Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 12:18 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 165 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 5, 6, 7, 8, 9  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Śro Lut 17, 2016 3:49 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Yer Blue napisał(a):
I dzięki dla Argusa za 2 minuty „Phoenixa”. Bardzo pozytywne zaskoczenie dla mnie. Może nie widziałem ich na żywo ale słyszałem :)

Transmisja Feniksa miała być Kwadransowa, ale chochliki techniczne ją zakłóciły… :(

Fangorn napisał(a):
Wczorajszy koncert Wishbone Ash w warszawskiej Proximie... krótko: było wspaniale! :D

Cóż mógłbym dodać do tak PEŁNEJ Relacji? Jeśli chcecie mieć Rzetelną Relację z koncertu, namówcie do udziału w nim Fangorna :) , a On potem wszystko świetnie opisze - chętnie zatrudniłbym Go na stanowisku… „Fangorn” :wink:

Refleksji kilka…

Koncert rzeczywiście był Wspaniały, ale… w relacji Fangorna chyba pięć razy pojawia się „obawy”/”obawiałem się”… Przyznam, że to JA ‘obawiałem się’, że Fangorn obawiał się… Wyznał mi, że pierwszy raz zdecydował się na koncert grupy którą tak krótko i nie w pełni zna, i decyzję oparł głównie na znajomości dwóch albumów i mojej rekomendacji. I tak sobie pomyślałem: jak się zawiedzie, to ‘stracony’ czas i ‘stracona’ kasa to jedna sprawa, ale chłop już więcej nie sięgnie po WA. A to by było nieodwracalne… :(

Rzeczywiście zagrali bardzo ostro, hard-rockowo, jakby byli Głodni Dźwięków. To na co kilkukrotnie zwraca uwagę Fangorn - utwory znane z wersji studyjnej na żywo nabierają Mocnej Świeżości. Kończący zasadniczą część koncertu (i wcale nie naj) utwór Open Road na scenie wydłużył się o 100% i praktycznie był ponad 10-minutową Gitariadą :) .

Andy Powell był na scenie bardzo ruchliwy, żywotny, Energetyczny, zawsze widać było (bez udawania), że granie sprawia mu Cholerną Frajdę - za to Kocham Autentycznych Muzyków.

Na koncert Wishbone Ash idzie się głównie dla gitar, ale osobny ukłon dla perkusisty - Joe Crabtree naprawdę się napracował. Miałem przyjemność słuchać go kilka razy i odnoszę wrażenie, że jest coraz lepszy. Najmłodszy w zespole - urodził się, gdy dobiegała końca najlepsza dekada w historii Wishbone Ash (za pośrednictwem swojej strony internetowej udziela lekcji gry na perkusji).

Persefona - „kultowy” utwór w Polsce, niezbyt często grany przez WA na koncertach. (taki odpowiednik ‘Angie’ Rolling Stonesów, czy też ‘Belladonny’ UFO) zabrzmiał… trochę ‘brudnawo’ (nie chcę użyć mocniejszego określenia). Doceniam Wybór Tego Utworu Specjalnie dla Polski, ale wtajemniczeni wiedzą, że w oryginale śpiewał to Martin Turner, z którym Andy Powell jest na bakier. Jest zapis Tego Utworu z Krakowa (dzień wcześniej) i tam brzmi Dostojnie (czyli Właściwie), a w Stolicy zabrakło mi Pietyzmu. Zresztą, wydaje mi się, że Andy Powell zapowiadając Persefonę, mówiąc że wie iż jest to utwór szczególnie lubiany w Polsce, odwracając się od mikrofonu powiedział chyba „I don’t know why”. Tak czy inaczej zagrali, i okazało się, że wcale nie łatwo się Persefonę śpiewa.

Feniks na żywo zawsze jest dla mnie Przeżyciem Wyjątkowo Wyjątkowym… i już.

Drugi bis po Feniksie rzeczywiście zaskakujący, bo wydaje się, że po Tym Utworze już nic nie wypada zagrać, a jednak! Również zagranie aż PIĘCIU Argusongów (z siedmiu na albumie) jest Rzadkością :D .

Wishbone Ash ostatnio regularnie odwiedza Polskę (niemal co roku) i Andy Powell osobiście obiecał mi, że ponownie Przyjadą! :)

Bardzo jestem Szczęśliwy z powodu tegorocznego Wielkiego Wishbonowania - w Proximie Doświadczam Ashowania już trzeci raz (i zawsze w lutym - ?). Zawsze w Dobrym Towarzystwie :) .

Uwaga do Fangorna: skoro WA tak Ci przypadło do gustu, to w formie „spłaty długu” :wink: wobec Muzyków, masz Pan PROPAGOWAĆ Ich Muzykę na wszelkich frontach.

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lut 17, 2016 4:48 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
PEŁNA relacja to jest dopiero teraz, po połączeniu obydwu sprawozdań :)

Argus9 napisał(a):
I tak sobie pomyślałem: jak się zawiedzie, to ‘stracony’ czas i ‘stracona’ kasa to jedna sprawa, ale chłop już więcej nie sięgnie po WA. A to by było nieodwracalne… :(

Mogło się tak zdarzyć, najwyżej zostałbym przy tych albumach, które znam. Ale szansa była mała :wink:

Argus9 napisał(a):
Uwaga do Fangorna: skoro WA tak Ci przypadło do gustu, to w formie „spłaty długu” :wink: wobec Muzyków, masz Pan PROPAGOWAĆ Ich Muzykę na wszelkich frontach.

OK, postaram się :)

Jeszcze dodam, że wczoraj byłem w Progresji na koncercie Rage i Helloween i bardzo mi się podobało, ale Wishbone Ash bardziej. A Helloween znam już od dziewięciu lat. Czasem warto zaryzykować :)

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lut 24, 2016 11:57 am 
Offline
Sun King
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Kwi 08, 2005 3:13 pm
Posty: 452
Miejscowość: Kłobuck
Załącznik:
Komentarz do pliku: Małgorzata Ostrowska w częstochowskiej Filharmonii, 21.02.2016
DSC03576.JPG
DSC03576.JPG [ 47.9 KiB | Obejrzany 14130 razy ]


Chciałbym się pochwalić koncertem, który przeniósł mnie na chwilę do lat osiemdziesiątych. A wszystko dzięki bezpłatnej wejściówce żony :D

Niestety nie nadaję się na fana koncertów innych niż na DVD. Za głośno. Dźwięki zlewały się w jeden hałas, trudno wychwycić poszczególne instrumenty. Gitarowe solo przechodziło w jeden wielki pisk. Ale muszę przyznać. Małgorzata Ostrowska dobrze się trzyma i nie straciła głosu.

_________________
you can boogie if you try


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lut 24, 2016 4:04 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
svarog napisał(a):
Dźwięki zlewały się w jeden hałas, trudno wychwycić poszczególne instrumenty. Gitarowe solo przechodziło w jeden wielki pisk. Ale muszę przyznać. Małgorzata Ostrowska dobrze się trzyma i nie straciła głosu.

Wydawałoby się, że w filharmonii akustyka powinna być bez zarzutu… Ale miło słyszeć, że Ostrowska w formie :) .

Chodziłem do tej samej podstawówki i do tego samego liceum, co Małgorzata Ostrowska. Przypominam sobie jej występy na szkolnych akademiach. Pamiętam szczególnie jedną taką sytuację w podstawówce, kiedy śpiewając (chyba acapella) wypełniła całą salę gimnastyczną Tak Mocnym Głosem, że podczas wykonania tej piosenki nikt z braci uczniowskiej nawet nie szepnął :) .

PS. A potem moja córka została fanką Ostrowskiej i Lombardu (tego pierwszego), jeżdżąc na liczne jej koncerty. Nawet ja załapałem się na 2 takie koncerty i trzeba przyznać, że na scenie (wówczas - to już parę lat temu: w 2006 i 2009) jest to nadal Kawał Dobrego Głosu :) .

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lut 24, 2016 5:43 pm 
Offline
Sun King
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Kwi 08, 2005 3:13 pm
Posty: 452
Miejscowość: Kłobuck
Argus9 napisał(a):
Wydawałoby się, że w filharmonii akustyka powinna być bez zarzutu…


Miałem trochę mniejsze problemy z hałasem podczas wcześniejszego koncertu Krawczyka w tej samej filharmonii. Wtedy jednak byłem na balkonie a teraz w tylnym rzędzie pod balkonem. Wydaje mi się, że grali trochę za głośno.

Argus9 napisał(a):
Pamiętam szczególnie jedną taką sytuację w podstawówce, kiedy śpiewając (chyba acapella) wypełniła całą salę gimnastyczną Tak Mocnym Głosem, że podczas wykonania tej piosenki nikt z braci uczniowskiej nawet nie szepnął :) .


Zazdroszczę. To musiało być niezapomniane przeżycie.

_________________
you can boogie if you try


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Kwi 27, 2016 8:15 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Czegóż można się spodziewać w miejscowości o niemarketingowej nazwie, o wielkości poniżej 6 tysięcy mieszkańców, w sobotni wieczór? Odpowiedź wydaje się oczywista. A jednak w minioną sobotę znalazłem się właśnie TAM, w budynku, którego wygląd zewnętrzny nie wart jest 5 groszy uwagi przejeżdżających samochodów… I nie pożałowałem! :)

Zespół Raz Dwa Trzy znałem z kilku „obiegowych” utworów z radia i z jedynego ich albumu jaki mam na półce (zresztą prezent). Spodziewałem się miłego, rodzinnego wieczoru, raczej „pasywnego” (ale w pozytywnym - Ciepłym :) znaczeniu tego słowa), choć ciekaw byłem gitarzysty, bo jego płytowe zagrywki naprawdę Intrygowały.

Koncert przeszedł moje najśmielsze oczekiwania! :D „Pasywne” to może były pierwsze raz dwa trzy utwory, a potem to już była Jedna Wielka Energia! Raz Dwa Trzy w wersji studyjnej i na żywo, to są DWA Różne Światy. Koncert był RE-WE-LA-CYJ-NY pod Każdym Względem: Repertuarowo, Dramaturgicznie, Wykonawczo, Profesjonalnie, Luzacko, Poetycko, MUZYCZNIE, itp., itd. Znakomici Muzycy! Lider Oczywisty (Adam Nowak), ale jedna grał ZESPÓŁ. Co do Gitarzysty (Jarosław Treliński) nie pomyliłem się w oczekiwaniach - Bajka i Wielka Frajda! :)

Zapewne niejeden Forumowicz zaznał już przede mną Koncertowo-Wulkanicznego Raz Dwa Trzy, ale dla mnie było to naprawdę Wspaniałe Odkrycie i jeśli tylko macie okazję: Gorąco Polecam! WARTO! :)

