Może trochę lalusiowaty i ZA ładny, ale bardziej przypominał faceta niż lemura
A najbardziej mnie wkurzyło, że ktoś porównał tego nowego brzydkiego do naszego Ringo!
Yer Blue napisał(a):
Nowy bond jako postać pasuje do tej roli jak mało kto i nawet gra dobrze ale ten scenariusz jest taki, że wymaga od niego głównie kaskaderskich wyczynów a te wszystkie sceny w kasynie nie wymagają żadnych aktorskich zdolności.
Phi. Jeśli ten nowy ma lepiej pasować od innych, to może widzimy różne osoby, mówiąc o Bondzie? Bond powinien być męski, przystojny, nie do pokonania (tu wskazujemy oskarżycielsko na ostatnie bondy, w których nasz bohater "ma być bardziej ludzki, ojojoj, ma uczucia i nie jest ze stali". PHI! Takich "bohaterów" serwuje nam pierwszy lepszy film w kinie. A Bond ma być INNY, ma być LEPSZY!), z poczuciem humoru, ze swoimi obyczajami... Zabrać mu któryś z tych atrybutów, to jak zmienić Supermanowi kolor płaszcza na zielony (bo ekologiczny i bardziej uniwersalny).
Yer Blue napisał(a):
...A pamiętam to słynne zdanie o Beatlesach w Goldfingerze ...ale nigdy nie potrafiłem zrozumiec o co tak naprawde chodzi - że niby Beatlesi byli tacy głośni?
Napewno jednak byli szalenie wówczas popularni, skoro krążyły o nich takie powiedzonka i to w jakim filmach!
Hehe, może nie tyle głośni, co wprost nie do słuchania! (Co ta młodzież znowu wymyśliła?)
edit: Z życia rodzinnego żuka
:
KOcham ringo z Tatusiem wracają z kina.
KOcham ringo wzdycha ciężko. Pdchodzi do dużego srebrnego pudełka, które Tatuś dostał od Mamy na 40. urodziny. Wyjmuje w milczeniu Doctora No. Wkłada płytę do odtwarzacza DVD i zaczyna oglądać starego dobrego Bonda...