Korzystajac z krotkiej blogoslawionej chwili, kiedy internet wysiadl i wobec tego komputer przestal byc okupowany, postaram sie wreszcie skonczyc odpowiedz (i skopiowac z Worda, kiedy tylko polaczenie zostanie przywrocone).
Mayhem vs. Burzum, stara tradycja opowiedzenia sie po ktorejs ze stron. Tradycja, ktora wciaz ma sie calkiem niezle sadzac po rozmowach na czatach, czy podsluchanych rozmowach w sklepach muzycznych (zadowolenie z ”wlepienia tej burzumce”). Calkiem zrozumiala SZCZEGOLNIE w tych kregach (ale powiedzmy sobie szczerze – rozlamy, obozy… Calkiem slusznie zauwazyles przy okazji ktorejs z afer.. Dotyczy to wiekszosci srodowisk, roznica polega na tym, ze czesc z srodowisk probuje udawac, ze jesli zamknie sie oczy – te znikna). Piszesz, ze kiedys (w dawnych czasach?) identyfikowales sie wlasnie z srodowiskiem black metalu. Byc moze wlasnie dlatego nie mam problemu z cenieniem wysoko obu zespolow – nie czuje presji ”tradycji” mimo calego szacunku jaki mam dla zarowno Mayhem, jak i Burzum. (plynacego m.in. wlasnie z, jak to napisales, --- - to cale, wytarte juz dzisiaj az do bolu, okreslenie ”bycia true”. Zycia (lub smierci) tym, co sie glosi, tworzenia calej przestrzeni.. hmm.. znaczen…
”Problem” z black metalem jest wlasnie taki, ze na samym poczatku (wiem, ze doskonale wiesz
) szczegolnie ta ”nazwa” nadawana byla zespolom przede wszystkim ze wzgledu na ”zawartosc”, a nie ”forme”. Jeszcze na dlugo przed tym, kiedy black metal uksztaltowal sie jako ”gatunek muzyczny” z okreslonym brzmieniem gitar, blastami, typowym ”wysokim” (charczacym) growlem czy, co dzis nagminne, ”klimatycznym” dodatkiem klawiszowym – ta etykietka byly opatrywane zespoly brzmieniowo sporo odstajace zarowno od siebie, jak i od ”black metalu” w dzisiejszym rozumieniu. Czy Venom brzmi mocno ”blackowo”? Black metal byl zrodlowo zwiazany z przekazem (traktowanym bardziej na serio niz w ”radosnym” heavy czy power metalu), z proba zglebiania sfery przez wiekszosc uznawana za ”chora”, ”niebezpieczna”, zwiazanym od poczatku z satanizmem (choc tenze roznie ”gleboko” byl pojmowany). OK, pisze straszne dygresyjne banaly, fakt, ze wlasnie na poczatku lat dziewiedziesiatych w Norwegii (i Szwecji) – caly ”fenomen”, koncentracja pewnych ”tendencji”.. cos, co jakby wisialo w powietrzu. Mayhem, Burzum, black circle, kolejne koscioly typu stav… Podziemie zamanifestowane.. Jednoczesnie kolejnym fenomenem byl (i ciagle jest) fakt tak bliskiego znajdywania sie dwoch wrogich w srodowisku black metalowcow obozow – satanistycznego i ns. Ciagle powracajaca historia ”zdrady”, przy czym najciekawsza jest wlasnie owo przejscie, ktore wielu ”satanic” black metalowcow przechodzi.. jako w pewnym sensie logiczna kontynuacje (nie do pomyslenia z ”wewnatrz” ktoregos z obozow). Scena ns black metal ma sie zreszta w dalszym ciagu bardzo dobrze .
Tylko ”liznelam” temat teraz. (W dodatku rozlazla mi sie spojnosc przy ostatnich kilku zdaniach, ech). Adamie, chciales, zebym wypowiedziala sie w kwestii ns. Przyznam calkowicie szczerze – czuje sie niekompetentna. Chcialabym najpierw troszke wiecej poczytac, zanim zabiore glos. Dwie rzeczy tylko z tego, co zdolalam juz ”zlapac”: po pierwsze ns (nawet w wydaniu germanskim) nie zamyka sie w holokauscie (ktory jednak oczywiscie potepiam) i nienawisci (w dodatku bardzo plasko rozumianej). Jest calym hmmm.. systemem, bardzo silnie ”zrytualizowanym” i zmitologizowanym. Majacym korzenie (jako hmm.. sposob podejscia do swiata i do siebie samego) i nawiazujacym do znacznie starszych ”systemow”. Nie pozbawionym sfery.. hmm.. niemalze ”mistycznej” (i tu otwiera sie przejscie dla podazajacych ). Na dobra sprawe to wszystko, co sie stalo.. bylo niezwykle zlozonym zjawiskiem.. i niezwykle.. wstrzasajaco-przeksztalcajacym – niezaleznie od tego jak bardzo nie bylabym przeciwna (i jestem) pewnym konkretnym zdarzeniom.. Ale mimo wszystko, przez lata CALOSC stala sie niemal tematem tabu.. albo jeszcze inaczej – jesli ktos probuje podjac temat, to ma prawo do tego jedynie z pozycji z gory potepiajacej i wykazujacej cala nieludzkosc, ”zlo wcielone” itd… Jakakolwiek nawet tylko proba zrozumienia ”o co im wlasciwie chodzilo” wydaje sie z miejsca ”etycznie podejrzana”, jakby czlek zbrukanym mial byc samym przez samo dotkniecie tematu. Nie wydaje mi sie to podejscie hmm.. intelektualnie (a nawet.. ”etycznie”) fair. Nie chce tez przez to w zadnym wypadku opowiedziec sie po stronie ns, natomiast chcac miec wieksze pojecie o calym zjawisku, trzeba sprobowac uslyszec ”wieloglosy”, czyli oprocz zawsze tak samo szokujacych i wstrzasajacych (przez to.. hmm.. najczesciej mocno.. az sie boje uzyc tego slowa przy tak delikatnym temacie – tendencyjnych) filmow dokumentalnych i lekcji historii – glosy ”od wewnatrz”. To kieruje przede wszystkim do siebie – za malo wglebilam sie w temat (poza tym ns w wydaniu Hitlera nie jest wyznacznikiem ns-owatosci, po drugiej wojnie swiatowej byly cale ugrupowania ns, ktore kompletnie potepialy dzialania Hitlera (i oczywiscie absolutnie holokaust), ktore stwierdzily, ze tenze przekrecil ”prawdziwe” znaczenie ns.
