Och, kochani, dziękuję za miłe przyjęcie! Szczerze mówiąc trochę się martwiłam - Wy się znacie już długo, a ja? Nowa ryba.
Tak, tak, wspólna pasja z rodzicami to jest coś wielkiego. Można dowiedzieć się od nich wiele ciekawych rzeczy, na przykład takiej, że mój tata jako nastolatek do tego stopnia uwielbiał chłopaków, że miał nawet taką samą fryzurę - podobnie zresztą z pozostałymi rówieśnikami. Babcia opowiadała mi, że kiedy tata coś nabroił, dziadek zamiast szlabanu dawał mu pieniądze na fryzjera, by mógł obciąć włosy. I tyle było z fryzury a'la John, George, Paul i Ringo. To podobno była najgorsza kara w moim domu w tamtych czasach. Nie ukrywam, że to dosyć ciekawy sposób na dawanie dzieciom nauczki za złe zachowanie..
No cóż, co do koncertu Paula.. Moi rodzice mają mieszane uczucia. Oczywiście ja podskakiwałam w miejscu na wieść, że Paul zawita w Polsce. Zawsze był tak daleko stąd, nawet nie śniłam o tym, że kiedyś ujrzę go na żywo. Ale zaraz potem usłyszałam "Kochanie, i zapłacimy tyle pieniędzy żeby stać w najgorszych miejscach?"..
Nie wiem co mam o tym myśleć. Ale wiem jedno - rodzice kochają Beatlesów, ale nienawidzą tłumu ludzi i koncertów. Chciałabym pojechać sama, ale jakoś tak dziwnie, nie miałabym z kim dzielić emocji. Moja przyjaciółka (która również ich uwielbia, bo ją "zaraziłam" rok temu) nie ma pieniędzy. Nie chcę jej zostawić samej. To dla niej trudne, bo z "magicznej czwórki" najbardziej lubi Paula. Mieszkamy 300 km od siebie, ale planujemy, że w dniu koncertu pojadę do niej, usiądziemy na balkonie, zapalimy papierosa i spędzimy całą noc na słuchaniu Beatlesów na winylowych płytach. Coś czuję, że nie mam innego wyjścia, a szkoda.
A co z Wami? Wybieracie się? Jeśli ja nie jadę, chciałabym przynajmniej, żebyście Wy się dobrze bawili.