Chciałabym tę książkę przeczytać, aczkolwiek obawiam się troszkę o jej obiektywność. W końcu dla tego typu publikacji lepsze jest "podrasowanie" pewnych rzeczy. Chociażby ten fragment o szowiniźmie, czy to aby nie jest zbyt mocne słowo? Beatlesi, Stonesi itd., jak i większość mężczyzn tamtego pokolenia mieli poglądy na temat kobiet takie, jakie ukształtowały się na przestrzeni kilkunastu wieków i w tamtym okresie jeszcze niekoniecznie były powszechnie podważane i dyskutowane. Nie jest to oczywiście absolutne usprawiedliwienie, ale też i trudno oczekiwać, by muzycy rockowi w latach 60. byli wojującymi feministami. Ponadto nie od dzisiaj wiadomo, że aby zasłużyć na szacunek, trzeba przede wszystkim mieć szacunek do samego siebie. Nie wiadomo, jaki poziom szacunku wobec własnej osoby prezentowała wówczas bohaterka artykułu i jej koleżanki "z branży"