Nawet w jednej setnej nie jestem w stanie i nie zamierzam próbować zbliżyć się do fachowości i/lub trafności ocen musicalowych prezentowanych tu przez Ritę, Emeelę, czy wreszcie Fangorna, ale dorzucam parę refleksji odnośnie kilku wielkich tytułów (znanych mi), które tu ostatnio padły.
Zastanawiam się nad związkiem, albo „niezależnością” wersji audio w stosunku do obrazu.
Mam na półce West Side Story, Hair, Fiddler On The Roof i Jesus Christ Superstar - każdy z nich zarówno w wersji DVD, jak i w postaci soundtrackowych albumów CD.
No i złapałem się na tym, że muzyka z West Side Story i ze Skrzypka nie ‘brzmi’ mi w wersji jedynie audio - bez obrazu, bez filmu. Słuchałem tych płyt bez obrazu może trzy, góra pięć razy. Krótko mówiąc - mają (dla mnie) większą Siłę w kombinacji audio + video. (może poza żyjącymi poza-musicalowym życiem Somewhere i America, które znałem przed obejrzeniem filmu WSS).
Z kolei, ścieżkę dźwiękową Jesus Christ Superstar znałem i słuchałem albumu przez lata przed zobaczeniem w końcu wersji filmowej. Która, jak pamiętam, rozczarowała mnie - chyba przywykłem do wersji audio jako „concept-albumu” i tak mam tę muzykę zakodowaną - wolę dźwięk bez obrazu.
Natomiast zupełnie inaczej sprawa ma się z Hair. Przed premierą filmu Formana znałem przebojowe Aquarius/Let The Sunshine In (Fifth Dimension), ale ZARÓWNO film, jak i muzyka całkowicie mnie ZAUROCZYŁY!
Wprawdzie, gdy po latach zdarza mi się obejrzeć Hair, postrzegam go już z pewnym dystansem (choć kilka scen nadal mnie wzrusza), jednak przede wszystkim słyszę tu Wspaniałą Muzykę
. Soundtracku z Hair mogę słuchać w nieskończoność NIEZALEŻNIE od musicalowego/filmowego rodowodu. Co więcej, świetnie sprawdza się w samochodzie (to takie moje osobne ‘kryterium’
)
Fangorn napisał(a):
Moim ukochanym i absolutnie idealnym musicalem filmowym jest „Skrzypek na dachu” Normana Jewisona. W tym filmie nie znajduję żadnego słabego punktu. Od pierwszego obejrzenia mnie porwał – i muzyką, i historią...
Skrzypek jest dziełem NIEZWYKŁYM. Nawet nie podejmuję się ‘reklamowania’ go. Kilka scen - NIE DAJĄCYCH SIĘ ZAPOMNIEĆ. Zaś MUZYKA - jedna z Najlepszych jakie zna ścieżka filmowa.
Rita napisał(a):
Ile jeszcze musicali przede mną do odkrycia. Na przykład takiego wspomnianego przez Ciebie "Skrzypka na dachu" nie widziałam ani razu - ani na scenie, ani na taśmie filmowej. Zdaję sobie sprawę, że to poważny ubytek, który należy jak najszybciej nadrobić.
Niezależnie od sugestywności słów Fangorna, uważam, że (jako osoba Musical-na
) powinnaś niezwłocznie ‘zaskrzypić się na dachu’
. Nie jest to łatwe czasowo - z tego co pamiętam film trwa około 3 godzin, ale naprawdę WARTO! (mówię to ja - niefachowiec musicalowy)
PS. A czy musical może mieć coś wspólnego z Fab-Liverpoolem? Ależ oczywiście!
Oto West Side
Rory https://www.youtube.com/watch?v=_rtC9riuBRc
_________________
WISH is the future and
ASH was the past, what stood in between was
WISHBONE ASH.