http://wiadomosci.onet.pl/1294644,11,item.html
Nie mogę się z tym pogodzić. Nie przepadam za takimi tematami. Zwłaszcza na forach. Od biedy się czasem wypowiem. Ale Lem...
Dobry Boże! Tylko nie Lem!
Ja nie lubiłam science-fiction. Może nie tyle nie lubiłam, ile nie czytałam często. I nadal twierdzę, że Stanisław Lem, to nie pisarz science-fiction, choć może się tak wydawać. Zresztą nawet sam pisarz walczył z tą etykietką przez całe lata.
Ja... Nie, nie potrafię wystukać tych trzech znaków. Gra nie warta świeczki. Po tak długim czasie zdażyłam już zrozumieć, że to nic nie zmieni, nie wróci nikomu życia, ani nie będzie szerzyło pamięci o nim. To tylko usprawiedliwienie mojego lenistwa.
Idę na cmentarz. Boję się.
Lem często przepowiadał szybki upadek naszej cywilizacji. Bez niego na tym świecie, wydaje się to po stokroć bardziej prawdopodobne.
Nie, no nie! To nie może być prawda! Po prostu nie wierzę! To jakieś podłe kłamstwo! Nie wierzę!
I co teraz? Gazety wspomną, redaktorka w dzienniku ponformuje grobowym głosem, a portale internetowe na krótką chwilę zatrąbią o Stanisławie Lemie? I koniec? I zapomną jeden po drugim?
Ja wiem jak to będzie. Widzę to, jak na otwartej dłoni. Przyjdę jutro do szkoły, a tam dwie, może góra pięć osób wypożyczy z biblioteki jakąś książkę Lema lub będzie rozmawiało przy parapecie o jego twórczości. Za miesiąc ich spytam o coś 'a pro pos i nie będą wiedzieli, o co mi chodzi.
Dlatego nie wierzę. To tak nie może być, tak po prostu.