Yer Blue napisał(a):
U mnie zainteresowanie Bowiem przyszło wraz z usłyszeniem utworu "Blackstar", czyli na lekko ponad miesiąc przed jego śmiercią. Wcześniej jedyną płytą, która mi sie bardzo podobała była The Man Who Sold The World, ceniłem też kilka albumów z lat 90-tych, ale tak naprawdę od momentu ich premiery nie wracałem juz do nich W tej chwili uwielbiam jego 4 płyty 1. Hunky Dory 2. The Man Who Sold The World 3. Low 4. Heroes Aladdin Sane, Diamond Dogs, Ziggy Sturdust oraz bardzo niedoceniana Lodger plasują się gdzieś niżej, ale nie mam jeszcze do końca wyrobionego zdania na ich temat. Ziggy'ego Stardusta uważam za jedną z bardziej przereklamowanych płyt w historii rocka. Lubię ją ale muzycznie nie ma tam dla mnie nic nadzwyczajnego, ponadczasowego. Station to Station jeszcze nie słuchałem w całości (utwór tytułowy jakoś mnie nie zachęcił), z ostatnich dobre wrażenie zrobiła na mnie Heathen. Ciężko mi się słucha Scary Monsters (brzmi okropnie), nie potrafię też polubić drugiej płyty Bowiego z 69 roku ze słynnym Space Oddity, które rzecz jasna jest genialne. A Blackstar jest bardzo jak dla mnie nie równa. Jestem ciągle na etapie poznawczym, niemniej pierwsza czwórka ulubionych płyt to chyba już sytuacja zabetonowana.
Muszę się zgodzić z tym, że Ziggy jest dość przereklamowany i właściwie mógłbym go zamienić miejscami z Low czy Scary Monsters.
Lodger rzeczywiście jest mało doceniany, a jest to całkiem udany album, chociaż przyznaję, że wypada średnio w porównaniu z Low czy Heroes (z "berlińskiej trylogii"). Akurat dla mnie brzmienie Scary Monsters jest ciekawe, szczególnie solówki Frippa w Fashion, czy w tytułowym. Z tej płyty lubię całą pierwszą stronę, z drugiej Kingdom Come, Because You're Young i Teenage Wildlife (pozostałe dwa są średnie). Druga płyta Bowiego tak jak Let's Dance, które rozpoczynają trzy niesamowicie przebojowe piosenki (Modern Love, China Girl i Let's Dance) jest jakby przyćmiona przez pierwszy utwór, ale ja z niej lubię Janine, Letter To Hermione i Cygnet Comittee oprócz oczywiście Space Oddity.
Station To Station to dla mnie świetny album, tytułowy utwór jest świetny, Wild Is The Wind to bardzo ładna ballada, TVC15, Golden Years i Stay to bardziej funkowe piosenki, World On A Wing też jest ciekawy.
Wiem, że Lubisz bardziej eksperymentalne płyty, więc polecam 1.Outside, jego concept album z 1995. Kiedy go kupiłem długo go musiałem słuchać aby się do niego przekonać, ale ostatecznie przekonałem się i bardzo mi się podoba, było w tej płycie coś takiego, że przez pierwszych kilka przesłuchań nie byłem w 100% przekonany, ale coś mnie do niej przyciągało.
Jest to taki troszkę elektroniczny album.
Najlepsze utwory to Outside, Heart's Filthy Lesson, The Motel, Hallo Spaceboy, Strangers When We Meet, No Control.
Podobne elektroniczne brzmienia wprowadził na płycie Earthling z 1997, która jest też dość eksperymentalna, najlepsze to Little Wonder, I'm Afraid Of Americans, Looking For Satellites i Seven Years In Tibet.