Karolka napisał(a):
Czasem się też zastanawiam... bo w końcu to, że ja nie zjem mięsa to i tak nic nie zmieni, zwierzę i tak zginie
Więc przechodząc na wegetarianizm nie ratuję zwierząt, jedyne co, to mam czyste sumienie, że nie przyczyniam się do śmierci biedactwa
Karolko, proszę, nie bierz tego do siebie, ale gdyby wszyscy tak sądzili...i nie mieli w umiaru jedzeniu (to nie jest skierowane do Ciebie
) mięsa, nie minęło by znowu tak wiele czasu i kolejne gatunki zwierząt stopniowo by wymierały, co za tym idzie - i ludzie...
w końcu nie każdy ma na tyle zdrowia, by nie jeść mięsa. Są i słabsi, mniej odporni, którzy bardzo szybko, mimo dopasowanej i kontrolowanej diety, przy diecie bezmięsnej szybko zapadają na anemię lub inne tego typu choroby, czy osłabienia organizmu. Bo u niektórych rzecz nie polega na tym, by w ogóle nie jeść mięsa, ale tylko na tym, by je ograniczyć.
Wiem jedno... po 21-24 roku życia po prostu zbadam się i o ile moje zdrowie (i kieszeń, bo nie zawsze dieta bezmięsna jest mało kosztowna....tak wiem, niby paradoks, ale mimo wszystko często szara rzeczywistość
) na to pozwoli, to choć postaram się ograniczyć mięso...(dobra mięsożercy, tylko mnie za to, co napisałam nie zdjedzcie <żart
>).
Przede wszystkim trzeba wytłumaczyć jedną rzecz. Rozmawiałam już z wieloma wegetarianami, nie tylko z Polski
(to ważne, bo jeśli żyje się w niektórych krajach, łatwiej jest przejść na wegetarianizm... czasem kultura jest już bardziej nowoczesna <znaczy, że nie patrzą się ludzie na wegetarian jak na oszołomów
>, bardziej rozwinięta medycyna, no i gdzieniegdzie znacznie łatwiej zakupić odpowiednie składniki <różne rodzaje soi... u nas cięzko w ogóle dostać soję, a co tu mówić o kilku rodzajach
gloria, że nie samą soją żyją roślinożercy
> itd.
) i zauważyłam, że ci normalni wegetarianie (w sensie, że nie szajbusy, co mają ochotę "nawracać" "mięsożerców"
) raczej nikogo nie namawiają specjalnie na zmianę diety. Bo to musi być każdego własna decyzja. Poza tym, nawet wegetarianie (niektórzy) wiedzą, że dieta mięsna jest mniej kłopotliwa i z reguły bezpieczniejsza no i... bardziej wygodna, tego nie da się ukryć. Są tacy, których nie stać na ciągłe kontrolowanie poziomu białka, żelaza, zapracowani nie mają czasu na regularne i bardzo częste wizyty u diabetologa. "Veggie" nikogo nie potępiają za to, że jedzą mięso, ale sami mają pewne... hmm nazwijmy to "wyrzutami sumienia", ale ja bym powiedziała, że to coś w rodzaju "osobistej misji".
Oczywiście cały czas mówiłam o wegetarianach tolerancyjnych i takich, którzy na prawdę są otwarci na ludzi, a przy całej swojej miłości do zwierząt nie są ludożercami (oczywiście w sensie alegorycznym).
Przepraszam, że się rozpisałam. Wielu mnie za moje opinie potępia. Ale ja nikomu nie mam zamiaru niczego narzucać! To byłoby ostatnia rzecz, którą chciałabym zrobić.
Ktoś nie je mięsa, by jeść mógł ktoś <powiedziane z przymrużeniem oka
).