Różnica między kolczykowaniem a tatuowaniem jest taka, że kolczyk w każdej chwili można zdjąć. Ja w wieku 14 lat bardzo chciałam być zauważona, więc poszłam do kosmetyczki i za jednym zamachem przedziurawiłam sobie prawie całe ucho. Miałam na nim około 7 kolczyków. Innym razem kuzynka w łazience podczas jednej z imprez (no co? Beatlesi w Hamburgu też szaleli
) przebiła mi nos. Nie będę kłamać - nic z tamtej nocy nie pamiętałam, a rano obudziłam się z potwornym bólem nosa i.. kolczykiem. Jednakże ostrzegam - NIGDY NIE POPEŁNIAJCIE MOJEGO BŁĘDU, a najlepiej w ogóle nie kolczykujcie sobie ciała. Ja po latach może nie stałam się grzeczną dziewczynką, ale zaczęłam szanować siebie i swój wygląd. Odbiegłam od tematu tatuażu, ale jedno tyczy się drugiego. Też mam takie dni w których zastanawiam się nad tatuażem. Ale nie takim, który rzuca się w oczy..
Taki mały, skromny, OSOBISTY. Po tym jak miałam "All my loving.." z henny na łopatce muszę stwierdzić, że ludzie byli nim zachwyceni. Ale był on dosyć spory, jeśli miałabym zrobić sobie prawdziwy, na pewno byłby mniejszy. Wiele moich koleżanek przełamało się i na osiemnaste urodziny - jako rzekomy znak wkroczenia w dorosłość - sprawiły sobie ogromne tatuaże, ale dla mnie tatuaż to żaden dowód na to że jest się dorosłym i odpowiedzialnym.
Ja nie zabraniam tatuować sobie ciała. Ja po prostu radzę robić to rozsądnie. I nawet nie myślcie o twarzy - tatuaże wyglądają na niej paskudnie.