Od czego by tu zacząć po takich obszernych postach...?
Metalu słucham krótko - niecałe 3 lata, więc zbyt dużo nie znam... W każdym razie dużo mniej niż Wy.
Zaczęło się o ile dobrze pamiętam od "Paranoid" Black Sabbath
Swego czasu wydawało mi się to bardzo ciężką muzyką
W każdym razie po początkowym zachwycie dość szybko przeszło mi jakieś większe zainteresowanie tą kapelą... Szczerze mówiąc drażni mnie wokal Ozzy'ego (wiem, wiem - dla niektórych to herezja
). O wiele ciekawszym zespołem wywodzącym się z podobnego nurtu jest wg mnie Pentagram (kocham przede wszystkim cały ich debiutancki album). Niektórzy uważają Pentagram za jeden z wielu klonów Black Sabbath, ale to zdecydowanie NIE klon - powstali w 1971, więc niewiele później od BS. Śmiem twierdzić, że gdyby nie było tam tylu zmian w składzie, to właśnie Pentagram byłby uważany za prekursorów doom'u, a nie BS.
A skoro o doomie mowa...
Jest to jeden z moich ulubionych gatunków, aczkolwiek wciąż go dopiero poznaję. Zacząłem od Candlemass. Jak dla mnie jest to żywa legenda, uwielbiam "Nightfall" i "Tales Of Creation", a ich najnowszy album co najmniej im dorównuje - miła niespodzianka wśród szitu wydawanego zwykle przez reaktywowane kapele
Można powiedzieć, że pokazali wszystkim niedorobionym niby-doomowym zespołom jak się gra prawdziwy DOOM - bez tandetnie romantycznego, zalatującego gotykiem smędzenia
A Marcolin wręcz mnie zadziwił
Jeśli facet TAK ŚPIEWA po kilkuletniej przerwie, to na ewentualnym następnym albumie chyba zmiecie wszystkich głosem
Właśnie od Candlemass poszukując korzeni gatunku dotarłem do Pentagramu
No ale o tym zespole już pisałem
Z kręgu doomu ostatnio zainteresował mnie zespół Octavia Sperati - raz, że z Norwegii (a to mój ukochany kraj, zarówno pod względem muzycznym jak i każdym innym
), a dwa, że złożony z samych kobiet
Słyszałem ich "Winter Enclosure" - powiem szczerze, nie spodziewałem się takiego grania
Panie zaskoczyły mnie bardzo (na plus rzecz jasna). Ani trochę gotyku, ciężka, porządna muzyka
Czasem robi się troszeczkę nudnawo (ale tylko troszeczkę
). W każdym razie za samo "Icebound", "Soundless" i "Lifelines Of Depths" należą się zespołowi olbrzymie brawa, tym bardziej, że to w końcu debiut
Cofnę się troszkę w czasie - zaraz bo Black Sabbath trafiła w moje łapska "Brave New World" Iron Maiden. Płyta ta do teraz jest moim zdaniem jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą płytą IM. Przemawia za tym przede wszystkim fakt, że cały czas słucham jej z olbrzymią przyjemnością, podczas gdy inne płyty zespołu od dłuższego czasu mnie nudzą... Fakt, są pojedyncze kawałki, które się wybijają (np. utwór "Fear Of The Dark", który kocham odkąd go pierwszy raz usłyszałem), ale trudno mi przebrnąć przez większość materiału IM... Po prostu chyba taki styl grania w nadmiarze jest dla mnie zbyt jednostajny i schematyczny
Z kręgu heavy metalu szczerze mówiąc znacznie bardziej lubię np. Accept (całe "Balls To The Wall", "Restless And Wild"). Przymierzam sie teraz do U.D.O., tzn. mam płytkę (dobrze mieć starszego kuzyna
), ale jeszcze nie miałem kiedy jej na spokojnie przesłuchać. Mogę jeszcze dodać Judas Priest, które też cenię znacznie wyżej niż IM (wiem, że to nie do końca ten sam styl, ale jakoś te zespoły muszę ogarnąć
). Fakt, Haldford wkurzył mnie i to bardzo swoją wypowiedzią na temat metalu (pewnie wiecie o którą mi chodzi, dość głośna sprawa), ale przepraszał wielokrotnie, więc... Niech mu będzie wybaczone
Szkoda, że nie doszło w zeszłym roku do koncertu w Spodku
Strasznie się na to napaliłem... Jasne, że powód odwołania występu był oczywisty i bezdyskusyjny, ale liczyłem skrycie, że odbędzie się to w późniejszym terminie... No cóż, pozostaje cierpliwie czekać.
Pamiętam, że dość szybko zacząłem interesować się blackiem. Na początku na zasadzie sprawdzenia, jak to grają ci sataniści...
Zacząłem, chyba dość niefortunnie, od ściany dźwięku w "Procreating Satan" Gorgorotha - i to mnie na pewien czas zniechęciło
Ale ciekawość ostatecznie zwyciężyła
Przesłuchałem inne utwory z "Twilight Of The Idols". Dobre wrażenie zrobiły na mnie przede wszystkim trzy kawałki następujące bezpośrednio po wspomnianym przeze mnie przed chwilą - czyli "Proclaiming Mercy", "Exit Through Carved Stones" i "Teethgrinding". Potem jeszcze sięgnąłem po próbki mp3 z oficjalnej strony grupy i poznałem "Possessed", który jest teraz moim ulubionym utworem Gorgorotha
Po takiej chwilowej fascynacji dałem sobie na pewien czas spokój z blackiem. Wróciłem do niego ponownie kilka miesięcy później, gdy poznałem prawdziwą legendę - BURZUM
Burzum to jeden z moich najukochańszych zespołów w ogóle, nie tylko z kręgu blacku. Muszę przyznać, że Varg jest dla mnie cholernie utalentowanym gościem. Po prostu uwielbiam całe Burzum, łącznie z dark-ambientem. Debiutancka płyta i już wspaniała trójca: klasyk w postaci "Ea, lord of the depths", świetne "Black spell of destruction" (bardzo tu lubię perkusję) oraz "A lost forgotten sad spirit"
Potem "Det Som Engang Var". Tu także jest moja wspaniałą trójca wybijająca sie z innych wspaniałych utworów: "Key To The Gate", "En Ring Til Aa Herske" i "Lost Wisdom". Co do tego ostatniego - o ile dobrze pamiętam to był pierwszy kawałek Varga jaki usłyszałem... Najlepsze że najpierw poznałem wersję z demówki i przez długi czas nawet ja wolałem od tej oficjalnej, albumowej
Co dalej... "Aske" i utwór "Stemmen Fra Taarnet"
Jakiś czas temu niemiłosiernie go męczyłem na gitarze
Główny motyw wspaniały, przyznał to nawet mój kumpel który nie przepada za blackiem.
Na następnej płycie muzyka jak gdyby ewoluuje
"Det Som Engang Var" miażdży mnie za każdym razem. Pozostałe trzy już trochę mniej, ale jednak płyta niewątpliwie przełomowa.
No i dotarłem do "Filosofem"
"Dunkelheit" jest niesamowite. Wspaniała, mroczna, depresyjna atmosfera cechująca całe Burzum osiągnęła tu chyba apogeum
Varg jest mistrzem klimatu w ciężkiej muzyce. Szybsze, aczkolwiek równie klimatyczne "Jesus' Tod" to, w zależności od nastroju, najlepszy lub prawie najlepszy utwór Burzum jak dla mnie
Aktualnie chyba najlepszy, może na równi z "Det Som Engang Var" i "Dunkelheit"
Po "Filosofem" nadeszło "Daudi Baldrs", płyta przez którą wielu odwróciło się od Varga... Ale do mnie jakoś od razu trafiła
Mimo, że to wszystko midi i praktycznie prawie każdy utwór to jednostajne powtarzanie jednego motywu (może poza trochę bardziej rozbudowanym "Moti ragnarokum"). Słucham np. takiego utworu tytułowego albo "I Heimr Hejlar" i KAŻDY dźwięk jest dokładnie w tym miejscu, w którym powinien być
Nie nudzi mnie to ani trochę właśnie ze względu na te piękne opracowanie prostych motywów. Nota bene "Balfred Baldrs" to, jak można się zorientować, ambientowa wersja "Jesus' Tod" z poprzedniej płyty...
Ostatnie niestety jak dotąd dokonanie Varga: "Hlidskjalf". Niby w dalszym ciągu dark-ambient, ale zupełnie inny niż na "Daudi Baldrs". Przede wszystkim Varg zrezygnował z midi
Ciężko to w ogóle nazwać muzyką w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Raczej skłaniałbym się do mówienia o dłuugiej serii intrygujących, pobudzających wyobraźnię dźwięków. Typowa muzyka do słuchania z zamkniętymi oczami, w absolutnym spokoju, najlepiej w ciemności... Robi wrażenie
Trochę bardziej w koncepcji poprzedniej płyty jest tylko "Die Liebe Nerpus'" - gdy to pierwszy raz usłyszałem byłem święcie przekonany, że znam skądś ten motyw
Dalej mnie te uczucie męczy, chociaż nikt inny tego nie skojarzył...
Na zakończenie mogę odnośnie Burzum powiedzieć jeszcze jedna rzecz. Dzięki tej kapeli zacząłem w ogóle interesować się Norwegią (dopiero potem zafascynowała mnie przyroda i te wszystkie inne sprawy
), a dzięki kilku okładkom płyt poznałem twórczość Theodora Kittelsena, który jest teraz moim ulubionym rysownikiem i jednym z ulubionych malarzy
Ojojoj, ale się o tym moim kochanym Burzumie rozpisałem
Miałem zamiar tylko coś wspomnieć, a zrobiła mi się z tego niemalże przekrojowa recenzja twórczości Vikernes'a
A przecież na Burzum black się nie kończy...
Drugim norweskim blackowym składem który mnie zainteresował był Mayhem. Na początku dlatego, że interesowało mnie kogóż to właściwie zamordował ten Varg... Potem usłyszałem "De Mysteriis Dom Sathanas" i... nic już nie było takie samo
Kultowy album - przede wszystkim "Freezing moon", "Pagan fears" i " From the dark past". Jedyna blackowa płyta (z tych które znam), która dorównuje Burzum
No ale w końcu Mistrzu przyłożył do jej powstania rękę
Potem posłuchałem sobie wcześniejszego "Deathcrush"... wrażenie już trochę gorsze, chociaż to nadal klasa
Wokal mniej mi tu podchodzi, za bardzo chyba przyzwyczaiłem się do głosu Atilli na "DMDS"
Późniejsze płyty Mayhemu jako całość nie zachwyciły mnie zbytnio... jak już to pojedyncze kawałki, jak np. tytułowy z "Chimery".
Kolejną blackowa formacją którą znam jest Immortal, jednakże czysty black w ich wykonaniu jest dla mnie jednak za bardzo prymitywny i surowy... Bardzo natomiast polubiłem "Sons of northern darkness", właśnie za emigrację muzyków w stronę czegoś innego niż surowy black
Kończąc powoli ględzenie o blacku przejdę do Bathory - zespołu, który wielbię w niemniejszym stopniu niż Burzum
Hmm, dotarło do mnie, ze przecież słowo "zespół" nie pasuje zbytnio w kontekście żadnego z tych projektów
Quorthon jak wiadomo zaczynał od blacku, i tę część jego dokonań szczerze mówiąc średnio lubię... Nie przekonują mnie zbytnio dwie pierwsze płyty... Ale już na "Under the sign of the Black Mark" talent Quorthona zaczyna się moim zdaniem ujawniać
Moje dwa ulubione utwory z tej płyty to "Call from the grave" i "Enter the eternal fire", ale lubię tez np. "Woman of dark desire" i "13 candles", "Equimanthorn"... Ale to i tak dopiero przedbiegi przed kolejnym albumem
"Blood fire death" to płyta-pomost między blackiem i epickim viking metalem. Brzmienie jest niepowtarzalne, moi faworyci to "A fine day to die", "For all those who died" i "Outro". Następnych dwóch płyt nie opiszę, bo przesadziłbym z komplementami (i tak pewnie przesadzam...).
"Hammerheart" i "Twilight of the gods" - te nazwy mówią same za siebie (przy okazji: świetny teledysk do "One rode to Asa Bay"
Szkoda, że jedyny, i szkoda, że nie ta oryginalna wersja, na którą Quorthon sam wyłożył kupę kasy...).
"Requiem" i "Octagon" to jedne ze słabszych rzeczy które nagrał Quorthon...
Jedyna rzecz która mnie tu bardziej zainteresowała to "Century" z "Octagonu" - świetny riff i obyło się bez hardcore'owej młócki, której nie znoszę.
Całe szczęście potem Bathory wrócił na piedestał
"Blood on ice" stawiam na równi z dwoma wcześniejszymi epickimi wydawnictwami, chociaż część osób zarzuca tej płycie granie zalatujące pod względem budowy punkrockiem... Nie wiem, gdzie oni to tak słyszą, ale fakt faktem, że tak jak nie cierpię punkrocka i punku w ogólności, tak "Blood on ice" kocham. Najlepszy utwór? "The lake"
"Destroyer of worlds" jest zróżnicowany, bo taki miał być... szkoda, że po świetnym początku ("Lake of fire", "Destroyer of worlds" i "Ode") reszta znowu zwraca się w stronę hardcore'u...
Na szczęście bardziej znośnego niż na "Requiem" i "Octagon", ale trzeba przyznać, że wokal to się Quorthonowi tym razem nie udał...
Dobrze, że zakończenie, czyli "White bones" i przede wszystkim "Day of wrath" pozostawia wspaniałe wrażenie
Na swoich dwóch ostatnich płytach Quorthon wrócił na szczęście do pięknego grania, nie mam zbytnich zastrzeżeń do obu części "Nordland"
Poza tym od tych płyt zacząłem słuchać Bathorego
Pozostaje tylko smutek, że Quorthon nie stworzy już nic więcej...
Tym bardziej, że głowę miał pełną pomysłów, o czym świadczy chociażby "Silverwing", czyli duet z Jennie Tebler... kawał dobrej roboty.
Zafascynowany viking metalem zacząłem szukać czegoś z tej tematyki i trafiłem na Amon Amarth
Grają raczej death, ale taki melodyjny i dlatego to polubiłem (tradycyjnego death metalu nie trawię). "Death in fire" mógłbym słuchać na okrągło
Następnie przeczytałem w "Mystic Art" o Falkenbach, że niby kontynuuje tradycję Bathory itd.
Może nie kontynuuje, ale muzyka bardzo ciekawa... nie wiem do czego to można porównać
Vratyas Vakyas (genialne nazwisko
) tworzy taką... hmm, majestatyczną muzykę
Bardzo ogólne określenie, ale tego trzeba po prostu posłuchać
Zresztą, pewnie znacie, więc co tu będę z siebie robił wielkiego znawcę
Nie umiem jednoznacznie określić mojego stosunku do thrashu... Część mi się cholernie podoba, jak np. "Enemy Of God" Kreatora czy "South Of Heaven" Slayera. Poza tym lubię parę innych rzeczy (coś z "Reign in blood" Slayera, trochę Megadeth, trochę wczesnej Metalliki), ale ogólnie mówiąc ten gatunek nigdy mnie jakoś wyjątkowo nie porywał.
Jest jeszcze trochę zespołów, które lubię ze względu na kilka utworów... Mógłbym do nich zaliczyć np. Venom (znam kilka wczesnych kawałków na czele ze świetnym "Black metal" + częściowo wyjątkowo wg mnie udane "Resurrection"), Vinterriket (znam dwa utwory
To wystarczyło żeby się zorientować co to za muzyka... specyficzna, ale co jakiś czas mam na nią nastrój
)...
To by chyba było na tyle, bo kapel od których znam jeden kawałek nie ma chyba sensu wymieniać, nawet jeśli mi się podoba...
Jeśli o czymś zapomniałem to dopiszę.
P.S. Jeśli ktokolwiek dotrwał do końca tego postu to szczerze gratuluję
P.S.2 A co sądzicie o odwołaniu koncertów Dark Funeral w Łodzi i Katowicach...? A także o tej żenującej aferze z Gorgorothem w roli głównej...?
Pozdrawiam
Adam