PS. W weekend, gdy byłem bezpośrednio po tym Koncercie, Forum się „konserwowało”, ale postanowiłem napisać nawet „z opóźnieniem”, żeby Raz: zachęcić do Zespołu, Dwa: naprawdę Wyrazić Im Wdzięczność za Wspaniały Sobotni Wieczór, Trzy: …


Załączniki:
1-2-3-Bogart 23.04.2016.jpg
1-2-3-Bogart 23.04.2016.jpg [ 32.1 KiB | Obejrzany 13926 razy ]

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image
Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Kwi 29, 2016 12:15 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Być może kogoś zainteresuje informacja o Wyjątkowym Koncercie Skaldów :) . Z okazji 50-lecia działalności zespołu 22 maja w warszawskiej Progresji zagrają w swoim „klasycznym” składzie, na dodatek dwu i pół godzinny koncert wypełniony będzie (oprócz przebojów) głównie rockowym progresywnym repertuarem z pierwszej połowy lat 70. z wykonaniem w całości suit „Krywań, Krywań” i „Stworzenia świata część druga” - zorientowani wiedzą jaka to Gratka! :)

Jest to naprawdę Wydarzenie! Polecam! :)

PS. Koncert ma być rejestrowany do wydania w wersji CD i DVD (biletów ubywa).

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Maj 04, 2016 10:38 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Na zakończonym wczoraj wrocławskim festiwalu wrażenie godne odnotowania zrobił na mnie koncert Moniki Brodki. Grała głównie repertuar z jeszcze niewydanej płyty (premiera 13 maja) i ten materiał może sprawić, że będzie uznawana za wielką artystkę. Trudny, ambitny, intrygujący brzmieniowo - po tym koncercie okrzyknąłbym ją nawet naszą polską Bjork. Niesamowicie się rozwija ta dziewczyna. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał singlowego "Horses" to niech nadrabia:
https://www.youtube.com/watch?v=AGprgxbqXoQ

Poza tym tradycyjnie genialny koncert dał Organek.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Maj 26, 2016 8:14 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Skaldowie - Majowa Progresja w Progresji

Na Wyjątkowość tego koncertu złożyły się przede wszystkim Dwa Elementy. Po pierwsze, Skaldowie zagrali w swoim ‘oryginalnym’ najsłynniejszym składzie. Po drugie, no właśnie… Skaldowie powszechnie kojarzą się z Kuligami i Króliczkami, a nie z 20-minutowymi suitami, czy z rockiem progresywnym w ogóle. A w niedzielnej Progresji było Skaldo-Progresywnie! (przeważająco).

Najpierw narzekanie [wiadomo: my Polacy :wink: ]

Koncert zaczął się po długim (zdecydowanie za długim!) opóźnieniu, ale warto było czekać! :)

Jednak, zaczęło się niefortunnie, bo w otwieraczu ‘Kolorowe szare dni’ działy się jakieś dziwne rzeczy z nagłośnieniem, z wokalem, blaszane i drewniane brzmienie i przestraszyłem się że tak będzie przez cały czas, bo korekta tego bałaganu zabrała akustykom sporo czasu. Zresztą i potem tu i ówdzie zdarzały się wpadki (wpadeczki) dźwiękowe, ale w końcu to koncert, i nie każdy występ musi mieć wszystko tak perfekcyjnie zaplanowane, jak nieuchronne machnięcie nogą pewnego basisty podczas Band On The Run (od stu lat w tym samym momencie :wink: ).

Ponadto, kilka śmiesznych wpadek Jacka Zielińskiego w zapowiedziach, włącznie z pomyleniem z którego albumu jest ‘Śpiewam bo muszę’ (przypomniała mi się od razu analogiczna zapowiedź niejakiego George’a H. z Monachium :wink: ), ale przezabawnie było, gdy Jacek Z. mylnie zapowiedział kolejny utwór jako ‘Od wschodu do zachodu słońca’ (zagrany paręnaście minut wcześniej), na co co jego starszy brat Andrzej Z. ‘strofującym’ głosem oznajmił „To już dzisiaj graliśmy”, a Jacek Z. buszował wśród kartek z setlistą i (zapewne) słowami :)

Konferansjerka Jacka Zielińskiego to osobna historia. Każdy utwór był zapowiadany z podaniem tytułu, autora muzyki i autora tekstu. Przypomniało mi się dawne (ach!) Opole, gdzie każda (PREMIEROWA!) piosenka zapowiadana była: „Piosenkę XXX z tekstem YYY i muzyką ZZZ, opracowanie muzyczne (!) QQQ, z towarzyszeniem orkiestry pod batutą VVV śpiewa UUU.” Magia Nostalgii. Tylko jedno zastrzeżenie: każde wejście Jacka Z. zaczynało się od koszmarno-telewizyjnego „Drodzy Państwo”… Panie Jacku, odpuść Pan!

Co jeszcze było ‘na nie’? Szkoda, że repertuar nie był w 100% progresywny. Zamiast ‘obowiązkowych przebojów’ chętnie usłyszałbym ‘Na wszystkich dworcach świata’, ‘Mateusz IV’, czy ‘Prawo Izaaka Newtona’, albo wręcz cały album ‘Od wschodu do zachodu słońca’, a jeżeli już przeboje to chciałbym ‘Dwudzieste szóste marzenie’, ale słuchacze chyba zawsze chcą ingerować w setlistę :wink: . Niezbyt pasowały mi do całości: solowa kompozycja Andrzeja Zielińskiego ‘Od zera’ i kompozycja basisty Konrada Ratyńskiego ‘Karty życia’ (po cichu liczyłem na najpiękniejszą kompozycję jego autorstwa - ‘Miłość przez wieki się nie zmienia’) [przy okazji: jego gra w niskich rejestrach kojarzy mi się z Klausem Voormannem]

I żeby zakończyć sekcję negatywną - było kilka kiksów i wysypek, ale… nic to!

