jacek_ch napisał(a):
Hej,
Ta wiadomość pochodzi z Onet'u.
Słyszeliście kiedyś to?
Mam to na kasecie ( orginalnej ) i jakoś nie dałem rady wysłuchać tego w całości, mimo, że lubie muzykę klasyczną. Czy to przypadkiem nie jest trochę przerost ambicji ze strony Eda?
Swoją drogą, jaki to trzeba mieć łeb, aby być tak wszechstronnym.
Jacek
Tak jak przeczytalem w biografi naszego kochanego Eda akurat w przypadku Oratorium z tą wszechstronnością bylo róznie. Paul nie zna nut - nie raz się do tego przyznawal. Na tak potężny zespól muzyczny ( orkiestra + chór ) sama inwencja nie wystarczy, choćby najbardziej genialna. Bal się zabrać do tego utworu, ta forma muzyczna go jednak przerastala. Toteż calość przelal na papier nutowy, zorkiestrowal, rozpisal na glosy i instrumenty muzyk zawodowy, dyrygent ( nazwiska nie pomnę ). Paul podawal melodię, ogólną koncepcję utworu, a nasz dyrygent ( trochę jak Lennon z Martinem w Strawbery.... zrób to po prostu, żeby gralo) mozolnie zapisywal stronę po stronie dając zresztą szereg slusznych poprawek muzycznych, oczywiście w porozumieniu z Edem. Praca cięzka, wymagająca dużego skupienia i znawstwa warsztatu muzycznego. Nasz biedny naiwny dyrygent, byl pewien, że na tytule okladki obok Paula pojawi się także i jego nazwisko, jako prawie wspólkompozytora utworu. Naiwność nie poplaca. Szybko dowiedzial się, że może o tym zapomnieć. I tak mamy Liverpólskie Oratorium Sir Paula. Wylącznie Sir Paula. Krytycy muzyczni podeszli do tego dziela delikatnie mówiąć w sposób stonowany. Najczęstsze slowa to - niech raczej pozostanie przy tym co robil do tej pory i.t.d. Ale byli i tacy u których wzbudzil pewien szacunek za swoją odwagę i za sam utwór. I ja do takich należę, choć nie jest to dzielo bez którego bym żyć nie mógl.