Yer Blue napisał(a):
Wiesz pociągnąłbym ten temat, bo jest niezwykle ciekawy (ale nie w tym miejscu- myślę, że należy się mu oddzielny temat) a poza tym mam jeszcze kilka istotnych pytań do Ciebie.
OK
Odpowiem, oczywiście na tyle, na ile mi na to pozwoli moja dotychczasowa wiedza. W razie czego, mój nr gg jest ogólnie dostępny.
Yer Blue napisał(a):
Jeżeli chodzi o Ummagummę to każda część Sysyphus ma dla mnie sens, chociaż ta 3 część może odstraszać, ale nie jest zbyt długa, no i fajnie się urywa a pózniej dla kontrastu wyłaniają się niebiańskie dzwięki...a pózniej Cudo! Natomiast ten utwór perkusisty w połowie jest po prostu wydumany, nie widomo z czym go jeść
Co do tego jedzenia, to nie znalazłabym chyba określenia bardziej oddającego istotę sprawy
.
Powtórzę to raz jeszcze: o ile dla mnie Sysyphus cz. I i II brzmią jeszcze jako tako, to tej nieszczęsnej części III (i IV zresztą też) po prostu nie mogę przełknąć. Wydaje mi się, że gdyby poszczególne dźwięki w ww. utworach zastąpić całkowicie innymi, nie zrobiłoby to wielkiej różnicy. Powątpiewam nawet, czy naprawdę możemy to nazwać psychodelią - czy nie są to po prostu zwykłe elementy studyjne, zabawa z dźwiękiem
Mogę tu dać porównianie do piekarza który, chcąc upiec najlepsze ciasto bakaliowe na świecie, wrzuca do niego wszystkie istniejące bakalie. Są tacy, dla których piekarniczy efekt takich poczynań będzie przysłowiowym niebem w gębie, lecz inni zaraz po zjedzeniu go dostaną mdłości - właśnie z powodu zbyt wielkiej różnorodności bakalii
.
A tak poza tym, co ma to wszystko do Syzyfa
No chyba, że dwie ostatnie części są to właśnie "Syzyfowe prace"
.
Yer Blue napisał(a):
Czy mogłabyś jakoś odnieść się do mojej dziesiątki (jej lwią część stanowią właśnie psychodeliki)- co o niej sądzisz?
A mogłabym
Lecz pozwolisz, że wypowiem się tylko na temat właśnie psychodelików, bo utwory z późniejszego okresu twórczości zdążyły już zatrzeć mi się w pamięci.
Atom Heart Mother
to także jeden z moich naj-utworów, może tylko znalazłby się na dalszym miejscu, niemniej jednak, możemy sobie mocno uścisnąć ręce
. Pamiętam jak to było, gdy usłyszałam ten utwór po raz pierwszy. Od razu poczułam się jak w operze... albo w teatrze... na przedstawieniu na temat sensu istnienia, życia, śmierci itp. Może to głupie, ale to mi już zostało... Z tym, że muszę stwierdzić, że pierwsza, powiedzmy "połowa" tej cudownej suity zdecydowanie bardziej chwyta mnie za serce. W drugiej jest już momentami, a przynajmniej ja to tak odbieram, lekko chaotycznie
.
A Saucerful of Secrets
hmmmm... ten utwór raczej do moich ulubionych nie należy. Od razu zaznaczam tu jednak, że nie znam wersji, którą tu wymieniłeś... Właściwie nic konkretnego o nim powiedzieć nie potrafię. Być może za mało go słuchałam.... ale zawsze przy nim uwaga mi jakoś "ucieka" - co tylko dowodzi tego, że jak dla mnie, czegoś w nim brakuje....
Astronomy Domine
mnie też bardziej podoba się wersja z Ummagummy
Przy całym uwielbieniu, jakim darzę "Pipera"
Nie do wiary, co oni na scenie potrafili zrobić z tym utworem - słucha się go zupełnie inaczej
A podejrzewam, że brzmiał on jeszcze cudniej, gdy się wersji koncertowej słuchało na żywo i "odpływało się" razem z nią ... (bez żadnych aluzji do środków odurzających
) Ech, to dopiero musiało być przeżycie...
Sysyphus
jak wyżej i w poprzednich postach.
Cirrus Minor
mmmm, dzięki temu intro z głosami ptaków (tak na marginesie, jeden moment jest prawie identyczny ze śpiewem rozpoczynającym jedną z piosenek The Kinks, nagraną w roku 1967) czuję się naprawdę jakbym była gdzieś na łące i patrzyła w chmury... I to cudowne, wszechogarniające całe ciało i umysł rozmarzenie.... Chyba wiecie, o co mi chodzi
Alan's Psychedelic Breakfast
ten utwór jest u mnie dość nieszczęśliwy, bo zwykle słucham go po świeżym przesłuchaniu "Atom Heart Mother" no i... niestety, to już nie jest to
Interstellar Overdrive
hmmmmmmmmm. Ani mnie to ziębi, ani grzeje. W sumie mogloby go dla mnie na "Kobziarzu" nawet nie być. Tyle.
Ogólnie zauważyłam Yer Blue, a przynajmniej takie mam wrażenie, że Ty chyba bardzo lubisz utwory typowo instrumentalne, "dźwiękowe", podczas gdy ja zdecydowanie preferuję te z dodatkowo jeszcze tekstem.... Mylę się
Yer Blue napisał(a):
I czy jest szansa, żebyś i Ty podała swoje typy?
Pewnie, że jest. Jakaś szansa jest zawsze
Zastanawiam się jednak, jak duża byłaby ewentualnie ta szansa
. Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym... ale mogę spróbować. Sęk w tym, że tak, jak nie potrafię wyodrębnić takiej piątki z twórczości Bitli, to i tu mogę polegnąć...
.
Póki co, mogę Ci podać swoje typy z poszczególnych pierwszych pięciu albumów Floydów (plus z nagrań singlowych), bez przyporządkowania im na razie jakichkolwiek miejsc.
Yer Blue napisał(a):
Słyszałaś może jakieś ciekawe koncerty Pinka z wczesnej twórczości (może Live At Pompei- ja niestety tylko fragmenty)? A London '66? A co sądzisz o utworze Embryo? Wiem wiem, trochę dużo już tych pytań... Te pytania kieruję również do Rity o ile chce jeszcze coś dorzucić do tematu.
Chciałabym, ale nie bardzo mogę, bo niestety nie miałam jeszcze okazji slyszeć ww. koncertów
.
Peace, Love & (mimo wszystko
) The Beatles
Rita