Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Pią Kwi 26, 2024 11:37 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 18 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:34 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Wrz 09, 2005 4:27 pm
Posty: 972
Miejscowość: Warszawa
Ringo w Piosence Dnia napisał(a):
Nie wytrzymalam. Nie bede sie rozpisywac o nim, bo jeszcze sama nic nie wiem, procz tego, ze byl to jeden z pierwszych wykonawcow (przynajmniej tak sie mowi , ktory zaczal w Szwecji grac nie dosc, ze cos porzadniejszego niz poprzednie "szlagiery" (schlagers) albo bardzo nedzne podroby anglojezycznych przebojow, to jeszcze po szwedzku. Posluchajcie tego utworu, ktory mi dzisiaj tak bardzo chodzi po glowie (na przemian z jego innym) i nie chce przestac
(a propos niewtajemniczonych - tytul brzmialby po angielsku - "Here comes the night" - kojarzy sie tytul z innym utworem? )

Pugh Rogefeldt "Här kommer natten"
http://download.yousendit.com/1DB67B9F602CD51B

Podoba sie choc troszke?


No proszę, jaka fajna muzyczka :)

Właśnie chyba przesłuchałem ten kawałek 8-9 razy pod rząd, czytając jednocześnie herflicka koleżanki Winter. No i że tak powiem, czekam na kontynuacje i jednego, i drugiego :lol:

A ten śpiewający pan powinien zwrócić baczniejszą uwagę na akcent, bo z takim angielskim, to on kariery międzynarodowej nie zrobi. Ledwo rozumiałem o czym śpiewa!! :shock:

_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married" :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:44 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
hans80 napisał(a):
A ten śpiewający pan powinien zwrócić baczniejszą uwagę na akcent, bo z takim angielskim, to on kariery międzynarodowej nie zrobi. Ledwo rozumiałem o czym śpiewa!! :shock:

A w którym momencie on śpiewa po angielsku?! :shock: Ja byłam cały czas przekonana, że to szwedzki! :shock: :lol: :roll: :oops:

Fajny kawałek, podoba mi się. Jedynym minusem, czysto subiektywnym i doprawdy w ogóle się nie liczącym, jest moja awersja do języka szwedzkiego. Zastrzelcie mnie, ale nie lubię. :twisted: Co innego norweski, czy, jak preferuje Greg, fiński - to zupełnie inna bajka. Szwedzki jest nazbyt zbliżony do niemieckiego... (naturalnie norweski w jakimś małym stopniu też, ale nie kojarzy mi się tak ściśle ;)).

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 1:13 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Lip 14, 2003 10:22 am
Posty: 650
Miejscowość: Mikołów / Gdańsk
Michelle napisał(a):
Ja byłam cały czas przekonana, że to szwedzki! :shock: :lol: :roll: :oops:

No bo to jest szwedzki :wink: 8)

Michelle napisał(a):
Fajny kawałek, podoba mi się. Jedynym minusem, czysto subiektywnym i doprawdy w ogóle się nie liczącym, jest moja awersja do języka szwedzkiego. Zastrzelcie mnie, ale nie lubię. :twisted: Co innego norweski, czy, jak preferuje Greg, fiński - to zupełnie inna bajka. Szwedzki jest nazbyt zbliżony do niemieckiego... (naturalnie norweski w jakimś małym stopniu też, ale nie kojarzy mi się tak ściśle ;)).

Hmm... szwedzki i norweski są w takim stopniu podobne, że nie rozumiem zbytnio problemu... :wink: Nie przepadam za szwedzkim pisanym (umlauty - podobieństwo do niemieckiego), ale mówiony mi odpowiada - nigdy nie kojarzyłem go z niemieckim dużo bardziej niż norweskiego...

Michelle napisał(a):
fiński - to zupełnie inna bajka

Wyrwane z kontekstu, ale się zgodzę :P :wink: Inna grupa językowa (ugro-fińska, tak jak węgierski)... Niezbyt mi się podoba.

_________________
Pozdrawiam, Adam


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 2:25 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
hans80 napisał(a):
No proszę, jaka fajna muzyczka Smile
Właśnie chyba przesłuchałem ten kawałek 8-9 razy pod rząd, czytając jednocześnie herflicka koleżanki Winter. No i że tak powiem, czekam na kontynuacje i jednego, i drugiego Laughing
Nie ma sprawy :D, zgodnie z zyczeniem "Male leciutkie obloczki":
Pugh Rogefeldt - "Små lätta moln" http://download.yousendit.com/EAD2EE9409C50439
Ciesze sie, ze pierwszy uwor Ci sie spodobal! :D Za mna chodzi od wczoraj.
hans80 napisał(a):
A ten śpiewający pan powinien zwrócić baczniejszą uwagę na akcent, bo z takim angielskim, to on kariery międzynarodowej nie zrobi. Ledwo rozumiałem o czym śpiewa!! Shocked
:D :D He, he, he :D :D - ja to zrozumialam jako zart, i sadze, ze o to chodzilo :!: Swoja droga, dosc fajny szwedzki zespol britpopowy Kent ma tendencje do wyspiewywania szwedzkiego w taki sposob, ze brzmi bardziej "angielsko" niz "nordycko" ;).

Michelle napisał(a):
Fajny kawałek, podoba mi się. Jedynym minusem, czysto subiektywnym i doprawdy w ogóle się nie liczącym, jest moja awersja do języka szwedzkiego. Zastrzelcie mnie, ale nie lubię. :twisted:
Pif-paf :!: ;) Michelle, a czy sluchalas np. Vintersorga, ktorego zamiescilam w dziale muzyki metalowej? Czy tam tez kojarzy Ci sie brzmieniowo z niemieckim? :( Zarowno norweski jak i szwedzki najpiekniej brzmia mowione, dopiero wowczas slychac ich niesamowita melodyjnosc (bo jakze w spiewanym tekscie oddac wyjatkowy dla tych jezykow podwojny akcent??). Czy sluchalas tez mowionego? Nie, zaraz, tak nie moze byc.. Sciagne cos ladnego mowionego i Ci podesle, oki? ;))) Dobra, wiem, WIEM. Strasznie mecze ;).
Poki co, czy tak strasznie niemiecko brzmia (pokrewienstwo niektorych slow, to inna sprawa) te dwa utwory (zaden nie jest metalem ;))? Pierwszy polecam ze sledzeniem brzmienia z zapisem (podaje linka do tekstu oryginalnego z tlumaczeniem obok):
Otyg - "Trollslottet" http://download.yousendit.com/E4EE43594145CC83
Otyg tekst: http://wixx.org/~hebbe/Trollskogen/text ... ind2.htm#1
Garmarna - "Herr Mannelig" (uwaga, tekst jest stary, wiec zapis takze nie wspolczesny) http://download.yousendit.com/FFD5905463916A1C
Garmarna tekst: http://www.eidolon.dk/sange/herrmannelig.php

Michelle napisał(a):
Co innego norweski, czy, jak preferuje Greg, fiński - to zupełnie inna bajka. Szwedzki jest nazbyt zbliżony do niemieckiego... (naturalnie norweski w jakimś małym stopniu też, ale nie kojarzy mi się tak ściśle ;)).
Adam_S napisał(a):
Hmm... szwedzki i norweski są w takim stopniu podobne, że nie rozumiem zbytnio problemu... :wink:
Dokladnie. Szwed bez problemu dogaduje sie z Norwegiem kazdy w swoim jezyku (pod warunkiem, ze Szwed nie pochodzi z poludnia Szwecji, a Norweg posluguje sie bokmålem ;)) - sa znacznie bardziej zblizone niz polski i czeski, czy tez polski i slowacki. Poza tym sa dialekty w szwedzkim, ktore jak zywo przypominaja melodie norweskiego (szczegolnie w Warmlandii).
Adam_S napisał(a):
Nie przepadam za szwedzkim pisanym (umlauty - podobieństwo do niemieckiego), ale mówiony mi odpowiada - nigdy nie kojarzyłem go z niemieckim dużo bardziej niż norweskiego...
Ja kocham szwedzki pisany i mowiony, ale samych literek umlautowych tez nie, wole je w niemieckim. Tak, jak pisalam juz w innym watku, umlautow nie bylo wczesniej w szwedzkim, to wplyw silnego wplywu jez. niemieckiego w sredniowieczu. Wyparly piekne, "czysto nordyckie" ;) ø oraz æ.

Inna sprawa to powiazanie jezykow skandynawskich z niemieckim. Zarowno jezyki skandynawskie, jak i angielski, holenderski, czy niemiecki, naleza od grupy jezykow germanskich. Procz tego - wplyw juz odosobionego niemieckiego na szwedzki (wiele slow).. Oraz wplyw juz "wyroznionej" grupy jez. skandynawskich na angielski - to poprzez Skandynawie znalazly sie w angielskim takie podstawowe slowa (dajmy na to czesci ciala, bazuje na szwedzkim) jak np.
en finger :arrow: a finger
en hand :arrow: a hand
en arm :arrow: an arm
en fot :arrow: a foot
ett knä :arrow: a knee
itd...

