Z pastiszami to jest delikatna sprawa. Podobno można bez konsekwencji prawnych wykorzystywać cudze utwory w kabarecie. Ale w kabarecie sprawa jest jednoznaczna - chodzi o ośmieszenie (ale wcale niekoniecznie danego utworu; on może być wykorzystany do zupełnie innego tematu).
Natomiast pastisz to rzecz bardziej delikatna. Po prostu odbiorcy mogą nie wyczuć, że dany utwór to pastisz; rzecz może im się spodobać jako nowy utwór. A zatem twórca mówiąc, że zrobił pastisz, jednak wykorzystuje cudzy pomysł i ma z tego korzyść, gdyż ludziom się to podoba.
Sam
John Lennon w jednej ze swoich piosenek śpiewał, że
McCartneyowi udał się tylko jeden utwór -
"Yesterday". Ale wyraźnie słychać, że gdy śpiewa słowo "yesterday" to nie używa znanej melodii
McCartneya. Wiedział, co robi; czy raczej - czego nie robi! Bo to można by traktować jako wykręt, małe oszustwo - "ja tylko robię pastisz, więc wykorzystuję cudzy pomysł" (chodzi o
"How Do You Sleep?"). No i tutaj Lennon zaśpiewał tak, że nie ma się do czego przyczepić (samo słowo "yesterday" trudno uznać za autorskie sformułowanie).
Właśnie ta niejednoznaczność pastiszu, jego - często - nieczytelność, może być źródłem kontrowersji. W końcu, kto dzisiaj właściwie odczytuje
"Yer Blues", który - w zmierzeniu autora - był pastiszem (parodią?) bluesa brytyjskiego.
A w ogóle, pamiętam pogląd
Jerzego Janiszewskiego (jako pierwszy w Polsce zaprezentował dyskografię
The Beatles w stereo; Polskie Radio, Program 4, 1979). On to stwierdził, że cały
"biały album" to zbiór pastiszy.
Rysuje się temat:
The Beatles a postmodernizm
!