Zrobiłem sobie pojedynek na utwory - dopasowując adekwatnych i godnych konkurentów.
Taxman vs Sgt. Pepper's
Otwieracze. Dwa najostrzejsze w historii The Beatles. Wydaje mi się, że Paul troche pozazdrościł Taxmana i chciał sam stworzyć takiego czaderskiego rockersa na otwarcie (oczywiście wiemy, że za cieżkie brzmienie Taxmana odpowiada tez Macca, ale tam był tylko gościem u Harrisona). Zdecydowanie wolę Taxmana. Pod każdym względem (brzmienie, riffy, solówka, tekst). Nie udało sie też Paulowi przebić cieżaru Taxmana.
1 punkt dla Revolvera.
Eleanor Rigby vs She's Leaving Home
Oba utwory z wykorzystaniem muzyki klasycznej. Też wydaje się, że Paul chciał udoskonalić tę formę i nawiazać do poprzednika. I choć normalnie ubóstwiam balladę z Pieprza to jednak Eleonora jest bez konkurencji. Ale wygrywa minimalnie. Oprawa smyków wypadła po prostu genialniej. Ale tekstowo wolę She's Leaving Home - wg mnie najlepszy tekst Paula w karierze.
Malutki punkt dla Revolvera.
I'm Only Sleeping vs Lucy In The Sky With Diamonds
Psychodeliczne balady Johna. Lucy jest megaprzebojowe i urzekające, ale Sleeping mną zwyczajnie sponiewiera. Brzmieniwo obydwa tak samo ciekwe, tesktowo obie mistrzowskie ale słowa Johna z I'm Only Sleeping zaważają na tym, ze jednak jest mi bliższy.
Trzeci punkt dla Revolvera.
Love You To vs Within You Without You
Harrison po hindusku. Jedna z moich ulubionych potraw. Wszystko wibruje gdy słucham obydwu. Ale cóż, Within You jest po prostu dosknalszy.
3:1 dla Revolvera
Yellow Submurine vs With A Little Help From My Friends
Punkt płyty pt zaśpiewaj to Ringo. Oba albumy mają szczęście do wyjatkowo udanych kompozycji z wokalem wielkiego nosa. Wg mnie jeszcze tylko Abbey Road miało to szczęście. Aranżacyjnie wygrywa Łódź ale świetna melodia tego drugiego zjada konkurenta z całym jego aranżacyjnym bajerem, bez problemu.
3:2
Good Day Sunshine vs Getting Better
Oba najlżejsze momenty płyty i najbardziej banalne. Jednocześnie najsłabsze. Ale Getting to bardzo fajny kawałek przy Słoneczku, które zawsze nisko ceniłem.
3:3
For No One vs Fixing A Hole
Nie wiem jak Wy ale odczuwam jakieś pokrewieństwo tych utworów. Dojrzałe, dostojne, trochę rozmarzone. Tutaj waltornia, tam klawesyn. Z tym, że Fixing jest dużo bardziej kunsztowny i jak dla mnie z 5 razy lepszy, chociaż For No One bardzo tez lubię.
3:4
Got To Get You Into My Life vs Good Morning Good Morning
Wiem, wiem, ryzykowny duet. Ale pewna przebojowość, zwartość i dęciaki dają im wspólny mianownik. Oba są tez przed samym finałem płyt. Strasznie cenię utwór Paula, ale o te 2 milimetry bliżej mi do piosenki Johna.
3:5
Tomorrow Never Knows vs A Day In The Life
Finały. Wielkie eksperymenty. Najmocniejsze punkty płyt. Najlpiej dać im remis ale jak by mi ktoś przyłożył pistolet do skroni to wydusiłbym A Day In The Life.
3:6
And Your Bird Can Sing vs repryza Peppera.
Krótkie, konkretne i do przodu. Wolę tego pierwszego.
4:6
No i tutaj niestety kończą się utwory, które łatwo ze sobą porównać. Oczywiście moim uchem. Każdy ma swoja parę.
She Said i Dr Robert to pantenty, z których Pepper zrezygnował.
Ale od biedy mogę porównac najlepszy z nich czyli She said She Said z Mr Kite!
Soczyste gitarki przeciw transowym rytmom i odlotom. O pół paznokcia wolę to drugie.
4:7
Z Peppera pozostają tylko When I'm 64 i Lovely Rita, z Revolvera Here, There, Robert i I want To Tell You.
Lovely Rita cenię prawie na równi z Here There And Everywhere. Jakoś nie przepadam za nimi, tylko lubię. Minimalnie bardziej balladę z Revolvera.
5:7
When I'm 64 cenie wyżej od dwóch pozostałości z Revolvera razem wziętych
Średniak plus bardzo dobry numer przeciwko genialnemu - to ja poproszę tego genialnego.
5:8
Tak wiec po kilu minirundkach wygrywa na pukty Sgt. Pepper. O nokaucie mowy nie było, Revolver cały czas trzymał się dzielnie na nogach a w pierwszych kilku rundach miał nawet kilka celnych trafień i zaskakujaco prowadził. Ostatecznie wygrał silniejszy, stosunkiem 8:5.
Nie da się tak porównac zbyt wielu płyt Beatlesów, bo większość bardzo się ze soba różni. Ale moim zdaniem Revolver i Pepper mają tak dużo punktów wspólnych, że idzie to w zaskakująco logiczny sposób.