Niesamowita frajde sprawia mi odkrywanie kolejnych przykladow, na polaczenie niemieckiego, szwedzkiego i angielskiego... Pamietam, jak uderzylo mnie, moze i oczywiste, ze mowic (w sensie - wypowiadac) po angielsku "say", a po niemiecku - "sagen". Jakos nie wiedziec czemu nie wydawaly mi sie tak podobne, ale linkiem jest szwedzki, w ktorym bezokolicznik pisze sie "säga" (czyli prawie jak w niemieckim), ale wymawia sie juz prawie jak w ang. "seja". W dodatku wreszcie dotarlo do mnie skad slowo "saga" (po szwedzku "en saga" to po prostu basn, zreszta). OK, moze banal, ale jak to odkrylam na poczatku, to malo nie zaczelam skakac z radosci ;). No wiecie.. jak juz mam swira, to naprawde mam swira ;).

Ale oczywiscie wlasnie wplyw niemieckiego zrobil swoje, i tu masz o tyle racje, Michelle, ze to glownie szwedzki zostal zniemczony, jako jedyny przeszedl w dwoch literach na umlauty, oraz nasiakl w najwiekszym stopniu (ale w norweskim tez ich nie brakuje, wierz mi) juz wyksztalconymi slowami iscie "niemieckimi".

Znowu kapitalny przyklad wedrowania slow, wzajemnych wplywow jezykowych. Strasznie zakreconym, i moim ulubionym przykladem, sa losy slowa "okno". Pamietam, ze dziwilo mnie, ze po szwedzku okno brzmi prawie identycznie jak po niemiecku, natomiast norweska nazwa jest podobna do angielskiej. Klucza musimy poszukac w przeszlosci. Pieknym, staroszwedzkim slowem bylo "vindöga", czyli doslownie "okno wiatru"... Niestety zostalo ono wyparte (w sredniowieczu) przez niemieckie "fenster" - dzis po szwedzku okno to "fönster"... Natomiast norweski zachowal swoje wywodzace sie z staronordyckiego slowo - "vindu". Stad tylko krok to angielskiego "window"..

Ale mimo wszystko... zarowno norweski, jak i szwedzki, niesamowicie.. plyna... Sa jak muzyka.. i wiele glosek brzmi jednak inaczej niz w niemieckim, w obu wystepuja dzwieki, ktorych nie ma w niemieckim... (moj bol, bo uwielbiam te jezyki, a nie potrafie sama TAK brzmiec, zaciagam strasznie, kaleczac ta piekna melodie :cry:)...

OK, ale teraz, zeby sie z Toba zgodzic, Michelle, musze dodac, ze oczywiscie istnieja charakterystyczne cechy "brzmienia" norweskiego i "brzmienia" szwedzkiego, jesli porownamy powiedzmy Szwedow z okolic Sztokholmu (co prawda sztokholmski tez jest w sumie dialektem..) i Norwegow z okolic Oslo. Norweski bardziej "skacze", i intonacja niemalze kazde slowa konczy sie wysokim tonem (wysoki - spadek - wysoki)... Dlatego Szwedzi uwazaja norweski za zabawny, brzmi troszke, jakby ktos ciagle sie o cos pytal ;), albo bawil sie wyrazami ;). Wielu z Szwedow twierdzi (a ja popieram ;)), ze trudno wyobrazic sobie prawdziwie rozwscieczonego Norwega, bluzgajacego po norwesku, brzmienie jezyka jest na to zbyt "radosne" ;). Ale wlasnie taka intonacja (zadzieranie do gory) charakteryzuje wiekszosc dialektow warmlandzkich (Szwecja)...

Tak samo w norweskim zauwazylam, ze czasem "l" dziwnie roluje sie stajac sie niemal "r". Ta przypadlosc nazywa sie "grube "l"" - i wystepuje tez w niektorych dialektach szwedzkich (warmlandzki czy dalamål). Posluchajcie sobie zreszta szwedzkiego Falconera, zwroccie uwage na wymowe "l" w slowie "flätade" (mniej wiecej 25/26-tej sekundzie utworu) oraz "silkesklär" (mniej wiecej 33-ciej sekundzie).
Falconer - "Per Tyrssons döttrar i vänge"
http://download.yousendit.com/41E15ECD57740D3C
Tekst Falconer (w ogole tradycyjna piosenka, zaaranzowana przez nich): http://www.lyricspedia.com/falconer/per ... ge-lyrics/
(uwaga, jest kilka malusienkich roznic w tekscie Falconera, plus jedna wyrazna literowka, powinno byc na koncu: "den kyrkan skall heta Kärna", a nie tak jak jest: "Kräna" (to o tyle wazne, ze przy drugim zapisie nie byloby dzwieku "si", tylko normalne "k").

Co do skakania, to norweski jest zdecydowanie bardziej "zwarty", tymczasem szwedzki ma najbardziej ze skandynawskich jezykow otwarte (porzadnie wymawiane) samogloski (bardziej niz w niemieckim). Norwegowie bardzo czesto (a moze zawsze? Jak to jest Adamie i Rito?) "polykaja" "e" w ostatniej sylabie, jesli po nim nastepuje "n", np. pietnascie "femten" bedzie brzmialo (ADAM, RITA - CZY TAK?) mniej wiecej "fem-tn".

Oba jezyki, w odroznieniu od niemieckiego, pieknie "gulgocza" ;), maja podwojny akcent (to plyniecie), oraz w wersji standartowej "dunskiego" norweskiego bokmål i szwedzkiego riksvenska, maja wyrazne, ladnie wypowiadane, przednie "r" (dlatego, m.in. nie lubie brzmienia dunskiego i dialektu skånskiego - przez to grasejujace "r" - jak w niemieckim, choc w niemieckim to jeszcze jakos ladnie brzmi).. Ale choc nie podzielam Twojego zdania Michelle, ze szwedzki brzmi prawie jak niemiecki, to zgodze sie z Toba, ze norweski jest ladniejszy - ja uwielbiam brzmienie obu, ale norweski ociupeczke wiecej ;). I faktycznie wpolczesny szwedzki o tyle bardziej przypomina niemiecki, ze ma najwiecej zapozyczen oraz (brzmieniowo), nie polyka tak czesto samoglosek (i glosek), i mniejszym (choc nadal znaczycym) stopniu "faluje". Ale i tak wiecej laczy brzmienie szwedzkiego i norweskiego niz szwedzkiego i niemieckiego ;).

Ach, no i jeszcze jedno wazne!! ;) W szwedzkim i norweskim, w odroznieniu do niemieckiego, nie ma w ogole gloski "z" (ktorej brzmienia nie lubie). Jesli sie sama litera pojawia w wyrazach bardzo nielicznych, zapozyczonych, to wymawiana jest jako "s"!

Adam_S napisał(a):
Michelle napisał(a):
fiński - to zupełnie inna bajka

Wyrwane z kontekstu, ale się zgodzę :P :wink: Inna grupa językowa (ugro-fińska, tak jak węgierski)... Niezbyt mi się podoba.

Ojej, napisalam o tym w watku "piosenka dnia" (czy jak tez on sie nie nazywa), nie wiedzac, ze Ty juz nadmieniles to tutaj, sorry.

Uuups.. a to mi sie offtopic zrobil. ;) Chyba dlugo tu nie pobedzie w tym dziale ;)


Ostatnio edytowany przez Ringo, Pią Maj 19, 2006 8:56 am, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 11:03 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Sie 30, 2003 12:06 pm
Posty: 1537
Miejscowość: Wrocław
W rzeczy samej...dłougo w pisoence dnia nie zagościło :P

A co do tematu...małą miałem styczność ze szwedzkim i norweskim...choc wlasnie wczoraj zamówiłem nilety w liniach norwegian i jakies dZiwne literki sie tam pojawialy from time to time:)

Fiński nadmieniłem bo jakby nie patrzec gosci wsrod tych dwóch pozostałych...w samej Finlandii całę wybrzeże południowo zachodnie mówi głównie po szwedzku a miejscowości muszą mieć dwie nazwy Turku - Abo; Helsinki- Helsingborg (czy jakos tak); a niektóre wogóle mają tylko szwedzką nazwę (Vasa).

Co do Z, to duzo jezyków pomija taką zgłoskę... w hiszpańskim np. czystego z w wymowie np. tez nie ma...chociaz literka pojawia sie czasem.

pozdrawiam filologicznie:)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:08 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
greg napisał(a):
Fiński nadmieniłem bo jakby nie patrzec gosci wsrod tych dwóch pozostałych...w samej Finlandii całę wybrzeże południowo zachodnie mówi głównie po szwedzku a miejscowości muszą mieć dwie nazwy Turku - Abo; Helsinki- Helsingborg (czy jakos tak); a niektóre wogóle mają tylko szwedzką nazwę (Vasa).

Tak, bo w Finlandii zarowno finski, jak i szwedzki stanowia jezyk urzedowy. Moje kochane "Muminki", napisane zostaly wlasnie przez Tove Jansson (nawet imie i nazwisko szwedzkie) Finke po szwedzku. Polecam zreszta film "Niewidzialna Elina" Klausa Haro z 2003 r. (jest czasem wyswietlany w Polsce). Polnocna Szwecja w latach 50-tych i szkola, w ktorej zabrania sie finskojezycznym dzieciom mowienia po finsku (no bo - ma sie im "pomoc" nauczyc szwedzkiego)... Tak bylo. Niestety, choc kocham Szwecje.

Finlandia nalezy zreszta do takich malych ranek Szwecji ;), po tym jak utracili (Rosja przejela) ja w 1809 r. Szwedzi zreszta liczyli na to, ze obsadzony na tronie Jean Baptiste Bernadotte (Karl Johan) z pomoca Napoleona odbije Rosji Finlandie. Stalo sie odwrotnie, Karl Johan zainteresowal sie Norwegia. Problem stanowila jednak Dania, do ktorej Norwegia nalezala w tym czasie. Karl Johan ocenil, ze slabszym ogniwem w grze byla Francja, z ktora Dania byla sprzymierzona. Sprzymierzajac sie z Rosja, Wielka Brytania i Prusami, pokonal Napoleona w 1813 r, niedlugo potem pokonal Danie, i w 1814 przejal Norwegie ;). Ech, ci wredni Szwedzi z imperialistycznymi zapedami ;).

Mimo wszystko utrata Finlandii pojechala mocno Szwedom po ich dumie narodowej ;) i pojawila sie silna potrzeba pokazania swojej wielkosci historycznej, wzmocniona tendencjami czasow romantyzmu... Poniewaz jednak az tak starej historii Szwecja nie miala, tozsamosc narodowa zbudowali poprzez odwolanie sie do.. wikingow. Niewazne, ze wikingowie nie byli zadnym "narodem", czy tez "rodem", niewazne, ze bezposrednich korzeni panstwa szwedzkiego nalezy szukac troszke w innym czasie.. Wlasnie z okresu romantyzmu, a dokladnie z towarzystwa literackiego Götiska Förbundet, pochodzi "mit" wikinga jako wojownika, ceniacego sobie przede wszystkim honor i smierc w bitwie, ten patetyczny obraz (choc sami wikingowie oczywiscie istnieli)... Z angielskich wydan owczesnego bestsellera - "Sagi o Frittiofie" (napisanego przez Tegnera na podstawie starej islandzkiej sagi) przeszlo obowiazujace do dzisiejszych czasow, a bedace prawdopodobnie falszem historycznym (choc co do tego historycy sie troszke sprzeczaja) wyobrazenie nakrycia glowy wikinga - helm z rogami. To wlasnie w ilustracjach angielskich pojawia sie tez standartowe wyobrazenie wikinga o blond wlosach i niebieskich wlosach. Zabawne zreszta, ze wikingowa przeszlosc miala pierwotnie laczyc narody skandynawskie, przeciw np. Niemcom.. A jak smutna przyszlosc historyczna wykazala, Niemcy sami zauwazyli potencjal owego mitu, sami wskazujac na siebie jako "nordycka" rase.. tak to "bycie potomkiem wielkich wikingow" stalo sie karta przetargowa w historii..

Greg napisał(a):
Co do Z, to duzo jezyków pomija taką zgłoskę... w hiszpańskim np. czystego z w wymowie np. tez nie ma...chociaz literka pojawia sie czasem.
OK, mi chodzilo o podanie przykladu czemu do szwedzki i norweski sa piekniejsze w brzmieniu od niemieckiego, mimo wspolnych korzeni (hiszpanski jest jezykiem romanskim). Moglabym jeszcze dorzucic fakt, ze "st" czyta sie po szwedzku i norweski "normalnie", czyli "st", a nie "szt". Prosze wiec mi mojego miasta nie czytac "Karlsztad", tylko ewentualnie "Karlstad" (a wlasciwie prawie "Kolsta" ;)). Ale juz w odroznieniu od szwedzkiego, w norweskim "sl" czyta sie "szl". A wiec Oslo to "Uszlu", a po szwedzku "Uslu".
Greg napisał(a):
pozdrawiam filologicznie:)
Ja tez :D.


Ostatnio edytowany przez Ringo Pią Kwi 14, 2006 12:55 pm, edytowano w sumie 2 razy

Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:09 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
hans80 napisał(a):
A ten śpiewający pan powinien zwrócić baczniejszą uwagę na akcent, bo z takim angielskim, to on kariery międzynarodowej nie zrobi. Ledwo rozumiałem o czym śpiewa!! Shocked
:D :D He, he, he :D :D - ja to zrozumialam jako zart, i sadze, ze o to chodzilo :!: Swoja droga, dosc fajny szwedzki zespol britpopowy Kent ma tendencje do wyspiewywania szwedzkiego w taki sposob, ze brzmi bardziej "angielsko" niz "nordycko" ;).

Wybaczcie mi, wśród moich znajomych uchodzę za najbardziej naiwną osobę pod słońcem. :oops: :roll: :lol: Ostatnio wmówili mi, że w jednym serialu (którego nie oglądam od pół roku, więc sobie na mnie używają :wink: ) pojawił się jakiś Zbyszek z ul. Mięsnej... i ja w to, o naiwności, uwierzyłam. :lol: :lol: :lol:
W dodatku Karol zawsze pisze takie posty, że sama już nie wiem, kiedy żartuje, a kiedy jest poważny. :wink:

Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
Fajny kawałek, podoba mi się. Jedynym minusem, czysto subiektywnym i doprawdy w ogóle się nie liczącym, jest moja awersja do języka szwedzkiego. Zastrzelcie mnie, ale nie lubię. :twisted:
Pif-paf :!: ;) Michelle, a czy sluchalas np. Vintersorga, ktorego zamiescilam w dziale muzyki metalowej? Czy tam tez kojarzy Ci sie brzmieniowo z niemieckim? :( Zarowno norweski jak i szwedzki najpiekniej brzmia mowione, dopiero wowczas slychac ich niesamowita melodyjnosc (bo jakze w spiewanym tekscie oddac wyjatkowy dla tych jezykow podwojny akcent??). Czy sluchalas tez mowionego? Nie, zaraz, tak nie moze byc.. Sciagne cos ladnego mowionego i Ci podesle, oki? ;))) Dobra, wiem, WIEM. Strasznie mecze ;).

Słuchałam Vintersorga (tylko po co mam się odzywać w wątku, o którym nie mam zielonego pojęcia :lol: ). I, zaskoczenie (ulubione słowo Mumio :wink: ), dużo mniej brzmieniowo kojarzy mi się z niemieckim.

Muszę wam coś jeszcze wytłumaczyć, mianowicie - dlaczego tak wzdrygam się na dźwięk niemieckiego. Głupia historia, ale dostatecznie źle ją wspominam, żeby mieć taki stosunek do wyżej wspomnianego języka. Jeszcze w podstawówce uczyłam się własnie niemieckiego (to nic, że teraz umiem się tylko przedstawić i absolutnie nic nie pamiętam... wiem, mam jakąś dysfunkcję mózgu najwyraźniej) i uczyła mnie jej nauczycielka, z której siostrzenicą kiedyś byłam na koloniach. Owa "urocza" siostrzenica z jakiegoś niezrozumiałego powodu przyczepiła się do mnie na wyjeździe i nieźle zepsuła mi całe wakacje. Dziwne, z dziewczyną wcale się sama z siebie nie kontaktowałam, nie rozmawiałam z nią, a ona żywiła do mnie jakąś niewysłowioną wrogość. No cóż, zdarzają się i tacy. No i tak. Ostatnie dwa lata podstawówki i konkretnie lekcje języka niemieckiego, to był dramat. W piątej klasie ledwie wyciągnęłam na czwórkę (mimo usilnych starań pani od niemieckiego, która przy każdej okazji mówiłam, że jestem, dajmy na to "cieniasem", "głupkiem", "niedorozwojem"). W ostatniej klasie jakimś cudem dostałam piątkę, ale tylko dlatego, że w pierwszym semestrze tę nauczycielką zastąpiła inna.
Do tej pory wspominam więc naukę tego języka bardzo niechętnie. Zraziłam się, mimo, że w głębi duszy wiem, że język nic temu nie jest winien. Ale dystans gdzieś tam tkwi, pomimo wszystko.
Uff, no to tę kwestię mamy za sobą.

Ringo napisał(a):
Poki co, czy tak strasznie niemiecko brzmia (pokrewienstwo niektorych slow, to inna sprawa) te dwa utwory (zaden nie jest metalem ;))? Pierwszy polecam ze sledzeniem brzmienia z zapisem (podaje linka do tekstu oryginalnego z tlumaczeniem obok):

Już się zabieram do słuchania.

Ringo napisał(a):
]
Michelle napisał(a):
Co innego norweski, czy, jak preferuje Greg, fiński - to zupełnie inna bajka. Szwedzki jest nazbyt zbliżony do niemieckiego... (naturalnie norweski w jakimś małym stopniu też, ale nie kojarzy mi się tak ściśle ;)).
Adam_S napisał(a):
Hmm... szwedzki i norweski są w takim stopniu podobne, że nie rozumiem zbytnio problemu... :wink:
Dokladnie. Szwed bez problemu dogaduje sie z Norwegiem kazdy w swoim jezyku (pod warunkiem, ze Szwed nie pochodzi z poludnia Szwecji, a Norweg posluguje sie bokmålem ;)) - sa znacznie bardziej zblizone niz polski i czeski, czy tez polski i slowacki. Poza tym sa dialekty w szwedzkim, ktore jak zywo przypominaja melodie norweskiego (szczegolnie w Warmlandii).

Hmm, ja byłam zarówno w Norwegii, jak i w Szwecji, i odniosłam zupełnie inne wrażenie. Norweski w bardzo niewielkim stopniu przypominał mi niemiecki. Co innego szwedzki. Mam tam rodzinę, zresztą przyjechałam tam tylko dlatego, że moja kuzynka zaprosiła nas na swój ślub (i wesele :P ). Przysłuchiwałam się trochę rozmowom przy stole (mówią i po polsku, i po szwedzku) i miałam uczucie, jak gdyby mówili po niemiecku, tyle tylko, że używając słów, których nie znałam. ;)
No nic, pewnie macie rację i tak (zresztą ja się nie znam ;)).
Norweski zawsze zdawał mi się bardziej bajkowy, fantastyczny i przesiąknięty tamtą kulturą... szwedzki już nie. :oops:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:27 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Michelle napisał(a):
Muszę wam coś jeszcze wytłumaczyć, mianowicie - dlaczego tak wzdrygam się na dźwięk niemieckiego. Głupia historia, ale dostatecznie źle ją wspominam, żeby mieć taki stosunek do wyżej wspomnianego języka.
O kurcze, historia faktycznie przykra... Mi sie niemiecki podoba, ale nie mam tak traumatycznych wspomnien..

Michelle napisał(a):
No nic, pewnie macie rację i tak (zresztą ja się nie znam ;)).
Norweski zawsze zdawał mi się bardziej bajkowy, fantastyczny i przesiąknięty tamtą kulturą... szwedzki już nie. :oops:

To z pewnoscia z powodu tych cech bardziej "europejskich", tych o ktorych pisalam (mniejsze falowanie, wieksza otwartosc samoglosek itd.), i innych. Ale tutaj znow napisze troche wbrew temu, co pisalam wczesniej. Takze i mi norweski wydawal sie zawsze najbardziej, hmm.. pogansko-wikinski.. taki klimat fiordow, polnocnego wiatru, trolli itd. Szwedzki jest dla mnie (szczegolnie teraz) bardizej "domowy". Wiec cos w tym jednak jest ;). Ale szwedzki np. recytowany na scenie, poezja, kiedy wymawiany jest wyraznie i pelnie, tez tchnie mi czyms takim.. Fakt, ze kiedy sluchalam po raz pierwszy Vintersorg, nie znajac jezyka, a majac jeszcze (sniff, sniff) szwedzka telewizje TV4, to bylam swiecie przekonana, ze Vintersorg jest norweski, bo jezyk brzmial mi zupelnie inaczej niz mowiony w tv. Szwedzki (tv) wydawal mi sie wtedy bardziej zlewac w jedno, i bardziej "miekki", podczas gdy norweski ;), oraz domniemany przeze mnie norweski (Vintersorg) posiadal owa inna "melodyjnosc", wyrazne odgraniczanie wyrazow oraz odpowiednia surowosc... Na poczatku bardzo wyraznie slyszalam roznice miedzy jezykami.. zeby potem, przy uczeniu sie jezyka, zaczac zauwazac z kolei, jak bardzo podobnie brzmia (zwlaszcza w niektorych dialektach)... Ale tez wole norweski, z powodow juz opisywanych. Aha, i wiecej tam dzwieku.. hm.. "aj"... ;)...


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:32 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Lip 14, 2003 10:22 am
Posty: 650
Miejscowość: Mikołów / Gdańsk
Michelle napisał(a):
Ostatnie dwa lata podstawówki i konkretnie lekcje języka niemieckiego, to był dramat. W piątej klasie ledwie wyciągnęłam na czwórkę

Ja miałem teraz niemiecki przez 3 lata liceum :? Na początku byłem naprawdę pozytywnie nastawiony do nauki, bo ten język zawsze w jakimś stopniu mnie ciekawił... Ale niestety strasznie (!) przeładowany program nauki w LO w połączeniu z niezbyt sympatyczną nauczycielką sprawił, że na świadectwie maturalnym będę miał z niemieckiego... 2 :oops: :? Najprawdopodobniej (bo jeszcze się okaże jak z matematyką) będzie to moja jedyna dwója na świadectwie... Szkoła potrafi wszystko obrzydzić... :?

Michelle napisał(a):
ja byłam zarówno w Norwegii, jak i w Szwecji

Nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę :!: :) :wink: Bez cienia złośliwości rzecz jasna :) Dla mnie wyjazd do Norwegii lub chociaż Szwecji pozostaje w sferze baaardzo odległych marzeń... :( Ech, że też kuzyn musiał kilkanaście (czy kilkadziesiąt, nie wiem dokładnie) lat temu wyjechać na stałe do Niemiec, a nie np. do Norwegii... :? :wink:
Cóż, jedyne co mi na razie pozostaje, to marzyć przy dźwiękach np. "Blood on ice" o wycieczce na Lofoty... :wink:

_________________
Pozdrawiam, Adam


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 12:39 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
Muszę wam coś jeszcze wytłumaczyć, mianowicie - dlaczego tak wzdrygam się na dźwięk niemieckiego. Głupia historia, ale dostatecznie źle ją wspominam, żeby mieć taki stosunek do wyżej wspomnianego języka.
O kurcze, historia faktycznie przykra... Mi sie niemiecki podoba, ale nie mam tak traumatycznych wspomnien..

Z tym traumatyzmem to nie przesadzajmy. ;) Jakoś się przeżyło te trzy lata. ;) Tylko szkoda, że niesmak został (do dzisiaj próbuję sobie wmówić, wedle logiki, pod którą próbuję się przyporządkować, że język nic nie zawinił. :wink:

Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
No nic, pewnie macie rację i tak (zresztą ja się nie znam ;)).
Norweski zawsze zdawał mi się bardziej bajkowy, fantastyczny i przesiąknięty tamtą kulturą... szwedzki już nie. :oops:

To z pewnoscia z powodu tych cech bardziej "europejskich", tych o ktorych pisalam (mniejsze falowanie, wieksza otwartosc samoglosek itd.), i innych. Ale tutaj znow napisze troche wbrew temu, co pisalam wczesniej. Takze i mi norweski wydawal sie zawsze najbardziej, hmm.. pogansko-wikinski.. taki klimat fiordow, polnocnego wiatru, trolli itd. Szwedzki jest dla mnie (szczegolnie teraz) bardizej "domowy". Wiec cos w tym jednak jest ;).

Utrafiłaś w samo sedno! Słysząc naokoło siebie rozmawiających Norwegów słyszałam, czułam, niemal widziałam te krajobrazy, ten chłód, norweski klimat. Szwedzki zawsze wydawał mi się bardziej sztywnym, dobitnie realistycznym językiem szarej rzeczywistości (w porównaniu z norweskim, a nie tak w ogóle).
Oj, dostanie mi się. :roll: :wink:

Ringo napisał(a):
Ale szwedzki np. recytowany na scenie, poezja, kiedy wymawiany jest wyraznie i pelnie, tez tchnie mi czyms takim...

Tu się zgodzę, kiedyś oglądałam u tej kuzynki jakąś sztukę, hmm nie wiem czy to nie było "Czekając na Godota" (tyle, że po szwedzku - totalne zakręcenie, bo przecież Beckett był Irlandczykiem, a sama sztuka napisana po francusku :lol: niezły galimatias), przy czym co minutę musiała mi tłumaczyć, o co chodzi (dobrze chociaż, że wiedziałam już wtedy, o czym jest sztuka :roll: :wink: ). I rzeczywiście, szwedzki zdał mi się wówczas bardziej płynnym, niemalże melodyjnym językiem. :shock: :wink: :D

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 1:25 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Adam_S napisał(a):
Cóż, jedyne co mi na razie pozostaje, to marzyć przy dźwiękach np. "Blood on ice" o wycieczce na Lofoty... :wink:
No tak, czyli marzysz o wyjezdzie do Norwegii, sluchajac jednak SZWEDZKIEGO zespolu ;). I to w dodatku spiewajacego po angielsku. Krecka mozna dostac ;). W mojej kochanej Norge bylam dwa razy tylko (chore, mieszkam przeciez 2 godziny pociagiem od Oslo, a podczas pobytu TUTAJ jeszcze ani razu nie bylam.. :( :( ), Adam musisz zrobic wszystko, zeby pojechac!!! Niestety do Lofotow nie dotarlam (a sa przeeepieeeekne), za pierwszym razem to byla kilkudniowa wycieczka do fiordow norweskich (plus Oslo, Lillehammer, Bergen), za drugim - odbilo mi na tyle, zeby wybrac sie na 17 maja rok temu na dwa dni do Oslo (100 lecie niepodleglej Norwegii). Sa baaaaardzo tanie przeloty do Oslo linia Norwegian, szczegolnie, jesli kupuje sie bilet na jakies 2 miesiace przed!!! Mozna nawet trafic np. 400 zl. w obie strony, ze wszystkimi oplatami lotniskowymi!!!! Naprawde Norwegia nie jest tak bardzo nieosiagalna! Podobnie szokujaco niskie ceny bywaja (jesli sie kupuje ze sporym wyprzedzeniem) w WizzAirze - do Stockholmu.

O! Co do Norge, to jeszcze jedna duza roznica, w szwedzkim zbitke "rg" czyta sie "rj", czyli po szwedzku Norwegia - Norge czyta sie "norje", a po norwesku "norge" (no, mniej wiecej, bo to "o" w "u" ciupeczke wpada). I oczywiscie szwedzki pisarz [ougust strindberj] ;).

Michelle napisał(a):
Szwedzki zawsze wydawał mi się bardziej sztywnym, dobitnie realistycznym językiem szarej rzeczywistości (w porównaniu z norweskim, a nie tak w ogóle).
Oj, dostanie mi się. Rolling Eyes Wink

:D Nie, nie dostanie Ci sie ;). Poza tym jest jeszcze jedna sprawa.. Szwedzi sa naprawde bardzo, hmm... bardzo, bardzo PRAKTYCZNI, realistyczni, malo tutaj mistycyzmu (latwiej o gleboka rozmowe w Polsce, niz tutaj, uwaga: GENERALIZACJA)... Widocznie to, co tak kocham, to sama "smietanka", pozostalosci starych czasow, Szwecja "kulturalna"- teatr, film, muzyka, poezja... No bo, czy "mistyczny" i bardzo bardzo "polnocny" nie jest Swedenborg (szkoda, ze pisal po lacinie ;)) albo Bergman? Pokazalam kiedys teksty Vintersorg (UWIELBIAM!!!!!!!! - podawalam juz linka do tlumaczen na angielski) znajomemu u ktorego mialam konwersacje ze szwedzkiego - pol Szwed, pol Polak (szczerze nie znoszacy Szwecji ;)). Teskty - patetyczne, przepelnione uwielbieniem dla skandynawskiej przyrody, stare formy jezykowe, mistyczno-filozoficzne podejscie... Znajomy pokrecil - alez to kompletnie nie "szwedzkie", Szwedzi normalnie tak nie pisza... ;). I nie rozumieja (w wiekszosci) takieog podejscia. W Szwecji wszystko ma byc pod linijke, przecietnie, LAGOM. Bardzo krytykuje w swoich tekstach to m.in. szwedzki zespol Kent, teksty przepelnione poczuciem beznadziei, szaroscia.. No, ale widocznie ja nastawilam sie na wylapywanie czegos, co dla mnie jest esencjonalne dla Szwecji.. Patrze przez okulary mitow i kultury.. ;).

Michelle napisał(a):
I rzeczywiście, szwedzki zdał mi się wówczas bardziej płynnym, niemalże melodyjnym językiem. Shocked Wink Very Happy
"Niemalze" , powiadasz? :evil: ;) No dobrze, moze byc :D ;). Jak na Twoja awersje, to nawet calkiem niezle.

Michelle napisał(a):
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
Muszę wam coś jeszcze wytłumaczyć, mianowicie - dlaczego tak wzdrygam się na dźwięk niemieckiego (...)
O kurcze, historia faktycznie przykra... Mi sie niemiecki podoba, ale nie mam tak traumatycznych wspomnien..
Z tym traumatyzmem to nie przesadzajmy. ;) (...) Tylko szkoda, że niesmak został (do dzisiaj próbuję sobie wmówić, wedle logiki, pod którą próbuję się przyporządkować, że język nic nie zawinił. ;)
To i tak niezle.. Bardzo wiele osob ma awersje z zupelnie innego powodu, zwlaszcza ze starszych pokolen.. to przykre, bo kiedys wlasnie niemiecki, a nie jak dzis np. wloski, byl odczuwany jako jezyk zmyslowy, jezyk wrazliwosci - poezji i milosci... A nie wojny i destrukcji..


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 14, 2006 1:41 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Lip 14, 2003 10:22 am
Posty: 650
Miejscowość: Mikołów / Gdańsk
Ringo napisał(a):
No tak, czyli marzysz o wyjezdzie do Norwegii, sluchajac jednak SZWEDZKIEGO zespolu ;). I to w dodatku spiewajacego po angielsku. Krecka mozna dostac ;).


A co :!: :P Europa bez granic... :D :wink: 8)
A swoją drogą Bathory zawsze był dla mnie jakoś tak bliżej Norwegii... :wink: Black metal, "Nordland"... :wink:
Szczerze mówiąc nie raz żałowałem, że Quorthon zdecydował sie na angielski... :?
Ten język od pewnego czasu strasznie mnie denerwuje właśnie przez swoją powszechność... Wszędzie angielski - w gazetach, w radiu, w telewizji, na plakatach, billboardach... Każdy chce mówić po angielsku, być cool... Miałem tego już po dziurki w nosie i to był właśnie dodatkowy czynnik dzięki któremu zainteresowałem się językami skandynawskimi... :wink:

_________________
Pozdrawiam, Adam


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 18, 2006 8:17 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Adam_S napisał(a):
A swoją drogą Bathory zawsze był dla mnie jakoś tak bliżej Norwegii... :wink: Black metal, "Nordland"... :wink:

A dla mnie Bathory jest swietnym przykladem (obok chocby Vintersorg), ze owo mrozne tchnienie zimy obecne w dzwiekach, oraz black metal, a potem nordic metal, to nie tylko domena Norwegow :DDD ;)

Adam_S napisał(a):
Szczerze mówiąc nie raz żałowałem, że Quorthon zdecydował sie na angielski... :?
Ten język od pewnego czasu strasznie mnie denerwuje właśnie przez swoją powszechność... Wszędzie angielski - w gazetach, w radiu, w telewizji, na plakatach, billboardach... Każdy chce mówić po angielsku, być cool... Miałem tego już po dziurki w nosie i to był właśnie dodatkowy czynnik dzięki któremu zainteresowałem się językami skandynawskimi... :wink:

Dodatkowy czynnik, tak ladne.. czuje podobnie choc.. tak naprawde nie mialam angielskiego po dziurki w nosie DOPOKI nie zakochalam sie w szwedzkim (i norweskim).. Wlasciwie przez szereg lat angielski nie byl dla mnie tylko jezykiem obecnym w telewizji/muzyce/szkole, tylko.. oj, po prostu od dziecka kochalam ten jezyk, szalalam bedac po raz pierwszy w Anglii, czy slyszac angielski "na zywo" w autobusie np... Ale w momencie, kiedy wzielo mnie tak na te oba jezyki, zaczelam zaciskac zeby, szczegolnie, jak Szwedzi zmienili pasmo nadawania jedynej dostepnej w Polsce szwedzkiej telewizji - TV4... I tak coraz bardziej.. Im bardziej wkrecalam sie, tym bardziej wkurzalo mnie to, jak trudno bylo miec kontakt z jezykiem... Stad - lektorat na UW, stad konwersacje, stad troszke radio internetowe.. a na lektoracie irytowalam bardzo wiele osob.. przez nadmierne ekscytowanie sie.. ktore oni odbierali jako zupelnie nienaturalne i jako wywyzszanie sie (ciekawe czym, bylam tak samo poczatkujaca jak oni, tylko mialam troszke wiekszego swira, to nie byl dla mnie tylko przedmiot do zaliczenia jakiegos dodatkowego jezyka obcego (!)).. szczegolnie, jak zaczelam wypytywac kobiety (rodowita Szwedka) o dziesiatki rzeczy ;)) - no ale.. to wlasnie bylo przez moj niedosyt.. chcialam maksymalnie wycisnac KAZDA KROPELKE jez. szwedzkiego z tak malutkiego przedzialu czasowego jak poltorej godziny (zegarowe) dwa razy w tygodniu... Wszystko to.. cala ta walka o jak najwiekszy dostep od szwedzkiego i norweskiego.. sprawilo, ze zaczal mnie (ciutke) denerwowac angielski, nie sam w sobie, ale wlasnie jego dominacja...

Michelle napisał(a):
Ringo napisał(a):
Poki co, czy tak strasznie niemiecko brzmia (pokrewienstwo niektorych slow, to inna sprawa) te dwa utwory (zaden nie jest metalem Wink)? Pierwszy polecam ze sledzeniem brzmienia z zapisem (podaje linka do tekstu oryginalnego z tlumaczeniem obok):
Już się zabieram do słuchania.

No i :?: :D


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 21, 2006 11:49 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Rita napisał(a):
Ech, ten niemiecki... Jakieś przekleństwo nad nim ciąży, czy jak Kiedyś wypowiem się dłużej w dyskursie .


No dobra... prawo spadkowe cisnęłam w kąt, włączyłam Mary Hopkin i postanowiłam, że wyżej wspomniane "kiedyś" będzie miało swoją namiastkę dziś. A piszę "namiastkę", gdyż to będzie tylko część tego, co mam do powiedzenia w temacie.

Ringo napisał(a):
Super, ze sie wypowiesz! A przeklenstwo (w sensie awersji) jest zrozumiale w przypadku starszego pokolenia, (...)


Tak, starszemu pokoleniu rzeczywiście trudno się dziwić, bo wiadomo, z czym przeważnie kojarzył się zaraz po wojnie niemiecki... A awersja widoczna była nawet, że tak to ujmę, na gruncie państwowym, gdyż przez dość długi czas jedynym uniwersytetem, gdzie można było studiować niemiecki, był Wrocławski. Nawet na Warszawskim germanistyka powstała dopiero bodaj w latach 70.

Ringo napisał(a):
(...)ale szkoda, ze przeszlo tez na pozniejsze...


Też mnie to martwi. Jesteśmy przecież już którymś z kolei pokoleniem po wojnie i wieczne żywienie urazy do Niemców nic nam nie da. Owszem, mamy święte prawo mieć pretensję do "tamtych Niemców"... ale dziś powinniśmy przecież przełamywać bariery i uprzedzenia... tak przynajmniej mi się wydaje :).

