Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Sob Gru 21, 2024 6:18 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
PostWysłany: Pią Lip 07, 2017 10:22 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
7 lipca 2017 roku (w 77. urodziny Ringo Starra) ukazał się singiel promujący nowy, siedemdziesiąty siódmy (wróć - dziewiętnasty; też nieźle) album Richarda Starkeya, MBE. Piosenka nosi nazwę taką jak album, czyli "Give More Love". Jest do znalezienia w sieci (np. na Spotify). Na YouTube jeszcze nie ma, a na pocieszenie pozostaje szeroko dostępna okładka:

Image

Utwór bardzo przypomina "Never Without You", tylko że bez Claptona (ale solówka na gitarze jest). Tekst dotyczy tego, co połowa ostatnich utworów Ringo, czyli Peace & Love, Peace & Love, Peace & Love :wink: Moje wrażenia są raczej pozytywne, ale przede wszystkim czekam na cały album, który ukaże się 15 września. Liczę na coś podobnego do "Postcards from Paradise" (oby tylko nie było to drugie "Ringo 2012").

Muzycy i kompozytorzy występujący na albumie to współpracownicy Ringo z ostatnich lat, czyli: odpowiedzialni za "Postcards from Paradise" Glen Ballard, Gregg Bissonette, Gary Burr, Nathan East, Peter Frampton, Amy Keys, Steve Lukather, Richard Marx, Gary Nicholson, Richard Page, David A. Stewart, Benmont Tench, Joe Walsh; Don Was i Edgar Winter (ostatnio "Ringo 2012"); Timothy B. Schmit (ostatnio "Ringo Rama"). Oraz niejaki Paul McCartney (i to w dwóch utworach). Oficjalna informacja jest trochę niejasna, więc nie wiem, czy McCartney jest współkompozytorem, czy tylko instrumentalistą w utworach, w których się pojawia. Są także nowi współpracownicy - Alberta Cross (Internet twierdzi, że to angielski zespół indie rockowy) i Vandaveer (amerykańska grupa indie folkowa) - brzmi ciekawie. Mnie osobiście cieszy jedno brakujące nazwisko - to słynny Van Dyke Parks, autor niechlubnych "Bambouli" i "Samby".

Na płycie znajdzie się 10 nowych utworów (w tym dwa z McCartneyem) oraz 4 nie tak nowe (ale nagrane ponownie). Poczekamy, zobaczymy...

Tracklista:

1. We're on the Road Again (z Paulem McCartneyem)
2. Laughable (Starkey/Frampton)
3. Show Me the Way (Starkey/Lukather/McCartney?) (z Paulem McCartneyem)
4. Speed of Sound (Starkey/Marx)
5. Standing Still (Starkey/Burr)
6. King of the Kingdom
7. Electricity (Starkey/Ballard)
8. So Wrong for So Long (Starkey/Stewart)
9. Shake It Up (Starkey/Nicholson)
10. Give More Love
11. Back Off Boogaloo (Starkey)
12. Don't Pass Me By (Starkey)
13. You Can't Fight Lightning (Starkey) (z Alberta Cross)
14. Photograph (Starkey/Harrison) (z Vandaveer)

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Lip 07, 2017 11:53 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
4 powtórki jakoś źle to wszystko wróży. Utworu tytułowego jeszcze nie słuchałem, ciężko się przemóc skoro tyle świetnej muzyki wokół ;)
Okładka mi się nawet podoba.

Nie wiem czy zauważyliście ale same 7 z dzisiejszym świętem: 7.7. 2017, 77 lat i zapowiedź 7 płyty w nowym tysiącleciu ;)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lip 08, 2017 7:43 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2391
Miejscowość: New Salt
Nie wiem czy w wieku 77 lat można się jeszcze rozwijać muzycznie. Ringo chyba już dawno tego nie robi. Mam wrażenie, że kolejne piosenki są kalkami-wariacjami na temat tego co już gdzieś w dyskografii było. Piosenka "Give More Love" tylko potwierdza moje obawy. Niby fajnie, ale bezpłciowo. Mam jednak nadzieję, że na tyle piosenek choć jedna lub dwie mnie mile zaskoczą i z chęcią będę do nich wracał po latach.
Yer Blue napisał(a):
Nie wiem czy zauważyliście ale same 7 z dzisiejszym świętem: 7.7. 2017, 77 lat i zapowiedź 7 płyty w nowym tysiącleciu ;)

Moja mama też rocznik 1940, na 77 urodzinach stwierdziła, że te dwie siódemki to dwie kosy. A teraz tyle tych siódemek, chyba nadciąga jakaś Apokalipsa.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lip 09, 2017 1:51 pm 
Offline
Mean Mr Mustard
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Cze 10, 2004 12:43 pm
Posty: 154
Miejscowość: Nowhere Land
Szkoda, że to kolejny średni utwór i w dodatku kalka z poprzednich. Refren jest prawie identyczny z Never Without You (notabene o wiele lepszej piosenki). Ringo nie zauważył, że lata 90. się już dawno skończyły. Chociaż... Give More Love może nie prezentuje aż tak niskiego poziomu jak dwie poprzednie płyty, więc jest nadzieja, że cały album nie będzie aż taki zły. ;)

Co do przeróbek starych numerów, to nie dramatyzowałbym. 10 ścieżek to jak na dzisiejsze standardy norma, a cztery remake'i to raczej po prostu taki bonus.

_________________
alias Dawidsu


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Lip 13, 2017 9:38 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
"Give More Love" w sumie nawet jest przyjemny ale jego wtórność trochę go dyskwalifikuje. Dla mnie to jest takie trochę wyjmowanie trupa (czyt. starej melodii ;)) z szafy. I pewnie niczego innego nie należy się już po Ringo spodziewać. Chociaż utwory z udziałem Paula wysłucham z ciekawością.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Wrz 14, 2017 7:44 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2391
Miejscowość: New Salt
Dzień przed premierą można pobrać i posłuchać najnowszego albumu Ringo Starra (na stronie http://exsites.pl dla zarejestrowanych są aktywne linki)
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 15, 2017 12:06 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2391
Miejscowość: New Salt
Tragedia i skrzypce. Płyta oprócz tytułowego utworu żenująco słaba, wtórna i nijaka. Jak dla mnie słuchanie tej płyty to strata czasu.

Dzisiaj gdy ochłonąłem z emocji i nadmiernych oczekiwań. Gdy przesłuchałem spokojnie płytę z odpowiednim podejściem i po lekturze wszystkich zamieszczonych postów. Stwierdzam, że się myliłem i zbyt ostro album potraktowałem. Płyta zyskuje z każdym przesłuchaniem i na pewno nie jest to strata czasu.


Ostatnio edytowany przez bobski66, Czw Wrz 28, 2017 10:05 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Wrz 18, 2017 10:31 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Miałem sobie darować, ale zrobiło mi się przykro, że jest tu tylko jedna opinia dotycząca nowego albumu Ringo Starra. Nowego albumu Ringo Starra! Mimo wszystko jest to dla mnie większe wydarzenie niż problemy producenta lemoniady John Lemon (całkiem niezłej, ale wolę coca-colę, choć jest niezdrowa). Ale do rzeczy... Kilka osób wie mniej więcej, co myślę o Ringo, więc może sobie darować czytanie już na tym akapicie (ktoś to w ogóle czyta?). Kogo nowe dokonania Ringo nie przekonują, tego pewnie i ta płyta nie przekona. Ale i tak coś napiszę jako jedna z chyba dziesięciu osób w Polsce, które słuchały albumu.




Ale mnie ten Ringo zawiódł. Jak ostatnio gadaliśmy, obiecał mi album country, tymczasem zebrał starą paczkę zgredziałych rockmanów, poprosił o pomoc równie starych piosenkokletów i dołożył dużo zdziadziałego rocka do nagranych już piosenek country. I wyszło jak wyszło, czyli... bardzo dobrze. Bo „Give More Love” to najlepszy album Ringo Starra od 2010 roku (a być może od 2008 roku, jeszcze się nad tym zastanawiam).

Mark Hudson, z którym Ringo definitywnie (jak się wydaje) zakończył współpracę w 2008 roku, był nie tylko multiinstrumentalistą i kompozytorem, ale przede wszystkim producentem. Starr, uwolniwszy się od Hudsonowego brzmienia, zatrudnił do pomocy Bruce'a Sugara, po czym szybko stwierdził, że tej pomocy nie potrzebuje, bo wyprodukowanie albumu jest proste. Może i tak, ale wyprodukowanie dobrego albumu to większe wyzwanie. I tak na „Y Not” niezłe kompozycje skrzywdzono plastikowym i pustym brzmieniem; na „Postcards from Paradise” słychać już postępy, jak gdyby Ringo poczuł się producentem z prawdziwego zdarzenia (o wytworze albumopodobnym, który został wydany pomiędzy, nawet nie wspominam). W 2010 roku Ringo (jeszcze z Sugarem) postawił na prostotę, w 2015 roku jednak stwierdził, że troszkę ozdóbek nie zaszkodzi – i wydaje się, że dwa lata później wreszcie doszedł do jako takiego konsensusu między chęcią grania prostego rocka a koniecznością tego, żeby to jakoś brzmiało. Owszem, do poziomu produkcji Hudsona jeszcze długa i kręta droga, ale kierunek jest dobry. Album nie ma tak jednolitego brzmienia jak produkcje Marka H., ale słychać tu jakiś pomysł, chyba bardziej udany niż na „Y Not”. Instrumenty nie wiszą w dźwiękowej próżni, rozmawiają ze sobą; kluczowe partie instrumentalne są wyraźne, ale nie nadmiernie uwypuklone, perkusja brzmi klarownie, chórki użyte są z sensem, a „ponadpodstawowe” instrumenty to nie tylko ciekawa egzotyka, ale w niektórych utworach wręcz oczywisty wybór. Ba, można nawet usłyszeć kilka ciekawych pomysłów (jak delikatny pogłos w „Shake It Up” czy chórki w „Speed of Sound”, które – ciekawe czy z premedytacją – przypominają produkcję Marka Hudsona). Całość brzmi po prostu dobrze (czego nie można powiedzieć o wytworze albumopodobnym sprzed pięciu lat).

Druga sprawa to fakt, że po odejściu Marka H. na kolejnych płytach słychać gatunkowy miszmasz. Często nieskładny, ale jednak różnorodny: rockowe, zadziorne riffy, plastikowy pop, łzawe ballady, reggae, country... I taki też jest „Give More Love” – różnorodny. Ba, chwilami nawet zaskakujący! Album otwiera ostry, rockowy, chwytliwy numer – najlepszy opener Ringo od... 2008 roku? Potem jest kolejny rocker, zwolnienie w postaci rockowej ballady, troszkę łagodniejszego pop-rocka, reggae, współczesne country, zupełnie niewspółczesne country, pop i rock & roll. Przy tym całość brzmi raczej spokojnie, na luzie, w każdym utworze Ringo czuje się pewnie, podobnie jak inni muzycy. Co najważniejsze, całość nie sprawia wrażenia przypadkowego zbioru niepasujących do siebie utworów, a raczej ciekawej różnorodności mającej jedną wspólną cechę – klimat popołudniowej sjesty w letni, upalny dzień gdzieś na ranczu w Teksasie. Weranda, bujany fotel i piwko. Jak znalazł w polskie jesienne deszcze za oknem.

Główną zasługą tego stanu rzeczy są solidne kompozycje. Każdy z twórców wnosi coś innego: Steve Lukather balladę o stadionowym potencjale oraz ostrego rocka; Peter Frampton chwytliwy refren i riff; Richard Marx wyjątkowo nie balladę, w czym wyręczył go Gary Nicholson, który stworzył też klasycznego rock & rolla (zaskoczenie); Gary Burr dołożył rockowe country, David A. Stewart – country staromodne (zawsze wiedziałem, że ten gość jest zdolny), Van Dyke Parks – reggae (przyznaję, tym razem całkiem znośne, choć na początku mnie odrzuciło), a Glen Ballard... najgorszą kompozycję albumu (niestety, jako kompozytor skończył się w latach 90.). Co więcej, takie „Show Me the Way” jest jedną z lepszych ballad Ringo z XXI wieku, a „So Wrong for So Long” mogłoby równie dobrze znaleźć się na „Beaucoups of Blues” (swoją drogą, Ringo mógłby nagrać całą płytę z utworami podobnymi do tej piosenki Stewarta). „Shake It Up” jest w swojej stylizacji na Carla Perkinsa szczere niczym amerykański rock & roll z połowy lat 50., a „Give More Love” łączy ładną melodię z niezłomną nadzieją na lepsze jutro. Ale największym zaskoczeniem jest „Standing Still”, który już od pierwszych dźwięków wprowadza coś nowego w twórczości Ringo, a jego koncertowy potencjał wydaje się spory.

