W miniony piątek (19.02) w warszawskim Domu Zabawy i Kultury - zwanym popularnie Dzikiem - odbył się koncert znanego już wielu użytkownikom tego Forum zespołu "Beatles For Sale".
Tym razem występ chłopaków był częścią imprezy "The saddest Walentynki in town", czyli czegoś, co wedle zapowiedzi organizatorów imprezy miało być swoistym zaprzeczeniem święta zakochanych. Miało być płaczliwie, miały być 'najsmutniejsze piosenki o miłości do tańczenia", a wszystko to bez "seksu i przytulania" oraz "żartów i wygłupów".
Wobec tak obiecująco brzmiącej zapowiedzi trudno było pozostać obojętnym
Na imprezę udała się reprezentacja tegoż Forum w postaci Agafii, Fangorna i autorki tegoż tematu; w kolejce po bilety spotkaliśmy jeszcze Huberta, który dowiedział się o wydarzeniu zaledwie 20 minut wcześniej. No i świetnie, w zwartej i gotowej grupie złożonej z czterech osób udaliśmy się na koncert
Który był bardzo dobry, jak to zwykle u chłopaków z Beatles For Sale, tylko że... nie miał prawie nic wspólnego z zapowiadanym smutnym klimatem imprezy. Panowie zagrali swój sztandarowy zestaw piosenek, w tym absolutnie niesmutne "Twist and Shout" czy "A Hard Day's Night", a już szczytem szczytów było "She Loves You", które w każdych innych okolicznościach bezgranicznie kocham i witam z entuzjazmem. Generalnie było raczej radośnie niż smutno, były - jak to u Beatles For Sale - żarty i wygłupy, tylko seksu i przytulania nie zauważyłam
[Zdjęcie całej tracklisty zamieszczam poniżej, a jeśli ktokolwiek ma życzenie w bardziej materialny sposób poobcować z tym dokumentem, może się zwrócić to Agafi, która ów cenny artefakt otrzymała w prezencie
.]
Dlatego pomimo świetnej zabawy i zdarcia gardła pojawiło się - przynajmniej u mnie - poczucie rozczarowania. Liczyłam naprawdę na zestaw "beatlesowskich smutnych piosenek do tańczenia", albo i niekoniecznie do tańczenia, ale smutnych, depresyjnych - tym bardziej, że dorobek Najlepszego Zespołu Wszech Czasów daje tu naprawdę spore pole do popisu! Dodatkowo chłopaki z Beatles For Sale skupili się głównie na wcześniejszej działalności Beatlesów, najdalej zachodząc w rok 1966 z "Taxmanem". Cóż za zmarnowany potencjał!
No i właśnie. Postanowiłam zapytać Was, jak widzielibyście taki koncert beatlesowski na "the saddest Walentynki in town"? Jaka byłaby Wasza wymarzona tracklista?
Moja przedstawia się następująco:
Misery
Day Tripper
Yer Blues
Don't Pass Me By (nie znoszę, ale w jakiejś fajniejszej aranżacji na taką imprezę nadaje się jak ulał)
I'm a Loser
Girl
I Need You
This Boy
Anna (Go To Him)
For No One
Ticket to Ride
I'm So Tired
You've Got to Hide Your Love Away
Baby's In Black
Yes It Is
Yesterday