www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

Monkberry Moon Delight
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=25&t=3593
Strona 4 z 4

Autor:  Helter-Skelter [ Wto Mar 10, 2015 2:14 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

DarekM napisał(a):
Przykład Cockera niestety ma się nic do "naszego" tematu. Można zmienić rytm, aranżację itd ale nie zmieniamy słów.

Wlaśnie że ma. W kontekście używania przez Ciebie argumentu, że nie powinno się "wypowiedzi" autora zmieniać, przypominam, że Cocker zmienił także ...linię melodyczną!
A ta jest podstawą ewentualnych roszczeń w wypadku naruszenia praw autorskich. Po co więc ulepszał?( to sarkazm oczywiście :wink: ) Mógł zostawić tak jak chcieli autorzy

Autor:  Argus9 [ Wto Mar 10, 2015 2:46 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

Przykład Heltera z cockerową interpretacją With A Little Help From My Friends przywiódł mi na myśl jeszcze inny przykład. Mam takie wydawnictwo, w którym zawarte jest 25 różnych tłumaczeń na polski słynnego monologu Hamleta „być albo nie być” - od XVIII wieku do czasów współczesnych, dokonanych przez różnych poetów, literatów, tłumaczy literatury. Patrzenie na oryginalny tekst Szekspira i czytanie tych kolejnych wersji jest (przynajmniej dla mnie) lekturą fascynującą - zmieniały się epoki, zmieniały się style, zmieniali się autorzy, wersje są tak bardzo różne, bliżej lub dalej od oryginału, (czasem wydaje się że bardzo daleko), naznaczone indywidualnym stylem każdego tłumacza, a wciąż jest to ten sam szekspirowski Hamlet.

No ale tu to już uderzyłem w bardzo wysoki ton :wink:

Autor:  Fangorn [ Wto Mar 10, 2015 6:38 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

Argus9 napisał(a):
Dobrze rozumiem, co miał na myśli Gregor pisząc, że po próbach takiego zabiegu na Imagine i Nowhere Man, niezadowolony z rezultatów wyrzucił tłumaczenia do kosza. Ja takich tłumaczeń też sporo wyrzuciłem do kosza. Odwieczny problem, z którym boryka się każdy tłumacz w tego typu przekładach: rymy męskie…

Nie żebym się czepiał, ale to ja napisałem o Imagine i Nowhere Man wyrzuconych do kosza :wink: Ale to w sumie chyba bez znaczenia, bo wiadomo o co chodzi.
Argus9 napisał(a):
Żeby zrozumieć, co mam na myśli, wystarczy spróbować z dowolnym tekstem - Beatlesów, czy jakimkolwiek innym, lubianym, znanym, prostym, czy skomplikowanym - spróbować przełożyć go tak żeby: 1) i zachować sens oryginału, 2) i wpasować się ilością sylab w melodię (o rymach już nie wspomnę). Bardzo szybko przekonamy się, że spełnienie tych dwóch wymogów nie jest łatwe (często niewykonalne!), i że trzeba przyjąć metodę ‘coś za coś’, bo zasady rządzące polszczyzną są nieubłagane.

I w tym momencie takie tłumaczenie staje się Sztuką Kompromisów.

Właśnie o to moim zdaniem. Wersyfikacja i układ rymów to moim zdaniem priorytet, tak jak linia melodyczna w piosence. Kiedyś wpadłem na tomik poezji Edgara Allana Poego z bodajże trzema tłumaczeniami "Kruka", z których jedno zmieniało wersyfikację i liczbę sylab w wersie. I znając oryginał stwierdziłem, że taki zabieg sprawia, że wiersz zupełnie traci swój charakter. Chociaż czasem rzeczywiście zmiana wychodzi na lepsze, jak w przypadku "With a Little Help from My Friends" Cockera. W przypadku Szekspira zdaje się też przez wieki pozwalano sobie na niemałe odstępstwa od oryginału.

A po drugie, żeby zachować sens. Co innego jest tłumaczyć powieść czy inną prozę, gdzie można umieścić przypisy wyjaśniające np. różnice kulturowe między Polakami a Amerykanami (i w takim wypadku tłumaczyłbym, jeśli się da, w miarę dosłownie, a wątpliwości wyjaśnił w przypisie, jak to robi się w przypadku tekstów historycznych), a co innego tłumaczyć poezję (a piosenkę to już w ogóle), gdzie przypisów wyjaśniających nie da się zamieścić. Chyba że w wydaniu drukowanym, ale jeszcze nie widziałem wiersza z przypisami. W filmie można jeszcze coś przemycić między dialogami, ale nie w wierszu/piosence. Dlatego takie tłumaczenie kulturowe to moim zdaniem wręcz konieczność, jeśli odbiorca, który nie przyswajał kodów kulturowych charakterystycznych dla miejsca skąd pochodzi lub z którym jest związany autor tekstu, ma zrozumieć "co autor miał na myśli". Dokładnie tak jak z puddingiem ryżowym przytoczonym przez Ritę.

Poza tym "Monkberry Moon Delight" to nie "Bema pamięci żałobny rapsod" i można sobie pozwolić na grę skojarzeń między powiedzmy kulturą anglosaską a polską (jak "schab i pyry" jako popularny zestaw obiadowy w Polsce zamiast "zupy i puree", przynajmniej tak to zrozumiałem). Ani np. niektóre teksty Dylana, gdzie jest tyle odniesień do kultury, polityki i mentalności Amerykanów, że takie tłumaczenie kulturowe na język polski byłoby niezwykle trudne.

Autor:  Rita [ Wto Mar 10, 2015 10:00 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

hans80 napisał(a):
Przy tłumaczeniu wszystko powinno zależeć od założonego celu


Ów cel rządzi jedną z bardziej popularnych teorii przekładu i się bardzo ładnie z greckiego nazywa - skopos :)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_skoposu

Jestem fanką teorii skoposu i stąd zapewnie bardzo mi się przekład Argusa podoba.

Autor:  bobski66 [ Śro Mar 11, 2015 1:57 am ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

Przeczytałem cały wątek "MMD" i naprawdę muszę to napisać. Nie wiem ile masz wzrostu Argus, ale dla mnie zawsze będziesz wielki.

Autor:  greg [ Śro Mar 11, 2015 1:21 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

Fajne tłumaczenie Argus.

Nie znając się na teoriach i regułach dokonywania tłumaczeń (tu zawierzam w pełni Ricie;), uważam, że tłumaczenie musi mieć ducha - a Twoje ma. W google translator, żeby poznać mniej więcej znaczenie słów, tekst wrzucić może każdy :)

Pozdr.

Autor:  Argus9 [ Śro Mar 11, 2015 2:54 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

Dzięki, Panowie :) . Myślę, że pora zwolnić, bo przy dwucyfrowym wyniku uznaniowym, grozi już woda sodowa :wink: .

Gdy powstał ten wątek, na pewno nikt się nie spodziewał, że wywoła tak spore emocje. Oprócz pozytywnych (zrozumiałe, bo utwór chyba powszechnie lubiany), również niepotrzebnych, czy wręcz nieuzasadnionych. Szkoda, że przypadło to w udziale takiej dobrej piosence, i również szkoda, bo można było wspólnymi siłami trochę inaczej wgryźć się w ten dziwny tekst, gdzie jest trochę niejasności.

Np. enigmatyczna linijka “But I leave my pyjamas to Billy Budapest”.

Na Beatles Bible jeden z forumowiczów napisał: “I remember Billy Budapest as a kids pajama design.” Sądząc z pisowni ‘pajama’ (= pyjama) można sądzić, że być może jest Amerykaninem. Jednak, poza tą jedną wzmianką, nie znalazłem potwierdzenia na to co napisał, ale może komuś bieglejszemu internetowo ode mnie uda się to?

Jeśli tak jest rzeczywiście, to ten Budapeszt pasowałby do całości - i do piżamy, i do dzieci, przy czym Macca i tak nadal bawi się słowami, bo z tego (ewentualnego) piżamowego dizajnu (okropne słowo!) robi żywą postać - mającą imię i nazwisko: Billy Budapest.

PS. Fangorn, przepraszam za pomyłkę z Gregorem - zamiast pisać z pamięci, powinienem był sprawdzić. A tak w ogóle, to bardzo ciekawie piszesz i bardzo ciekawie się Ciebie czyta :) .

Autor:  Helter-Skelter [ Czw Mar 12, 2015 6:42 pm ]
Temat postu:  Re: Monkberry Moon Delight

Ryszard napisał(a):
Jak można nie lubić Rogera Federera .


No to jeszcze z pozdrowieniem dla Rysia
https://www.youtube.com/watch?v=hU2jPw0mjaE

Strona 4 z 4 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/