Tak naprawdę mówiąc o "klątwie", miałam na myśli dwie rzeczy. Primo, właśnie ww. uprzedzenia, którymi język niemiecki w naszym kraju obciązony jest dość obficie. Mnie np. niezwykle irytuje, kiedy osoba, która NIGDY nie miała czynnego kontaktu z językiem niemieckim od razu wyrokuje, że tego języka uczyć się nie będzie, bo jest rzekomo brzydki, twardy i tak dalej. A gdy już się uczyć musi, stosuje strategię "na złość mamie obetnę sobie uszy"... - czyli nawet nie stara się zrozumieć tego języka, w geście jakby protestu przeciwko nie wiadomo czemu.

Secundo, szczerze mówiąc nie spotkałam jeszcze osoby, która by się języka niemieckiego nauczyła w szkole. Raz, że wiele osób uczących się stosuje strategię opisaną powyżej, a dwa - to kwestia nauczycieli. Wielu z nich naprawdę nie potrafi przekonać swoich uczniów do tego języka i w konsekwencji go nauczyć. Pisząc to wszystko opieram się m.in. na doświadczeniu własnym, gdyż ja również, ucząc się przecież niemieckiego zarówno w liceum, jak i w podstawówce, na tej "szkolnej" znajomości daleko bym nie zaszła. A mówiąc tak naprawdę szczerze, i ja przez długi czas nie przepadałam za Deutschem, i jedna była tego przyczyna - bo go nie rozumiałam, a im bardziej nie rozumiałam, tym bardziej nie chciało mi się go zrozumieć... Gdyby ktoś wówczas obwieścił mi, że moja przyszłość będzie związana z językiem niemieckim, zrobiłabym :lol: :lol: :lol: - albo poszłabym się upić do nieprzytomności...

Dopiero w trzeciej klasie LO puknęłam się w czoło i doszłam do tego, że skoro mam szansę na znajomość dwóch języków, warto ją wykorzystać. Zaczęłam chodzić na dodatkowe lekcje i ostatecznie wylądowałam na studiach :D .

kalosz napisał(a):
Po niemiecku nie da się śpiewać... tzn da się śpiewać, ale słuchać już tego nie można!


Drogi Kaloszu, polecam wizytę w jednej z jakże uroczych bawarskich piwiarni, gdzie bardzo szybko przekonać się można, że po niemiecku nie tylko da się śpiewać, ale i jak najbardziej da się niemieckiego śpiewu słuchać - a wręcz nie da się go nie słuchać :D.

kalosz napisał(a):
Niech mi nikt nie mówi, że niemiecki jest ładnym językiem, albo szwedzki... albo norweski...


Ja też z uporem maniaka będę twierdzić swoje :) Możecie mi wierzyć albo nie, ale w brzmieniu języka niemieckiego można się naprawdę ZAKOCHAĆ :)
Tak jak to pisze Ringo:

Cytuj:
uwazam tez, ze ma specyficzna melodie


A kto mi dalej nie wierzy, polecam posłuchanie przez moment francuskiej gwary ulicznej z okolic miasta Metz... potem ponowne posłuchanie niemieckiego i sami zobaczycie, co tu jest brzydkie :wink:

Ringo napisał(a):
Natomiast SZWEDZKI i NORWESKI???!?!?!?!?!?! - to nie tylko piekne, ale i najpiekniejsze jezyki swiata.. Jak to kiedys powiedzial moj kolega (urocze okreslenie - moim obiektywnym zdaniem i basta! . Cudowne, piekne, niesamowicie melodyjne, wywolujace niemalze orgazm sluchowy


Dla mnie co prawda najpiękniejszym w brzmieniu językiem jest łacina, ale z resztą wypowiedzi zgadzam się jak najbarziej :wink:.


Ringo napisał(a):
Kaloszu, przeciez one brzmia kompletnie inaczej niz niemiecki!!!


Dokładnie. Gdy zaczynałam się uczyć szwedzkiego, oczywiście równeż spodziewałam się czegoś niemieckopodobnego. Tymczasem... przez pierwszych kilka lekcji szwedzki brzmiał mi raczej jak koreański :shock: , a już padłam totalnie, gdy usłyszałam, jak się wymawia liczbę dwadzieścia siedem :D.

A swoją drogą, :wink: , pisząc

Cytuj:
Niech żyją języki germańskie Te najbardziej brzydkie, charczące i szeleszczące


miałam na myśłi raczej to, co się zazwyczaj na temat tych języków uważa, a nie to, co sama myślę :D.

A tak notabene, dziś właśnie ogllądałam szwedzki film "Ondskan" ("Zło" - oglądał ktoś :?: Naprawdę polecam :!: :!: :!: ) i ten język momentami brzmiał mi jak francuski, i nawet koleżanka-francuskiego-ucząca-się to potwierdziła :D

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Ostatnio edytowany przez Rita, Sob Kwi 22, 2006 2:00 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Kwi 22, 2006 11:56 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Rita napisał(a):
Mnie np. niezwykle irytuje, kiedy osoba, która NIGDY nie miała czynnego kontaktu z językiem niemieckim od razu wyrokuje, że tego języka uczyć się nie będzie, bo jest rzekomo brzydki, twardy i tak dalej.
O tym pisalam juz kiedys... Ze to smutne, ze kiedys, jeszcze przed wojna, brzmienie tego samego jezyka wywolywalo zupelnie inne skojarzenia, jako rownie "oczywiste" i "slyszalne" w jezyku.. To niemiecki, w stopniu wiekszym niz np. wloski (!) byl jezykiem uczuc, pasji... Jezykiem, w ktorym kochankowie pisali do siebie listy...
Ja moze nie mialam tego problemu z polubieniem niemieckiego, poniewaz jakis kontakt mialam zawsze - mialam chyba 7 lat, kiedy pojechalismy (moj pierwszy wyjazd za granice - niesamowite przezycie dla dzieciaka) z rodzicami do naszych znajomych - Niemcow do Drezna. Rozmawialismy z nimi co prawda po angielsku, ale jednak od razu nabywa sie innego stosunku do niemieckiego, skoro najwczesniejsze wspomnienia sa tak pozytywne... Potem z kolei oni odwiedzili nas chyba rok, czy dwa pozniej w Wwie... Jako 8-bodajze-latka zakochalam sie pieknie, dziecieco i platonicznie w synu naszych znajomych (20latku :shock:) ;). W siodmej klasie podstawowki bylam z kolei 2 tygodnie w Kolonii (PIEKNE MIASTO!!!!) u naszej rodziny (ktora zamieszkala tam kilkanascie lat temu)... Jakos w 7-mej, czy 8-mej klasie, kiedy zakodowali Sky One, bylysmy zmuszone z mama przerzucic sie na Sat 1, zeby ogladac kolejne odcinki Star Treka - oczywiscie z niemieckim dubbingiem.. Itd. itp. - wiec mialam raczej tylko pozytywne doswiadczenia :D.
Rita napisał(a):
Secundo, szczerze mówiąc nie spotkałam jeszcze osoby, która by się języka niemieckiego nauczyła w szkole.
Ja nie spotkalam sie, zeby w ogole ktokolwiek dobrze nauczyl sie jezyka w szkole.. nie jest to zupelnie niemozliwe, przy odrobinie zainteresowania mozna z lekcji szkolnych (jesli przynajmniej poziom nie jest za niski) sporo wycisnac... Ale to jest szkola.. A nie studia, na ktorych lektorat wybierasz sobie sam/a, wiec czujesz znacznie bardziej, ze to jest TWOJ jezyk, ktorego CHCESZ sie uczyc... W szkole czujesz, ze lekcje sa na Ciebie narzucone.. Ja cieszylam sie w liceum tylko z hebrajskiego, bo po pierwsze to zupelnie inny, niesamowity jezyk, po drugie.. no tak.. masz racje.. mielismy KAPITALNEGO nauczyciela !!! (Od ktorego zreszta pozyczylam plyty Jethro Tull ;)). Z angielskiego cieszylabym sie, gdyby byl wyzszy poziom (a byl potwornie niski - porazka przy klasie niby lingwistycznej).. Niemiecki byl mi obojetny, nie mielismy szczescia co do nauczycieli - w pierwszej klasie mielismy bardzo sympatyczna kobiete, ktora jednak po 3 miesiacach odeszla (nie pamietam, chyba zachorowala, czy cos...) - nie mogli nam znalezc nauczyciela do konca roku! Potem mielismy kogos.. nie pamietam nawet dobrze, w kazdym razie znow zaczelismy od poczatku... A potem, w trzeciej - znowu zmiana nauczyciela (!) - na BARDZO dobrego i bardzo wymagajacego... Ale niestety jedoczesnie srednio sympatycznego i bardzo, bardzo ironicznego i czepiajacego sie (hieh, teraz z perspektywy czasu w sumie mu sie nie dziwie;))...
Gdybym faktycznie UCZYLA sie wiecej, to moglabym sporo z tych zajec wyciagnac. Ale ja mialam glupie nastawienie... Nie istnial dla mnie inny sposob nauki jezyka, jak "wchlanianie" go. Tak jak nauczylam sie angielskiego - owszem, raz na jakis czas "siedzialam" nad gramatyka, tak np. do klasowki... Ale faktyczne "uczenie sie" bylo ponizej mojej "godnosci" (bez sensu, wiem... Bylam mloda i glupia wtedy ;)).
Angielskiego nauczylam sie poczatkowo przez kilka (doslownie) poczatkowych lekcji z moja mama, przez sluchana (ale nie "uczona sie") ksiazeczke "Your English ABC" - ale tak naprawde prawie calkowicie przez telewizje - programy dla dzieci na Television Children Channel, Lifestyle oraz przez Star Treka na Sky One... I przez stare dobre MTV.. W szkole doszlifowalam tylko formalnie zasady (mowilam automatycznie, najczesciej dosc poprawnie, bez swiadomosci dlaczego tak, a nie inaczej).. Nigdy nie siedzialam natomiast i nie "wkuwalam slowek"... Czasem sprawdzalam cos w slowniku, czasem cos zanotowywalam, ale nie bylo procesu "sleczenia nad zeszytem i ksiazkami"...
Z hebrajskim.. nawet nie wiem jak bylo.. na pewno "uczylam sie", bo trudno bylo miec zywy kontakt z jezykiem (mimo, ze mielismy spotkania z mlodzieza z Izraela - suuuper!)... Ale to sprawialo jakas frajde przez zupelna "egzotyke"... Ale niestety, jak widac obecnie, bardzo slabo "wryl" mi sie jezyk w pamiec, skoro nie pamietam prawie nic :(. Tez chce wrocic.
Za to niemiecki.. Przy poprzednich nauczycielach takie "wchlanianie" ylo w porzadku, po prostu bylam na lekcjach, przegladalam zeszyt, czasem od klasowki do klasowki uczylam sie slowek.. i to wystarczalo... (rany, jakie FATALNE nastawienie...).. natomiast przy tym piekielnie ostrym nauczycielu juz nie. I tu rzeczywiscie uruchomil mi sie glupi bunt - nie przeciwko jezykowi, do ktorego nic nie mialam nigdy, tylko przeciwko nauczycielowi, systemu szkolnemu i takiemu "wkuwaniu" (tu trzeba bylo naprawde z lekcji na lekcje sie uczyc - sporo pytal)... NIE! - JA NIE BEDE SIEDZIALA I SIE TAK UCZYLA.. Idiotyczne szczeniackie zaparcie sie. Gramatyka - nie, albo w malym stopniu, tylko "naturalne" uczenie sie. Owszem, uczylam sie gramatyki i slowek, ale tak umiarkowanie, troche... I tak dobrze, ze nie przerzucilo mi sie to na awersje do jezyka!!! Najbardziej wkurzalo mnie uczenie sie slowek z tymi strasznymi "der/die/das" ;) Na dobra sprawe znow, jesli czegos sie nauczylam, to bylo to glownie przez telewizje, przez ogladanie seriali na Sat 1... I w jakims tam stopniu przez "bycie na" lekcjach... Nauczylabym sie wiecej, gdyby nie denerwowal mnie nauczyciel, gdybym nie czula presji z zewnatrz (tak jak nie czulam jej na hebrajskim - od razu wskoczyla mi wtedy presja "od wewnatrz") i gdybym nie tylko "nie miala nic przeciwko", ale uwielbiala niemiecki tak, jak angielski (to jest warunek porzadnego "uczenia sie przez wchlanianie").
Niestety lacina to moja jedna wielka porazka, wszystko przez moje nastawienie... Tutaj nie moglam oprzec sie na "wchlanianiu" jezyka przez telewizje, czy radio ;)... Czy przez "zywe" rozmowy... Lacina to bylo dla mnie skostniala gramatyka (a nie znosilam gramatyki jako takiej) i koszmarne acusativus cum infinitivo, skladnia, ktorej nigdy nie opanowalam ;). Uwazam to obecnie, za olbrzymia strate.. Trzy lata w liceum... Moglam TYLE wyciagnac z tego.. A lacina to podstawa absolutna, jesli ktos interesuje sie jezykami, i przy moich studiach.. Greke tez warto byloby poznac, z dokladnie takiego samego powodu...
Dopiero szwedzki zmienil moje podejscie... Odkrycie i zakochanie w szwedzkim przypominalo tornado, powaznie... Czulam glod, niesamowity glod jezyka, a jak wiadomo - dostep do szwedzkiego - ksiazki/filmy/muzyka/telewizja jest mocno ograniczony w Polsce... Mialam idealne nastawienie do "wchlaniania" (uwielbienie graniczace z mania ;)), ale zero mozliwosci "naturalnego" (tego mojego) sposobu nauki... Po jakims poltora, moze dwoch miesiacach od zainteresowania sie (:arrow: "Ödemarkens Son" Vintersorg, ktore sluchalam non-stop), stwierdzilam, ze jesli nie popre tego jakimis "ramami" (ktorych przeciez wczesniej tak nie znosilam ;)), to moja pasja wygasnie.. ze musze ten wyjatkowy moment wykorzystac i zapisac sie na jakies zajecia, jak najszybciej :arrow: lektorat UW. I co sie stalo? Cos przedziwnego... Ja, nie znoszaca "systematycznosci", siedzenia nad zeszytami, powtarzania czegos z lekcji na lekcje.. zlapalam bakcyla tak silnie, ze wlasnie owa "gramatyka", "slowka" itd. pochlonela mnie kompletnie... Cieszylam sie jak dziecko mogac "uczyc sie" kolejnych slowek ("raaany, jak fajnie, ze to sie TAK nazywa i wymawia..).. kapitalne stalo sie dla mnie (potraktowalam to jak.. ja wiem? .. zabawe?...) uczenie sie en/ett... Staralam sie wyssac tyle ile to mozliwe z zajec - poniewaz wiedzialam, ze to moja jedyna szansa na poznanie jezyka... Dopiero potem (bardzo pozno, na jakies 2 miesiace chyba przed zmienieniem przez Szwedow pasma nadawania) odkrylam, ze mam na kablowce szwedzki, dopiero potem zaczelam powoli gromadzic wokol siebie nagrania po szwedzku, ksiazki (allegro i fundacja szwedzka)... Czyli "chlonac" bez gramatyki.. Czyli - to bylo chyba najlepsze polaczenie podejscia "systematycznego" (gramatyka-slowka) i tego dajacego najbardziej "naturalne" umiejetnosci (nastawienie sie na odbior jezyka "po prostu")... Oba sprawialy mi kupe frajdy... :D
Rita napisał(a):
Ringo napisał(a):
Niech mi nikt nie mówi, że niemiecki jest ładnym językiem, albo szwedzki... albo norweski...
Ja też z uporem maniaka będę twierdzić swoje :) Możecie mi wierzyć albo nie, ale w brzmieniu języka niemieckiego można się naprawdę ZAKOCHAĆ :)
Rito, prosze zmienic ten cytat! To nie ja pisalam, tylko Kalosz! Jakze ja moglabym podwazac piekno jezykow germanskich?! ;)
Rita napisał(a):
A kto mi dalej nie wierzy, polecam posłuchanie przez moment francuskiej gwary ulicznej z okolic miasta Metz... potem ponowne posłuchanie niemieckiego i sami zobaczycie, co tu jest brzydkie :wink:
No to ja juz moze w ogole sie naraze forumowiczom, ale do niedawna w ogole nie znosilam brzmienia francuskiego. Zawsze bylo dla mnie oczywistym, ze niemiecki - tak, francuski - nie. Dostawalam drgawek, przy francuskim ;). Przeszlo mi naprawde niedawno, kiedy zakochalam sie w filmach Francuskiej Nowej Fali ;). Nawet zaczal mi sie podobac ;).
Rita napisał(a):
Ringo napisał(a):
Kaloszu, przeciez one brzmia kompletnie inaczej niz niemiecki!!!
Dokładnie. Gdy zaczynałam się uczyć szwedzkiego, oczywiście równeż spodziewałam się czegoś niemieckopodobnego. Tymczasem... przez pierwszych kilka lekcji szwedzki brzmiał mi raczej jak koreański :shock:
To jest tak... Jesli w ogole przypomina niemiecki to juz mocno wymieszany z angielskim.. ale tez nie do konca - taki angielsko-niemiecki wydaje mi sie znacznie bardziej holenderski, a i tak przypuszczam, ze to wrazenie mi sie zmieni, jak wejde bardziej w holenderski ;). Czasem jest troszke bardziej "twardy" (wowczas moze sie kojarzyc z niemieckim.. jakos...), czasem bardzo bardzo miekki i zlewajacy sie (wtedy z angielskim, chodzi mi przede wszystkim o "r", ktore w mowie potocznej czesto nie jest "ostro" i "wyraznie" wymawiane (w norweskim juz znacznie bardziej) - i staje sie podobne troszke angielskiemu "r" (np. w "barn").. Kent spiewa wlasnie bardzo w ten sposob... Natomiast nie wiem, jak dokladnie brzmi koreanski, ale mi chwilami szwedzki kojarzy sie z japonskim (?!)...
Rita napisał(a):
a już padłam totalnie, gdy usłyszałam, jak się wymawia liczbę dwadzieścia siedem :D.
He, he ;). Albo: siedem chorych pielegniarek ;).
Rita napisał(a):
A tak notabene, dziś właśnie ogllądałam szwedzki film "Ondskan" ("Zło" - oglądał ktoś :?:
Ogladal, ogladal ;) :D. Po pierwsze dlatego, ze lecialam na prawie wszystkie mozliwe filmy skandynawskie, jesli tylko pojawialy sie w ktoryms z warszawskich kin, a po drugie i przede wszystkim dlatego, ze jest to ekraznizacja autobiograficznej ksiazki Jana Guillou - ktorego wprost uwielbiam ;) - za GENIALNY serial historyczny lecacy na TV4 (mam nagrane 4 odcinki z 5) - "Arns Rike" - o poczatkach panstwa szwedzkiego i o roznych mitach zwiazanych ze "szwedzkoscia", a ostatnio "Häxornas Tid" - o procesach czarownic w Szwecji w XVII w. Jest cudownie ironiczny i zabawny ;). I sympatyczny :).
Rita napisał(a):
i ten język momentami brzmiał mi jak francuski, i nawet koleżanka-francuskiego-ucząca-się to potwierdziła :D
Ooo, a mi sie nie kojarzyl z francuskim.. Nie pamietam, ale moze ktos tam wymawial "r" jak na poludniu Szwecji (w skandynawskich jezykach nie znosze tego, aghrrr, a skånski dialekt jest jeszcze brzydszy od standartowego dunskiego!!!) - czyli tak, jak w francuskim czy niemieckim?


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Kwi 22, 2006 10:22 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Sie 30, 2003 12:06 pm
Posty: 1537
Miejscowość: Wrocław
Cytuj:
Ja nie spotkalam sie, zeby w ogole ktokolwiek dobrze nauczyl sie jezyka w szkole.. nie jest to zupelnie niemozliwe, przy odrobinie zainteresowania mozna z lekcji szkolnych (jesli przynajmniej poziom nie jest za niski) sporo wycisnac... Ale to jest szkola.. A nie studia, na ktorych lektorat wybierasz sobie sam/a, wiec czujesz znacznie bardziej, ze to jest TWOJ jezyk, ktorego CHCESZ sie uczyc...


Tak sie tylko wtrące:)
Dwie sprawy... jak sie chce to jasne że mozna:) nauczyłem sie sporo hiszpanskiego w LO (choć niemieckiego mimo że mialem go wiecej nie...chyba po prostu nie tak bardzo chciałem:))
A druga sprawa to to, że przecież w LO wybeirasz sobie jezyki- idziesz do takiej klasy do jakiej chcesz (ja poszedlem na hiszp i niem, bo chcialem- mimo ze z niem. za duzo nie wyszlo;). natomiast jesli chodzi o lektorat na studiach- to jest to nauka na pewno bardziej intensywna niz w LO, ale z poziomem bywa różnie.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Kwi 22, 2006 11:21 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
greg napisał(a):
Ringo napisał(a):
Ja nie spotkalam sie, zeby w ogole ktokolwiek dobrze nauczyl sie jezyka w szkole.. nie jest to zupelnie niemozliwe, przy odrobinie zainteresowania mozna z lekcji szkolnych (jesli przynajmniej poziom nie jest za niski) sporo wycisnac... Ale to jest szkola.. A nie studia, na ktorych lektorat wybierasz sobie sam/a, wiec czujesz znacznie bardziej, ze to jest TWOJ jezyk, ktorego CHCESZ sie uczyc...
Dwie sprawy... jak sie chce to jasne że mozna:) nauczyłem sie sporo hiszpanskiego w LO (choć niemieckiego mimo że mialem go wiecej nie...chyba po prostu nie tak bardzo chciałem:))
Nie napisalam, ze nie mozna w ogole, tylko ze jest to malo prawdopodobne ;) Ale znacznie bardziej prawdopodobne, jesli ma sie ta "odrobine zainteresowania" ;).
greg napisał(a):
A druga sprawa to to, że przecież w LO wybierasz sobie jezyki- idziesz do takiej klasy do jakiej chcesz (ja poszedlem na hiszp i niem, bo chcialem- mimo ze z niem. za duzo nie wyszlo;).
Nie do koooncaaa... OK, moze jakas czesc uczniow wybiera klase i szkole przede wszystkim ze wzgledu na idealny-zestaw-dokladnie-i-tylko-tych-jezykow-ktorych-zawsze-chciala-sie-uczyc ;) Ale wydaje mi sie, ze jednak nadal pierwszorzednym wyborem bedzie rozroznienie miedzy "humanem", "ogolnym", "mat-fizem" i "biol-chemem", ewentualnie muzycznymi, plastycznymi, czy sportowymi... Wydaje mi sie, ze dopiero potem (i po rozpatrzeniu "poziomu" szkoly) zaczyna sie odsiewac opcje pod katem jezykow. Oczywiscie - procz tych osob, ktore interesowaly sie zawsze konkretnymi jezykami, i ktore beda szukac szkol wybitnie nastawionych na te jezyki.. Ale smiem twierdzic, co jest poparte jedynie moimi obserwacjami i roznymi takimi smieciowymi artykulami - nie naukowymi rozprawami ;), ze jednak wybor konkretnych jezykow jest juz najczesciej drugorzedny, przyjmuje sie je raczej z "dobrodziejstwem inwentarza". Szczegolnie, ze szkola oferujaca interesujacy nas najbardziej jezyk, moze przy okazji serwowac jako obowiazkowy inny, ktory nas kompletnie nie interesuje. Juz nie mowiac o tym, ze sporo osob wybiera liceum na chybil trafil - zeby tylko nie matme, albo - zeby tyklo nie za duzo polskiego, albo - bo blisko, albo - bo kumple ida do jednego, wiec ja z nimi ;). Albo - z odrzutu, bo nie dostali sie do wymarzonego liceum.

Ja sama cieszylam sie z tego profilu, ale w zasadzie tez trafilam z "odrzutu". Nie dostalam sie do wymarzonego przeze mnie liceum, gdzie czesc przedmiotow miala wykladowy angielski (tu masz racje, wybralam liceum ze wzgledu na jezyk, ale bylam wyjatkiem w mojej klasie i totalnym maniakiem angielskiego wtedy) - przez "cholerna" matematyke (ktora lubilam zawsze, ale nigdy nie bylam specjalnie mocna) ... Mialam teoretycznie wystarczajaca ilosc obowiazkowa punktow, ale w dolnej granicy, a oczywiscie ilosc miejsc ograniczona. Niska ilosc punktow wziela sie z wynikow testu z matematyki i z oceny na swiadectwie z matematyki... :(... Mialam byc przeniesiona gdzies daleko na Mokotow... srednio sie czulam z tym, ale wtedy okazalo sie, ze sa jeszcze wolne miejsca w liceum bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania, i w dodatku - co wazne - wlasnie human! I to taki "ciekawy", bo z czterema jezykami i z kultura zydowska... Ale sama z siebie nie wybralabym w pierwszej kolejnosci tej klasy... Nie musze chyba mowic, ze mniej wiecej polowa osob z klasy znalazla sie na tym profilu zupelnie przypadkowo? A wszystkie jezyki byly obowiazkowe.

Wczesniej planowalam tez (w koncu porzucilam) zdawanie do plastycznego - gdzie z kolei jezykiem glownym byl hiszpanski. Nie przeszkadzalby mi, ale to nie ze wzgledu na jezyk przeciez zdawalabym.
greg napisał(a):
natomiast jesli chodzi o lektorat na studiach- to jest to nauka na pewno bardziej intensywna niz w LO, ale z poziomem bywa różnie.
Tak, dlatego zdalam eksternistycznie angielski na samym poczatku, zeby miec z glowy - bo slyszalam, ze poziom jest bardzo kiepski... Ale szwedzki byl naprawde, naprawde na bardzo porzadnym poziomie.. Oczywiscie ja i tak narzekalam, ze za wolno, ale uwazam, ze i tak - suuuper!!! (No, ale mielismy przez trzy semestry native speakerke...)...


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 25, 2006 3:55 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Ringo napisał(a):
Ja nie spotkalam sie, zeby w ogole ktokolwiek dobrze nauczyl sie jezyka w szkole.. nie jest to zupelnie niemozliwe, przy odrobinie zainteresowania mozna z lekcji szkolnych (jesli przynajmniej poziom nie jest za niski) sporo wycisnac... Ale to jest szkola..


A wiesz, ja nauczyłam się języka angielskiego w szkole, ale to tylko dlatego, że raz jedyny w historii postanowili zrobić test językowy i porozdzielać ludzi wg poziomu... Tak, aby miało się angielski w dostosowanych do tegoż poziomu grupach, a nie w klasach. I akurat jakoś tak trafiło na mój rocznik :D. Aż się boję pomyśleć, co by się stało, gdyby akurat na taki pomysł nie wpadli (tym bardziej, że o studiach językowych wówczas w ogóle nie myślałam), a wydaje mi się, że nie byłoby zbyt dobrze, gdyż pamiętam, co się stało z moim niemieckim, który - nolens volens - po podstawówce musiałam zaczynać od początku.

Ringo napisał(a):
Niestety lacina to moja jedna wielka porazka (...)


Gdybyś miała w liceum lekcje z moją panią prof. wiedziałabyś, że lingua latina jest miłością i celem Twego życia :lol: A ja byłam w tym utwierdzana przez cztery lata...

Cytuj:
Rito, prosze zmienic ten cytat! To nie ja pisalam, tylko Kalosz! Jakze ja moglabym podwazac piekno jezykow germanskich?!


Bardzo przepraszam. Oczywiście nie było to umyślnie :oops: .

Cytuj:
Natomiast nie wiem, jak dokladnie brzmi koreanski, ale mi chwilami szwedzki kojarzy sie z japonskim (?!)...


Myślę, że można by i tu podciągnąć :) Ale znajoma z wydziału koreanistyki też była zdziwiona :shock:

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 18 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 18 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY