Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 10:07 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 16 posty(ów) ] 

Tug Of War vs Flaming Pie
Tug Of War 71%  71%  [ 10 ]
Flaming Pie 29%  29%  [ 4 ]
Razem głosów : 14
Autor Wiadomość
PostWysłany: Śro Paź 15, 2014 9:01 pm 
Offline
Sierżant Pepper

Rejestracja: Śro Lip 21, 2004 1:31 pm
Posty: 135
Miejscowość: Blue Island
Na kolejny muzyczny pojedynek proponuję dwa doskonałe albumy Paula, które śmiało można określić jako Jego najlepsze muzyczne dokonania dekad lat 80-tych i 90-tych: Tug Of War i Flaming Pie.
Image
Prace nad albumem zaczęły się jeszcze w 1980 roku, zostały przerwane przez Paula krótko po śmierci Johna. Paul wrócił do studia dopiero w lutym. W pracach nad nowym albumem Paulowi towarzyszyli: Linda McCartney, Steve Wonder, Carl Perkins, Eric Stewart, Steve Gadd, Stanley Clarke, Denny Laine oraz Ringo Starr. Producentem albumu był George Martin. Początkowo planowano wydanie albumu podwójnego, ostatecznie jednak George Martin dokonał wyboru utworów na pierwszy album, resztę materiału wykorzystując na albumie „Pipes of Peace”. Nagrań dokonywano w Air Studio w Londynie, w studiu Paula w Szkocji oraz w studiu George’a Martina Air Studios na malowniczej wyspie Montserrat. Zróżnicowany stylistycznie, dopracowany pod względem dźwięku, zawierający doskonałe kompozycje i duety okazał ogromnym sukcesem, zbierał pozytywne opinie krytyków i fanów. Uznawany jest za jedno z największych muzycznych solowych dokonań Paula.
1.Tug of War
2.Take It Away
3.Somebody Who Cares
4.What's That You're Doing
5.Here Today
6.Ballroom Dancing
7.The Pound Is Sinking
8.Wanderlust
9.Get It
10.Be What You See (Link)
11.Dress Me Up As A Robber
12.Ebony And Ivory

Image
Prace nad albumem rozpoczęły się w 1995 roku, zbiegły się w czasie z pracą nad projektem „Anthology” i trwały dwa lata. Album miał być sentymentalną podróżą do czasów beatlesowskich, nawiązywał do nich zresztą tytuł albumu zaczerpnięty z wyjaśnienia Johna dotyczącego pochodzenia nazwy zespołu: „Otóż pewnego razu miałem wizję, w której zobaczyłem ludka stojącego na płonącym ciasteczku, który powiedział nam, że od dziś jesteśmy Beatlesami pisanymi przez A. Na to my odpowiedzieliśmy mu – dziękujemy Ci Panie”. Na albumie pojawili się: Linda i James McCartney, Jeff Lynne, Steve Miller, Ringo Starr. Producentami albumu byli: fan i przyjaciel Beatlesów Jeff Lynne, George Martin oraz sam Paul. Większość materiału została zarejestrowana w studiu w Sussex, partie orkiestry do „Beautiful Night” w studiu Abbey Road, „Young Boy” w studiu Idaho w USA. Doskonałe kompozycje, potencjalne przeboje, niezwykła lekkość i optymizm zawarty w utworach tworzących album sprawiły, że Paul osiągnął efekt, na którym Mu zależało. „Flaming Pie” był powrotem do przeszłości, którego efektem był najbardziej beatlesowski solowy album Paula.
1.The Song We Were Singing
2.The World Tonight
3.If You Wanna
4.Somedays
5.Young Boy
6.Calico Skies
7.Flaming Pie
8.Heaven On A Sunday
9.Used To Be Bad
10.Souvenir
11.Little Willow
12.Really Love You
13.Beautiful Night
14.Great Day


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Paź 15, 2014 9:20 pm 
Offline
Sierżant Pepper
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Cze 07, 2014 8:26 am
Posty: 104
bardzo nierówny pojedynek
Jedna z najlepszych płyt Paula (a już na pewno najlepsza płyta dekady) vs średniak bez polotu.
Nigdy nie zrozumiem czemu ta płyta jest tak chwalona czy poważana, podobny poziom co do off the ground czyli niezbyt wysoki.
Na tug of War właściwie nie słabego momentu, jest różnorodna a jednocześnie spójna, ma wielki hit (Ebony And Ivory), jest dziełem kompletnym o bardzo wysokiej średniej, dla mnie 8/10.
Z kolei Flaming Pie ma kilka momentów nie przeczę, jednak jest tu za dużo nudnych i słabych chwil aby dać jakaś dobrą ocenę końcową takie 4/10 może 5.


