Idealnym przykładem takiego na pierwszy rzut oka rozdwojenia to George:
często w wywiadach po 1970 roku wyrażał się jak najgorzej o Beatlesach, jako o najgorszym fragmencie swego życia!
Był zły, że ciągle go pytają o The Beatles. Potrafił być wtedy baaardzo niemiły.
W innych jednak sytuacjach, wychodziała z niego duma z bycia Beatlesem, i z tego co Beatlesi dokonali.
George wyśmiewał się z Oasis i U2, mówiąc, że do pięt nawet nie sięgają Beatlesom.
To taka Beatlesowa schiza
Bo może to jest tak jak z niektórymi rodzicami - szczególnie ojcowie czasami tacy bywają... Wiecie... Na codzień bardzo surowi i krytyczni w stosunku do swoich dzieci, pochwały rzadko przechodzą im przez gardło... ale jak przyjdzie co do czego, to okazuje się, że są pierwsi do tego, by tych swoich dzieci bronić - m.in. przed cudzą krytyką...
.