Mhm… o obydwu albumach można by pisać bez końca. Każdy jest Klasą sam w sobie, każdy jest Klasą sam dla siebie, każdy jest Klasykiem dla Każdego z Obu Autorów. Niezbyt często zdarzało się ex-Beatlesom wspiąć tak wysoko. Nie ma opcji ‘remis’?
Yer Blue napisał(a):
Obie płyty łatwo ze soba zestawić bo są bardzo zbliżone brzmieniowo
Brzmienie:
Brzmieniowo chyba nie do końca są podobne, mimo że łączy je osoba producenta - Phil Spector. Jednak na ATMP tu i ówdzie obecna jest jego słynna ‘ściana dźwięku’, zaś na Imagine jej nie ma. Osobna kwestia, czy miejscami Spector na ATMP trochę nie przedobrzył, i trochę nie ‘utopił’ George’a w swoim pompatycznym rozmachu (Wah-Wah, Isn’t It A Pity). Może dlatego, dla ‘równowagi’ otrzymujemy drugą, bardziej kameralną wersję Isn’t It A Pity.
Yer Blue napisał(a):
są bardzo zbliżone brzmieniowo - ciepłe
It’s So Hard, I Don’t Wanna Be A Soldier, Gimme Some Truth i How Do You Sleep? raczej nie brzmią ‘ciepło’.
Kompozycje:
Jeśli ktoś miał wątpliwości co do kompozytorskich możliwości GH, to w latach 1968-1969 udowodnił swój talent utworami While My Guitar Gently Weeps, Something i Here Comes The Sun. Tak więc solowo debiutował już nie jako ‘szaraczek’, tylko raczej oczekiwano potwierdzenia, że nie koniecznie jest wciąż „tym trzecim”. No i rezultat chyba przerósł oczekiwania. Szuflada Harrisona z niewykorzystanymi (znakomitymi!) kompozycjami była naprawdę głęboka – dość powiedzieć, że na ATMP nie zmieściły się wówczas You, Try Some Buy Some, czy Beautiful Girl, natomiast Art Of Dying powstała podobno w czasach Revolvera (!). Ale jak można było nie zamieścić na albumie i trzymać przez tyle lat na półce I Live For You jest dla mnie nie do pojęcia!
Na Imagine mamy wszystkie najlepsze oblicza Lennona: delikatny-liryczny (Imagine, Jealous Guy, Oh My Love, How), ostry-rockowy (Gimme Some Truth, It’s So Hard, I Don’t Wanna Be A Soldier, How Do You Sleep), pogodny-przebojowy (Oh Yoko, Crippled Inside).
Tekstowo:
i John, i George są na tych albumach w swojej najlepszej formie.
Okładki:
oba zdjęcia świetnie nawiązują do tytułów albumów, ale wolę przepiękną okładkę Imagine. (czarno-biała okładka winylowego oryginału ATMP wygląda lepiej niż jej kolorowa wersja w wydaniu CD-zrobiła się ‘odpustowa’)
Minusy:
ATMP – niektóre fragmenty rażą trochę dłużyzną: Wah-Wah, I Dig Love, Hear Me Lord.
Imagine – nie ma minusów.
Bajery:
ATMP - pomysł z bonusem w postaci Dżemu Jabłkowego
– znakomity, nikt na coś takiego nie wpadł!
Imagine – dodatek w postaci pocztówki ze zdjęciem ze świnią parodiującym okładkę ‘Ram’ – mistrzostwo świata!
Taki numer można wykręcić tylko… Najlepszemu Przyjacielowi…
Muzycy towarzyszący:
W latach 70-tych normą stało się, że podkład muzyczny na albumach jest perfekcyjny-nie tylko wtedy gdy grają Wielkie Nazwiska, ale również profesjonalni muzycy sesyjni zapewniali perfekcyjne granie, co słychać również na albumach ex-Beatlesów (np. na słabym albumie Dark Horse gra muzyków jest świetna!) Zarówno Imagine, jak i ATMP mają wspaniałe tło muzyczne. Ja zawsze lubię doczytać wszystko do ostatniej kropki, więc na Imagine znalazłem również udział Teda Turnera – gitarzysty mojego ukochanego zespołu Wishbone Ash
, ale nie to jest takie ważne, bo… zaraz zaraz: w Oh My Love na gitarze gra GH!, solo w Gimme Some Truth gra znowu GH!, również solo w How Do You Sleep gra ponownie GH!, wreszcie w uwielbianym przeze mnie Crippled Inside na gitarze dobro gra GH! – czyli do sukcesu albumu Imagine ‘dołożył się’ Harrison! A czy Lennon jest obecny na ATMP? Tak-jako ‘temat’ żarciku ‘It’s Johnny’s Birthday’.
No to George podwójnie górą!
Okoliczności powstania albumów:
Imagine – John jedną nogą w Anglii, drugą już w USA, ale wyleczony terapią krzykową (album Plastic Ono Band) i w nastroju sielskości swojej angielskiej posiadłości.
ATMP – w trakcie sesji zmarła matka George’a…
Uwagi końcowe:
Imagine - najlepszy album JL.
ATMP - najepszy album GH.
ATMP bardzo ceniony jest nie tylko przez fanów, ale przez słuchaczy muzycznych w ogóle.
Monumentalność ATMP jest przygniatająca…
Refleksja:
Najsmutniejsze jest to, że obydwa albumy są Wielkie, a przeciętny słuchacz (nie-fan) tak naprawdę zna jedynie Imagine, Jealous Guy i My Sweet Lord Jestem pewien, że nawet What Is Life nie funkcjonuje w powszechnej świadomości. Jakież to krzywdzące dla Tych Dzieł…
ATMP – jeden z najpiękniejszych albumów lat 70-tych.
Podsumowując: remis (?) z ABSOLUTNIE WYRAŹNYM wskazaniem na… L'Angelo Misterioso!
Zaryzykuję następujące stwierdzenie: gdyby ATMP miał nigdy nie powstać, to może ‘dobrze’, że Beatlesi się rozpadli…