Matik napisał(a):
lepsza jest namiastka tego brzmienia w postaci Paula niż nic.
No ale nigdy nie będzie to takie samo brzmienie jak to które moglibyśmy usłyszeć w latach 60.
Juz ja Ci powiem jakie bys usłyszała brzmienie w jakims 65 roku - piski, szumy, karuzela i nic wiecej
25 minut wszystkiego nie majcego nic wspólnego z komfortowym słuchaniem. Jeden niezaprzeczalny plus to taki, że widziałabys ich i to czterch na jednej scenie. Ale, o jakim Ty brzmieniu mówisz?
Teraz jest w zasadzie lepiej, bo z wyjazdem za granice nie problem, na koncercie wszystko słychac a tłum nie robi tornada, jest o wiele bogatszy dobór utworów (nie tylko Baby's In Black, I Wanna Be Your Man i cos jeszcze
) z naciskiem na dojrzalsze utwory, które wcześniej nie byłyby wykonalne na zywo, nie mówiac o tym, że wiekszośc w ogole nie zdązyła sie wtedy jeszcze narodzic (przed 66 rokiem), no i całośc trwa teraz 5 razy dłużej.
Powiesz, że to tylko sam Paul - tak, ale wtedy przd 66 rokiem Beatlesi nie byli jeszcze taka legenda jak teraz, nie było tej świadomosci, że to obcujesz z najbardziej legenarnym zespołem w dziejach. A teraz jest niby sam Paul ale i tak jako jeden z dwóch głównych twórców zespołu czujesz taka symbolike, że on bardziej reprezentuje Beatlesów niz siebie, bo niby skąd przewaga repertuaru Czwórki na jego koncertach, nie mówiac juz o trybiutach typu A Day In The Life czy Something...
Matik napisał(a):
Niestety. Smutek, żal i poczucie bycia z góry pozbawionym czegoś ważnego - pozostają. Chyba mam jakieś narzekalskie skłonności
Chyba tak. Przeczytaj sobie to co wyżej napisałem i marsz mi uśmiech na twarzy!
Bedziesz jeszcze tesknić za rokiem 2009 za 30 lat, zobaczysz!
Matik napisał(a):
A jest może ktoś, kto słuchał płyty? Jestem ciekawa Waszych wrażeń
Nikt nie słyszał. Jaki fan Beatlesów zaprzata sobie głowe jakimis nowościami, powiedz mi
A ci wszyscy niby szcześciarze, że ich Coldplay ISTNIEJE i koncertuje jesli nie wiedzą co znaczy mieć świra Beatlesowego, to tak jakby w ogole pojecie szurniecie na punkcie Muzyki było im obce. Wsłpółczuje im.
I wszystkim przyszłym pokoleniom co beda musiały wymyslac sobie muzycznych bogów z epigonicznie wtórnych nowopowsatałych zespołow, nie wiedzac czym byla Beatlemania.
A Beatlemiania jeszcze trwa, ale zegar wkrótce przestanie tykac wiec żadnych mi tu smutaków i żalów i tylko mi sie cieszyć. No!