspokojenie...
Ale w roku 1985 ktoś wpadł na pomysł, żeby w roli Gwiazdy ściągnąć Denny’ego L. Wszystko bardzo fajnie, tylko… NIE Ten człowiek, NIE w Tym miejscu, NIE dla Tej publiczności…
Na dodatek, w rodzimej prasie szumnie anonsowano DL jako „LEGENDĘ brytyskiego rocka, wieloletniego współpracownika Paula McCartneya w grupie Wings, współzałożyciela zespołu Moody Blues, muzyka który nagrywał z Gingerem Bakerem, współtwórcę mega-hitu Mull Of Kintyre” - zresztą to wszystko prawda, tylko że w Polsce poza zagorzałymi Macca-Fanami, o DL raczej nie słyszano na każdej rogatce, a już na pewno nie słyszała publiczność w Sopocie, jednak Apetyt na Mega-Gwiazdę jej zrobiono!
Sam DL, a raczej jego sztab chyba też (tak jak organizatorzy Sopotu) popełnili błąd ‘logistyczny’, nie badając dostatecznie ‘sopockiego fenomenu za żelazną kurtyną’.
Ja, oczywiście odpaliwszy szpulowy magnetofon ZK 140, zasiadłem przed telewizorem (czarno-białym) podekscytowany! Denny L. wyglądał na Naładowanego Energią! Miał naprawdę dobry zespół, chciał rozruszać publiczność, właśnie wydał nowy album (z którego zagrał m.in. tytułowe ‘Hometown Girls’), właśnie zaczynał nowy (kolejny) etap swojej kariery - bo ostatecznie rozstał się z Paulem M. (pisano wówczas, że jednym z głównych powodów była CHĘĆ Denny’ego do KONCERTOWANIA, a Macca po ‘japońskim incydencie’ unicestwił Wings, zaś po śmierci Lennona zrezygnował z tras na lata) - jednym słowem: DL chciał w Sopocie „mach schau”… tylko że sopocka publiczność wolałaby… jakiegoś szlagiero-gennego Karela Gotta…
Pamiętam, jak z każdą minutą (bardzo dobrego Muzycznie) występu, DL z coraz bardziej niedowierzającym ‘uśmiechem’ patrzył na swój zespół, słysząc niemrawą reakcję publiczności, która też z kolei patrzyła po sobie z niedowierzaniem - że „taka gwiazda” przyjechała, a nie ma przebojowego ‘la-la-la’… (i zapewne i DL, i publika myśleli: „co ja tu robię? co tu jest grane?”)
Poplątanie z pomyleniem…
A tak przy okazji: nie ‘czarujmy się’ - ILU z obecnych na tym forum Fanów zna Twórczość Denny Laine’a? (jednego z NAJWAŻNIEJSZYCH Współ-Muzyków solowego Paula McCartneya?) ILU zna choćby PARĘ Jego Najważniejsze Utworów / Kompozycji? …no to nie dziwmy się sopockiej publiczności 30 lat temu.
Grali naprawdę z werwą, DL starał się i próbował ‘ratować show’ (w końcu jest Artystą i Profesjonalistą), ale kompletnie nie mógł zrozumieć zderzenia z oziębłą sopocką (polską?) rzeczywistością…
Tak z mojej niedoskonałej pamięci - DL: „Ten utwór was rozrusza!” - i zagrał (ku mojej uciesze!) ‘Time To Hide’ - a publika klaskała „pod udami”… DL: „To MUSICIE znać” - i zagrał albo ‘Go Now’, albo ‘Say You Don’t Mind’ - reakcja koktajlowa… DL: „To NA PEWNO pamiętacie!” - i (ku mojemu zaskoczeniu!) zaśpiewał (typowo Laine’owo-melancholijnie) ‘Blackbird’! - leniwe (uprzejme) klaskanie i ziewające pogwizdywania… To chyba przepełniło czarę niedowierzania…
Wydawało mi się, że „w zaistniałych okolicznościach”, DL przegrupował repertuar i skrócił występ (?) Schodząc ze sceny, wciąż z uśmiechem (zdezorientowanym?) chyba rzucił coś w stylu, że „następnym razem będzie lepiej”, albo „do następnego razu”…
Pamiętam, że było mi głupio i wstyd i żal…
PS. Taśmy z zapisem tego koncertu już nie mam, ale na pewno mam gdzieś zapisany zestaw utworów - jeśli wyszperam w przepastnych zakamarkach, to zamieszczę.
_________________
WISH is the future and
ASH was the past, what stood in between was
WISHBONE ASH.