Michelle napisał(a):
Ech, widzę, że nikt nie podziela mojej miłości do nart. 
 Zaraz, a nikt inny nie wymienil nart w tym watku 

? Zawsze narty wydawaly mi sie ogolnie uwielbianym sportem, a tylko ja takim dziwnym wyjatkiem.. Hmm..  
Michelle napisał(a):
  Ja też zaliczałam wpadki - kiedy uczyłam się jeździć, około 8 roku życia, nie raz zdarzało się, że lądowałam na... skorupie zamarzniętego strumienia.  
 
   
  
 Szczęściem nigdy nic mi się nie stało. 
 OK, milosc do nart i chec nauczenia sie byla silniejsza u Ciebie 
 
 Michelle napisał(a):
 A patent, z przenoszeniem ciężaru ciała na drugą nogę przy skręcaniu, załapałam podpatrując instruktora moich kumpli ze schroniska. 
 O tak - pamietam to z tych zajec. Chyba nie za bardzo mi to wychodzilo... 

Michelle napisał(a):
  
 Snowboard też nie jest zły, choć wolę narty. I rzeczywiście - pieruńsko ciężko jest utrzymać na nim równowagę. Ale satysfakcja później jest niepomierna. 
  No wlasnie zawsze mi sie tak wydawalo. Kiedy bylam w podstawowce mialam tez hopla na punkcie deskorolki i bardzo ubolewalam nad tym, ze rodzice kupili mi taka "dziecieca" z roznymi efektami dzwiekowymi (taki maly "grajek" - po nacisnieciu guziczka wbudowanego w deskorolke)... Taka szeroooka.. To znaczy - cieszylam sie strasznie z niej, i ze pomysleli o takim prezencie, ale zalowalam, ze to nie taka z krwi i kosci, kiedy odkrylam, ze za cholere nie potrafilam sie nauczyc nawet najprostszej rzeczy, czyli tego podrywania deskorolki w jezdzie, nawet o pare centymetrow 

... Samo oprerowanie nia (skrecanie po nacisnieciu ktorejs ze stron deski) bylo tez trudniejsze.. Znacznie, znacznie lepsze byly takie normalne, "brzydsze" (ja mialam wypasiona - kolorowa, szeroka i w ogole.. 

) deskorolki, starego typu, takie waskie, jednokolorowe, z ogonem z obu stron (ja mialam tylko z jednej) - znacznie latwiej sie nimi operowalo.. Ale podskokow sie nigdy nie nauczylam nawet na czyichs deskorolkach, a zalowalam strasznie, bo marzylam o takich kapitalnych wyczynach.. 

. Dotad mi sie to zreszta podoba, i dlatego poniekad rozumiem skejtow (takich prawdziwych, rabnietych na punkcie SPORTU, a nie takich, ktorzy tylko sie "skejtowsko" ubieraja) 

. 
Ach, no i jeszcze chcialabym kiedys.. za wiele lat 

.. sprobowac surfingu.. Wlasnie do tych deskowych mnie jakos tak ciagnie 

. Ale chyba zaczne od snowboardu. Choc z moim poczuciem rownowagi bedzie to smiech na sali 

 Ale sadze, ze przez lata nabralam na tyle dystansu do swoich ewentualnych porazek, ze nie powstrzyma mnie to 

.