Dzięki Tomku! Widzę,że wiele wspaniałych odkryć przed tobą - tylko Ci zazdroszczę,bo dla mnie został już tylko pierwszy McCartney z ważniejszych rzeczy, a póżniej już tylko 'smutek spełnonej baśni'.
Mówiąc szczerze zaskoczyłeś mnie z CLOUD 9. Pamiętam jak po Świerci Harrisona w spejalnym wstępie w TYLKO ROCKU Wiesław Weiss napisał,że płyt ATMP i właśnie CLOUD 9 trudno jest przecenić. Być może i ja przyłożę teraz inną miarę do tego longa? Najbardziej niepodoba mi się na niej brzmienie, takie typowe z lat osiemdziesiątych- dla mnie,wybacz za słowo - troszkę "plastikowe". Ale różne bywają gósta. Za to George powrócił na niej do formy kompozytorskiej- jest tam kilka perełek z WHEN WE WAS FAB na czele.
Jeżeli chodzi o solowego McCartneya , skoro tak bardzo cenisz FLAMING PIE to powinna Ci się spodobać BAND ON THE RUN- też jest bardzo równa co jest u Paula niestety rzadkością.
A może byśmy tak solowego Georga obgadali? Co Ty na to?
Pozdrawiam !