Ostatnio edytowany przez Rocky1995, Sob Paź 18, 2014 12:01 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Paź 15, 2014 10:30 pm 
Offline
Dr Robert
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Lip 30, 2014 2:54 pm
Posty: 265
Miejscowość: Pepperland
Jestem za Tug of War. Mimo, iz lubie Flaming Pie to ta 1 jest na znacznie wyzszym poziomie. Tug of War oceniam 8/10, a FP 7-/10

_________________
"Life is very short, and there's no time for fussing and fighting, my friend"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Paź 16, 2014 5:21 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Cze 10, 2013 10:41 pm
Posty: 598
Miejscowość: Cieszyn
Zdecydowanie Tug of War, bo McCartney tak naprawde jest najlepszy , kiedy trochę w "ryzach" trzyma go jakis producent z autorytetem.
Mimo iz Flaming Pie, czesciowo produkuje jeden z moich ulubionych artystów, to i tak przy Georgu Martinie to ledwie...padawan :wink:
Ponadto zabieg polegający na wydawnictwie jednopłytowym w wypadku produkcji z lat osiemdziesiątych, znacząco podniósł jakość tej płyty.
Ta z 1997, nie powinna byc jakos tak strasznie "zakompleksiona" w stosunku do dzieła sprzed dekady, zawiera kilka świetnych kawałków,
a znam ludzi "nie-beatlesowców" na których zrobiła piorunujące wrażenie i nie wiem czy gdyby zestawic im oba wydawnictwa, nie wskazaliby
na tę drugą własnie. Tug of War, nie zawiera praktycznie żadnych słabych punktów, to przemyślany album, natomiast perełką na
Flaming Pie, jest bez wątpienia " Beautiful Night", który jest doskonałym przykładem na to, że półkowniki czasem zamieniają sie w diamenty :D


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Paź 16, 2014 6:24 pm 
Offline
Sierżant Pepper
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Cze 07, 2014 8:26 am
Posty: 104
Helter-Skelter napisał(a):
Beautiful Night", który jest doskonałym przykładem na to, że półkowniki czasem zamieniają sie w diamenty :D

Zapomniałem dodać że kolejnym mankamentem FP jest słaby wokal Paula, brzmi starzej niż dziś :shock: , przez to nawet jak piosenka fajna to w tej wersji brzmi co najwyżej średnio.
przykład - https://www.youtube.com/watch?v=mg1U4HSloPU wiem wiem prawie 10 lat wcześniej więc i Paul młodszy no ale jak dla mnie 2 klasy wyżej niż ta z albumu (mimo braku Ringa)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Paź 17, 2014 4:27 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Bardzo wyrównany pojedynek dwóch klasycznych płyt Paula.
Jedna i druga ma wady, chociaż Flaming Pie chyba mniej. Jest całkiem równa i ma świetne, beatlesowskie brzmienie i melodie. Płyta a'la 60's.
Tug Of War jest trochę obciążona plastikiem lat 80-tych i ma największy koszmarek w historii płyt Makki pod tytułem What's That You're Doing. W dodatku wlecze się to ponad 6 minut. Teoretycznie niemożliwym jest dla mnie przesłuchać całą płytę. Flaming Pie ma ze 2 średniaki ale można je przeżyć.

Ale jednak wybieram Tug Of War. Podoba mi się jej różnorodność, zawiera kilka naprawdę zaskakujących nagrań. No i posiada Here Today, utwór zupełnie poza zasięgiem zawartości przeciwnika.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Paź 17, 2014 11:00 pm 
Offline
Sun King
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Kwi 08, 2005 3:13 pm
Posty: 452
Miejscowość: Kłobuck
Mimo początkowych wątpliwości dochodzę do wniosku, że ten pojedynek wcale nie musi być taki nierówny. Czy próba zdyskontowania popularności The Beatles spowodowanej wydaniem Antologii połączona ze współpracą z zasłużonym dla eksBitlesów Jeffem może się równać z kultowym Tug Of War, które według niektórych autorów jest najlepszym albumem jaki kiedykolwiek nagrał którykolwiek z eksBitlesów? Po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że Flaming Pie nie jest taki zły. Ostatecznie muszę zważyć plusy i minusy:

zalety Tug Of War:

1) Bardzo dobrze nagrana płyta, dopracowana w każdym szczególe. Perfekcja bliska Abbey Road.
2) Dobre piosenki: Take It Away, Ballroom Dancing, The Pound Is Sinking (przywodzi na myśl Wingsów), Dress Me Up... oraz nieco oklepane już piosenka tytułowa i Ebony.

wady:

1) Płyta wydaje się nudna po większej ilości przesłuchań. Przeważają bardzo spokojne utwory, w dodatku długie.
2) Największy hit z albumu, Ebony pomimo dobrej melodii ma to do siebie, że raz zachwyca a innym razem odrzuca, nie wiem do końca dlaczego. Może za często gościł w radio?

zalety Flaming Pie:

1) Trzy genialne utwory: The World Tonight, Young Boy i Beautiful Night. Dwa świeże i pełne entuzjazmu i jeden odgrzewany ale o wyjątkowej urodzie - chociaż rzeczywiście lepiej brzmiał dekadę wcześniej.
2) Bardziej rockowa aranżacja.

wady Flaming Pie:

1) Słaby materiał. Poza trzema wymienionymi piosenkami reszta jest przeciętna. To raczej wypełniacze, chociaż miło jest usłyszeć te wykonania. Płyta wpisuje się przez to w schemat późnych płyt Paula: jeden, dwa a maksymalnie trzy hity na LP.
2) Niektóre nawiązania do The Beatles wydają się trochę pretensjonalne - daleko im do wdzięku Cloud Nine czy Time Takes Time.

Ostatecznie oddaję głos na Tug Of War. Brakuje na nim czegoś tak porywającego jak Young Boy czy The World Tonight ale nie brakuje melodii na miarę Beautiful Night. Nie ma również wypełniaczy a nawet jeśli są to bardzo dobrej jakości. No i mamy na niej trochę młodszego Paula :D

_________________
you can boogie if you try


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Paź 17, 2014 11:55 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Oddałem głos na "Tug Of War" gdyż nie tylko ta płyta w większym stopniu podchodzi mi Beatlesami, lecz bardziej do mnie trafiła i we mnie "wtedy" ugrzęzła. Byłem strasznie przybity śmiercią Lennona i ten właśnie album, który słuchałem na "okrędkę" postawił mnie ponownie do pionu. "Flaming Pie" również bardzo lubię.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Paź 18, 2014 1:46 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Nawet sekundy wahania - zdecydowanie Tug Of War :) .

Popularność / Przeboje
TOW (jako jeden z trzech albumów McCartneya) wylądował na szczytach list w UK i w USA. FP po obu stronach Atlantyku trafił na miejsca 2, czyli też bardzo dobrze. Ale jeśli chodzi o single z obu płyt, to sprawa jest poza dyskusją! Ebony And Ivory to mega-hit. Jedyny przypadek w solowej karierze, kiedy Macca znalazł się i w Anglii, i w Stanach na 1. miejscu notowań singli. Zresztą był to jeden z najlepiej sprzedających się singli 1982 roku.
The World Tonight i Young Boy bardzo lubię, ale moim zdaniem to nie są utwory na single, wg. mnie to utwory typowo albumowe.

Perkusja (!) :wink:
Nigdy tego nie mogłem zrozumieć - Macca taki wszechstronnie uzdolniony, grający na wielu instrumentach, a kiedy siada do perkusji… Nie znoszę Maccowej gry na perkusji. Jest przeciwieństwem Ringo, u którego czuje się pewność i solidność rytmu, natomiast u McCartneya-perkusisty zawsze słyszę, że nie gra zawodowy bębniarz, mam wrażenie, że zaraz się wyłoży :wink: i wypadnie z rytmu, a niektóre jego perkusyjne zagrywki… wręcz amatorskie. (dla mnie jedyną dobrą partią perkusji Paula jest Dear Prudence).
Do rzeczy: na FP Macca gra na perkusji prawie na całej płycie (dla mnie: niestety). Tylko w 2 utworach jest Ringo (różnica od razu słyszalna). Na TOW Macca bębni tylko w 2 nagraniach (dla mnie: na szczęście). Jego perkusja w What’s That You’re Doing to dla mnie koszmar! To lepiej już wypada Stevie Wonder na perkusji w drugim duecie. Szkoda, że na FP Macca nie dał pałeczek zawodowcom. (np. intro do Take It Away - perkusyjny miód! :) )

Duety
TOW
- z Carlem Perkinsem oraz ze Stevie Wonderem - rewelacyjne!
FP
- ze Steve’m Millerem: jeden udany (Young Boy), a drugi (Used To Be Bad) - to nie Macca, dominacja Millera
- z Jeffem Lynnem - mhm, tak sobie ta wspólpraca wypadła…
- najwspanialszy duet na FP to „Jamesów Dwóch” :) - mam na myśli wspaniały dialog gitarowy Seniora z Juniorem w Heaven On A Sunday.

Pop / Rock
TOW jest bardziej popowy, a FP miejscami bardziej surowy, bardziej gitarowy, jest tu trochę elektrycznych gitar, czego niewątplwie nie uświadczysz na TOW, ale chyba Macca skłaniający się bardziej w kierunku popu jest bardziej naturalny, ‘lepszy’.

Solo na gitarze akustycznej
TOW - Somebody Who Cares
FP - Somedays
Oba piękne! Bajer w Somedays z powtarzaniem-echem-dialogiem dźwięków cudowny! Partia w Somebody Who Cares zapadła mi od pierwszego przesłuchania. Trudno wybrać, prawie remis, ale ze wskazaniem (o jedną ćwierćnutę :wink: ) na Somebody Who Cares.

Producenci
Z Martinem niełatwo wygrać. Już sama orkiestracja w tytułowym Tug Of War to niejako znak firmowy. Ze wszystkich Lynnowsko-Fabowych przygód producenckich, współpraca z McCartneyem na FP wypada chyba najsłabiej. Z drugiej strony, Martin dostał od Makki o wiele lepsze kompozycje niż Jeff Lynne. (dla ścisłości - na FP Martin również pojawia się dwukrotnie, przede wszystkim w Beautiful Night, co od razu słychać). Producencko FP jest wyraźnie słabsza.

Wypełniacze / Czas trwania albumu
Winylowy czas trwania albumu - na tym McCartney się wychował i w tym rozmiarze najlepiej się sprawdza. Wydłużony (dzięki CD) czas trwania albumu dla niektórych okazał się ‘błogosławieństwem’ (np. progresywniacy), natomiast inni nie mogą oprzeć się zgubnej pokusie zapychania płyty utworami, które w czasach winylowych bez wahania i żalu zostałyby odrzucone - dla dobra albumu.
TOW trwa 41 minut, a FP 54. Gdyby z FP zabrać dwa niepasujące do całości nagrania: Used To Be Bad (za dużo Millera w McCartneyu), oraz Really Love You (za długie i za nudne), które łącznie trwają prawie 10 minut, FP skurczyłby się do wymiaru winylowego (44’30) i tylko by dzięki temu zyskał na spójności.
Na TOW jest jeden koszmarny wypełniacz - What’s That You’re Doing, wy-jammowany z Wonderem, z toporną perkusją Paula i archaicznymi (dzisiaj) klawiszami Wondera i (jak napisał Yer Blue) zdecydowanie za długi. A było go czym zastąpić. Pomijam już, że wówczas zarejestrowane było Say Say Say, ale wiadomo, że na takie dwa duety (Say Say Say oraz Ebony And Ivory) Macca na jednym krążku nie mógł sobie pozwolić, ale miał już wówczas nagrane choćby bardzo dobre Keep Under Cover.

Aranżacje
TOW aż skrzy się od różnorodnych pomysłów i smaczków aranżacyjnych, FP robi pod tym względem wrażenie bardziej monotonne.

Jakość kompozycji
TOW - od lat Macca nie miał tylu przebojowo brzmiących melodii - pominąwszy What’s That You’re Doing, można to powiedzieć o każdym utworze, a The Pound Is Sinking (zgadzam się ze Svarogiem) zawsze kojarzy mi się z najlepszymi czasami Wings z lat 70. :)
FP nie ma zdecydowanie wyrazistych kompozycji, choć przyznam, że mi bardzo podobają się nie te najczęściej wymieniane (Young Boy, The World Tonight), lecz Somedays i Little Willow. Oba choć urodziwe, ‘muszą’ ustąpić Here Today, które jest pozadyskusyjne.
Oprócz jakości kompozycji, TOW bije na głowę FP werwą wykonania (Ballroom Dancing, The Pound Is Sinking, Get It), jest płytą bardziej radosną, podczas gdy FP jawi się bardziej pastelowo, jest trochę ‘przytłumione’ - widać to już w kolorach na okładkach: TOW wiosenne, FP jesienne (choć obie płyty ukazały się wiosną).

Beatlesowskowość
Zgadzam się z Bobskim, że to właśnie TOW bardziej Fabowo ‘podchodzi’ (udział Martina?), natomiast nie zgadzam się z Yer Blue, ze FP jest „płytą a'la 60's”. Przyznam szczerze, że ja nie słyszę lat 60. w żadnym utworze FP i nigdy w ten sposób o tym albumie nie myślałem.

Brzmienie
Nie mogę się zgodzić (znowu :wink: ) z Yer Blue jakoby TOW było „trochę obciążone plastikiem lat 80-tych”. Może to moja przypadłość, ale nie słyszę na tym albumie żadnych śladów plastikowego brzmienia lat 80. Wręcz przeciwnie. Dla mnie płyta brzmi rewelacyjnie! Szczególnie… no właśnie: oprócz CD, mam TOW również na bardzo dobrym winylu i muszę przyznać, że wersja kompaktowa tej płyty wypada bardzo marnie w porównaniu z winylem. Moim zdaniem TOW brzmi dynamicznie, świeżo, energetycznie, żywiołowo, nie zestarzał się, jest świetnie i zagrany, i nagrany. Na winylu jest napis ‘This album was mixed digitally’ - zaczynała się epoka cyfrowa i ten winyl McCartneya wyraźnie odstaje (na korzyść) od poprzednich.
Natomiast brzmienie FP. Przyznam, że ten album był pierwszą płytą McCartneya, którego premierę usłyszałem nie w wersji analogowej, tylko z CD. FP brzmi mi ‘płasko’, nie ma w nim przestrzeni, dźwięk jest matowy. Wyraźnie pod tym względem ustępuje ‘przeciwnikowi’, mimo że dzieli je 15 lat!

Podsumowując
Powyższe ‘uwagi’ nie zmieniają faktu, że Flaming Pie dobrym (i lubianym przeze mnie) albumem jest. Jednak, dla mnie, Tug Of War jest kilka dobrych półek Wyżej - cytując Makkę: ‘High In The Clouds’ :)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Ostatnio edytowany przez Argus9, Sob Paź 18, 2014 6:36 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Paź 18, 2014 2:57 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
A ja wybieram Flaming Pie, chociaż przeczytawszy Wasze opinie, w wielu punktach przyznaję Wam rację na korzyść Tug of War.

Jednakowoż... coś takiego jest w brzmieniu Tug of War - nie wiem, może specyficzny posmaczek lat 80.? - co mi nie do końca odpowiada. Jednostkowo poszczególne kompozycje są zapewne lepsze niż na FP, ale jako całość mnie nie przekonują.

A Flaming Pie należy do moich ulubionych płyt Paula. Cenię ją za specyficzny klimat, spokojny, gitarowy, lekko melancholijny. No i Flaming Pie ma ostatni naprawdę wielki hit Paula, czyli Young Boy. Wtedy jeszcze można było go usłyszeć nawet w RMF czy Zetce, hehe. ;)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Paź 18, 2014 3:19 pm 
Offline
Sierżant Pepper
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Cze 07, 2014 8:26 am
Posty: 104
Nie rozumiem co wam się nie podoba w What's the you doing , może i jest trochę przydługie, perkusja trochę nie teges (nie widziałem nawet że to Paul) ale wpada w ucho od razu, (czuć ducha lat 80' który po prostu kocham :oops: ). Cóż być może mam po prostu dziwne gusta (tak samo było z She loves you i don't bother me :) )


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Paź 19, 2014 12:05 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Wrz 09, 2005 4:27 pm
Posty: 972
Miejscowość: Warszawa
Jestem za Flaming Pie. Mam odczucia podobne do Rity i pomimo, że TOW od zawsze bardzo lubiłem, to jest w tym brzmieniu coś, co po tych wszystkich latach powoduje, że niezbyt często wracam do tego albumu. Jakbym miał wybrać trzy utwory z Tug of War, które obecnie najchętniej bym słuchał to byłyby to: Dress Me Up As A Robber, Get It oraz The Pound Is Sinking. Jest tam oczywiście jeszcze kilka killerów, ale jakoś mi się pozużywały z czasem :)

Natomiast bardzo lubię klimat i brzmienie Flaming Pie, a singlowa przebojowość nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem jakości albumu. No i rozwalają mnie gitary w Somdays oraz Heaven On A Sunday - mistrzostwo świata i ciary na plecach. Największy problem zawsze miałem z Calico Skies (które spodobało mi się dopiero w koncertowej, bogatszej aranżacji) oraz dwoma improwizowanymi duetami z Millerem i Ringo, natomiast wymieniona trójka i tak trzyma sympatyczny poziom. W sumie obie płyty są o tyle ciekawe, że nie zawierają żadnej ewidentnej wtopy, której trzeba by się wstydzić, a w przekroju twórczości Paula trzeba to uznać za całkiem spore osiągnięcie ;)

Podsumowując - dwie bardzo dobre płyty, a zupełnie nieobiektywnie i nie licząc żadnych punktów (co uważam za wartościową analizę, ale nie mogącą prawidłowo ocenić artystycznego tworu) stawiam na Flaming Pie.

_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married" :)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Paź 19, 2014 2:24 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Argus9 napisał(a):
TOW trwa 41 minut, a FP 54. Gdyby z FP zabrać dwa niepasujące do całości nagrania: Used To Be Bad (za dużo Millera w McCartneyu), oraz Really Love You (za długie i za nudne), które łącznie trwają prawie 10 minut, FP skurczyłby się do wymiaru winylowego (44’30) i tylko by dzięki temu zyskał na spójności.
Na TOW jest jeden koszmarny wypełniacz - What’s That You’re Doing, wy-jammowany z Wonderem, z toporną perkusją Paula i archaicznymi (dzisiaj) klawiszami Wondera i (jak napisał Yer Blue) zdecydowanie za długi. A było go czym zastąpić. Pomijam już, że wówczas zarejestrowane było Say Say Say, ale wiadomo, że na takie dwa duety (Say Say Say oraz Ebony And Ivory) Macca na jednym krążku nie mógł sobie pozwolić, ale miał już wówczas nagrane choćby bardzo dobre Keep Under Cover.


Co do słabszych momentów obydwu płyt to się zgodzę w 100%. Pominąwszy Used to be bad i Really Love You (chociaż obydwa nie są tak tragiczne jak What's ThatYou're Doing) z programu Flaming Pie, płycie wyszłoby to bardzo na plus.
A jeśli chodzi o materiał, który bym zastąpił nieszczęsną wtopę z Tug Of War, to wskazałbym Unbelievable Experience oraz Boil Crisis, które Macca miał w zanadrzu w okresie płyty ale ich nie wykorzystał. Boil Crisis wymagałby oczywiście poprawek, bo nigdy nie został skończony. Obydwa utwory nie dość, że są świetne to jeszcze mają w sobie dużo pozytywnej energii, która by rozruszała stronę A Tug Of War. Boil Crisis jest wręcz punkowy.
Tak swoją drogą nie przepadam też za Take It Away. Jest zbyt banalny jak na tę płytę - taki w najgorszym sensie popowy. Ale ostatecznie znośny.

Argus9 napisał(a):
Beatlesowskowość
Zgadzam się z Bobskim, że to właśnie TOW bardziej Fabowo ‘podchodzi’ (udział Martina?), natomiast nie zgadzam się z Yer Blue, ze FP jest „płytą a'la 60's”. Przyznam szczerze, że ja nie słyszę lat 60. w żadnym utworze FP i nigdy w ten sposób o tym albumie nie myślałem.


A dla mnie Flaming Pie to klimat Beatli. Tych późniejszych, powiedzmy białoalbumowych. Natomiast Tug Of War w prawie każdym calu brzmi dla mnie Wingsowo. Może poza Here Today i Ballroom Dancing.

Argus9 napisał(a):
Brzmienie
Nie mogę się zgodzić (znowu :wink: ) z Yer Blue jakoby TOW było „trochę obciążone plastikiem lat 80-tych”. Może to moja przypadłość, ale nie słyszę na tym albumie żadnych śladów plastikowego brzmienia lat 80. Wręcz przeciwnie. Dla mnie płyta brzmi rewelacyjnie!


A dla mnie brzmi średnio. Choć muszę przyznać, że nie tak plastikowo jak McII - ewidentnie na Tug Of War Paul odciął się od poprzedniej płyty i w prostej linii powrócił do kontynuacji Wingsowych brzmień. Produkcja w sumie taka jeszcze z końca lat 70-tych, nie to co na McII czy Press To Play i Flowers. Ale dzisiaj nie brzmi ona najlepiej. W przeciwieństwie do naturalnego, ciepłego brzmienia Flaming Pie :)

A tak swoją drogą to przywoływany tutaj kilka razy Young Boy - jako wielki punkt Flaming Pie - jest w moim odczuciu trochę bezpłciowy (ma nijaki refren) i jest wg mnie poniżej średniej płyty :) Najlepsze jak dla mnie są The World Tonight (tak swoja drogą przypomina mi trochę Alligatora!), Beautiful Night, Heaven On A Sunday, Souvenir, Someday oraz chyba mój nr 1 płyty - Great Day. Na Flaming Pie jest naprawdę sporo dobrego.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Paź 21, 2014 4:57 pm 
Offline
młodszy fan

Rejestracja: Nie Sie 04, 2013 9:19 pm
Posty: 24
Miejscowość: okolice Krakowa...
Yer Blue napisał(a):
A jeśli chodzi o materiał, który bym zastąpił nieszczęsną wtopę z Tug Of War, to wskazałbym Unbelievable Experience oraz Boil Crisis, które Macca miał w zanadrzu w okresie płyty ale ich nie wykorzystał

i oczywiście jeszcze Cage,wyśmienity numer Yer!
byłby hit z tego utworu 8)


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Paź 21, 2014 6:04 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Cage to 78 rok i sesje do Back to the Egg więc tam bym utwór widział. Zgadzam się, że jest świetny.
Co prawda Boil Crisis jest jeszcze starszy (sesje do London Town), ale Macca z tego co czytałem przypomniał sobie o nim na początku lat 80-tych, więc teoretycznie na Tug Of War mógł się znaleźć. Chociaż jeszcze lepiej by się stało gdyby wypędził nudę z London Town.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Paź 21, 2014 6:06 pm 
Offline
młodszy fan

Rejestracja: Nie Sie 04, 2013 9:19 pm
Posty: 24
Miejscowość: okolice Krakowa...
Yer Blue napisał(a):
Cage to 78 rok i sesje do Back to the Egg więc tam bym utwór widział. Zgadzam się, że jest świetny.
.

był grany na próbach w 1980 roku,więc mógł być brany pod uwagę na TOW.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 16 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY