Pobawiłem sie troche ostatnio w układanie płyty Beatlesów z solowych dokonań, jaka mogła wyjaśc po rozpadzie zespołu. Wiem, że to ma niewiele wspolnego z tematem ale pomysł wyszedł z tej trójkowej audycji.
Nie bardzo wychodziło mi sklecenie porzadnej płyty z dokonań z 70 roku, z 2 powodów: John był mało Beatlesowski, z Plastica tylko Hold On, Love i Look At Me dało by sie wykroić, zreszta same smęty. Poza tym Plastic działa jako całość, krojenie tej płyty jest bez sensu. Jeszcze gorzej jest z Paulem - wiekszosć kawałkow z jego debiutu brzmia zbyt surowo, sa jakby nie dokończone np. That's Would Be Something czy Ou You, mimo, że są swietne. Maybe I'm Amazed to troche za mało. Do tego dochodzi ogrom kompozycji George'a, zrobienie beatlesowskiej całości w 70 roku byłoby bardzo zachwiane proporcjonalnie. Próbowałem ale wychodzi kicha.
Za to rocznik 71 jest IDEALNY by z solowych płyt wyczarować prawdziwie beatlesowska płyte. Z jednym zakłamaniem, czyli zabieramy wiekszosć All Things Must Pass, ale mozna to darowac - płyta wyszła na 2 miesiace przed 71 rokiem. Do tego iscie beatlesowski John oraz 2 najlepsze solowe płyty Paula, no i bez wątpienia beatlesowskie też. Tak wiec jest z czego wybierac, oczywiscie w gre wchodzi podwojna plyta tyle jest świetnego materiału. Miałem zamysł by płyta była max różnorodna, by utwory obok siebie były z innej bajki, oraz żeby było wymieszanie twórców rzecz jasna. Proporcje leca po trzeciej częsci dla każdego, z lekkim faworyzowaniem George'a, którego i tak siłą rzeczy wiele znakomitych utworów trzeba było pominać by proporcje były równe. Zrezygnowałem oczywiscie z How Do You Sleep i Too Many People, na szczeście do najwybitniejszych nie należą. By wzmocnić Johna (ma najskromniejszy dorobek na ten rok) uwzgledniłem "Do The Oz", które też pochodzi z 71 roku. A i tak jego utworów jest o jeden mniej od pozostałej dwójki.
Potrzebowałem chyba z 2 tygodni by wypróbować jak najwiecej opcji, tak by te utwory sie do siebie po prostu kleiły, ostatecznie stanęło na tej kolejnosci:
CD1:
strona A:
1. Wah-Wah
2. Crippled Inside
3. Uncle Albert/Admiral Halsey
4. I'd Have You Anytime
5. Heart Of The Country
6. Do The Oz
7. Let It Down
Strona B:
8. 3 Legs
9. Oh My Love
10. Awaiting On You All
11. It Don't Come Easy
12. Tomorrow
13. Ballad of Sir Frankie Crisp (Let It Roll)
14. Gimmie Some Truth
15. Wild Life
CD2:
Strona A:
1. Imagine
2. My Sweet lord
3. Monkberry Moon Delight
4. How
5. Apple Scruffs
6. I Am Your Singer
7. It's So Hard
8. The Back Seat Of My Car
Strona B:
9. What Is Life
10. Jealous Guy
11. Another Day
12. Art Of Dying
13. Ram On
14. Oh Yoko
15. Isn't It a Pity (dłuższa wersja)
Powiem nieskromnie, że słucha mi sie tego cholernie dobrze, prawie jak Bialego Albumu, ciężko mi bedzie wrócić teraz do "Imagine" czy "Ram", tutaj jest niby to samo ale wszystko lepiej ze soba współgra. Ciekaw jestem Waszych opinii, zaprogramujcie taka kolejnosć i powiedzcie czy da sie tego słuchać?
Na pewno jakąs kontrowersja jest dodanie Do The Oz ze wzgledy na skrzeczacą Yoko, ale moim skromnym zdaniem tutaj akurat jej wokal robi fajne tło. W ogole utwór odkryłem sobie na nowo, jest taki transowy i wciagajacy i peni ważna role na tej niby beatlesowekiej płycie - szaleństwa obok zgrabnych piosenek. Tak samo Gimmie Some Truth, Monkberry Moon Delight i Art Of Dying sa bezcenne.
Sam osobscie ma wątpliwosci co do jednego - do Ringo. Za It Don't Come Easy nie przepadam, ale Ringo jednak musi być. Wrzuciłem go tak rzutem na taśme, jeszcze nie przywyknąłem do jego obecnosci wsrod tych utworów.
PS. Po korektach i namowach wklejam te bazgroły jeszcze raz i licze na komentarz. Zamieniłem Run Of The Mill na Let It Down bo jakos lepiej mu sie wieńczy pierwsza strone. Do It Don't Come Easy w końcu przywykłem, bez Ringo to jednak nie byłoby TO.
Wiem, że taka kolejnosc i dobór jest podyktowany po prostu pod moj gust, wiec prawdopodobnie nikt nie bedzie sie tym zachwycał równie mocno co ja
Dla mie to jest ideał, te wszystkie "Ramy" czy "Imagine" wydają sie mi teraz nie kompletne, brakuje na nich pozostałych Beatlesów po prostu. W każdym razie gdyby Beatlesi sie nie rozpadli to byli w stanie w tym 71 roku stworzyć drugi Biały Album, a nawet bardziej spójny i równy.