Koncert był Rewelacyjny / Fantastyczny / Fenomenalny / Cudowny / Wspaniały [niepotrzebne skreślić], ale przede wszystkim… NIEPOWTARZALNY.

Dla mnie Największą Cechą Twórczości Skaldów od zawsze jest Niesamowita Muzykalność. I TO było też Słychać na scenie.

ALE - przyzwyczajenie do nieskazitelnie wymuskanego brzmienia studyjnego zespołu ustępowało w Progresji miejsca rockowym chropowatościom i surowym klimatom. Miejscami grali naprawdę ‘brudnawo’ - w końcu Taki Repertuar zobowiązuje!

Grał ZESPÓŁ. Myśląc o Skaldach myśli się głównie o braciach Zielińskich, ale uważne wsłuchanie się w nagrania studyjne pokazuje, że ta ‘reszta’, to wcale nie jest żadna ‘reszta’, a ten koncert pokazał to Dobitnie.

Głos Jacka Zielińskiego - niesamowicie mocny! Naprawdę, niemal bez piętna czasu. Wokal, skrzypce, trąbka, konferansjerka - on się naprawdę narobił podczas tego występu (jak i cała ‘reszta’).

Organy Hammonda… Kocham te klawisze dzięki Procol Harum, Niemenowi i Skaldom właśnie. Na scenie były ORYGINALNE kilkudziesięcioletnie Hammondziaki! :D Balsam dla uszu! Młodzi klawiszowcy - jeśli nie było was na tym koncercie, to… macie szczęście! Gdybyście usłyszeli Grę Andrzeja Zielińskiego, to dożywotnie kompleksy macie jak w klawiszu! :wink: Po prostu: przez trzy godziny można było słuchać Wirtuoza!

Wraz upływem czasu Muzycy wyraźnie ROZKRĘCALI SIĘ. Przecież dla Nich to też było Wydarzenie, choć to Zawodowcy.

Koncert podzielony był na dwie części, z przerwą, łącznie chyba prawie trzy godziny, jakieś 20 tytułów, w tym dwa trwające pod 20 minut.

Część pierwsza bardziej rockowa, zawierała mniej przebojów; teraz - już na spokojnie - myślę, że mimo czepliwości odnośnie setlisty, program był jednak dobrze przemyślany. Zaskoczyło mnie ‘Śpiewam bo muszę’ kompletnie różne od wersji studyjnej, bo podane rockowo, z solówką Jerzego Tarsińskiego (nieobecną na albumie), ale przede wszystkim z wyciągniętym z tła iście hard-rockowym riffem! No i moje ukochane ‘Od wschodu do zachodu słońca’ :) - najpierw przeraziło mnie szybsze w stosunku do albumu tempo, jakby niedbałość w stosunku do majestatu oryginału, ale szybko kupiłem to i zorientowałem się, że TO MA SENS. Dla mnie jeden z Magicznych Momentów, a entuzjazm publiczności zdaje się potwierdzać, że inni też TAK to odczuli.

Ale Daniem Głównym miał być ‘Krywań’. Ciekaw byłem JAK ułożą ten koncert, a zrobili to Perfekcyjnie, co dopiero zrozumiałem jakieś trzy doby po koncercie, gdy sobie to wszystko na chłodno wspominałem. No bo jak zrobić setlistę, w której chce się zamieścić kilka melodyjnych przebojów i kilka wzruszających ballad i jednocześnie dołączyć do tego dwie monumentalne suity? Jednak zakończyć climaxem (wydawałoby się) pierwszą część koncertu, by zrobić przerwę i spróbować przebić ten efekt ciągiem dalszym zakrawało na ryzyko... Ale my - publiczność nie wiedzieliśmy, a oni Wiedzieli CO robią :) .

Krywań’ - jedno z Dzieł ówczesnego polskiego rocka (utwór powstał w 1971 roku), których nie mamy się co wstydzić w konfrontacji z resztą świata. Cała pierwsza część koncertu była chyba rozgrzewką do zagrania Krywania. Wyraźnie czuli się tu jak ryby w wodzie, a ja przeniosłem się 40 lat wstecz. Porywające Wykonanie i - co szczególnie ważne i coraz rzadsze - z fragmentami Improwizowanymi - Skrzypce i Hammond! Klasa Sama w Sobie! Oklaski na stojąco! :)

Część druga z hitami: ‘Medytacje wiejskiego listonosza’, czy ‘Wszystko mi mówi że mnie ktoś pokochał’ - wykonanymi bardzo pewnie, ale bez złej rutyny - z siarczystym wigorem oraz dwie cudowne ballady: ‘Sady w obłokach’ (moim zdaniem jedna z najpiękniejszych piosenek polskich lat 60.) [choć to wykonanie nie do końca przypadło mi do gustu] i ponadczasowe ‘W żółtych płomieniach liści’ - tu oczywiście Jackowi Zielińskiemu zabrakło w duecie głosu Łucji Prus… Kocham tę piosenkę, nie wiedziałem, że ją zagrają i smutno mi się zrobiło słysząc jak niedościgniony jest głos Łucji Prus, ale po chwili doceniłem to, że Gabriela Zielińska (córka Jacka) ‘porywa się’ na zaśpiewanie tego niełatwego klasyka i robi to najlepiej jak potrafi. Był jeszcze gościnny Stanisław Wenglorz, ale w drugiej części najważniejszy miał być Finał.

