Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Kochani Beatlefani,

W najbliższą niedzielę (29 listopada) przypada kolejna rocznica śmierci George'a. Rocznica pozostaje jakby w cieniu rocznicy Johna (tu jest o wiele dłuższa tradycja), ale chyba i George'owi dobre wspomnienie się należy. Od kiedy pojawiła się w Warszawie alejka jego imienia, odbyło się na niej parę spotkań fanów - były one wprawdzie skromniejsze od tych lennonowskich, po kilka osób, może do dziesięciu, ale było sympatycznie. Wprawdzie ostatnio było nas tylko dwóch - ale za to 100% grających (gitara i harmonijka) . Ale jeżeli się postaracie - może tym razem uda się lepiej. Zapraszam zatem wszystkich chętnych na Aleję George'a Harrisona w niedzielę o 18-tej - pod pierwszą tabliczką z nazwą Alei przy ul. Myśliwieckiej (nad kanałem). Nie gwarantuję nic - może będzie jedna-dwie osoby na pustej ulicy - ale wszystko w Waszych rękach.

Do zobaczenia!

PS. Nie posiadam konta na FB - czy ktoś może i tam rozpuścić wieści?

_________________
People say I'm crazy, doing what I'm doing...

Witam serdecznie,
news już napisany i dodany na Facebook'a.

No to pierwsza relacja na gorąco:

Spotkanie jak zwykle było kameralne - tym razem przybyło "aż" sześć osób, co i tak jest postępem w stosunku do poprzedniego razu. Obok niżej podpisanego (g, voc) zaszczycił nas Michał, "spiritus movens" ulicy Johna Lennona, Jarek (g, hca, voc) stały bywalec Alei Harrisona od paru lat, Paweł, mój partner z beatlesowskich duetów (g,voc), a także kolega rowerzysta, którego pamiętam z ulicy Lennona i koleżanka nie widziana wcześniej. Nasze niewielkie ale rozśpiewane grono wzbudzało zainteresowanie przypadkowych przechodniów i wieczornych biegaczy, których w tych stronach nie brak, a nawet dwóch policjantów na patrolu, którzy zainteresowali się naszym "zgromadzeniem". I tu refleksem wykazał się Paweł, który płynną angielszczyzną zaczął wyjaśniać, że przyszliśmy uczcić rocznicę śmierci George'a Harrisona. Policjanci wobec "cudzoziemców" spuścili nieco z tonu wskazując jedynie na sąsiedztwo ambasady hiszpańskiej, na co Paweł oświadczył, że Hiszpanie na pewno kochają George'a, a my będziemy tu nie dłużej niż pół godziny. To wystarczyło stróżom prawa - oddalili się w swoją stronę. I tak przestaliśmy i prześpiewaliśmy prawie dwie godziny - kto nie słuchał, niech żałuje... Mam nadzieję, że niedługo, 8 grudnia spotkamy się w liczniejszym gronie.

Poniżej parę zdjęć autorstwa Pawła - niestety nie uwiecznił sam siebie jako gitarzysty, a miał i na tym polu niemały udział.

PS. Agoosia - dzięki za pomoc!

_________________
People say I'm crazy, doing what I'm doing...

Dzięki Leszku za relację i fotki.
Widzę, że i Dorothy też tam była (ale pewnie wcześniej)- przyczepione do tabliczki zdjęcie George'a z odpowiednim napisem to na pewno jej robota

_________________

Niestety nie mogłam wczoraj być na ulicy George'a, więc tym razem te zdjęcia powiesił inny Fan lub Fanka. Leszku, dziękuję za relację i zdjęcia a przede wszystkim Tobie i Wszystkim za obecność w tym dniu i w tym miejscu...Za rok będziemy obchodzić okrągłą 15 rocznicę odejścia George'a. Tym razem musi i będzie nas więcej i po raz kolejny cicha aleja cichego Beatlesa rozbrzmiewać będzie Jego muzyką...

No i z tą 15 rocznicą trochę nie wyszło.

Ja sam nie ogłaszałem żadnej akcji, bo z racji przeciążenia pracą nie byłem do końca pewien, czy w ogóle będę mógł być. Nie znalazłem też śladu, by ktoś inny próbował na forum albo na FB, Dopiero w przeddzień wieczorem dotarło do mnie, ze to przecież 15 rocznica, próbowałem obdzwonić parę osób, ale niewiele już dało się zrobić.

W efekcie wieczorem było nas w Alejce dwóch: ja i Jarek (skład jak na zdjęciach powyżej, tym razem z jedną gitarą). Na płocie było kilka zdjęć i paliła się świeca - to oczywiście niezawodna Dorota Graliśmy i śpiewaliśmy jakąś godzinkę przy życzliwym zainteresowaniu okolicznych biegaczy - no i tyle.

Może za rok będzie lepiej...

_________________
People say I'm crazy, doing what I'm doing...

Brak kolejnych wpisów (postów), może świadczyć tylko o tym, że jednak cykliczność imprezy upadła.

Harrison umarł po raz drugi.

Na szczęście żyje w Nas.