Off-topu ciąg dalszy…
Yer Blue napisał(a):
...sama produkcja [Let It Be] wycisnęła moim zdaniem to co najlepsze ze zgliszczy sesji Get Back.
Przecież nie o tym mówimy. Ja wcale tego nie kwestionuję! Nie kwestionuję JAKOŚCI pracy Spectora, wytykam mu tylko BRAK KONSEKWENCJI w stworzeniu jednolitego brzmienia płyty.
Yer Blue napisał(a):
I Me Mine to obok I've Got A Feeling największy ogień płyty (...) Posłuchaj wyładowania gitar na refrenie...
Przecież ja temu nie przeczę. Ale na Let It Be nie chodziło o „ogień” i „wyładowania gitar”, tylko o AUTENTYCZNOŚĆ GRANIA NA ŻYWO - bez orkiestry: I’ve Got A Feeling spełnia ten ‘postulat’, a I Me Mine NIE SPEŁNIA. Stąd moja uwaga.
Yer Blue napisał(a):
Czepiasz się teraz tych kilku ballad na Let It Be, ale na Pieprzu obecność kontrastowo różnie brzmiących numerów - też zestawionych obok siebie - już Ci nie przeszkadzała. Nie widzę w tym logiki.
KILKU? Tych “kIlka ballad” na Let It Be (podkreśliłem: WAŻNYCH) stanowi AŻ 30% zawartości albumu! Ale nie w tym rzecz, już wyjaśniam.
ZAŁOŻENIEM Peppera była RÓŻNORODNOŚĆ i WIELOBARWNOŚĆ (a nie raczej „pstrokatość”) i to założenie ZOSTAŁO ZREALIZOWANE.
Czyli: JEST LOGIKA (założona)
ZAŁOŻENIEM Let It Be był POWRÓT DO KORZENI - NIEROBIENIE NAKŁADEK, NIEORKIESTROWANIE, POKAZANIE ZESPOŁU: 3 GITARY + PERKUSJA i z tego zadania Spector się NIE WYWIĄZAŁ, a przynajmniej w znacznym (decydującym) stopniu NIE. Miał być zespół grający Live In Studio, a wyszła sekwencja Live / Hollywood / Live / Hollywood / Live.
Czyli : BRAK LOGIKI (założonej)
Ideą Peppera była Różnorodność i ‘bogata dźwiękowość’ - to się udało (tu kontrasty nie zgrzytają)
Ideą Let It Be była Prostota i ‘bez-ozdobnikowość’ - to się NIE udało (dlatego kontrasty zgrzytają!)
Ot, zwykła logika
Yer Blue napisał(a):
Masz jakieś uprzedzenia do orkiestracji czy co?
Tego utworu [Let It Be] nigdy nie odbierałem jako przesłodzonego
A czy ja mowię coś o „przesłodzeniu”?! Czy ja napisałem, że mam „uprzedzenia do orkiestracji”?! Nie, nie mam nic przeciw orkiestracjom, wręcz przeciwnie, a Across The Universe i The Long And Winding Road to dla mnie jedne z czołowych osiągnięć zespołu, uwielbiam je we wszystkich wersjach ze spectorowymi włącznie, ale NIE TAKA BYŁA IDEA Let It Be. Yer Blue, zobacz jaki świetny „klubowy” koncert by się zrobił gdyby tak znakomicie otwierająca się strona B: I’ve Got A Feeling + One After 909, i tak znakomicie kończąca się: For Yo Blue + Get Back nie została ZAKŁÓCONA, wręcz ZEPSUTA skądinąd przepięknym-łzawym-hollywoodzkim The Long And Winding Road… Gdyby w środek tej sekwencji, w miejsce The Long And Winding Road włożyć Don’t Let Me Down, albo Dig A Pony.
Tego dotyczą moje zastrzeżenia o zepsutej jednolitości brzmienia Let It Be.
Natomiast na Peperze Z ZAŁOŻENIA MIAŁO BYĆ RÓŻNIAŚCIE I TĘCZOWO - I TAK JEST - sam wspomniałeś wcześniej, że tam „wszystko do siebie logicznie pasuje” - sprawdziłem Twoje słowa, a mówię o tym w związku z tym co następuje:
Yer Blue, możemy się spierać do końca świata
w różnych tematach i na różne sposoby, nie mam nic przeciwko temu, mam tylko jedną WIELKĄ prośbę odnośnie kwestii, której naprawdę NIGDY NIE ZAAKCEPTUJĘ (i czego NIE ZNOSZĘ!): próba przypisywania mi treści, których NIE napisałem, NIE wyraziłem…
Yer Blue napisał(a):
Prawdopodobnie jesteś uprzedzony do tego co zrobił na Let It Be Spector, stąd wytykanie czegokolwiek...
NIE wytykam Spectorowi „CZEGOKOLWIEK” - zwróć uwagę, że nie wytknąłem mu NIC odnośnie: Two Of Us, Dig A Pony, I’ve Got A Feeling, One After 909, For You Blue, Get Back. Wyraziłem KONKRETNE zarzuty dla jego (nieważne jak udanego) potraktowania KONKRETNYCH utworów NIEZGODNIE z zaleceniami zainteresowanych - czyli: nie wytykam (wg. Ciebie) „CZEGOKOLWIEK”, tylko bardzo KONKRETNIE.
Yer Blue napisał(a):
I Me Mine się dostało, tylko dlatego, że jest podbarwiony orkiestracją, przy której Twoim zdaniem ginie cały gitarowy wulkan.
???!!! Yer Blue, na Jowisza, nie wspomniałem NIC! o gitarach w ‘I Me Mine’, ani o „ginięciu gitarowego wulkanu”?! Wymieniłem ten tytuł w kontekście tego, czego na albumie miało NIE BYĆ - NAKŁADKI I ORKIESTRACJA. Resztę to już Ty mi „dopisałeś”. Co mi się NIESTETY BARDZO NIE PODOBA…
Powtórzę: w czasach kiedy SŁOWO MÓWIONE LUB PISANE NIESTEtY NIC NIE ZNACZY, dla mnie jednak SŁOWA WCIĄŻ ZNACZĄ. Jeśli mówi się „palec”, a ktoś ‘czyta’ „ręka”, to ja się oburzam. Jeśli słyszę to drugi, trzeci, piąty raz - dziękuję, nie rozmawiam. Nie mówię tego „obrażalsko”, czy „złośliwie”, rozumiem że są różne ‘techniki stymulowania dyskusji’ (czytaj: ‘prowokowania’
), ale mi po prostu nie chce się w to „bawić”. Wolę merytoryczność
Do off-topu wracając
Spectorowo-orkiestrowe wersje Across The Universe i The Long And Winding Road (mimo bardzo nie-rockowego obrobienia - wręcz staromodnego) są PIĘKNE!
Ale na albumie Let It Be - ZGRZYTAJĄ i odstają niemiłosiernie (czy naprawdę jestem jedynym, który tak uważa???)
Pytanie brzmi: a czy można było inaczej, lepiej?
Prawdopodobnie Spector wykonał swoją pracę lepiej niż zdołałby ktokolwiek inny (a kto by w ogóle chciał walczyć z takim materiałem?) Lennon powiedział (to nie jest dokładne cytowanie, tylko z pamięci), że Spector „dostał kilkadziesiąt godzin najgorszego gówna jakie kiedykolwiek zostało nagrane, a gdy usłyszałem rezultat, to nie rzygałem”. Jak wiadomo, u Lennona to bardzo pozytywna ocena
. Ale ten sam Lennon mówił, że ideą Let It Be było pokazanie Beatlesów „bez spodni”. I tu Spector (częściowo) zawiódł. Ubrał Beatlesów nie tylko w spodnie, ale również w niezłe… falbany! Chyba wiem, dlaczego (!)
Pomijając to, że Spector zawsze był apodyktyczny i bezkompromisowy, myślę że gdy usłyszał Across The Universe, The Long And Winding Road i Let It Be, ZROZUMIAŁ, że nie są to utwory takie jak Dig A Pony, czy I’ve Got A Feeling, i że aż PROSZĄ SIĘ o WZBOGACENIE - i nie mógł oprzeć się… POKUSIE.
No właśnie…
Na drugiej płycie Anthology 3, po jednej z tych ‘surowych’ wersji Let It Be jest dołączony (choć ‘zmontowany’) komentarz Lennona, na który zwraca uwagę Mark Lewisohn. Lennon, będąc pod wrażeniem premiery nowej piosenki McCartneya mówi: „Uważam, że to jest wspaniałe! (…) Zróbmy nakładki (dogrywki).” Po czym sam żartobliwie karci siebie: “Och, ty łobuzie, ty oszuście!” - co miało podkreślić, że te sesje miały NIE BYĆ obrabiane, nakładkowane, orkiestrowane, że miało być „RYGORYSTYCZNIE NA ŻYWO (…) ale jednak była POKUSA”. (Lewisohn)
One After 909 to prosty rock and roll - co tu Spector miał ‘obrabiać’? ale niektóre inne kompozycje nie były tak ‘elementarne’ by nie poddać ich Bogatszemu Ukształtowaniu… Jak tu się nie poddać POKUSIE?
Spector ULEGŁ POKUSIE i gdy już obrobił po swojemu Across The Universe i The Long And Winding Road, prawdopodobnie (jako egocentryk i uparciuch) nie był w stanie zrezygnować ze swoich dzieł (dla dobra sprawy) i NA SIŁĘ UPCHAŁ je na album, niszcząc powierzoną mu ideę stworzenia albumu „czystego-pierwotnie-autentycznego”.
Czy było jakieś wyjście z tej rozterki? Przez lata myślałem, że nie, aż… wymyśliłem! (chyba
)
Album Let It Be miał towarzyszyć filmowi Let It Be. Skoro film pokazywał Beatlesów w studio, “bez spodni”, bez orkiestry i bez studyjnych tricków, można było album uczynić W PEŁNI TAKIM SAMYM: a więc zawrzeć na nim surowe, nieobrobione wersje Across The Universe, The Long And Winding Road i Let It Be („prawda czasu ,prawda ekranu” - aluzja
tylko że dla EMI byłoby to niekomercyjne… ).
Ale teraz dylemat: czy nie żal tych spectorowych ukształtowań Across The Universe i The Long And Winding Road? Zrezygnować z nich? Ależ oczywiście, że żal! No to CO zrobić, żeby był „i Spector syty i owca cała”?
Moje „rozwiązanie” problemu jest takie: skoro na singlu wydano inną wersję Let It Be niż na albumie, trzeba było to samo zrobić jeszcze raz!
Przecież w USA ukazał się singiel The Long And Winding Road / For You Blue (zresztą # 1). Można było na albumie zostawić wersje “Spector-free” (co korespondowałoby z założeniem całości przedsięwzięcia i filmem), a na singlu wydać The Long And Winding Road + Across The Universe w wersjach ‘Spectorowych’ (takie Fab Spectr-um). Mógłby to być singiel z podwójną stroną A - Piękne Balladowe Zwieńczenie Fab-Kariery TYCH DWÓCH…
Co powiedziawszy, idę na grilla: Let It Beer! (= Niech się piwcy!)
Off-Top-Owo!