Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Pią Mar 29, 2024 1:45 am

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 101 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Czw Kwi 13, 2006 12:52 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Pytasz, co znamy? Coz, JA z autorow przez Ciebie wymienionych, kojarze tylko Pratchetta (UWIELBIAM jego specyficzny styl pisania, brytyjski humor, postmodernistyczna zabawe nawiazaniami, parafrazami; wspaniala galerie postaci (BIBLIOTEKARZ, kufer i (pan) Smierc rzadza!!!), niesamowicie zywym jezykiem (genialne tlumaczenie na polski!!!!) z tysiacem gier slow, rewelacyjny swiat... Za to, ze jest tak jakby.. jednoczesnie pisze porzadne fantasy.. i parodiuje fantasy.. zreszta czego on nie parodiuje ;) Fajerwerki pomyslow!!! Ale, wstyd sie przyznac, zatrzymalam sie na "Piramidach"... :( )

Pratchett jest piewsza klasa. O tłumaczeniu na język polski pisałam wyżej, nie będę się powtarzać. :wink: Co do gatunku literackiego, który Terry uprawia, to myślę, że przez samych fanów nazywany jest 'humorystycznym fantasy' (lub też 'cynicznym fantasy' - różnie to określają). Jego teksty (np. "Mort zauważył, że idzie naprzód, chociaż nie dyskutował o tym z nogami." :lol: są niesamowicie rozbrajające).
Do moich ulubionych książek tego autora napewno należą: oczywiście cały Świat Dysku (a to sobie kombinatorsko jednym tytułem objęłam masę jego powieści :wink: :lol: - szczególnie "Mort", "Trzy Wiedźmy", "Piramidy", "Kosiarz", "Pomniejsze bóstwa" no i wsławiony "Wiedźmikołaj"), "Kot w stanie czystym" (przy czym przyznam się jak na spowiedzi, że sięgnęłam po książkę z powodu intrygującego tytułu :oops: :P :wink: ) i to by było na tyle. Podkreślam, te są ulubione, ale ja sympatię żywię praktycznie do wszystkich prac Pratchetta. :wink:
Ringo napisał(a):
b]Tolkiena[/b] (no coz.. dziwne, prawda? ;) :( W dodatku nadal mam przeczytane jedynie GENIALNEGO (mimo, ze tak obecnie "ograne".. ale coz ksiazka znacznie przebija film, oczywiscie) "Wladce pierscieni", oraz "Hobbita"...

Sprawa 'tolkienowska' wymaga dłuższego wyjaśnienia, bo łatwo mnie przy tym źle zrozumieć. Otóż ja, pomimo, że zawsze go zagorzale bronię (jeśli trzeba, ale to nie zdarza się często), uważam, iż ma swoje mankamenty. Rzeczywiście tworzy odosobniony i oryginalny klimat swoich dzieł, potrafi snuć niesamowite, stworzone na użytek powieści, legendy; jednak często ponosi go wyobraźnia i zaczyna dryfować, unoszony przez rwący prąd swojego natchnienia. Sama muszę przyznać, że jeśli przez 10 stron wlecze się opowieść o jakimś elfie, który zamieszkiwał Śródziemie wieki temu, ja wymiękam. :lol: Jednakże te fragmenty można jakoś przegryźć, a dalej już jest coraz lepiej. Tolkien i tak wychodzi w mojej ocenie na plus. :wink: A właściwie na 5+ :wink:
Ringo napisał(a):
Goodkinda (znam az jedna ksiazke - "Pierwsze prawo magii", wow...;) - niezle, ale nie powalilo mnie) i

Zawsze żartowałam sobie z innymi czytelnikami, że w świecie fantasy nie ma miejsca na podium dla dwóch pisarzy o imieniu Terry. Zwłaszcza, gdy jeden jest Anglikiem, a drugi Amerykaninem. Dobra, nie bierzcie tego na serio. In fact, ja wcale nie uważam Goodkind`a za złego autora. On jest tylko... niewystarczający. Dobry, ale nie bardzo dobry. Czegoś brakuje, choć sama dokładnie nie potrafię określić, co pominął, czego nie wykorzystał, a mógł. :? "Miecz prawdy" wcale nie jest złą serią. Tylko, tak jak nadmieniałam, średnią. :wink:
Ringo napisał(a):
Sapkowskiego (na mnie pierwsze dwa tomy opowiadan zrobily dosc duze wrazenie, szczegolnie dwa opowiadania, gdzie pojawia sie Ciri.. Ale sagi nie czytalam. Znam wiele osob, ktore twierdza, ze tylko te dwa tomy opowiadan sa dobre. Rozumiem, ze Ty, nawet opowiadan nie trawisz? Do mnie trafia jego specyficzne poczucie humoru (chociaz nie da sie go absolutnie porownac z Pratchettem) i pewne "sformulowania" :D

Zwróćcie uwagę na podkreślenie. Mam dokładnie takie same odczucia. Ja jednak uważam, że by odnaleźć to specyficzne poczucie humoru, trzeba się bardziej "wkopać" w jego twórczość. Co tam saga. Saga mnie wcale nie zachwyciła. Straszliwe labidzenie w dużej części, a ciekawych fragmentów było tyle, co kot napłakał. Cenię za to zbiory opowiadań (np. "Miecz przeznaczenia") i część krótkich opowiadań.
Pisarza, jako osoby, człowieka z krwi i kości (a nie w kontekście tego, czym się trudni) bardzo nie lubię. Jest prowokacyjny, często 'chlapnął' coś bardzo uwłaczającego innym, a przy tym i jemu, bo świadczyło to o jego kulturze (czy też raczej braku). Przykłady można było zaobserwować w zeszłym roku. Ludziom, którzy wzięli jego zachowanie tylko za "prowokację" serdecznie współczuję. Uważam, że to nie mogło być prowokacją, z podobnych rzeczy nie 'żartuje' się w ten sposób. :?
Nie ukrywam, byłam oburzona, zaskoczona i zniesmaczona.
Ringo napisał(a):
Pilipiuka i Gainmana[/b] znam z okladek i tytulow tylko.

Zacznę od Pilipiuka. A może raczej od Tomasza Olszakowskiego? Hehehe, skubaniec. :wink: Powiem tak... "Kroniki Jakuba Wędrowycza" nie spodobały mi się. Bardzo się zawiodłam, bo słyszalam wiele entuzjastycznych opinii na ich temat. :?

Dla zainteresowanych przygodami Jakuba Wędrowycza, okładka piątego tomu :roll: :arrow:
http://tawerna.rpg.pl/dane/img/misc/wie ... dymoze.jpg

Co do Gainmana... chodziło Wam o Gaimana? Ja tylko tego znam. :wink: I bardzo sobie cenię, zwłaszcza, że w jakimś sensie to on przekonał mnie do fantasy. Wcześniej ten gatunek omijałam sszeeeeroooookim łukiem, a po przeczytaniu "Nigdziebądź" zmiękłam i zaczęłam się w tym zaczytywać. ;) Poza tym ma on ścisły związek z późniejszym odkryciem Pratchetta; a to za sprawą "Dobrego Omenu", którego był współautorem. :D Jeszcze jedno. "Amerykańcy bogowie" to powieść wybitnie przeceniana. Gaman napisał kilkanaście lepszych prac.
Ringo napisał(a):
Ach, no i oczywiscie King i Lovecraft . Lovecrafta uwielbiam, mimo, ze jeszcze nie zaczelam go czytac, jesli ktokolwiek mnie rozumie ;).

Ja doskonale rozumiem, znam to uczucie. Jeszcze nie zna się utworów danego muzyka, pisarza itd. a już pewność, że będzie się za nim szalało. W przypadku Lovecrafta miałam to samo wrażenie. Zanim sięgnęłam po jego horrory, z opisów i poleceń moich kolegów wiedziałam, że będzie mi się podobało. I, dla odmiany :wink: , nie pomylilam się. Raz w końcu można się nie zawieść, nie? :wink: :lol:
Ringo napisał(a):
Kinga czytalam "az" jedna ksiazke - "Lsnienie" (ksiazka nie wystraszyla mnie.. za to zdolowala... Autentycznie, nie wiem czemu. Wprawila mnie w zly nastroj. Za to UWIELBIAM genialna, ironiczna, ale i prawie surrealistyczna, ekranizacje Kubricka! Coz, w domu czeka na mnie od jakiegos czasu absolutnie obowiazkowa jego lektura, czyli "Miasteczko Salem" :D. Plus ogladalam tez bardzo dobra (ale nie na poziomie Kubricka) ekranizacje jego ksiazki "Carrie" - Briana De Palmy.

King jest mistrzem, mówię to bez przekory. Pierwszą książką, a zarazem jedną z tych, które wywarły na mnie największe wrażenie, była "Misery".
Jeszcze do dziś pamiętam jak kibicowałam Sheldonowi, żeby w końcu wyrwał się od tej chorej, owładniętej obsesją, kobiety. :roll: Strasznie mu współczułam, King opisał jego sytuacją tak, jakby sam to przeżył. Wszystko był dobitnie realistyczne, żadnych uporoszczeń, żadnego maskowania i łagodzenia. Zaznaczam, że nigdy nie oglądałam filmu. Ileż to razy próbowałam zastawiać na niego sidła :wink: , śledziłam program w gazetach telewizyjnych, ale nic. Jesli nawet gdzieś wyświetlali, to ja dowiadywałam się o tym albo grubo po fakcie, albo tego dnia i o tej godzinie byłam gdzieś bardzo daleko od telewizora. :wink: :lol:
"Lśnienie" to też klasyka, wystraszyło mnie w takim samym stopniu, jak ów głośny, kultowy film.

Czy ktoś z was oglądał wersję "Shine", której reżyserem był sam King (nie wiem czy pamiętacie, ale King pożarł się ostro z Kubrickiem, kiedy ten wprowadzał korekty w scenariuszu, zmieniał trochę historię <wiadomo, ze nie wszystko co sprawdza się na papierze, będzie wywierało ten sam wpływ na widzu> na potrzeby filmu, a niekiedy wycinał całe długie fragmenty, zastępując je własnymi interpretacjami. King zaskarżył nawet Kubricka do sądu <ech, powstrzymam się od komentarza... :roll: >)?? Ponoć było to wybitnie kiepska adaptacja. Cóż, King najwyraźniej przecenił swoje możliwości reżyserskie.
Każdy powinien robić to, w czym jest naprawdę dobry... King chyba nie uznaje tej tezy. :wink:
Ringo napisał(a):
A apropos powiesci grozy - kojarzy ktos Grabinskiego? (Ty pewnie tak, Johnny Drake'u ;)) Jest swietny!

Hehehe rozumiem, wcześniej wspomniałaś o Lovecraft`cie, więc można się było spodziewać i Grabińskiego. :wink: Jak przez mgłę pamiętam jego opowiadania, które nota bene były bardzo dobre, ale przede wszystkim kojarzę jeszce jego "Salamandrę i "Cień Bafometa". Wspaniale potrafił utrzymać napięcie, które właściwie nie znajdowało swojego ujścia, co następuje przedwcześnie w wielu utworach literackich. Ten nastrój grozy, ciągłe podsycenie strachu. :) Świetna robota.
Reszty już sobie nie przypomnę. Szkoda, że zmarł tak młodo (w chwili śmierci miał niecałe 50 lat :( ); myślę, że napisałby jeszcze wiele wspaniałych dzieł i wieksza ilość ludzi poznałaby jego wcześniejsze powieści.

To na tyle, bo zdecydowanie za bardzo się rozpisałam, w dodatku cały czas sie powtarzając. :lol: :wink:

PS Singer jest boski! Chyba najlepszy (chyba, bo jest jeszcze paru wybitnych) pisarz, w którego dziełach przewija się tematyka żydowska.
Bomba.
Johny Drake, a co konkretnie teraz czytasz? :wink:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 1:12 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Michelle napisał(a):
O tłumaczeniu na język polski pisałam wyżej, nie będę się powtarzać.

Pisalas, a ja chyba w koncu nie skomentowalam. Bronie swojego zdania, ze tlumaczenie jest genialne. Tlumaczenie nigdy nie dorowna geniuszowi oryginalu, ale zmierzenie sie z takim tekstem i stworzenie tak zywego, mieniacego sie barwami, potoczystego, i - najtrudniejsze - z mnostwem gier slownych - tlumaczenia, jest nad wyraz trudne. Jesli rezultat takiej proby jest udany, to tlumaczenie uwazam za wybitne. O geniuszu oryginalnego stylu nie musze nadmieniac, bo to oczywiste.

Michelle napisał(a):
Jego teksty (np. "Mort zauważył, że idzie naprzód, chociaż nie dyskutował o tym z nogami." :lol: są niesamowicie rozbrajające
Taaaak, nad Pratchettem naprawde zarykiwalam sie ze smiechu :!: Do podobnych spazmow doprowadzaly mnie tylko niektore ksiazki Musierowicz (zwlaszcza moja ukochana "Brulion Bebe Be" i epizody z Bernardem "Zeromskim" "Burzmy mury" i cialem pedagogicznym, ale i np. fragmentem bodajze "Pulpecji" - szkolne przedstawienie - Jaselki..)
Michelle napisał(a):
Do moich ulubionych książek tego autora napewno należą (...) szczególnie "Mort", "Trzy Wiedźmy", "Piramidy", "Kosiarz", "Pomniejsze bóstwa" no i wsławiony "Wiedźmikołaj" (..)
Moje ulubione czesci to "Mort", "Blask fantastyczny", "Czarodzicielstwo" i "Rownoumagicznienie".

Michelle napisał(a):
Sama muszę przyznać, że jeśli przez 10 stron wlecze się opowieść o jakimś elfie, który zamieszkiwał Śródziemie wieki temu, ja wymiękam. Laughing
Czy masz na mysli "Silmarillion", ktory kupilam (w tym przepieknym wydaniu...) jakis czas temu i narazie czeka sobie spokojnie na polce na moj powrot i na przeczytanie? Wiem, ze tam dopiero zaczyna sie wyliczanie dziejow kolejnych odgalezien rodowych... Jak "rodem" ;) z starych epopei, albo Starego Testamentu ;).

A propos "Silmarillionu". Michelle, czy sluchalas kiedys plyty Blind Guardian "Nighfall In The Middle-Earth"? Jesli nie, to szczerze Ci ja polecam. Na tle dziesiatek zespolow metalowych siegajacych, zazwyczaj w potwornie ograny sposob, do motywow tolkienowskich, Blind Guardianowi naprawde udalo sie stworzyc album niezwykle wiarygodny i... bardzo, ale to bardzo w klimacie "Tolkiena", nie tylko ze wzgledu na tekst, ale wlasnie na "klimat"... To koncept album. Teksty utworow oparte sa wlasnie na "Silmarillionie", totez najlepiej slucha sie tego albumu majac je przed nosem i sledzac je z muzyka (szczegolnie, ze wowczas "mocniejsze" momenty, jesli nie trawi sie za bardzo metalu, zaczynaja byc calkowicie usprawiedliwione i "logiczne"). Przepiekna plyta - muzycznie troche heavy, troche power, troche tego nieszczesnego speed metalu... I przepiekne wstawki folkowe.. doskonaly takze wokalnie... Calosc niezwykle zgrabnie poprzeplatana wstawkami mowionymi (recytowanymi). Naprawde polecam (Chyba, ze znasz, w takim razie polecam innym tolkienofilom)!

"Hobbita" przeczytalam z przyjemnoscia, ale jednoczesnie pamietam, ze mnie rozczarowal. Zupelnie nie moglam wejsc w ten swiat, wydawal mi sie nieprzekonujacy i plaski. Poza jedna, jedyna scena, ktora utkwila mi w pamieci.. Z miejsca ujal mnie Gollum...

Potem siegnalam do "Wladcy Pierscieni", poniewaz nie chcialam ogladac filmu przed zaznajomieniem sie z ksiazka... I coz.. knockout.. kompletny... Prawie od pierwszych stron.. wszystko.. w przeciwienstwie do "Hobbita", tu dalam sie calkowicie wciagnac w swiat, wlasnie poprzez bogactwo opisow, poprzez fenomenalnie skonstruowany caly swiat.. poprzez spojnosc, ale takze poprzez sile oddzialywania na emocje... Bardzo, bardzo wiarygodna. Moja ulubiona czescia byla czesc druga (Gollum...), prawie na rowni z trzecia.. I zakonczenie.. Niby happy end.. ale pozostaje cos gorzkiego.. Bol i nieodwracalnosc pewnych przezyc.. Wyryte przez czas szramy... PIEKNE...

Michelle napisał(a):
In fact, ja wcale nie uważam Goodkind`a za złego autora. On jest tylko... niewystarczający. Dobry, ale nie bardzo dobry. Czegoś brakuje, choć sama dokładnie nie potrafię określić, co pominął, czego nie wykorzystał, a mógł. Confused "Miecz prawdy" wcale nie jest złą serią. Tylko, tak jak nadmieniałam, średnią. Wink
Czytalam tylko pierwsza czesc, ale dokladnie o to mi chodzilo. Nie moglam sie za bardzo wczuc w powiesc... Za bardzo zdystansowana narracja... Nie podoba mi sie jezyk (za prosty i jakos taki.. nieporadny), ale to moze byc kwestia tlumaczenia, nie czytalam oryginalu.

Michelle napisał(a):
Co do Gainmana... chodziło Wam o Gaimana? Ja tylko tego znam. Wink (...)
:oops: - no tak, slepo przepisalam z posta... Chodzilo mi o Neila Gaimana, ale widzisz, znam go tak "dobrze", zeby nie wylapac literowki i powielic ja jeszcze.

Michelle napisał(a):
Czy ktoś z was oglądał wersję "Shine", której reżyserem był sam King
Niestety nie, ciekawie byloby porownac!

Michelle napisał(a):
nie wiem czy pamiętacie, ale King pożarł się ostro z Kubrickiem, kiedy ten wprowadzał korekty w scenariuszu, zmieniał trochę historię <wiadomo, ze nie wszystko co sprawdza się na papierze, będzie wywierało ten sam wpływ na widzu> na potrzeby filmu, a niekiedy wycinał całe długie fragmenty, zastępując je własnymi interpretacjami
Taaaak... Prawda jest taka, ze narracja filmowa rzadzi sie ciutke innymi prawami niz narracja ksiazkowa, i zeby zrobic dobra ekranizacje, nalezy porzucic pokuse "przelozenia" akcji ksiazkowej na ekran. Glebia w slowie pisanym oddana "slowo w obraz" ;), staje sie plaska i nieprzekonujaca. Najlepsze ekranizacje musza nieco "zapomniec" o wielowatkowych, glebokich tresciach powiesci, aby.. aby odnalezc swoj klucz, wylapac swoje rozumienie, stworzyc swoja filmowa interpretacje... I w rezultacie - zeby opowiesc naprawde "zagrala" na ekranie, stajac sie wiecej niz czysta "ilustracja" filmowa... W rezultacie - "klimat" i "glebia" ksiazki moze wlasnie znalezc swoj filmowy odpowiednik...

Notabene, za niemalze doskonala ilustracje, mimo wielu ciec, kilku potkniec, kilku fatalnych "atrakcji" (patrz Legolas surfujacy na tarczy) i nie do zniesienia rozdmuchanego i dopisanego watku z Arwena, uwazam "Wladce Pierscieni"... Ten film cenie bardzo.. ale tylko jako ilustracje.. A - muzyke bym mu kompletnie zmienila (o, teraz sie zacznie...) ;)).

Ale czasem dziala to w nieco inny sposob. Czy to nie Tarkowski pisal o najlepszych filmach, ktorych scenariusz opiera sie na wybranych elementach jakiejs ogolnie kiepskiej (wg. rezysera) powiesci, ktora jednak miejscami prezentowala calkiem niezle pomysly? Takie wybrane watki - niewykorzystany potencjal - wyciaga sie z powiesci, i na ich bazie tworzy swoja opowiesc filmowa. Wowczas jest szansa, ze stworzy sie naprawde cos wartosciowego - problem w tym, ze mozna wtedy niezle dostac po lbie od autorow (coz, trudno sie dziwic ;)), ktorzy bardzo takich ciec nie lubia. Oczywiscie nie kazde ciecia i traktowania powiesci jako "materialu" uzytkowego do zrobienia filmu beda udane...

Michelle napisał(a):
Ponoć było to wybitnie kiepska adaptacja. Cóż, King najwyraźniej przecenił swoje możliwości reżyserskie.
Każdy powinien robić to, w czym jest naprawdę dobry...
No wlasnie, to wlasnie kwestia owego przekladu bezposrednio "chwytow" literackich na "chwyty" filmowe, bez uwzglednienia nieco innych regul gry w tych obu sztukach.


Ostatnio edytowany przez Ringo, Pią Kwi 21, 2006 1:13 am, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Kwi 19, 2006 8:20 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Kwi 10, 2006 6:48 pm
Posty: 12
Miejscowość: Warszawa (jeśli chodzi o powłokę cielesną)
Michelle, miałam przyjemność przeprowadzać z Pratchettem wywiad dla TVP i przy tej okazji poznałam i jego i Piotra Cholewę - jeździliśmy z nimi cały dzień po Warszawie raz po raz zadając pytania i filmując obu.
Znam teksty Pratchetta w oryginale i często czytuję je porównując z tłumaczeniem.
Cholewa odwala kawał bardzo, bardzo dobrej roboty. Jest jednym z najlepszych tłumaczy z angielskiego w Polsce. Dorównuje Boy'owi i może jeszcze kilku innym, ale nie wielu może z nim stanąć na jednym poziomie.

Kiedy gadaliśmy z Cholewą został przeze mnie skrytykowany za przetłumaczenie "Unseen" jako "Niewidoczny" i po mimo tego, że ciężko mnie do czegoś przekonać, wytłumaczył mi czemu tak to przetłumaczył. Ten facet ma strasznie trudne zajęcie, bo Pratchett nie jest łatwym matriałem do tłumaczenia, ale Cholewa wywiązuje się z niego bardzo dobrze.

Mi kiedyś przypadło tłumaczenie kilku rzeczy z angielskiego na polski, mam ukończony kurs tłumacza i po takiej wprawce wiem, że nie jest to łatwa robota. Tekst nie był powieścią, ale i tak nie było tak łatwo, jak się zdawało.

Jeśli mi nie wierzysz, przeczytaj Pratchetta w tłumaczeniu innych tłumaczy. Przykładem może być "Dysk" wydany pod tym tytułem w tłumaczeniu Cholewy i pod tytułem "Warstwy wszechświata" przez wydawnictwo almapress w tłumaczeniu Ewy Siarkiewicz.

Poza tym, jeśli uważasz, że Cholewa robi to źle, to może przetłumacz samodzielnie kawałek jego książki i napisz do polskiego wydawcy, że poświęcisz się tłumacząc Mistrza ;)

_________________
"If there is no future, there must be no past"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 19, 2006 8:59 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ja się może źle wyraziłam. Czy ja nie podkreśliłam, że Cholewa jest bardzo dobrym tłumaczem?? :shock: Nigdy w życiu nie ośmieliłabym się twierdzić inaczej, ja go bardzo doceniam i szanuję. Ja tylko tak chciałam zauważyć, że Pratchett w oryginale jest zupełnie inny, powieści mają trochę inny klimat, ciut inny humor.

Zresztą, co będę się głupio tłumaczyć, przytoczę po prostu moją wcześniejszą wypowiedź. :arrow:
Michelle napisał(a):
Tłumaczenie jest bardzo dobre (Cholewa zawsze odwala kawał dobrej roboty), ale niestety, bynajmniej z winy tlumacza, przekład jest jedynie względnie 'bardzo dobry'. Czytałaś kiedyś Pratchett`a w oryginale?
To zupełnie co innego, kompletnie inny styl. Ja padałam ze śmiechu na podłogę przy lekturze oryginału.
Nie zrozum mnie źle; tłumaczenie i tak jest wybitne, nad Pratchettem trzeba się solidnie namęczyć, by przełożyć idealnie historię i oddać ducha tego klimatu; ale mimo wszystko oryginał jest tysiąckrotnie lepszy. :wink:


Wiadomo, że ja nigdy w życiu, nie tylko nie przetłumaczyłabym Pratchetta dobrze, ba! Ja w ogóle nie potrafiłabym go przetłumaczyć. I nigdy nie twierdziłam inaczej.
Wiadomo, Cholewa także dla mnie jest jednym z najlepszych polskich tłumaczy...
Tylko, że Pratchett w oryginale jest odrobinę lepszy, tylko tyle.
Fakt, może w zbyt ostrym i 'mądrkującym' tonie napisałam poprzednią wypowiedź o polskim tłumaczeniu i dlatego tak to odebrałaś/liście. :wink:

PS Tylko pozazdrościć niesamowitego spotkania! :D Zapewne pozostały Ci po nim niewiarygodne wrażenia. :)

PS 2 Tak się składa, że czytałam jakiś inny przekład Pratchetta, w formie e-booka (z tym, że nie pamiętam, czy to było Siarkiewicz - na to nie zwróciłam uwagi - ale z pewnością nie Cholewy) i masz rację. Wyraźna przepaść, dużo gorsze tłumaczenie. :wink: Jednak co Cholewa, to Cholewa. ;)

PS 3 Mam naturalną zdolność do potwornego krytykowania niemal wszystkiego (no... Beatlesom czasem uchodzi na sucho :lol: ;)) i jestem (słusznie zresztą) co i rusz upominana za swoje karygodne zachowanie. Narzekanie na tłumaczenia (nawet tych najlepszych) to moja domena i dla znajomych nic nowego. W dodatku z zamiłowaniem krytykuję to, czego sama nigdy bym nie zrobiła.
Ot, kolejna wada. ;)

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Kwi 20, 2006 8:51 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Kwi 10, 2006 6:48 pm
Posty: 12
Miejscowość: Warszawa (jeśli chodzi o powłokę cielesną)
No hej

Cieszę się w takim razie, że jeśli chodzi o Cholewę mamy podobne zdanie :)
Uważam, że jest to bardzo dobry tłumacz i oddaje znakomicie Pratchetta. Z resztą czytając obie wersje językowe mam wrażenie, że Cholewa czasem dodaje coś od siebie nawet ulepszając niektóre zdania Mistrza. Część oryginalnych tekstów jest uboższa przed tłumaczeniem. Oczywiście czasem coś mu się nie uda (bo jest tylko człowiekiem), ale i tak robi to zajefajnie.

Zwrócono mi uwagę, że nie było w poście co czytam Singera. Uczę się do egzaminu z kultury i historii Żydów, więc czytam wszystko co mi wpadnie w ręce. Wtedy akurat był to "Sztukmistrz z Lublina". Teraz czytam książkę napisaną przez rabina Simona Philipa De Vries o obrzędach religijnych :)
Studiuję historię i jestem na specjalizacji Historii i Kultury Żydów Polskich.

_________________
"If there is no future, there must be no past"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Kwi 20, 2006 9:18 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Johnny Drake napisał(a):
No hej

Cieszę się w takim razie, że jeśli chodzi o Cholewę mamy podobne zdanie :)
Uważam, że jest to bardzo dobry tłumacz i oddaje znakomicie Pratchetta. Z resztą czytając obie wersje językowe mam wrażenie, że Cholewa czasem dodaje coś od siebie nawet ulepszając niektóre zdania Mistrza. Część oryginalnych tekstów jest uboższa przed tłumaczeniem. Oczywiście czasem coś mu się nie uda (bo jest tylko człowiekiem), ale i tak robi to zajefajnie.

No i teraz wyszło tip-top, bo wczesniej mnie najwidoczniej źle zrozumiano. Ja tylko sobie jęczę, że nigdy nie da się przełożyć tekstu absolutnie wiernie i jednocześnie, by tekst był zabawny, wciagający, urzekający itd. Ostatnio usłyszałam: "Z tłumaczeniami jest jak z kobietami - jeśli są piękne, to niewierne, a jeśli wierne, nie są piękne". ;)
Może odrobinę seksistowski cytat, ale kurczę... trafia w sedno (oczywiście chodzi mi o znaczenie tyczące się tłumaczeń, bo zdarzając się kobiety ładne i wierne... :P :wink: ).
Cholewa jest faktycznie ewenementem wśród naszych polskich tłumaczy i wybija się bardzo wysoko wśród dobrych tłumaczy, nie wspominając o tłumaczach kontrowersyjnych, przez niektórych uznawanych za partaczy (taki Łoziński, dla przykładu - od razu zatrzegam, że jestem co do niego sceptyczna, nie obstaję za żadną ze stron; ani za tą potępiającą, ani broniącą ;)).
Jednakże niewątpliwą przyjemność sprawia mi czytanie zarówno przekładu, jak i oryginalnego wydania (w takiej właśnie kolejności... cienka jestem w językach obcych :oops: :lol: :wink: ).

Cytuj:
Zwrócono mi uwagę, że nie było w poście co czytam Singera. Uczę się do egzaminu z kultury i historii Żydów, więc czytam wszystko co mi wpadnie w ręce. Wtedy akurat był to "Sztukmistrz z Lublina". Teraz czytam książkę napisaną przez rabina Simona Philipa De Vries o obrzędach religijnych :)
Studiuję historię i jestem na specjalizacji Historii i Kultury Żydów Polskich.

To widzę, że zrozumiemy się na tym polu, bo mnie też od paru ładnych lat interesuje kultura żydowska (nie tylko, pozostałe kultury i religie również), przekopałam już trochę literatury na ten temat i uważam Singera za jednego z najlepszych. :D Dlatego też pytałam, co czytasz. :)

PS Moja znajoma studiuje kulturoznawstwo i mimo, że specjalizuje się w filmoznawstwie, to sama nazywa siebie "żydologiem" (heheh zawsze karze tak na siebie mówić ;)). Zresztą już jutro wyjeżdża do Izraela, by zebrać materiały, wywiady (pisze książkę, a konkretniej jest współautorką). Nie powiem, widać, że ma lekkiego pietra (choć już tam była). Trochę się o nią martwię, bo to nie jest raczej najbezpieczniejsze miejsce na ziemi... :roll: :( :roll:

A... zupełnie przypadkowo ta znajoma też lubi Beatlesów... może nie w takim stopniu jak forumowicze, ale kiedy rozmawiamy o Żukach obie jesteśmy podekscytowane. Śmieszne, bo kiedy ją poznawałam, nie miałam pojęcia, że też lubi Fabsów. :D

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Kwi 20, 2006 11:06 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Kwi 10, 2006 6:48 pm
Posty: 12
Miejscowość: Warszawa (jeśli chodzi o powłokę cielesną)
Co do Łozińskiego, to chyba nie ma nawet jak porównywać go do tłumaczenia Skibniewskiej. To są 2 różne książki. Skibniewska stworzyła podstawy polskiego słownictwa fantasy tłumacząc tak wielką powieść. Łoziński chciał zrobić to inaczej.... i zrobił. Zwolenników to tłumaczenie ma, ale ponoć o gustach się nie dyskutuje :P
Ja na tekst w przekładzie Łozińskiego patrzeć nie mogę.

Mój dziab na punkcie kultury Żydowskiej trwa już strasznie długo, ale dopiero na studiach okazało się, że mogę uczyć się hebrajskiego, chodzić na wykłady z historii Izraela i poznawać zasady Judaizmu :lol: Strasznie mi się to podoba i choć pracę magisterska piszę o kaperstwie w Royal Navy to jutro oddaję rozdział do książki o Żydach z Otwocka. Dokładniej o takim policiancie polskim, który jednocześnie działał w Policji Granatowej i AK, ratował ludzi przed Niemcami i uratował między innymi dziewczynkę Żydowską z getta. Dziewczynka to przeżyła, faceta w 1949 go aresztowali i został "wrogiem klasowym" (działalność w AK go załatwiła). Wycierpiał się facet niesamowicie, ale jego historia robi niesamowite wrażenie. Mam nadzieję, że książka niebawem wyjdzie :roll:

_________________
"If there is no future, there must be no past"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Kwi 20, 2006 11:47 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Johnny Drake napisał(a):
Co do Łozińskiego (...) Zwolenników to tłumaczenie ma, ale ponoć o gustach się nie dyskutuje :P Ja na tekst w przekładzie Łozińskiego patrzeć nie mogę.
Coz.. ja tez nie moge.. niestety.. rozumiem doskonale intencje, ale.. realizacja nie trafia do mnie kompletnie. A szkoda, bo Lozinskiego lubie jako osobe - jest wykladowca na moich studiach i prowadzi, moim zdaniem, swietnie (szczegolnie konwersatorium dla pierwszoroczniakow ;)).. Dodatkowego plusa ma u mnie za nierozstawianie sie ze swoim rowerem (choc szkoda, ze studenci nie moga, tak jak on, wnosic sobie rowerow na teren budynku...) ;))
Johnny Drake napisał(a):
Mój dziab na punkcie kultury Żydowskiej trwa już strasznie długo, ale dopiero na studiach okazało się, że mogę uczyć się hebrajskiego, chodzić na wykłady z historii Izraela i poznawać zasady Judaizmu :lol:
Taaak.. Ty konczysz blok zydowski, ja kiedys tam wreszcie go zaczne... Kultura zydwska jest niesamowicie ciekawa (oczywiscie, ze NIE TYLKO zydowska, ale skoro juz o tym...), i naprawde wstyd mi bardzo :oops:, ze tak wiele wywietrzalo mi z glowy... :oops:... Hebrajski (obok niemieckiego ;)) jest jezykiem, do ktorego naprawde chce wrocic.. szkoda, ze kiedys co nieco umialam (nie za wiele.. tak, zeby np. napisac dosc prostym jezykiem list opowiadajacy o wakacjach... Ale gazet, bez ulatwienia z samogloskami, to juz nie moglabym czytac... :().. Profil mojej klasy w liceum byl kulturoznawczo-lingwistyczny - z nakierunkowaniem na kulture zydowska wlasnie (plus jezyk). Szkoda byloby to zmarnowac...
Johnny Drake napisał(a):
(...) jutro oddaję rozdział do książki o Żydach z Otwocka. Mam nadzieję, że książka niebawem wyjdzie :roll:
Daj znac! Sluchaj, wiesz, ze chce te ksiazke :D :!: Jakie wydawnictwo?
Michelle napisał(a):
No i teraz wyszło tip-top, bo wczesniej mnie najwidoczniej źle zrozumiano. Ja tylko sobie jęczę, że nigdy nie da się przełożyć tekstu absolutnie wiernie i jednocześnie, by tekst był zabawny, wciagający, urzekający itd. Ostatnio usłyszałam: "Z tłumaczeniami jest jak z kobietami - jeśli są piękne, to niewierne, a jeśli wierne, nie są piękne". ;)
Bardzo ladnie powiedziane! Ja przyczepilam sie Twojego przyczepienia sie ;) tylko ze wzgledu na odjecie "punktow" tlumaczeniowi w zasadzie tylko dlatego, ze jest tlumaczeniem. Podobno rozroznia sie miedzy tlumaczeniem (ktore stara sie byc wierne - doslownie) a przekladem (ktory albo stara sie byc wierny "klimatem" albo stara sie stworzyc nieco inny "klimat", ale ktory za to bedzie wytworzony jezykiem niezwykle ZYWYM, miesistym, whatever....) W zasadzie w obu wypadkach (a szczegolnie w drugim) tlumaczenie staje sie (czesciowo) interpretacja... Trudno zarzucic tlumaczeniowi wlasnie sam fakt "brania na warsztat" oryginalu i przeksztalcania go ;). Wlasnie i tylko dlatego przyczepilam sie stwierdzenia, ze tlumaczenie jest zaledwie bardzo dobre, kiedy wlasnie tlumaczenie trzeba oceniac kategoriami tlumaczenia, a nie oryginalnego tekstu. Tak ja uwazam przynajmniej.
Natomiast zauwazylam, ze mimo wszystko bardzo cenisz Cholewe :), wiec moj komentarz nie mial w zasadzie tylko na celu podkreslenia mojej oceny jego tlumaczen. :D
Michelle napisał(a):
Jednakże niewątpliwą przyjemność sprawia mi czytanie zarówno przekładu, jak i oryginalnego wydania (w takiej właśnie kolejności... cienka jestem w językach obcych :oops: :lol: ;) ).
No wlasnie.. I tutaj powinnam pozostawic Was... Przyczepilam sie jedynie kwestii.. hmm.. formalnej, natomiast w oryginale czytalam (emm.. przejrzalam i podczytywalam.. czeka na mnie na polce ;)) tylko "Eryka"... Wiec w zasadzie to ja nie powinnam sie wypowiadac.. :(. Natomiast nie ulega watpliwosci, ze teksty, jesli tylko zna sie dany jezyk, warto czytac wlasnie w oryginale!

:arrow: UWAGA, poprawilam w moim poprzednim poscie blad w tytule. ;)

Michelle, znasz w koncu "Nightfall In The Middle-Earth"?
Johnny i Michelle, a co sadzicie na temat mojego ukochanego (obok Edwarda Stachury) poety :arrow: Allena Ginsberga? Bardzo, bardzo ciekawa postac... Amerykanski Zyd, beatnik, hippis, homoseksualista, mistyk, wykladowca, poszukujacy gwaltownie przez cale swoje zycie sensu... istnienia? Boga? Sciezki duchowej.. Usilujacy okreslic w pelni swoja tozsamosc (takze kulturowa).. W koncu - buddysta..
I saw the best minds of my generation destroyed by madness, starving hysterical naked ...

Ginsberga powinni fani Fabsow kojarzyc chociazby przez kapitalne nagranie (jest tez na video) "The Ballad Of The Skelletons" - nie dosc, ze to wspolny utwor McCartneya i Ginsberga, to i Philip Glass (uwielbiam JEGO sposob budowania klimatu przez dzwieki... ) jest tez wspolautorem :D.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 12:24 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Trudno zarzucic tlumaczeniowi wlasnie sam fakt "brania na warsztat" oryginalu i przeksztalcania go ;). Wlasnie i tylko dlatego przyczepilam sie stwierdzenia, ze tlumaczenie jest zaledwie bardzo dobre, kiedy wlasnie tlumaczenie trzeba oceniac kategoriami tlumaczenia, a nie oryginalnego tekstu. Tak ja uwazam przynajmniej.
Natomiast zauwazylam, ze mimo wszystko bardzo cenisz Cholewe :), wiec moj komentarz nie mial w zasadzie tylko na celu podkreslenia mojej oceny jego tlumaczen. :D

No własnie w poprzednim poście się tłumaczyłam z tego, co wczesniej napisałam. Ja wiem, że powinnam oceniać tylko pod kątem tłumaczenia (a pod jakim innym? :wink: :lol: ), ale tak... no ja lubię narzekać po prostu, jestem niewyżyta i tyle! O! :lol: :lol: :lol:

Cytuj:
Michelle, znasz w koncu "Nightfall In The Middle-Earth"?


Nie, niestety. :(

Cytuj:
Johnny i Michelle, a co sadzicie na temat mojego ukochanego (obok Edwarda Stachury) poety :arrow: Allena Ginsberga?

Zabijesz mnie kiedyś tymi przypadkami. :shock: Czy ty uwierzysz, że ja właśnie dzisiaj czytałam długą notę biograficzną Ginsberga i jego "Skowyt"?? Dasz wiarę?! :shock: Ej, to jest coś dziwnego... jakaś dziwna telepatia. :shock: Kiedyś na tym forum też mi się coś takiego już raz zdarzyło. Maveric założył temat o piorunach, gdy ja tego samego dnia przez cały dzień męczyłam się nad multimedialną prezentacją z fizyki na ten sam temat! :shock:
Heheh.
Uwielbiam Ginsberga. Przecież to był mentor hippisowskich ideologów, jego prace były przełomowymi i kształtującymi tamten prąd. Jak mogłabym go nie znać? :wink: Co prawda, podobno prawdziwych hippisów już nie ma, ale... jak myślicie, jak na mnie wołają w szkole (pomijając Beatfelsa)? :wink:
Siłą rzeczy muszę znać Ginsberga. ;)
A tak jeszcze dodam, że Edward Stachura to też jeden z moich ulubionych poetów! Choć jedno mam mu do zarzucenia - lepszym, był poetą niż prozaikiem. ;)
Z tego nurtu (Beat Generation, czyli po prostu beatnicy) cenię jeszcze Jacka Kerouaca. Zresztą, o ile się nie mylę, to Ginsberg miał coś wspólnego z założeniem szkoły Jacka Kerouaca (nie pamiętam nazwy, za długa :P :lol: )

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 1:12 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Michelle napisał(a):
Ringo napisał(a):
Michelle, znasz w koncu "Nightfall In The Middle-Earth"?
Nie, niestety. :(
Zaradzi sie zaraz ;) :D
Michelle napisał(a):
Uwielbiam Ginsberga.
:!: :!: :!:
Michelle napisał(a):
Przecież to był mentor hippisowskich ideologów, jego prace były przełomowymi i kształtującymi tamten prąd. Jak mogłabym go nie znać?
Oj tak! To fantastyczne, ze byl czolowa postacia zarowno wsrod Beatnikow, jak i kilkanascie lat pozniej - w erze hippisowskiej...
Michelle napisał(a):
:wink: Co prawda, podobno prawdziwych hippisów już nie ma, ale... jak myślicie, jak na mnie wołają w szkole (pomijając Beatfelsa)? :wink:
W czasach mojego hippisowania bardzo sie oburzalam za to stwierdzenie ;). Ale, ale - jesli w ogole mamy ciagnac ten temat, to proponuje od razu do Pogaduch ;)
Michelle napisał(a):
Czy ty uwierzysz, że ja właśnie dzisiaj czytałam długą notę biograficzną Ginsberga i jego "Skowyt"??
Uwielbiam Howl!!! Pamietam jak dzis.. Liceum (bodajze trzecia klasa, moze juz czwarta), ktoras tam w nocy, i wlaczone tv :arrow: film dokumentalny o Ginsbergu (mam nagrany zreszta)... Siedzialam z szczeka gdzies na kolanach, kompletnie zatracona w obrazach (dokument bardzo dobrze zrobiony), dzwiekach.. wyjatkowej historii jego zycia i.. niesamowicie wizyjnych wierszach... MOLOCH!... Potem w czwartej klasie wybralam wlasnie jego twroczosc jako temat mojej pracy rocznej (na jezyku polskim oddawalismy zwiazane z kultura zydowska prace roczne - temat, poza pierwsza klasa, dowolny, tak samo jak forma).. Wtedy po raz pierwszy zaczelam przesiadywac w BUWie (pracuje tam moj dobry znajomy, znajomy zreszta jeszcze moich rodzicow, z czasow hippisowskich, mial okazje poznac Ginsberga podczas jednej z jego wizyt w Polsce (!)).. Wtedy sprowadzilam po raz pierwszy (tzn. poprosilam tate ;)) ksiazke z Anglii (biografie Allena)... Piekne czasy :D.
Michelle napisał(a):
Z tego nurtu (Beat Generation, czyli po prostu beatnicy) cenię jeszcze Jacka Kerouaca.
JA TEZ!!!! Jego "On The Road" nalezy do mojej ABSOLUTNEJ CZOLOWKI KSIAZEK!!!!!!! Jest niesamowite szczegolnie w warstwie jezykowej (probowalam potem siegnac do tlumaczenia... Nie zmoglam... Nie bylo zle, ale.. Akurat W TEJ ksiazce angielski - w wydaniu amerykanskim, stanowi korzen klimatu ksiazki... To ta Ameryka, ktora kocham... Swoja droga, Carlo Marx z ksiazki, to po prostu Ginsberg pod pseudonimem ;).
I jeszcze jedno..
Mniej wiecej polowa jednego ze zdan w ksiazce stanowi moje motto :D:
(...)'cause the only people for me are the mad ones, the ones who are mad to live, mad to talk, mad to be saved, desirous of everything at the same time, the once who never yawn or say a commonplace thing but burn, burn, burn, like fabolous yellow roman candles exploding like spiders across the sky and in the middle you see a blue centre-light pop and everybody goes 'awww'. - Sorry, jesli sa jakies niescislosci, ale nie mam tekstu przed oczami ;).
Michelle napisał(a):
Zresztą, o ile się nie mylę, to Ginsberg miał coś wspólnego z założeniem szkoły Jacka Kerouaca (nie pamiętam nazwy, za długa :P :lol: )
Ja nie pamietam, bo za dluga, ale wlasnie sprawdzilam na necie ;): the Jack Kerouac School of Disembodied Poetics at Naropa University in Boulder, Colorado :D


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 2:20 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
:wink: Co prawda, podobno prawdziwych hippisów już nie ma, ale... jak myślicie, jak na mnie wołają w szkole (pomijając Beatfelsa)? :wink:
W czasach mojego hippisowania bardzo sie oburzalam za to stwierdzenie ;). Ale, ale - jesli w ogole mamy ciagnac ten temat, to proponuje od razu do Pogaduch ;)

Też się oburzam. Na Beatfelsa też. :wink: Tym bardziej, że nie jest to wymieniane jako ksywa, ale z obrzydzeniem, wstrętem. Podobnie jak moje trzecie przezwisko (dużo tego, nie? ;) :lol:) - Cypek. Od Norwida... :wink: :lol:

Ringo napisał(a):
Wtedy po raz pierwszy zaczelam przesiadywac w BUWie (pracuje tam moj dobry znajomy, znajomy zreszta jeszcze moich rodzicow, z czasow hippisowskich, mial okazje poznac Ginsberga podczas jednej z jego wizyt w Polsce (!)).. Wtedy sprowadzilam po raz pierwszy (tzn. poprosilam tate ;)) ksiazke z Anglii (biografie Allena)... Piekne czasy :D.

Oryginały czasem fragmentami i "odcinek po odcinku" (zarówno Kerouaca, jak i Ginsberga), też mogłam dorwać tylko w uniwersyteckiej bibliotece, tylko że u nas to jest BUŁa. :wink:

Cytuj:
Michelle napisał(a):
Z tego nurtu (Beat Generation, czyli po prostu beatnicy) cenię jeszcze Jacka Kerouaca.
JA TEZ!!!! Jego "On The Road" nalezy do mojej ABSOLUTNEJ CZOLOWKI KSIAZEK!!!!!!! Jest niesamowite szczegolnie w warstwie jezykowej (probowalam potem siegnac do tlumaczenia... Nie zmoglam... Nie bylo zle, ale.. Akurat W TEJ ksiazce angielski - w wydaniu amerykanskim, stanowi korzen klimatu ksiazki... To ta Ameryka, ktora kocham... Swoja droga, Carlo Marx z ksiazki, to po prostu Ginsberg pod pseudonimem ;).

A wiem, wiem. :D I rzeczywiście, porównując oryginał z tłumaczeniem, niestety doznaje się zawodu. Po raz kolejny... :roll: :wink:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 3:58 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Michelle napisał(a):
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
:wink: Co prawda, podobno prawdziwych hippisów już nie ma (...)
W czasach mojego hippisowania bardzo sie oburzalam za to stwierdzenie ;).
Też się oburzam. Na Beatfelsa też. :wink:
Nie, nie, nie, na hipisa sie nie wkurzalam, zreszta chyba mnie tak nie nazywali (za to byl "Beatels" z wstretem i pogarda), wkurzalam sie za stwierdzenie, ze prawdziwych hippisow juz nie ma, bo uwazalam siebie wowczas za jak najbardziej prawdziwa hippiske ;) Przynajmniej z intencji ;).
Michelle napisał(a):
Tym bardziej, że nie jest to wymieniane jako ksywa, ale z obrzydzeniem, wstrętem. Podobnie jak moje trzecie przezwisko (dużo tego, nie? ;) :lol:) - Cypek. Od Norwida... :wink: :lol:
Sliczne... Jak Cypisek, uaaa ;) :D.
Michelle napisał(a):
A wiem, wiem. :D I rzeczywiście, porównując oryginał z tłumaczeniem, niestety doznaje się zawodu. Po raz kolejny... :roll: :wink:
Aghrrr!!! :evil: W tym przypadku sie zgodze, bo tlumaczenie jest zaledwie w porzadku, i nawet gdybym zaczela od polskiego tlumaczenia, to ksiazka by mnie srednio zachwycila.. Bo amerykanski slang to cos nieco innego niz zarty jezykowe.. Trudno tlumaczy sie tekst najezony grami slow i skojarzen, ale mozna nieco zmieniajac, stworzyc tekst powalajaco smieszny i udany (tak jak to sie udalo Cholewie.. Widzisz, ja sie TARZALAM PO PODLODZE ze smiechu przy czytaniu jego tlumaczen..). Natomiast jak oddac slang? Mozna odpowiedniki polskiego slangu... ale wowczas tracimy smaczek AMERYKI... Powiesc o sercu i duszy Ameryki ;) pisana slangiem po polsku.. nie. Nie wiem, jak w koncu rozwiazal to tlumacz (tlumaczka?), ja przekartkowalam kilka stron i stwierdzilam, ze warstwa jezykowa jest zbyt statyczna... nie czulam nie tylko TEGO klimatu (z oryginalu), ale w ogole zadnego...


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: eee
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 9:26 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Kwi 10, 2006 6:48 pm
Posty: 12
Miejscowość: Warszawa (jeśli chodzi o powłokę cielesną)
Wiecie co? Aż wam się szkoda wcinać w tę piękną dyskusję, ale mam pytanie: znacie takiego poetę jak Robert Burns?
Z góry uprzedzam, to nie Żyd, tylko Szkot ;P
Ginsberg jest fajny, ale nie będę się z wami wdawać w dysputy o stylu.....
A co do Nightfall to musisz to poznać Michelle :)

_________________
"If there is no future, there must be no past"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 10:18 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Gru 08, 2005 8:55 pm
Posty: 1041
Miejscowość: Warszawa
Ja też się wcinam. Chcę tylko baaaaaaaaaaardzo podziękować, że rozmawialiscie o Pratchetcie. Czytam i jestem ZACHWYCONA!!!! Mój ulubiony pisarz:D
Pozdrawiam beatlesiaków-pratchetciaków!!!!

Ale nigdy się nie nauczę pisac jego nazwiska. Praczet...


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 11:36 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
A wiem, wiem. :D I rzeczywiście, porównując oryginał z tłumaczeniem, niestety doznaje się zawodu. Po raz kolejny... :roll: :wink:
Aghrrr!!! :evil:

Ringo, to nie była aluzja do Cholewy, tylko żart nawiązujący do mojej czepialności... :roll: :lol:

Cytuj:
(tak jak to sie udalo Cholewie.. Widzisz, ja sie TARZALAM PO PODLODZE ze smiechu przy czytaniu jego tlumaczen..)

Ja się tarzałam po dywanie. To prawie to samo.
Prawie robi wielką różnicę. :mrgreen:

Cytuj:
Natomiast jak oddac slang? Mozna odpowiedniki polskiego slangu... ale wowczas tracimy smaczek AMERYKI... Powiesc o sercu i duszy Ameryki ;) pisana slangiem po polsku.. nie. Nie wiem, jak w koncu rozwiazal to tlumacz (tlumaczka?), ja przekartkowalam kilka stron i stwierdzilam, ze warstwa jezykowa jest zbyt statyczna... nie czulam nie tylko TEGO klimatu (z oryginalu), ale w ogole zadnego...

Dokładnie tak! Książka w polskim przekładzie była dla mnie wręcz usypiająca i do bólu nijaka. Takie lektury omijam szerokim łukiem, ale do tej się przymusiłam. Dobrze, że znam oryginał, bo inaczej skreśliłabym wtedy niesłusznie Kerouaca. ;) Aż boję się o tym myśleć! :lol:

Johnny Drake napisał(a):
Wiecie co? Aż wam się szkoda wcinać w tę piękną dyskusję, ale mam pytanie: znacie takiego poetę jak Robert Burns?

Pewnie, że znam/y!!! :D Ale pozwól, że postaram się rozpisać bardziej kwieciście jutro, bo teraz padam ze zmęczenia. No, jeśli wraca się ze zbiórki o godzinie 23:00, to nie ma czemu się dziwić... :wink: :roll: :lol:

Cytuj:
Ginsberg jest fajny, ale nie będę się z wami wdawać w dysputy o stylu.....

A dlaczego by nie? Zawsze toć jakaś odmiana. :D Ja nawet lubię się tak kulturalnie pospierać, bo wtedy każdy wyciąga jakieś nowe wiadomości z dyskusji, i przez to wzbogaca swoją wiedzę.

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: eee
PostWysłany: Sob Kwi 22, 2006 12:03 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Johnny Drake napisał(a):
(...)ale mam pytanie: znacie takiego poetę jak Robert Burns?


No ba ... :)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: eee
PostWysłany: Sob Kwi 22, 2006 12:12 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Johnny Drake napisał(a):
Wiecie co? Aż wam się szkoda wcinać w tę piękną dyskusję, ale mam pytanie: znacie takiego poetę jak Robert Burns?
Z góry uprzedzam, to nie Żyd, tylko Szkot ;P

Znamy :D !!! Mam w domu tomik poezji! Znam wlasnie dlatego, ze to jest Szkot (co poniektorzy tutaj wiedza, ze zanim wzielo mnie na Skandynawie, to w kolko obrabialam temat Celtow, Irlandii.. ale tez czasem Szkocji.. OK, Burns moze i Celtem nie byl ;), ale za to dosc dobry zespol grajacy tzw. folka celtyckiego (fatalna nazwa, skoro chodzi na dobra sprawe o glownie utwory irlandzkie, szkockie, walijskie i bretonskie majace gora 200.. moze 300 lat... A spora wiekszosc jest w ogole z XIX/XX w.... Gdzie tu Celtowie...), w dodatku polski - Shannon, nagral na swojej plycie "Swieto duchow" KAPITALNY KAWALEK "Sanelita". Tam oto po raz pierwszy zetknelam sie z Burnsem, jako, ze tekst zwrotki zostal wlasnie wziety z Burnsa... A refren bezczelnie sciagneli z Hedningarny ;), w dodatku spisujac finski fonetycznie i nie majac pojecia co spiewaja (wiem, bo probowalam sie od nich dowiedziec ;).


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: nowe :)
PostWysłany: Pią Kwi 28, 2006 7:12 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Kwi 10, 2006 6:48 pm
Posty: 12
Miejscowość: Warszawa (jeśli chodzi o powłokę cielesną)
A ja właśnie czytam II tom OPOWIEŚCI PIASKÓW pod tytułem NAJEMNIK. Napisał to Krzysiek Piskorski, wydała RUNA, właśnie wydają III tom. Jeśli szukaci czegoś ciekawego z fantasy to polecam szczerze.
Rzecz się bardzo fajnie przedstawia, bo czytelnik poznaje świat razem z głównym bohaterem. Na początku wydaje się bardzo prostu, mały i można powiedzieć dość ograniczony - obowiązki wojaka i religia. Potem sprawy się gmatwają i książka się rozkręca na full :)
Jest sporo podróży, jest romans, są źli kapłani i dobrzy walczący z nimi ludzie, jest uciskane społeczeństwo, morderstwa, okrucieństwo i piękne opisy zieleni ogrodów :)
No zajefajne :lol: zakochać się można :oops:

_________________
"If there is no future, there must be no past"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Maj 01, 2006 11:49 pm 
Offline
Lovely Rita
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Mar 02, 2006 12:16 am
Posty: 356
Miejscowość: Koszalin
A moje ulubione książki to:
-"Kamienie na szaniec" i "Zośka i Parasol" A. Kamińskiego- chyba najważniejsze jak dla mnie książki
-cała seria "Wiernej rzeki harcerstwa" B.Wachowicz (w jednym tomie nawet jest moje zdjęcie) :D
-"Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa
-"Dziady" A. Mickiewicza (jeśli to można nazwać książką...)
-"Germinal" E. Zoli
-"Rzeźnia numer 5" K.Vonneguta
-"Niekończąca się historia" M.Ende
-"Dzieci z Bullerbyn", "Madika z Czerwcowego Wzgórza"- A.Lindgren
-"Sara, mała księżniczka", "Tajemniczy ogród"- F.H.Burnett

Zdecydowanie nie lubię "Lalki". Ble...

_________________
"And in the end, the love you take is equal to the love you make"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Maj 03, 2006 1:58 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Wiecie, tak przymierzam sie i przymierzam do napisania czegos o najwazniejszych dla mnie ksiazkach.. i tak troszke o Stachurze w miedzyczasie, troszke o Kerouacku, troszke o Ginsbergu.. Ale caly czas cos mi wypada, i odkladam to na pozniej (tak jak chyba od miesiaca czy ponad mam przypuscic atak na kilka innych watkow ;)) Poniewaz jestem juz bardzo zmeczona (spalam 4 godziny, bo konczylam rano wypracowanie ;)), a jutro musze wstac o 6-tej, to ogranicze sie tylko do krociutkiego skomentowania - czyli czemu sie usmiechnelam czytajac posta Pati :D.

Pati napisał(a):
-"Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa
-"Dziady" A. Mickiewicza (jeśli to można nazwać książką...)
Oj tak, bardzo, bardzo! Najgorsze jest to, ze Mickiewicz kojarzy sie wiekszosci latorosli z przymusem, z sosem narodowym itd.. Natomiast.. po pierwsze uwielbiam romantyzm.. a po drugie.. Dziady cz. III.. niemalze metafizyczne wrazenie przy po raz pierwszy czytanej Wielkiej Improwizacji, powaznie... No, i jeszcze wampiryczny motyw w niesamowitej Piesni Konrada :D :!:
Pati napisał(a):

-"Dzieci z Bullerbyn", "Madika z Czerwcowego Wzgórza"- A.Lindgren
-"Sara, mała księżniczka", "Tajemniczy ogród"- F.H.Burnett

Lindgren wymienialam w innym watku ;), ale jeszcze raz powtorze, generalnie bardzo, bardzo na tak, ale moja najukochansza jej ksiazka to "Ronja-corka zbojnika". I seria z Pippi. :D I "Bracia Lwie Serce". Ale Ronja najbardziej ;).
No i F.H.Burnett - absolutnie sie zgadzam.. "Sara, mala ksiezniczke" czytalam kilkanascie razy conajmniej.. "Tajemniczy ogrod" moze troche mniej razy.. Natomiast swojego czasu mialam totalnego hopla na punkcie innej jej ksiazki "Maly lord". Pamietam, ze mialam 12 lat.. I.. O rany, to brzmi dopiero dziwnie.. Bo w tym czasie mialam fiola (jak juz niektorzy wiedza) na punkcie Macgyvera, probowalam "byc" jak Mac. A jednoczesnie odbilo mi na punkcie dzieciecej ksiazki i postaci osmioletniego (jesli dobrze pamietam) chlopca - Cedryka Errola. Czytalam ksiazke raz za razem... Chlopczyk tchnal czyms TAK niesamowicie pozytywnym i optymistycznym... Nawet myslalam, czy nie sciac sie tak jak on - wg. ilustracji na ksiazce ;) :lol:

OK, mialo byc krotko ;). Znowu tylko rozgrzebuje temat, no.. ;). Niestety, nie napisze nowego posta do piatku - pa pa!


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 101 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 12 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY