To może małe uzupełnienie dodam teraz ja
Chronologię i opis wszystkich atrakcji znajdziemy u Łukasza, więc może nie będę się z tym powtarzać. Dodam natomiast parę rzeczy od siebie
Do Krakowa przybyłam pociągiem niemal równocześnie z matikiem, z którym szybko odnalazłyśmy się na dworcu. Po pierwszym komunikacyjnym nieporozumieniu
, które troszkę nam wydłużyło czas przybycia do "Żaczka" (musiałyśmy się wracać...) i pierwszym kontakcie z krakowskim kontrolerem biletów
, dotarłyśmy na umówiony przystanek, na którym czekał na nas Łukasz. Razem przeszliśmy się do "Żaczka", gdzie miałyśmy okazję zapoznać się z organizatorkami Beatles Day w Krakowie i obejrzeć rzeczywiście fantastyczną wyklejankę wykonaną przez małych (i nie tylko) Beatlefanów. Aż szkoda, że nie miałam w niej swojego udziału!
Zgadzam się z Łukaszem, że pokaz filmowy chyba został raczej pozytywnie przyjęty... nawet jeśli zapowiadającej z początku troszkę za bardzo drżał głos
. Ludzie faktycznie co raz reagowali śmiechem
Nieco się obawiałam, że po fantastycznym "A Hard Day's Night" z takiego kuriozum, jakim jest "Magical Mystery Tour", ludzie zaczną wychodzić... Moje obawy okazały się jednak nieuzasadnione (tu muszę wierzyć na słowo Łukaszowi bowiem, przyjąwszy za punkt honoru nie spożywanie absolutnie niczego przed swoim występem -- na wypadek, gdyby mój żołądek miał się zbuntować przeciwko jedzeniu oferowanemu w stołówce studenckiej -- po projekcji AHDN umierałam już z głodu i musiałam opuścić salę, co by jakoś wytrwać dalej).
Tuż przed panelem dyskusyjnym do matika i mnie dołączyła Ringo ze swoim chłopakiem Gabbem
, którzy do tamtej pory spędzali czas na poznawaniu uroków pięknego miasta Krakowa. Co to samego panelu, to zgadzam się, iż był on z pewnością bardzo ciekawy dla osób, które dopiero co zaczynają swoją przygodę z The Beatles, "starzy wyjadacze" mogli jednakowoż się troszkę rozczarować. Nie chciałabym tu absolutnie wyjść na jakiegoś wyjątkowo wrednego krytyka; wręcz przeciwnie, jestem zdania, iż trudno byłoby oczekiwać, by gościom zadawano od razu pytania jakiegoś wyjątkowo skomplikowane pytania... Dlatego też taki panel dyskusyjny powinien trwać zdecydowanie dłużej, bo w momencie, gdy zaczynała się już "rozkręcać", trzeba było kończyć
. Przyznaję też, że treść pytań i odpowiedzi "dotarła do mnie" już dopiero "po", gdyż w trakcie dyskusji występowałam w roli tłumacza dla prawdopodobnie jedynego obcokrajowca w gronie przybyłych, tj. Gabbego
Nie jest on Beatlefanem, ale chyba dowiedział się sporo ciekawych rzeczy
.
A sam koncert... Pierwsza połowa była fantastyczna
Skoro zespół coverujący Beatlesów potrafi tak bardzo porwać ludzi do tańca, to co się musiało dziać, gdy występowała sama Wielka Czwórka!! Te utwory mają fantastyczną moc, naprawdę... I wykonanie Postmenów było bardzo profesjonalne, aczkolwiek nieco "przyostrzone". Łukasz, Ringo i Gabbe wybyli gdzieś pod scenę, my z matikiem pozostałyśmy w bardziej oddalonej części sceny (co nie znaczy, że pozostałyśmy w bezruchu
) Ta część wieczoru przyniosła mi także miły akcent osobisty, ponieważ miałam okazję nareszcie poznać pewnego Beatlefana, którego znałam "internetowo" od jakichś 7 lat, oraz dwóch innych Beatlefanów, znanych ze "słyszenia" (pozdrawiam!
) Całą drugą część wieczoru, czyli koncert drugiego zespołu, spędziłyśmy w zasadzie w ich towarzystwie. I oni, i my absolutnie podzielaliśmy niestety wszystkie uwagi krytyczne wymienione wyżej przez Łukasza. Nie mniej jednak, tańczących chyba nie ubyło