Jeśli ktoś śledzi brytyjska scenę muzyczna to nie mógł nie wiedzieć, że The Streets zagrało koncert w stołecznej Stodole. Jako, że jestem wielkim miłośnikiem Skinnera i od ponad 5 lat śledzę wszystko co w temacie "ulic" wychodzi, nie moglu mnie zabraknąć na tym koncercie. No i nie zabrakło!
Ludzie było tak rewelacyjnie, ze brak mi slow by to opisać. Choć jego występ trwał tylko godzinę po ostatnim kawałku bylem tak nasycony tym wszystkim, że nie czułem niedosytu. Mike okazał się wspaniałym showmanem... Na jego skinienie publiczność kucała, wyskakiwała do góry, zastygała bez ruchu. Sam wariował na scenie, wskakiwał na głośniki, tańczył itd.
Choć trasa była pod znakiem promocji najnowszej płyty, Mike zagrał tylko 3 kompozycje z ostatniego krążka robiąc miejsce na przegląd wszystkich albumów. Nie zabrakło największych przebojów, na które publiczność reagowała bardzo żywiołowa dołączając się do wspólnego śpiewania! Sam artysta był wspomagany przez znakomitych muzyków co dodało jeszcze lepszego klimatu!
Zobaczcie sami:
http://pl.youtube.com/watch?v=iUMl4cfNeII
http://pl.youtube.com/watch?v=kfyz230O3Fs
Reasumując: 12 godzin w pociągu, 2 dni bez snu, ogólne zmęczenie i nadwyrężenie nóg... ale wierzcie, ze opłacało się. Choćby dla spełnienia jednego z marzeń, koncertowej koszulki oraz tej "skromnej" pamiątki
pozdrawiam
macho
ps. wielkie dzięki dla b. za wspólny i masę przygód wypad oraz dla Audrey, która objęła "telefoniczne przewodnictwo" nad nami podczas pobytu w Warszawie