Ja również nie mam wątpliwości, tyle że w przeciwieństwie do mojego przedmówcy zdecydowanie Ringo Rama
Nie jest to jakieś zwycięstwo druzgocące, bo Vertical bardzo lubię, ale trochę mnie zaskoczyła wypowiedz Svaroga
o braku przebojowych utworów na cenionym przez ze mnie wyżej, albumie. Przeciez tam jest przebój na przeboju
Oczywiście przebój traktujemy jako pojęcie umowne, raczej w gronie Beatle fanów, bo tych z pierwszych list
przebojów, to juz nawet Macca nie ma
Nigdy nie traktowałem muzyki Ringo Starra, jako odnośnika do jakiejś doskonałości. Ona mnie zwyczajnie relaksuje.
Kiedyś na początku drogi poznawania Beatlesów, zapytałem koleżankę, który z nich ma najfajniejsze płyty solowe?
Ringo, odpowiedziała bez namysłu. Mnie zatkało, ale po latach zrozumiałem o co jej chodziło. To jest muzyka do
wszystkiego. Możesz ją słuchac przy sprzątaniu, w aucie a nawet zapuścisz na potańcówce i da(la de da)się tańczyć.
Ktoś na tym forum, kiedys uzył sformułowania "muzyka gospodyń domowych" w stosunku do pewnej grupy fanów
i Ringo doskonale się w tę grupę wpisuje.
Aby jeszcze jakos uzasadnić mój wybór, posłużę się przykładem z autopsji. Kiedy wybierałem sobie, swoją składankę
the best of Ringo do auta, połowę piosenek stanowił własnie album Ringo Rama, co doskonale oddaje moje odczucia
co do słuchania tego albumu.
Wyróżnienia?
Vertical Man: przede wszystkim "praca zbiorowa" Drift away, wspomniane przez Svaroga La De Da i opener One
Ringo Rama(wymieniając tylko ulubione z ulubionych): Missouri Loves Company, Never without you, Elizabeth reigns
I think therefore I rock'n roll,
Aha, zawsze zastanawiałem się czy ten wydzierający sie w końcówce nowej wersji Love Me Do to Paul, ale chyba jednak nie?