Więc, zastrzegam, iż:
1. Pisałam to ja, jako Beatlefanka, na tym drugim forum
2. Opowieść pisałam dość dawno, kiedy nie znałam Bitli tak dobrze, jak teraz.
3. Przepraszam za Bitlowe błędy
4. Jak się skupię, to pisze lepiej, ale tam wymuszano na mnie kolejne części
--Studio wynajęte na jeden dzień, robią płyę "Please please me"--
- Dobrze, chłopcy, a teraz Twist and shout! - krzyknął George Martin do Beatlesów. John zaczął tańczyć i krzyczeć, robiąc miny do pozostałej trójki, która zaśmiewała się do rozpuku.
- Macie mało czasu! - powiedział z przekąsem Brian Epstein. Żuki wzięli swoje gitary, Ringo usiadł przy perkusji. Zagrali krótki wstęp.
- Well shake it up baby now! - zaczął John.
- Stop! - przerwał George - Zróbcie coś! John, jesteś zupełnie zachrypnięty!
- Zauważyłem - zachrypiał ironicznie Lennon.
- No cóż... Jeszcze raz... - powiedział zrezygnowany producent. Beatlesi znowu zagrali pierwsze akordy.
- Well shake it up baby now! - zaśpiewał John!
- Twist and shout - dołączyli się Paul i George.
- Come on, come on, come on, come on baby now! Come on and work it on out! - zaśpiewali razem. Paul pomylił z nerwów akord.
- Paul! - powiedzieli z wyrzutem. Podczas nagrywania następnej wersji piosenki to John się pomylił. Nagrywali ją blisko 70 razy. Po trzech godzinach byli tak wyczerpani, że nie mieli siły odsłuchiwać "Twist and shout" ani wybierać wersji. Tydzień później uradowany Brian Epstein wpadł do ich sypialni z płytą w ręce.
- Brian... Jest szósta... - powiedział sennym głosem Ringo. John wziął budzik i rzucił nim w Epsteina. Ten wycofał się jak niepyszny. Za chwilę jednak wrócił z gramofonem. Położył go i włożył jakąś płytę do środka. Ringo, Paul i George zbombardowali go budzikami, ale mieli ich tylko trzy. Gramofon zaczął grać piosenkę "I saw her standing there". Fab Four poderwali się, patrząc na niego zdziwieni.
- Już wydana? - spytał zdziwiony Paul.
- Tak! - powiedział radośnie manager.
- Pokaż "Twist and shout" - zarządał John, chrypiąc. Brian ustawił tę piosenkę. Wszyscy słuchali ją w ciszy.
- Która wersja? - spytał George.
- Trzydziesta pierwsza - odpowiedział Epstein.
- Aha - mruknął Paul.
- A najlepsze jest to, że już dwieście oób to kupiło!
- Świetnie! - powiedział ironicznie Ringo - Jesteśmy bogaci!
- Skąd ty bierzesz ten entuzjazm i optyzmizm? - Paul pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Wstawajcie, jedziecie dawać wywiady - George Martin wszedł do pokoju radosnym krokiem.
- Wywiady? - powtórzyli osłupieni Beatlesi.
- Tak, wywiady. Może jeszcze sesja zdjęciowa.
- Ale... My niedawno wypuściliśmy płytę...
- Tak, tak, i mówią, że będziecie wielcy. A Twist and Shout zostało wylansowane na wielki przebój! WSTAWAĆ! - powiedział energicznie producent.
- Aaa... Ok, rozumiem... - powiedział George. Jego mina wskazywała jednak coś zgoła innego.
*
- Brian, co to jest? - spytał ostrożnie John, gdy po wywiadzie podjechali pod dom. Stała tam grupka dziewczyn. Trzymały transparent z napisem: "KOCHAMY WAS!" i piszczały przeraźliwie.
- Fanki - Epstein wyszczerzył do nich zęby. Paul ostrożnie otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Dwie fanki zemdlały. Potem wyszedł John i zemdlały trzy fanki. Gdy razem wyszli George i Ringo, straciły przytomność cztery dziewczyny. Została jedna, ale i ta widząc, że jej koleżanki zemdlały z wrażenia, sama to zrobiła.
- Poszło lepiej, niż myślałem - roześmiał się Ringo.
- Ha, a kiedy mnie zobaczyły, to trzy zemdlały! - pysznił się John.
