Ale ale, wracamy do głównego wątku.
Przechodziłem dziś przez skrzyżowanie Storczykowej i Akacjowej i co widzę?
Nie do wiary!!! Marek Lubiwocz!!!
Poznałem gościa po specyficznych kieszeniach na czapce.
Zobaczył, że przyglądam się jego pracy i zaproponował mi udział w swoim nowym (przyznam, że dosć śmiałym i awangardowym) "performensie". Okazuje się, że Lubiwocz postanowił stworzyć swój film krótkometrażowy!
Do tej pory ustawiał kamienie, lepił glinę, a tu proszę - film!
Był to film statyczny, to znaczy, że przez cały czas nic się nie działo.
Wpadłem na pomysł i podpowiedziałem Lubowiczowi, żeby zamiast kręcić film, zrobił zdjęcie, no i tym sposobem powstał pierwszy na świecie film, który trwa nieskończenie krótko - film bezmetrażowy.
Ponieważ gram w nim główną rolę, otrzymałem kopię tego filmu i garść poziomek.
Nie sposób tak opisać emocje jakie wzbudził we mnie ten eksperyment.
Zacznę może od wkroczenia na plan filmowy. Lubiwocz objaśnił mi dokładnie co mam robić i jaką postać zagrać. Dostałem scenariusz w postaci białych i niezapisanych kartek. Arcydzieło sztuki!
Co widzimy w kadrze: mur za którym stoi dąb, a przed murem stoję ja. Marek wytłumaczył mi, że dąb reprezentuje mądrość. Ja reprezentuję młodego, nad wyraz pięknego i inteligentnego człowieka. Między nami stoi mur. No dobra, pointę ujawnię później. Na zdjęciu poniżej kontempluję sens życia i przygotowuję się do odegrania roli.
Teraz następuje punkt kulminacyjny! Poniżej znajduje się rzecz niesłychana i niewiarygodna. Jeszcze nigdy stworzenie filmu nie trwało tak krótko! Z mojej głowy wyrasta dąb mimo, że jesteśmy oddzieleni murem! I tutaj meritum:
Mądrość zdobywamy poprzez właściwe spojrzenie na otaczający nas świat.
Piękne nieprawdaż?
Na koniec uścisnęliśmy sobie z Lubiwoczem ręce. Marka nie widać, niestety wyszedł z kadru w momencie robienia zdjęcia.
Niestety dzisiaj po południu Marek wyjechał do Australii, żeby ulepić grudkę toksycznych odpadów przemysłowych na kształt Marylin Monroe.