Swoja droga, z tego, co mi smiegnelo przed oczami z wypowiedzi Varga na temat ns – nie wydawalo mi sie to wcale ”chore” i nie do zaakceptowania.
Jesli chodzi natomiast o muzyke.. Tak, przekaz nie jest mi obojetny, ale faktycznie w przypadku 99% zespolow najwazniejsza jest dla mnie muzyka. Pytanie, czy ”tylko” forma, skoro same dzwieki potrafia tak silnie.. wplywac? Przekazywac? Jedna z wazniejszych ”kwalifikacji” staje sie to, jak bardzo muzyczna przestrzen ”przenosi”, ”OTWIERA”, zdaje sie dotykac czegos poza dzwiekami. Oddzialywac na wyobraznie, i otwierac jakis.. hmm.. kanal… (Oczywiscie to jest czysto subiektywne, poza dazaca w strone “oibiektywnoscia” proba “oceny” warsztatu muzycznego, kompozycji, umiejetnosci technicznych, oryginalnosci itd.). Tak sie dzieje, ze Mayhem MNIE OSOBISCIE nigdy nie poruszyl do tego stopnia, co Burzum… Z wyjatkiem jednej, wyjatkowej, plyty… “De Mysteriis Dom Sathanas”. Glos Atilli, i wrazenie przebicia sie do zrodel.. do korzeni.. niesamowicie “gesta” i.. piekna.. plyta…
Wracajac do tradycji… Wlasciwie “powinnam” nie znosic Burzum, choc ze wzgledow bardziej “osobistych” (polaczonych ze stara tradycja trzymania stron). Z takiego samego powodu powinnam nie moc wlaczyc plyt Megadeth (Mustaine). Euronymous byl znajomym (Kumplem? Przyjacielem? Niestety stracilam okazje dopytania sie o to) Jona. Wiem tez, ze wlasnie “De Mysteriis Dom Sathanas” byla wyjatkowa dla Niego plyta, jedna z nielicznych czysto metalowych, jakich sluchal po wyjsciu na wolnosc. Nie zmienia to faktu, ze potrafie rozdzielic szacunek (czy nawet odnajdywanie siebie) dla muzyki z szacunkiem dla osoby (lub jej konkretnych dzialan). W niektorych, rzadkich wypadkach, wydaje sie mi to byc nierozerwalne – nic jednak “obiektywnego” (dla Ciebie tak nierozerwalne jest, byc moze, bycie przeciw temu, co REPREZENTUJE Burzum, jesli tak wiele znaczy/znaczyl dla Ciebie Mayhem.
Jesli chodzi o black metal, ktory swoj pawi ogon potrafi rozdmuchac do nieprzytomnosci, czasem z bardzo pozytywnym muzycznym rezultatem - tak, jestem w stanie sluchac.. czasami
. Burgery trafiaja do mnie przy tym znacznie bardziej niz Kredki (ktore zreszta od jakiegos czasu z black metalem, nawwet czysto muzycznie, nie maja, moim zdaniem, wiele wspolnego), z “nowszych” rzeczy jestem w dalszym ciagu zachwycona jakze pompatycznym “Progenies of the Great Apocalypse”, ze starszych moja znajomosc jest wybitnie ograniczona... Praktycznie wszystkie utwory z koncertu zarejestrowanym na VHS razem z koncertem Dissection trafiaja do mnie. Nie mialabym nic przeciwko zobaczeniu ich kiedys na zywo (i znow, zgodnie “z tradycja” “powinnam” ich nie znosic… Wspomniana przeze mnie ciutke wyzej osoba… Ktorej braku bycia jak najbardziej “w srodku” i PRAWDZIWEGO podejscia zarzucic nie mozna (choc 99% komentarzy internautow zialo potworna ignorancja ) – delikatnie mowiac smiala sie z tego zespolu . Ale tu znow musimy powrocic do pierwotnego znaczenia black metalu. Nie glownie jako muzyki.
Pozdrawiam i ciesze sie, ze dolaczyles sie do dyskusji!
PS. Czemu przez dwa “l” – czy to jest tez jakis zwyczaj ze starszych czasow, kiedy ja jeszcze dzidzia muzycznie bylam (teraz jestem juz dalej… Moze tak w przedszkolu, he he – przynajmniej cale morze Muzyki pozostaje nadal dla mnie do odkrycia)?