- Phi! U mnie zemdlały cztery - pokiwał głową z dezaprobatą George.
- Daruj sobie! Wyszliśmy razem! Na mój widok zemdlały trzy, na twój jedna - prychnął Ringo.
- Idziecie? - spytał zniecierpliwiony Paul, stojący przy furtce.
- Co? Och, tak, już! - powiedział George, który najwyraźniej zamierzał się pokłócić z Ringo.
- Dzięki, Paul. Nie chciał zostawić na mnie suchej nitki - uśmiechnął się Ringo, przechodząc obok niego. Beatlesi wszedli do swojego domku. Podeszli do gitar i ćwiczyli piosenkę "Money (thats what i want)".
*
- Przestańcie! Ja tu pracuję! - ofuknął Beatlesów manager, piszący jakiś list do wytwórni płytowej.
- Ok, idziemy do innego pokoju - mruknął Ringo. Chłopcy wzięli gitary, Ringo złożył perkusję i przenieśli się do salonu.
- Raz, dwa... raz, dwa, trzy i... - zaczął Paul
- Money! - zawył John
- Thats what I want - zaśpiewali Paul i George.
- Cisza!! - Brian wpadł do pokoju i wysłał ich na górę. Gdy przenieśli sprzęt i zaczęli grać, Ringo zauważył coś dziwnego. Do szyby dosłownie przylepione były fanki. Obserwowały ich w niemym zachwycie. John wyszczerzył do nich zęby i pomachał im. Dwie odpadły, mając niezwykle wniebowzięte miny.
- To jest pierwsze piętro! - krzyknął Paul i podszedł do okna, wyglądając przez wolny kawałek szyby. Kolejne trzy fanki odpadły, zostały dwie. Na dole miały jednak materace, a te, które spadły wspinały się na górę.
- Jak żaby - mruknął z obrzydzeniem Macca. Dwie fanki dostały się do okna.
- Dobra, gramy - westchnął George.
- Money!
- That what I want...
- Stop! Patrzcie, wszystkie odpadły! - powiedział Ringo. Rzeczywiście, okno było puste. Beatlesi podeszli do niego i wyjrzali. Fanki wychodziły, niosąc materac.
- Co my zrobiliśmy? - spytał zdziwiony George.
- Może brzydko śpiewamy? - zachichotał Paul.
- Nie przypominaj mi! - powiedział ostrzegawczo George, widząc, że John otwiera już usta.
- O czym? - spytał niewinnym tonem Lennon.
- O tym wywiadzie.
- O którym wywiadzie?
- A, on mówi o TYM wywiadzie - powiedział Ringo, tonem wyjaśniającym całą sprawę. Paul spojrzał na niego, oczekując, że ten coś powie.
- Możemy już grać? - prychnął George.
- O którym wywiadzie?! - krzyknął McCartney, nie zwracając na Harrisona uwagi.
- Spytali się nas, czy to prawda, że my nie umiemy śpiewać. John powiedział, że to nie on, tylko on, wskazując na George'a i wszyscy zaczęli się śmiać. - powiedział Ringo. George uderzył się dłonią w czoło, patrząc złowrogo na Johna. Reszta grupy wybuchnęła śmiechem.
*
Następnego ranka...
John, Ringo i George zjadali śniadanie, popijając kawą.
- Gdzie jest Paul? - spytał nieprzytomnie George
- Paul? - mruknął równie zaspanym głosem John, przecierając oczy
- Pewnie śpi - ziewnął Ringo. Do pokoju wpadł jak strzała Paul z niezwykle zadowoloną miną.
- Jestem genialny i... - zaczął
- ...wpadłem w samozachwyt - dokończył Lennon, którego kawa doprowadziła do normalnego stanu. George i Ringo zachichotali.
- Bardzo śmieszne, John - skrzywił się Paul - Kończąc - wymyśliłem doskonałą piosenkę. Będziemy wielcy.
- Jaką? - spytał lider grupy, który wątpił w świetność Paulowej piosenki.
- All my loving - powiedział Macca z dumą
- Tekst? - powiedział George, który podzielał zdanie Johna.
- Close your eyes, and I kiss you, tommorow i miss you... - zaczął Paul
- Wzruszające - westchnął teatralnie Ringo. John i George zarechotali. Paul zmrużył oczy i zostawił kolegów samym sobie.
- Obraził się? - spytał Ringo.
- Chyba tak... - Lennon pokręcił głową z dezaprobatą.
- O kurczę, może trochę przesadziłem? - zamartwiał się perkusista.
- Daj spokój, przejdzie mu - uśmiechnął się George.
- On tak ma - dodał John. George chciał coś powiedzieć, ale nie zdąrzył, bo do pokoju wpadł Paul z gitarą. Od progu zaczął śpiewać swoją piosenkę.
- Nieźle. - powiedział Lennon, gdy Paul skończył. Ringo i George pokiwali głowami z uznaniem.
- Dzięki, dzię... - Macca nie skończył, bo do pokoju wpadli jak z procy Epstein i Martin, ciągnąc Beatlesów za ramiona do studia. Tam dopiero, z wniebowziętymi minami, obwieścili im wspaniałą nowinę.
- Wasza płyta sprzedaje się doskonale! JESTEŚCIE BOGACI! JESTEŚCIE WIELCY! - krzyczał Martin z euforią.
*
Wieczór.
- Jesteśmy bogaci i wielcy, słyszałeś, Pauly? - Ringo wyszczerzył zęby, szturchając Paula w bok. Paul mrugnął do niego i powiedział ironicznie:
- Szczególnie wielcy.
- Szczególnie bogaci - westchnął rozmarzonym tonem John, wchodzący do pokoju w swojej fioletowej piżamie w różowe serduszka.
- CO TO JEST? - George'a wyraźnie zatkało.
- Dostałem od Cynthii - zachichotał. - Muszę użyć chociaż raz, bo będzie na mnie zła.
- Aha... - mruknął Ringo.
Wielka czwórka zaczęła rozmawiać o nowej płycie, jednocześnie ścieląc łóżka. Nie dane było im jednak zasnąć w tym pokoju. Manager obwieścił im, że jadą na trasę koncertową. Załatwił im bilety i nocą, osłonięci przed fankami wszedli do pociągu. Długo nie mogli zasnąć. Nad ranem dowiedzieli się, że przybyli dzień przed czasem, dzięki czemu mieli wolny czas. Postanowili pograć trochę w studiu. Rozchmurzyli się wszyscy, oprócz Paula.
- Paul, o co chodzi? - zapytał po raZ setny Ringo. Nieskutecznie.
- O NIC! - warknął McCartney. Do studia wszedł John z kawą, podśpiewując pod nosem.
- Hej, McFartney - wyszczerzył zęby - Coś nie tak?
- Nic się nie dzieje - wycedził przez zęby Macca.
- Tell me why you cry and why you lie to mee! - zaśpiewał John. George zachichotał.
- Po pierwsze - nie płaczę. Po drugie... Wiecie przecież o tym, że mamy kręcić film. Obawiam się po prostu, że mi się nie uda. Ja... nie za bardzo potrafię grać - wyrzucił z siebie Pauly.
- O, biedna mała rzecz - mruknął ironicznie John - George, umiesz grać?
- Nie! - uśmiechnął się Harrison.
- Ringo? - kontynuował John.
- Jasne, że tak!
- RINGO! - powiedział ostrzegawczo Lennon.
- Oczywiście, że nie - rzekł obrażonym tonem Starr. Paul zachichotał.
- O, pan McArtney ma dobry humor. To może spróbujmy zagrać to jego "All my loving", czy jak temu tam - wyszczerzył zęby Harrison.
- Taaak.
- Okej.
- Dobra!
Paul wziął bas. Był leworęczny, więc trzymał go odwrotnie. John i George złapali za gitary. Ringo usiadł przy perkusji.
- Close your eyes and i kiss you, tomo...
- Cześć, chłopcy. Widzę, że nie próżnujecie? - do studia wszedł George Martin.
- Przerwałeś nam! - warknął Paul. Ringo podszedł do Martina i powiedział:
- Uważaj, George, to groźna bestia. Przed chwilą udało nam się ją ujarzmić, ale wciąż może zaatakować każdego, kto podejdzie bliżej niż na trzy kroki. Uciekaj, uciekaj póki możesz!
George spojrzał na niego i popukał się w głowę. Podszedł do Paula na odległość mniejszą niż trzy kroki, a wtem...
*
- Auu! Brian, on mnie UGRYZŁ! - dobiegł ich jęk z korytarza.
- Co tu się dzieje!? - do studia wszedł manager - Zachowujecie się gorzej niż małe dzieci - spojrzał krytycznym wzrokiem na czterech Beatlesów, śmiejących się do rozpuku z Martina, który masował się w rękę, sycząc z bólu.
*
- Zostały nam jeszcze trzy godziny czasu wolnego... - westchnął John.
- Pięć razy sześć to trzydzieści, pięć razy siedem to trzydzieści pięć... - warknął Ringo.
- Ringo, przestań - jęknął Paul - powtórzyłeś tabliczkę mnożenia osiemnaście razy!
- Pięć razy osiem... nie przestanę, póki on mnie nie przeprosi - wskazał palcem na George'a - ... to jest czterdzieści, pięć raz dziewięć to czterdzieści pięć...
- George! - powiedział ostro John.
- No dobrze, dobrze - George pokiwał głową - Przepraszam. - wycedził - Ale to jest niesprawiedliwe! On jest koszmarny! O wszystko się obraża! Ja tylko grałem na jego perkusji! Ledwo ją dotknąłem, a on powiedział, żebym nie oddychał na jego instrument i się obraził!
John zachichotał. Ringo spojrzał na niego wzrokiem skrzywdzonego baranka.
- Mam kompleks niższości - powiedział Ringo, patrząc uważnie na George'a - Ty nie masz kompleksu niższości, olbrzymie o wzroście powyżej 1, 70 cm.
John i Paul roześmiali się, po chwili dołączył się do nich George. Ringo stał wciąż z palcem wycelowanym w Harrisona, ale potem opuścił go i zaczął się śmiać sam z siebie.
- Zastanówmy się, co zrobić z czasem wolnym.
- Hmm... - John szturchnął Paula w bok i wskazał głową na klub, w którym odbywała się dyskoteka. Reszta zespołu uśmiechnęła się i skierowała się ku wejściu.
*
- Lets shake it baby now! - usłyszeli z głośnika wchodząc i mimowolnie zachichotali. John i Paul usiedli obok jakichś ładnych dziewczyn i zaczęli z nimi rozmowę, a Ringo i George poprosili dwie piękności bez partnerów do tańca. Wszystko byłoby w porządku, ale jedna z dziewczyn, którą poprosił do tańca Ringo rozpoznała w nim Beatlesa. Fab4 rzucił się do ucieczki. Dopiero w studiu byli bezpiecznie, patrzyli przez okno z niedowierzaniem na stado fanek, które od trzydziestu dziewczyn urosło do niemalże stu. Skandowały: "Wyjdźcie, Beatlesi!".
- Tu jesteście! Wszędzie was szukałem - chłopcy drgnęli i odwrócili się od okna.
- Hej, Brian!
- No cześć, cześć. Macie zacząć pisać piosenki. Czas wolny wam się skończył!
- Nie mam weny. Kaliope ma wolne - oświadczył zdecydowanym głosem John.
- Kaliope? - spytał zdziwiony manager.
- Muza pieśni bohaterskiej - powiedział z wyższością Lennon.
- Zamierzasz pisać piosenkę o bohaterach? - zachichotał Ringo.
- Tak, coś w stylu pieśni autobiograficznej - uśmiechnął się John. Beatlesi ryknęli śmiechem.
*
- Kręcimy już? - jęknął znudzony Brambell, obserwując Paula, strojącego gitarę.
- Nie. - wycedził Makkartnejek - Ringo, dotykałeś mojej gitary?
- Nie, dlaczego wszystko to moja wina? - warknął Starr, strząsając popiół z papierosa do popielniczki.
- A dlaczego nie twoja? - Lennon pokręcł głową.
- Kręcimy! - powiedział Paul, któremu udało się nastroić gitarę.
- Okej, akcja! - krzyknął reżyser. Chłopcy wszedli do przedziału, w którym już siedział Brambell. George z kanapką szturchnął Ringo, który zaczął dziko się śmiać. Reżyser tylko pokręcił głową i kazał im powtórzyć scenę. Harrison dźgnął Starra kanapką, więc znów, kiedy opanowano wybuch śmiechu, powtarzano scenę.
Koniec. I więcej pisac zapewne nie będę. Krytykujcie do woli
Tak, wiem, że pisałam tak, jakby Bitelsi byli rozwydrzonymi bachorami... Ale to było silniejsze ode mnie