Ponadto chwytliwość kilku kawałków jest ogromna (zapamiętane od pierwszego usłyszenia: „We're on the Road Again”, „Standing Still” czy „Give More Love”), przy tym melodie nie są ordynarnie banalne, a proste i przyjemne. Można zawsze powiedzieć, że są to kompozycje wtórne, powtarzające się, prościutkie, zwrotka-zwrotka-refren-zwrotka, rymy częstochowskie, trzy akordy i tak dalej. Ale tu dochodzimy do kwestii indywidualnych upodobań... no nie wiem. Wiele osób czuje zażenowanie, słuchając twórczości Ringo Starra. Wiele osób w ogóle ona nie obchodzi. No cóż, jeśli słoń mi na ucho nadepnął, to chciałbym mu podziękować, bo od dłuższego czasu nie byłem taki zadowolony jak przy słuchaniu nowego albumu Ringo. „Każdy słyszy to, co słyszy”, jak to ktoś powiedział. Na pewno nie każdego te piosenki przekonają – coś podobnego było na poprzednich albumach, ale tu całość jest zgrabniej skrojona i jeszcze lepiej zagrana.

Mówię „jeszcze”, gdyż chyba każdy przyzna, że muzycy, z których pomocą Ringo nagrywa albumy, to pierwszorzędni fachowcy. Z takim składem po prostu nie można zagrać byle jak. Albumy Ringo są jak dobry, solidny film klasy B – jest stworzony przez najlepszych fachowców, bezbłędnych rzemieślników, po których można spodziewać się tylko i wyłącznie solidnej roboty. Wiadomo, że albumy te nie zmienią historii muzyki rozrywkowej, ale też nie taki jest ich cel. Kluczem jest chyba to, że tworzone są one z miłości do muzyki – są pełne pozytywnych wibracji, które płyną od twórców do słuchaczy. Do mnie dopłynęły.

Wracając do strony instrumentalnej nowego albumu Ringo: jest po prostu bardzo dobrze. Akcent jest postawiony – podobnie jak na poprzedniej płycie – na perkusję i gitary. Mniejszą rolę odgrywają klawisze, pojawiło się natomiast kilka instrumentalnych ozdobników, o których niżej. Rozpatrując album od strony perkusyjnej, można stwierdzić, że Ringo nadal rządzi. Napisać, że perkusja jest idealnie dopasowana, byłoby oczywistością, więc polecam szczególnie przysłuchanie się takim utworom, jak „Speed of Sound” (w którym każde przejście jest inne!) czy „Shake It Up”, gdzie Ringo bębni jak w 1964 roku – w wieku 77 lat! (zresztą cała kompozycja brzmi jak zaginiony brat bliźniak „Matchbox” nagrany tego samego dnia co wersja Beatlesów). Interesujące bębny można usłyszeć także w „We're on the Road Again” (mocne brzmienie i ciekawe przejścia), „Show Me the Way”, „Electricity” (to bez wątpienia najmocniejszy punkt utworu), „Give More Love” (talerze) czy „So Wrong for So Long”, która to piosenka pokazuje, że Ringo nadal dobrze odnajduje się w różnych stylizacjach (w tym wypadku country). Oczywiście Ringowe przejścia są już wolniejsze, pozbawione niegdysiejszej siły i spontaniczności („Shake It Up” to wyjątek), ale Ringo nadal ma ten niepowtarzalny feeling, Ringo-drive czy jak by to nazwać.

Drugi wiodący instrument albumu, czyli gitary, jest nawet jeszcze bardziej różnorodny. Mamy na płycie sporo naleciałości country, więc króluje niepodzielnie steel guitar („So Wrong for So Long”, „Don't Pass Me By”, „Photograph”) przy niewielkiej, acz wyraźnej pomocy dobro w „Standing Still” (smaczek albumu). Fani gitar rockowych odnajdą zarówno ostrzejsze riffy („We're on the Road Again”), jak i trochę łagodniejsze brzmienia („Give More Love”). Są też popisowe solówki (Steve Lukather w „Show Me the Way”, Peter Frampton w „Laughable” czy Joe Walsh w „Electricity”). Wyróżniłbym też efekty gitarowe na końcu „Speed of Sound” (to zapewne Peter Frampton i jego talk box).

Klawisze wyróżniają się przede wszystkim w „Give More Love” i „Laughable”. Co do ozdobników, pierwsze miejsce należy się wzmiankowanej wyżej gitarze dobro w „Standing Still”. Edgar Winter zapisuje się emocjonalną, nastrojową solówką na saksofonie w „King of the Kingdom”. A Paul McCartney ofiarowuje melodyjną linię basu w „We're on the Road Again” (zakończenie tego utworu jest całkiem wzruszające: zostaje tylko bas i perkusja, Paul i Ringo, dwaj ostatni Beatlesi na polu bitwy).

Kilka słów warto poświęcić tekstom. Wyróżnia się tu np. „Laughable”, którego słowa same narzucają polityczną interpretację (a może to tylko ja). W każdym razie mogę podpisać się pod tym tekstem. „Standing Still” urzeka szczerością przekazu, podobnie jak „Give More Love”. „King of the Kingdom” jest całkiem żartobliwy, a „So Wrong for So Long” to także w zakresie tekstu rasowa klasyczna ballada country (znów brawa dla Stewarta).

Osobne miejsce należy się nowym wersjom starych utworów. Pomysł odświeżenia klasyków wydał mi się średnio potrzebny, ale efekty miło mnie zaskoczyły. Wielka w tym zasługa młodej krwi w postaci zespołów Vandaveer i Alberta Cross. Ringowe „starocie” w ich wykonaniu to w zasadzie autorskie interpretacje, które mimo że nie odchodzą zbyt daleko od ducha oryginału, to uwypuklają ukryty w piosenkach potencjał. I tak „You Can't Fight Lightning”, które wydawało mi się beznadziejnie nijakie, nabrało intrygującego charakteru, który z monotonnej powtarzalności uczynił zaletę. „Photograph” z ciepłą solówką gitarową (warto porównać ją z „kanonicznym” wykonaniem George'a) jeszcze bardziej zbliżył się do stylizacji country. Miły jest też żeński wokal (szkoda, że schowany w miksie) – takich duetów brakuje u Ringo od paru lat. Jednak największe brawa należą się zespołowi Vandaveer za aranżację „Don't Pass Me By”. Zawsze miałem wrażenie, że Beatlesi odwalili ten kawałek bez większego zaangażowania – i po półwieczu okazuje się, że można go zagrać lepiej od oryginału, i to z udziałem oryginalnego wokalisty. Przy tych trzech perełkach „Back Off Boogaloo” brzmi jedynie ciekawie – wnosi inne spojrzenie na kierunek, w jakim ewoluował utwór i zręcznie łączy dwie płaszczyzny czasowe (wykorzystano oryginalne taśmy). Na pewno to lepsza nowa wersja od starej-nowej wersji z 1981 roku.

Oczywiście „Give More Love” to album niepozbawiony wad. Największą z nich są moim zdaniem manipulacje wokalem Ringo (znowu). Rozumiem założenie, ale wykonanie jest tandetne i momentami żałosne (znowu). W „Electricity” Ringo brzmi jak robot (znowu) albo tandetna imitacja Daft Punk zrobiona na chińskim smartfonie – nawet ja poczułem się zniesmaczony. Tak, wiem, że auto-tune celowo jest tu tak ordynarny, że to nawiązanie do tytułowej elektryczności („Electricity coming through the speakers...”), ale brzmi to po prostu okropnie. Niewiele lepiej jest w „Laughable” czy „King of the Kingdom”. A można było inaczej – wystarczy posłuchać „So Wrong for So Long” czy „Show Me the Way”, gdzie słychać naturalne niedoskonałości wokalu. Minusem jest też wtórność kompozycji. Można się pobawić w dopasowywanie: „Give More Love” pasuje do „Never Without You”, „Electricity” pasuje do „Y Not”, a „Shake It Up” do „Matchbox”, i tak dalej. Niestety żaden z obecnych współpracowników Starra nie jest tak dobrym twórcą piosenek pisanych „pod Ringo” jak Mark Hudson, a i samemu Starrowi chyba nie za bardzo zależy na tym, żeby piosenki nie brzmiały jak kopie wcześniejszych utworów. No i melodie mogłyby być miejscami mniej oczywiste, mogłyby stanowić jakieś wyzwanie (znów – brakuje Marka H.).

O „Ringowatości” kompozycji się nie wypowiadam, bo nie rozumiem tego zjawiska (opinii w stylu: „Dobre jak na Ringo, ale ogólnie to żałosne”). Ja to widzę tak, że Ringo to odrębny styl muzyki, który się kupuje albo nie. Tak jak idzie się do kina na nowy film Woody'ego Allena, nowy film Terrence'a Malicka albo „nowego Tarantino”, tak słucha się „nowego Ringo”. W moim przypadku słuchało się bardzo przyjemnie. Ode mnie dla pana Starra siedem starrów na dziesięć.

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Ostatnio edytowany przez Fangorn Śro Wrz 20, 2017 12:01 pm, edytowano w sumie 4 razy

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Wrz 19, 2017 8:52 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Cze 10, 2013 10:41 pm
Posty: 604
Miejscowość: Cieszyn
Uff...po wpisie Bobskiego, to aż się bałem napisać... eee... fajny jest ten album. Ale wpis powyżej dowiódł, że jako jedenasty w Polsce słuchacz tej produkcji nie jestem osamotniony. :D
W zasadzie wszystko zostało napisane. Było o wtórności, ale i orginalności. Zawsze powtarzam, że Ringo nie jest wokalistą. Jego kocha się za to, że jest jedynym w swoim rodzaju Beatlesem. Szczerze mówiąc, swego czasu, mnie zainteresowałby nawet duet wokalny Cynthia Lennon i Neil Aspinall. Albumy Ringa to muzyczne kalejdoskopy, wyznaczniki jego upodobań muzycznych w połączeniu, jak napisano wyżej ze wspaniałymi muzykami. Nigdy nie słucham też jego płyt dla samego artysty, a właśnie dla tych muzycznych podróży. Bo cały ten jego blichtr mi odpowiada. Przecież gdyby taką muzyczną perełkę nagrał , dajmy na to nasz Krzysio Krawczyk , byłbym wniebowzięty.
Poza topornym wokalistą na tej płycie(wielu poprzednich również) jest naprawdę dużo pięknej muzyki.
Nawet jeśli ten album, znudzi mi się szybciej niż inne których słucham, to już wiem, że będę go zaliczał do ulubionych płyt naszego Ringo.
Tyle i aż ode mnie. Co do poszczególnych piosenek podzielam odczucia Fangorna


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Wrz 20, 2017 9:04 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2391
Miejscowość: New Salt
Po waszych wpisach muszę zmienić nastawienie do płyty i posłuchać jej wnikliwie co najmniej jeszcze jeden raz.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Wrz 20, 2017 4:01 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 868
Fangorn napisał(a):
Ode mnie dla pana Starra siedem starrów na dziesięć.


Czy to jest ocena w skali Ringo , czy też muzyki wszelakiej ?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Wrz 20, 2017 4:57 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
dr Maxwell napisał(a):
Fangorn napisał(a):
Ode mnie dla pana Starra siedem starrów na dziesięć.


Czy to jest ocena w skali Ringo , czy też muzyki wszelakiej ?


Hmmm... nie wiem :) To jest ocena, bo obecnie jest taka moda na kończenie recenzji oceną (i na gwiazdkowanie wszystkiego, co widać dookoła). Wtedy autor recenzji wydaje się bardziej kompetentny. Nie umiem porównać Ringo do Pink Floydów, tak jak nie porównam Malucha do Ferrari. I to jeździ, i to jeździ :wink: To może być ocena... mojej przyjemności słuchania. Siedem gwiazdek - album się kończy i puszczam go jeszcze raz.

W skali muzyki wszelakiej to by było... pół gwiazdki? Nie wiem, ja się nie znam na muzyce :wink:

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Wrz 21, 2017 4:09 pm 
Offline
Nowhere Man

Rejestracja: Wto Wrz 19, 2017 4:59 pm
Posty: 1
Witam...jestem nowy na tym forum wiec pozdrawiam wszystkich serdecznie..jestem zapewne trzynasta osoba ktora wysluchala nowego albumu Ringo...zaznaczam ze dla mnie album jest swietny....przede wszystkim przeciwienstwo monotonnych I nudnawych Pocztowek z Raju...Plyta melodyjna , energetyczna.zawierajaca co najmniej kilka kawalkow ktore mogly by byc przebojami..choc pewnie nie beda poniewaz tak wiekowych artystow jak Ringo sie niestety nie gra w rozglosniach radiowych..a szkoda..wysluchalem plyty cztery razy :D I na tym nie koniec.. :wink: wielki szacun za gre na bebnach (nie wierze ze Ringo skonczyl 77 lat :?: ) Zyczylbym takiej formy wielu mlodszym artystom..


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Wrz 26, 2017 10:53 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 868
Na nowy album naszego ulubionego perkusisty nie czekałem z wypiekami na twarzy. Mało tego, jeszcze przed usłyszeniem jakiegokolwiek dźwięku z “Give More Love'', zadawałem sobie pytanie czy jeszcze jedno wydawnictwo jest aż tak bardzo potrzebne. Obawiałem się płyty tak samo słabej jak koszmarny krążek wydany w 2012 roku. Wolę artysty jednak trzeba uszanować , skoro przynosi mu to jeszcze radość.Z takim nastawieniem trudno było się rozczarować. ale pierwszym przesłuchaniu kręciłem nosem i zadawałem sobie pytanie ''po co?”. Teraz bogatszy o kilkukrotne wysłuchanie zawartości stwierdzam , że nie jest aż tak źle , co nie oznacza ,że jest dobrze. Muzyka sobie płynie , bez fajerwerków, ale w miły sposób służy za tło. Nie wzrusza ( z wyjątkiem tytułowej kompozycji , która na swój “Ringowy” sposób jest ujmująca), ale nie sprawia na mnie uczucia zażenowania, które czasami wysłuchując się w Starkeya czasami się pojawiało. Prawie wszystko jest zgrabnie, profesjonalne (znakomici muzycy!) , z umiarem podane,podobać się może różnorodna stylistyka . Nie poczułem ,że uczestniczę w jakimś ordynarnym , nachalnym muzycznie spektaklu, jakkolwiek to zabrzmi. Od Ringo'' od zawsze'' chyba nie oczekiwaliśmy czegoś nadzwyczajnego , a wymagać tego od 77 – letniego artysty byłoby nieuprawnionym nadużyciem. I na tej płycie Ringo to po prostu przewidywalny solidny Ringo.Świetną ( jak zwykle) analizę płyty napisał Fangorn, z pewnością większy ode mnie miłośnik dorobku muzycznego perkusisty. W kilku wątkach z nim sie zgadzam , w kilku nie. W mojej ocenie najjaśniejszymi muzycznymi momentami “ Give More Love” są: “We're On The Road Again'' (świetny riff , bas, najlepszy opener od 2008 roku), “Show Me The Way'' (w pewnym momencie myślałem ,że Richarda wspomaga Elton John!) i “Give More Love'' - jak go określiłem ujmujący. Do udanych kompozycji zaliczyłby “Laughable''(fajny temat przewodni ,klimatyczna gitara) i ...piosenka “King Of The Kingdom'', która na początku wydawała mi się szczytem banału. Dziś podczas spaceru ...nuciłem sobie ten temacik! Saksofon jest tu znakomity. Świetny jest początek "Standing Still" , niestety do momentu kiedy do mikrofonu podszedł Nasz Człowiek...Pozostałe kompozycje w moim przekonaniu , to muzyczna wata.”Electricity'' czy “So Wrong For So Long'' są dla mnie nie do przełknięcia. Niestety. Co z nowymi wersjami starych kompozycji? “Back Of Boogaloo'' , nie zostało do końca zmaltretowane i całkiem miło kołysze! Pozytywnie oceniam “You Can't Find Lightning''. Za “Don't Pass Me By'' nigdy nie przepadałem. To co zrobiono z “Photograph'' , to koszmar! Nie znoszę.
Moja ocena wydawnictwa , oczywiście w skali Ringo to 5- 6. Dla porównania “2012'' – 2 , a np. album “Ringo'' z 1973 roku - 10


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Wrz 27, 2017 9:15 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Myślałem, że pierwszy raz nie przesłuchałem całej płyty Ringo. Że już kończy mi się odporność na śledzenie tego, co robi Ringo ze swoją wydłużającą się w nieskończoność dyskografią. Dobra, w końcu dziś małymi kroczkami, dotrwałem do prawie końca :) Prawie, bo nie mam ochoty męczyć się z powtórkami.
Uważam ,że 4 utwory są tutaj warte zachodu. Pierwsze 3 oraz "Standing Still". Reszta znika dla mnie w niepamięć. Utwór "Give More Love" jest już tak grubiańsko wtórny, że miarka się przebrała (przez niego zresztą tak długo zwlekałem z przesłuchaniem całości).
A te warte zachodu 4 utwory to jednak fajny prezent od 77 letniego Starruszka. "We're on the Road Again" jest jedynym utworem, którego włączyłbym nawet do jakieś szeroko rozumianego best of Ringo. Całą robotę robi tutaj nerwowy riff, chyba najlepszy w historii solowego Ringo. Inna sprawa Ryszard nie ma pewnie z nim nic wspólnego, po prostu ma szczęście mieć dobrych muzyków (bez nich dawno byłby na emeryturze). "Laughable" buja i to wystarczy. "Show Me the Way" raczej nie wrzuciłbym do top 10 ballad Ringo w tym stuleciu, ale po którymś odsłuchu doceniłem fajny motyw klawiszowy (jakby znany od stu wieków ;)) i jakąkolwiek wyrazistość. "Standing Still" czaruje cudowną gitarą i klimatem, choć ma się wrażenie, że Ringo tam tylko przeszkadza ;) Sorry. Ale ważne, że polubiłem.

Chyba jednak wyżej cenię "Postcards from Paradise". Tam więcej utworów było wartych zachodu, zaś 2 z nich zaliczam do bardzo udanych: "Not Look Back" oraz "Rory". Na "Give More Love w głowie na dłużej zostanie mi tylko "We're on the Road Again".

Płytę oceniam na 4/10. Jedyną, uniwersalną skalą. Poziom "Y Not". Można się pocieszać, że "Ringo 2012" była dużo gorsza i mieć nadzieję , że czegoś tak okropnego Ringo już nigdy nie nagra.

PS. Z ostatnich 4 płyt Ringo (choć ogółem tylko trzech, bo płyty sprzed 5 lat nie brał bym pod uwagę) można by w sumie sklecić porządną płytę.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Wrz 28, 2017 10:13 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2391
Miejscowość: New Salt
114 numer gazetki pojawi się za niedługo, ale już od kilku dni jest jej strona "B" z recenzją ostatniej płyty Ringo Starra. Recenzja w porównaniu z tą wyżej z forum, różni się długością (na plus) i małymi lecz istotnymi zmianami w pozostałym tekście.
Jeśli ktoś jest ciekawy, wrzucam skan.
Image


Ostatnio edytowany przez bobski66, Pon Paź 02, 2017 4:54 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 29, 2017 6:04 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 868
Wysłuchałem pod rząd trzy ostatnie płyty studyjne Ringo. Mój werdykt: Zdecydowanie nr 1 "Give More Love' , potem "Postcards..'' i jako outsider '2012''.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Paź 19, 2017 9:34 pm 
Offline
Nowhere Man

Rejestracja: Śro Paź 18, 2017 9:54 pm
Posty: 4
Mi się podoba, z przyjemnością się słucha, najbardziej mi przypadła do gustu tytułowa piosenka. No i ten charakterystyczny głos Ringo, nie wiele zmieniony od czasów Beatlesów. Miło, że i Paul przygrywa przyjacielowi w dwóch utworach. Chociaż myślę, że nie jest to aż taki klimat country, jak zapowiadano. Przyznam się, że to pierwsza płyta Ringo w mojej kolekcji, więc tym bardziej ją cenię. :wink:


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Lis 03, 2017 6:30 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 868
W listopadowym numerze "Teraz Rock'' znajduje się recenzja ''Give More Love'' red. Wiesława Weissa. Ocena 3/5


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Lis 05, 2017 9:50 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Byłoby dużo więcej tych gwiazdek z nieba gdyby recenzował Grzesiek Kszczotek, który miał przez lata etat w tej kwestii. Widocznie wycenianie średniawych (i jeszcze gorszych) płyt Ringo na 4 gwiazdki + się już przejadło naczelnemu więc wziął sprawy w swoje ręce. Tak to przynajmniej to sobie tłumaczę ;)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY