Byłem wczoraj w kinie i na gorąco parę słów. Uwaga będą SPOILERY!!!
Zgadzam się z opiniami przedmówców .Film dla fanów jest sporą ciekawostką. Jeśli o mnie chodzi to ja poszedłbym do kina nawet na film o McCartney`u lecącym na Księżyc
. Może parę słów o tym co mnie nie zachwyciło: przede wszystkim wątek romantyczny. Nie dość, że przewidywalny do bólu, to zwyczajnie słaby. Myślę, że można by go śmiało pominąć, choć z drugiej strony domyślam się, że taki tez był zabieg twórców dla celów marketingowych. Nie byłem w ogóle przekonany do odtwórcy głównej roli, nie przekonał mnie, choć kilka piosenek zabrzmiało w jego wersji nieżle(pod warunkiem, że to on śpiewał : m.in "In My Life") i w końcu, nieco przerysowani rodzice Jacka.
Natomiast na plus, zdecydowanie pomysł. Oczywiście można mieć niedosyt niewykorzystania jego pełni możliwości. Zabrakło mi choćby sceny z Paulem, który np jako emerytowany nauczyciel siedzi gdzieś na ławeczce w Liverpoolu i wspomina, że kiedyś też coś tam próbował pisywać(chociaż kto wie, może plany były?), ale trzeba przyznać oglądało się to z niesamowitym zacięciem. Choć mam świadomość tego, że wiele z tych , zwłaszcza wczesnych piosenek, w dzisiejszych czasach zwyczajnie by nie chwyciła. Pojedynek Eda z głównym bohaterem w Moskwie był ekscytujący(w 10 min napisali premierowe piosenki i śpiewali z pamięci hmm?. Jeden wiadomo, oszukiwał, ale drugi?) Scena z Johnem autentycznie mnie wzruszyła. Dwoje starszych ludzi, którzy również pamiętali Beatlesów, przywołali mi na myśl naszych forumowiczów(macie jakieś pomysły, którzy to?). No i najważniejsze, że twórcy darowali sobie przebudzenie w szpitalnym łóżku na samym końcu z powrotem do normalnego świata. Bo oczywiście Świat bez Beatlesów taki nie jest.
Generalnie polecam