Dziś mija 10 lat od śmierci Bogdana Łyszkiewicza, muzyka, lidera zespołu Chłopcy z Placu Broni, zaliczanego do legend polskiej muzyki lat '80, inspirowanego muzyką Beatlesów. Często, ze względu na fryzurę i charakterystyczne okulary, Bogdan określany jest polskim Johnem Lennonem.
Boguś był wokalistą bardzo charyzmatycznym, miał w sobie coś takiego, że skupiał na sobie wzrok ludzi i ich uwagę - wspomina Jarosław Kisiński, współzałożyciel "Chłopców z Placu Broni". A ci pamiętają go jedynie z dobrej strony. - Na pewno ciepły, na pewno fajny koleś zawsze mi się kojarzył, nie chodzi o wizerunek, z Lennonem po prostu. Typ takiego fajnego kolesia, takiego trochę hipisa - stwierdza Piotr Ożerski, gitarzysta "Oddziału Zamkniętego"."Polski John Lennon, człowiek który kochał wolność, kochał miłość, człowiek, który był w stanie wrzucić za kanapę za wysoki rachunek, w nadziei, że wszyscy o nim zapomną" - tak wspominany jest dziś przez cały dzień w Trójce. Bogdan Łyszkiewicz śpiewał najczęściej o miłości, gdyż jak sam podkreślał "Inne tematy go nie interesują. Tylko miłość tak naprawdę jest w życiu ważna". Był propagatorem uśmiechu i dobra – tak zapamiętali go liczni fani. "Taki cywilny duszpasterz, bez nachalnego przekonania do swojej religii" - wspomina w artykule dla "Machiny" Paweł Sito.
Ile prawdy jest w tym porównaniu?
Zaskakująco dużo!
Pomijając podobieństwo fizyczne, muzycznie to raczej średnio podobne klimaty (choć dla mnie Chłopcy to naprawdę jeden z bardziej kultowych polskich zespołów lat '80/'90). Ale, co ważne, ideologicznie - chyba rzeczywiście jest coś w określeniu
polski John Lennon:
A jak już będę dobrym człowiekiemKocham wolnośćKocham Cię[*]