Myślę, że tych lżejszych fragmentów, w postaci przebojów Skaldowie potrzebowali jako odskoczni od Ciężaru kompozycji progresywnych - żeby złapać trochę Skaldoddechu przed Tym co miało nastąpić…

Finał… W ‘Stworzeniu świata część druga’ wydarzyła się rzecz wprost nieprawdopodobna. Wpadli w taki CIĄG GRANIA, że ta muzyka ich po prostu niosła i nie wiem czy to muzycy napędzali tą muzykę, czy to ona ich napędzała, czy wreszcie było to zjawisko wzajemne, ale myślę, że gdyby nagle przestali grać, to muzyka nadal sama by grała! [jak Wojski i echo :wink: ]. To było 20 minut, dla których WARTO BYŁO! Owacja na stojąco! Nie było innej opcji! I widać było, że byli szczęśliwi nie tyle z powodu tej owacji, tylko z tego JAK to zagrali, bo dobrze wiedzieli, że Zrobili To Rewelacyjnie! Wykonanie Zniewalające! Trudno uwierzyć, że nie grali tego utworu od 3 dekad. Majstersztykowy Brak Słów.

Z autentycznym Wzruszeniem miałem świadomość, że uczestniczę w czymś, co się już nigdy więcej nie powtórzy… Ach!

PS. A na widowni nikt nie jadł popcornu (!)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Maj 26, 2016 10:35 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Nie jestem specjalnym fanem Skaldów, chociaż suita "Krywaniu, Krywaniu" jest świetna i przy niej czytałem Twoją relację. Niepowtarzalnie argusowo barwna. Dzięki! Rozbawił mnie wątek o konferansjerce Zielińskiego :)
A teraz na dokładkę zapuściłem "Stworzenie świata część druga".

Miałem podobne spełnienie będąc 2 lata temu na koncercie Budki Suflera, która odegrała całą pierwszą płytę ("Szalony koń" w całości na żywo to też było coś niesamowitego) i sporą część drugiej i był to dla mnie najlepszy koncert polskiego zespołu na jakim byłem.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Maj 27, 2016 10:31 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
No, na taką relację to się opłacało czekać! Ogromne dzięki, Argus :D Prawie się poczułem, jakbym był na koncercie. Albo inaczej - nawet żałuję, że mnie tam nie było. Jako że ostatnio musiałem się wykosztować znacznie powyżej mojego budżetu na pewne sprawy, to zdecydowałem odpuścić sobie ten koncert, chociaż się zastanawiałem, czy się wybrać. A z tego, co piszesz, wynika, że przebrnięcie przez listonoszy i piosenkę z reklamy Tymbarku :wink: , za którymi średnio przepadam, oraz "żużlowe opóźnienie", zostałoby wynagrodzone usłyszeniem progresywnych suit na żywo. Ta część musiała być zniewalająca. Ciekawi mnie, jaki był przekrój wiekowy publiczności? (po krzesełkach wnioskuję, że podobny jak muzyków?)

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Maj 28, 2016 6:48 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Yer Blue napisał(a):
Miałem podobne spełnienie będąc 2 lata temu na koncercie Budki Suflera, która odegrała całą pierwszą płytę ("Szalony koń" w całości na żywo to też było coś niesamowitego) i sporą część drugiej i był to dla mnie najlepszy koncert polskiego zespołu na jakim byłem.

Też miałem okazję usłyszeć ten repertuar Budki Suflera na żywo i było to… „Monsterowe” :) [ale wcale nie „potworne” :wink: ]

Fangorn napisał(a):
Ciekawi mnie, jaki był przekrój wiekowy publiczności?

Zawsze będąc na koncertach Dinozaurów rozglądam się, wypatrując młodych twarzy, których widok zawsze napawa mnie optymizmem i nadzieją, że może jeszcze nie jest tak źle jak jest (choć wiadomo, że jakaś ich część zjawia się zupełnie przypadkowo), ale na tym koncercie rzeczywiście wiek publiczności był zdecydowanie Progresywny :wink: i miałem wrażenie, że jednak nie było tu publiczności „przypadkowej” - że Ci którzy przybyli (nawet z daleka, sądząc po rejestracjach przed klubem) Dobrze Wiedzieli NA CO przybyli. Na pewno była grupa zagorzałych Fanów Skaldów, chętnie bym z nimi pogadał, ale miałem mocno napięte nazajutrz i musiałem wracać. [ale było też parę młodzieniaszków :) ]

Gdybyś Pan był, to byś poprawił średnią wieku :wink:

PS. Fragmenty Koncertu raz są dostępne, raz znikają - tu jest Krywań, z paroma muzycznymi Klasycznymi cytatami [i dla Uważnych Słuchaczy z jednym chyba prawie Fab-Cytatem :wink: ]
https://www.youtube.com/watch?v=jVGv2mzw8BM

(ZACHĘCAM do wySłuchania Całości - Głośno!)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Cze 04, 2016 7:23 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
A ja byłem wczoraj na koncercie The Cranberries w Lublinie (tak, to nie błąd, w Lublinie odbył się jakiś koncert). Świadom tego, że fanów The Cranberries na Forum można policzyć na palcach jednej ręki, zdecydowałem się jednak opisać swoje wrażenia po tym wydarzeniu. Dla irlandzkiej kapeli wczorajszy koncert był pierwszym od ponad trzech lat i to właśnie w stolicy województwa lubelskiego rozpoczynali oni światową trasę koncertową. Był to ich trzeci koncert w Polsce – po Katowicach (2002) i Warszawie (2012).

Po czterech latach od wydania „Roses” setlista prezentowała przekrój przez wszystkie okresy działalności grupy, ze szczególnym uwzględnieniem – nie dziwota – lat 90. Ale Irlandczycy zaczęli przekornie od „Analyse” – utworu z najmniej chyba lubianego przez fanów albumu (czyli „Wake Up and Smell the Coffee” z 2001 r.). Setlista nie była zaskoczeniem, zestaw utworów był bardzo podobny do granego podczas poprzedniej trasy. Mieliśmy więc sporo ballad (piękne „Linger”, delikatne „Ode to My Family”, ponadczasowe „When You're Gone” oraz „Dreaming My Dreams”, „Conduct” czy „Empty”), kilka mocniejszych i szybszych kawałków (skoczne „Salvation”, trochę ograne „Zombie”, ciekawe „Schizophrenic Playboys” czy „Free to Decide”) oraz coś „pomiędzy”, jak „Animal Instinct”, pogodne „Dreams” czy „Just My Imagination”. Usłyszenie na żywo każdego z tych utworów było dla mnie niesamowitym, wzruszającym przeżyciem. I jeszcze na dodatek zobaczenie zespołu z bliska!

Zestaw piosenek nie zaskakiwał, ale też nie rozczarowywał, prezentując to co najlepsze i najbardziej znane. Po cichu liczyłem na mniej ograne niespodzianki, bo jest z czego wybierać, ale zespół wybrał łatwiejszą drogę, grając to, co wszyscy znają i lubią. Plus był taki, że również przypadkowe osoby (których było chyba sporo – do tego jeszcze wrócę) czuły się komfortowo i nie miały raczej szans się nudzić. Utwory były w większości zagrane „jeden do jednego”, czyli tak jak na płytach, z dodaniem ewentualnie kilku wokaliz czy zagrywek gitarowych bądź innego brzmienia klawiszy.

The Cranberries już od pierwszych chwil pokazali, że są bardzo dobrze zgranym zespołem. Muzyczna maszyneria ruszyła już od pierwszej piosenki i – choć nie obyło się bez małych wpadek – bezproblemowo rozbiła ścianę niepewności i nerwów związanych z pierwszym występem od ponad trzech lat. Rutyny nie było słychać. Jeśli chodzi o wpadki, to największy kiks zdarzył się podczas utworu „Desperate Andy”: gdy Noel Hogan zaczął grać gitarowe intro, Dolores spojrzała na niego mocno zdziwiona, zmieszana próbowała mu coś zasugerować, na co on odpowiedział zdecydowanie odmownie, po czym wokalistka zeszła za kulisy. W tym momencie przeszło mi przez myśl, że może już nie wrócić. Mimo anielskiego wyglądu znany jest przecież jej temperament, a i spory wewnątrz zespołu zdarzały się nawet w ostatnich latach (zresztą właśnie na linii O'Riordan – Hogan). Na szczęście Dolores po niecałej minucie wróciła z nową gitarą dla Hogana. Mam nadzieję, że chodziło wyłącznie o to (nota bene, Noel Hogan do każdej piosenki zmieniał gitarę), a nie o jakąś próbkę zespołowych złośliwości. Zdziwiła mnie w tym kontekście wiadomość, że kapela nie przyleciała do Polski razem. Dolores zjawiła się w Warszawie, a stamtąd pojechała autem do Lublina, natomiast chłopaki wylądowali bezpośrednio na lotnisku w Świdniku (zespół przebywał w Polsce chyba od trzech dni). No cóż.

Chcąc nie chcąc, incydent z gitarą ostudził troszkę atmosferę, choć może był to tylko niewinny żart ze strony Hogana. W każdym razie nie odbił się na stronie muzycznej. Chłopaki grali pewnie i z poświęceniem. Szczególnie Noel Hogan pięknie krzesał iskry ze swoich gitar. Charakterystyczny brzmieniowy „szum” gitar z lat 90. oraz solidna perkusja zapewniły wspaniałe muzyczne doznania. Przyznam, że basista Mike Hogan jakoś zginął w tle, przynajmniej wizualnie, chowając się w cieniu brata oraz perkusisty Fergala Lawlera (może dlatego tak mi się wydało, że stałem dokładnie w przeciwnym narożniku sceny). Muzyków The Cranberries wspierali: Johanna Wiseley (chórki, klawisze) oraz Mikey Freedom Hart (klawisze, gitara).

Najwięcej uwagi skupiała na sobie frontmenka, czyli Dolores O'Riordan. Znana m.in. z ciągle zmieniającego się image'u, tym razem wystąpiła w czarnym skórzanym stroju z ćwiekami stylizowanym na coś pomiędzy ubiorem subkultury gotyckiej a średniowieczną zbroją (?) - nawet w kapturze kolczym na głowie. Ubranie zmieniła tylko raz, wychodząc na bisy w sukience. Zresztą co tam strój, ważne, że pod względem wokalnym Dolores ma się świetnie. Owszem, słychać upływ czasu, charakterystyczne jodłujące wokalizy nie są już tak stylizowane, ale jest to ten sam głos, jaki słyszymy na albumach, niewymagający np. zmian tonacji utworów. Od czasu do czasu Irlandka sięgała także po gitarę (np. w utworze „Zombie”) i choć jej gra nie jest na pewno wirtuozerska, to daje radę. Jedna czy dwie drobne pomyłki nie zaważyły szczególnie mocno na bardzo przyjemnym akcencie, jakim jest gra Dolores na gitarze. Poza śpiewaniem i graniem Irlandka chodziła i biegała jak nakręcona po scenie, tańczyła, podchodziła do krawędzi sceny, zbliżając się do publiczności, zachęcała do klaskania i śpiewania, podczas gdy Noel Hogan „rządził” swoją (czyli lewą, patrząc od strony publiczności) stroną podium. Wizualnie było więc także przyjemnie i dynamicznie.

Odniosłem wrażenie, że trochę inna sytuacja panowała po drugiej stronie barierek. Stałem pod sceną, choć skrajnie po lewej, więc nie mam pewności (może na środku było lepiej), ale wydawało się, że publiczność była strasznie sztywna (i kto to mówi, no ale ja to ja). Śpiewanie szło średnio, klaskanie trochę lepiej, ale ogólnie atmosfera po stronie publiczności była taka sobie. Mnie od razu wciągnęła muzyka i bliskość wykonawców, ale ludzie obok jakby trochę się nudzili (niektórzy nawet nie wiedzieli, na jaki zespół przyszli). A osoby siedzące w sektorach kilometr od sceny były pewnie za daleko, by cokolwiek dostrzec. Dziwi mnie tak małe zainteresowanie tak znanym, popularnym i ważnym dla wielu Polaków zespołem (nie znam oficjalnych szacunków, ale wydaje mi się, że arena nie była wypełniona nawet w połowie), szczególnie że ceny biletów były stosunkowo niskie. Myślę, że przyczyna może leżeć m.in. w niefortunnej lokalizacji (odkładam lokalny patriotyzm na półkę i stwierdzam, że Lublin to dziura). Wielu było przyjezdnych, choć trochę za mało jak na pierwszy koncert The Cranberries od lat i rozpoczęcie światowej trasy koncertowej. Choć miało to ten duży plus, że pod sceną nie było tłoku.

Jeszcze słówko na temat lokalizacji (zdejmuję z półki lokalny patriotyzm). Arena Lublin to małe, wręcz przytulne (jak na arenowe standardy) miejsce, zlokalizowane prawie w centrum miasta, ale w dużym oddaleniu od zabudowań, co umożliwia bezkonfliktowe organizowanie wydarzeń artystycznych. Obiekt jest nowy, bo zbudowany w 2014 r., nieźle wyposażony i całkiem przyjemny dla oka. Poza tym ma dobrą akustykę do organizowania koncertów (lepszą niż na Stadionie Narodowym). 15 500 miejsc to może niewiele, ale jak na region wystarczająco. Aż prosi się, żeby zorganizować w tym miejscu więcej koncertów, i to tak zaskakujących, jak The Cranberries.

Dla mnie koncert irlandzkiego zespołu był wspaniałym przeżyciem i spełnieniem jednego z marzeń. The Cranberries to nie jest (niestety) soundtrack mojego dzieciństwa czy okresu dojrzewania, ale gdzieś w tle irlandzki zespół towarzyszył mi od kilku ładnych lat. Usłyszenie na żywo np. „Linger”, „Ode to My Family” czy „Dreams” było samo w sobie niepowtarzalne. Zespół spełnił moje oczekiwania, a myślę, że im dalej w trasę, tym bardziej się rozkręci. Zapomniałem o jeszcze jednym ważnym minusie – było zdecydowanie za krótko. Ale widocznie przyjemności nie mogą trwać w nieskończoność, a niedosyt jest lepszy niż przesyt.

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Cze 05, 2016 4:32 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Dzięki za szczegółową relację, Wojtku. Fajnie się czytało :) Zazdroszczę Lingera i When You're Gone.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 02, 2016 10:40 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
21 października we Wrocławiu zagra Anoushka Shankar. Będzie to jej drugi koncert w Polsce (po Gdańsku):
http://competition.guitarmasters.pl/pl/ ... shankar_pl
Oczywiście wybieram się. Pewnie jestem odosobniony, ale dla mnie to jest Wydarzenie i koncert, na który czekam. Jestem też ciekaw, jak prezentuje się Narodowe Forum Muzyki (może od środka lepiej niż z zewnątrz).

A umilając sobie oczekiwanie, dzisiaj wybieram się na koncert zespołu z Białej Podlaskiej (to prawie jak Bielsk Podlaski, i wcale niedaleko :)):
https://www.facebook.com/events/1757396044506594/
Będzie nawet bardziej "podlasko", bo kolejny zespół jest z Białegostoku. Ale mi chodzi bardziej o Gutter Sirens, pionierów polskiego power metalu, którzy wracają po dziewięciu latach z nowym albumem. Też spore wydarzenie.

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 02, 2016 9:19 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Fangorn napisał(a):
agoosia napisał(a):
2-4 września festiwal "Kielce Rockują"

Ciekawy line-up. Wprawdzie żadnego z wykonawców nie znam dokładnie, do Focusa się dopiero "przymierzam", ale obstawiam, że warto. Ktoś z Was się wybiera?


Gdyby ktoś z miesiąc temu powiedział mi, że Focus będzie grał za darmo w Kielcach to pewnie bym się wybrał. Swoją drogą co za fajny festiwal, taka mała Dolina Szarloty :)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Wrz 22, 2016 9:56 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
20 września w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu wysłuchałem spektaklu dźwiękowego w wykonaniu zespołu King Crimson. Bywałem na wielu koncertach ,ale ten był szczególny. Prawie 3 godzinna przygoda dźwiękowa , ''zabijająca '' perfekcją wykonania (nawet trzej perkusiści uzupełniali się wybornie!), ale i pełnej symbiozie ''oddania'' się MUZYCE widowni jak i artystów. Muzyce ,która mnie wręcz przeczołgała . Koncert wyjątkowy i aż żal ,że nie kupiłem biletu na drugi wrocławski koncert. Muzyka wymagająca ,''bezlitosna'', skłaniająca do skupienia., Za to nagroda ''na końcu'' olbrzymia''. Niesamowita machina duchowo - wykonawcza! Nie będę pisał więcej ,może zrobi to koncertowy ''globetrotter'' Yer Blue.
Dodam ,że był to pierwszy koncert podczas którego przez 90% jego trwania światła były statyczne ,nie wypowiedziano ŻADNEGO słowa do widowni ze strony muzyków, a także kategorycznie zabroniono robienia w trakcie grania jakichkolwiek zdjęć. I co z tego! Rejestratorami były tylko uszy zebranych. Publiczność jak na rozkaz, po wybrzmieniu ostatniego tonu w szalonym entuzjazmie powstała z miejsc z uniesionymi do oklasków rękoma. To był wieczór z muzyką w muzyce Karmazynowego Króla.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 23, 2016 10:45 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Trudno coś dodać, bo fajnie, w prostych słowach ująłeś fenomen tego występu.
Widziałem wiele koncertów, ale to co zrobili King Crimson we wtorek jest dla mnie doznaniem, którego dotąd nie doświadczyłem. Wszystko było jedną wielką, muzyczna mszą, a my biedni słuchacze zostaliśmy zahipnotyzowani, zaczarowani i otumanieni. Setlista to był wagon progresywnych pereł, a brzmienie chirurgicznie krystaliczne. "Starless" uważam za najlepszy koncertowy fragment mojego żywota, a koncert całościowo zgrany tak pięknie i precyzyjnie, że nie wiedziałem, że tak można. Nie wiedziałem też, że zespół progresywny może dać takiego czadu. Nie zanudzając więcej: King Crimson to najlepszy zespół koncertowy świata. Zostałem po prostu oszołomiony.

Wiadomo, że koncerty Paula są wydarzeniem bardziej wzniosłym ale to wina sentymentu, szczególnego podejścia do Beatlesów i zderzenia się z ich legendą na żywo. I na pewno moim nr 1 na zawsze pozostanie, któryś z występów Beatla Eda, ale czysto muzycznie Karmazynowy Król jest nie do przeskoczenia. Nie wierzę, że kiedykolwiek zobaczę jeszcze coś tak fenomenalnego.
Dzięki Max za piękne chwile :)

https://www.youtube.com/watch?v=FhKJgqx ... r_embedded

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Cze 04, 2017 11:59 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
2 dni temu na koncercie Aerosmith, oprócz zwyczajowego "Come Together", Tyler dość spontanicznie zaśpiewał fragment "Golden Slumbers", na pierwszym bisie, tuż przed "Dream On" co było nie lada niespodzianką bo na obecnej trasie wcześniej tego nie zrobił.
https://www.youtube.com/watch?v=xORzUiwH-gw

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Cze 06, 2017 1:55 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Trochę dziwne może się wydawać wzmiankowanie o koncercie PRZED koncertem, ale dla mnie to już jest WYDARZENIE :)

Patrząc pół wieku wstecz, Fab-Fani myślą oczywiście przede wszystkim o 50. rocznicy Sierżanta. Ale rok 1967 był jednym z NajWpanialszych Muzycznych Rock-Czasów również dzięki innym Artystom (Doors, Jimi Hendrix, Cream, Moody Blues, Pink Floyd, Procol Harum; lista nie ma końca)

Przed premierą Sierżanta, w maju 1967 roku ukazał się singiel 'A Whiter Shade Of Pale' zespołu Procol Harum - bezdyskusyjny KLASYK! :)

A w kwietniu bieżącego roku ukazał się nowy (po czternastu latach!) studyjny album Procol Harum zatytułowany 'Novum'. Oczywiście w składzie zespołu jedynym ProcolHarumowcem pozostaje nie kto inny jak Gary Brooker (o jego Fab-koneksjach Fab-Fani albo wiedzą, albo wiedzieć powinni).

50-lecie Procol Harum świętowane jest ukazaniem się tegoż nowego albumu i europejską trasą promującą tę płytę i ten jubileusz.

Setlista w połowie składa się z repertuaru nowego albumu, a w drugiej połowie z tytułów, które muszą przyprawić każdego Rockokowca o Ciarknistość Procolną! :)

Trasa, która zaczęła się w marcu, obejmuje 33 koncerty: w Anglii, Szkocji, Estonii, we Włoszech, w Holandii, Niemczech, Danii, Finlandii, Malcie, a kończy się dwoma koncertami w... Polsce! - 13. października w Szczecinie i 15. października w Katowicach.

Po latach Gary Brooker ma wciąż Głos Taki, że gdybym był kobietą... :wink:
https://www.youtube.com/watch?v=FYEalr9lj74

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 165 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 5, 6, 7, 8, 9  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY