Dżejdżej napisał(a):
Nieraz zastanawiałem się nad fenomenem Beatlesów - co tak naprawdę zadecydowało o ich wielkości ?
Będą to tezy kontrowersyjne dla wielu zagorzałych fanów , ale Ty Piotrku jako znawca "NKR-owych wykopalisk" powinieneś to łatwiej zrozumieć.
Ostatnio przesłuchałem trochę staroci z gatunku proto -progrocka (Ache , Gracious , Julian Savarin , 2066 ) i stwierdziłem , że nie byli wcale gorsi od tzw. klasyki gatunku.
Po prostu nie mieli szczęścia aby się przebić - jednocześnie artystycznie i komercyjnie.
W pierwszej połowie lat 60-tych było bardzo wiele zespołów , choćby cały nurt Mersey Beat konkurujących z The Beatles na listach przebojów.
Fakt ,że tandem Lennon/McCartney pisał więcej , szybciej - no i miał dwa asy w rękawie , muzyczny (George Martin ) i biznesowy (Brian Epstein ).
Bez artystycznej ingerencji pierwszego i menadżerskiego geniuszu drugiego nie było by sukcesu tych samorodnych talentów.
Przepadliby w masie jak wielu innych zdolnych - ale to im dano szansę , którą w pełni wykorzystali . Muzyczna opieka Martina (nauka od podstaw pracy w studio) i promocyjne wysiłki Briana ( dwa filmy , intensywne trasy -zwłaszcza Ameryka , w samym '64 byli tu chyba 3 razy ) sprawiły ,że w połowie lat 60-tych byli krezusami show biznesu i mogli sobie pozwolić na tak kontrowersyjne (w tamtym czasie) posunięcie jak zawieszenie działalności koncertowej .
Kultura masowa, która powstawała od lat 50-tych musiała wydać kogoś takiego - gdyby nie było The Beatles należałoby ich wymyślić !
My tego nie sprawdzimy ale w teorii światów równoległych może istnieją i takie gdzie rolę Wielkiej Czwórki pełni ktos inny ?
W każdym razie pozycji wywalczonej na początku kariery już do końca nie oddali i tu zaczyna się ich prawdziwy geniusz jak twierdzą jedni albo wielki spryt jak wolą inni.
Jurku, śmiała teza
Na pewno balon pod tytułem The Beatles został w dużej mierze napompowany prze media, ale myślę, że oni wcześniej czy później musieliby się przebić. Bez pomocy Martinów i Epsteinów. John i Paul byli jednak zbyt zjawiskowymi talentami, w dodatku zjawiskowe jest tez to jak się uzupełniali. Ta ich współpraca musiała zostać dostrzeżona. Co prawda, sam uważam, że 99% zespołow osiąga popularność przez sprytną promocję, a talent jest zawsze drugorzędny (czego dowodem są setki genialnych zespołow, które się nie przebiły - m.in te, które wymieniłeś, oraz totalnie przeciętne zespoliki, które staja się masowe) do zdobycia sławy, bo muzyka to jest jeden wielki biznes, a zespoły są produktem ALE w przypadku Beatlesów i bardzo wąskiej liczby zespołów/wykonawców można mówić o talencie skazanym na sukces bezwarunkowo (Floydzi, Led Zeppelin, Black Sabbath...). Pewnie, że Beatlesi bez wsparcia producenta nie zaszliby tak daleko, a ich dorobek byłby mniej efektowny, ale jestem tego pewien - ich talent zostałby zauważony.
I nawet sie zgadzam z tym, że Beatlesi to na swoj sposób "wymyśleni" bohaterzy swej epoki, ktoś kogo świat potrzebował i dorobił do ich talentu wybujałą ideologię i przeróżne mity.
Dżejdżej napisał(a):
Historię piszą zwycięzcy , dlatego nigdy nie dowiemy się czy była jakaś alternatywa dla THE BEATLES , tylko czy taka wiedza jest nam potrzebna gdy mamy takie perełki jak Biały Album ?
Myśle, że mamy za dużo muzycznych dowodów, na to że Beatlesi byli ponad ludzko wybitni. Pal licho mity na temat Pieprza czy dziesiatki przebojów nr 1. Za dużo genialnych płyt wydali, za dużo genialnych i po wsze czasy nowatorskich utworów jak na zwykłych śmiertelników za jednego życia. Pewnie pierwsze płyty stały sie popularne bo się Beatle dziewczynom podobali (i byli tacy słodcy
), ale od jakiegoś Revolvera czy wcześniej, Beatlesi stali się juz zjawiskiem na skale kosmosu. Nie ma mowy jakimś przypadku i zrządzeniu losu, że tak do dzis są kultowi. Za duzo muzycznych dowodów.