WSTĘPAin't got nothin'but love babe,
Eight days a week
Eight days a week
Eight days a week
- Pamiętałeś o tym ogonku wokalnym na "week"?
- Tak, ale to robi chyba tylko John.
- Nie, robią to we dwóch. Poza tym pamiętaj, że John gra wszędzie zwykły D-dur, nigdy D7.
- Dokładnie tak zagrałem.
- OK.
- Wiesz już, czym otworzymy w niedziele?
- Jasne. Zagrajmy to teraz...
One - two - three - four!
Well, she was just seventeen (...)
- Starczy na dzisiaj. To co, idziemy gdzieś jeszcze coś zjeść, wypić?
- Niestety, nie mogę.
- A gdzie ty idziesz?
- W jedyne właściwe miejsce...
SOUNDCHECKMoja pierwsza próba Paula w życiu. Wszystko dzięki Wozikowi z Radia Złote Przeboje, któremu będę wdzięczny do końca życia. Jedno z wielkich marzeń, które zaraz miało się spełnić. Gdy już nasza grupa znalazła się na stadionie czekaliśmy na Mistrza piętnaście minut. Kiedy wyszedł na scenę, po raz pierwszy tego dnia zaszkliły mi się oczy. Nie tylko mi. Widziałem jak mocno przeżyła to Ola, która siedziała obok mnie. Pozdrawiam Cię z całego serca. Twoja miłość do Beatlesów jest naprawdę ogromna.
Les Paul:
1. Honey Don't - natychmiast wstaję z miejsca i zaczynam szaleństwo. Za chwilę dołącza do mnie kochany Bartek, z którym jakbym mógł, to chyba bym rozmawiał o Paulu cały tydzień. Kocham Cię Flisiaku! Nasze wygibasy trafiły nawet na oficjalnego youtube'a Paula!
https://www.youtube.com/watch?feature=p ... lWJjC_Y96w (od 40 sekundy)
2. Blue Suede Shoes- po koncercie w Memphis można się było tego spodziewać. Wolna masywna, rockowa wersja. ŚWIETNIE!
3. Matchbox - Carl Perkins po raz drugi. Wykonanie identycznie jak na DVD Back In The US.
Hofner:
4. Coming Up - nie ma piękniejszego widoku jak oglądanie na żywo Paula McCartneya z Hofnerem w dłoniach. Klasyk z McCartney II zabrzmiał po prostu przepysznie. I niesamowicie cieszy fakt, że chłopaki coraz bardziej przesuwają dynamikę w kierunku "skrzydlatego" wykonania z 1979 roku niż wersji studyjnej.
5. Birthday- w tym miejscu, Paul dostrzega trzy banery. "You Say It's My Birthday", "It's My Birthday Too Ya!", "We're Gonna Have A Good Time". Co na to Mistrz? "This Is For the Two Of You!". Nie sądzę, żeby... Paweł i Derrick dostali w życiu wspanialszy prezent urodzinowy. Prawda, że się nie mylę chłopaki?
"Kurczę, gorąco tu u was. Może zrobilibyśmy sobie jakąś klimatyzację?" - i w tym miejscu Macca wskazuje na dach. Ogromny aplauz i śmiech. Paul mogę Ci obiecać, że w tym obiekcie zdecydowanie jest lepiej, gdy dach pozostaje zamknięty
Grand Piano:
6. C Moon- dwie ręce w kształcie skrzydeł cały czas w górze. Wspaniały reaggowy puls.
7. Celebration- jeden z absolutnych faworytów na soundchecku. Jeżeli ktoś by mi powiedział, że kiedykolwiek usłyszę coś z klasycznego Standing Stone na żywo prawdopodobnie bym go wyśmiał. Ostatnią zwrotkę Paul śpiewa z niesamowitym uczuciem. Wierzę mu w każde słowo.
8. Whole Lotta Shakin' Goin' On- tym razem wykonanie identyczne jak na DVD Space Within US. Perfekcyjne operowanie dynamiką. Wspaniała zabawa wśród publiczności.
Acoustic:
9. Things We Said Today- Utwór z A Hard Day's Night w wersji live. Pierwsze poważne łzy. Czy muszę coś dodawać?
10. Two Of Us- chwila, której nigdy w życiu nie zapomnę. Przed rozpoczęciem piosenki Paul podchodzi do Rusty'ego. Przez chwilkę rozmawiają. Rusty łapie się za głowę. Paul próbuje zagrać riff. Zdecydowanie za wolno, w innej tonacji. Brian się śmieje. Mistrz podchodzi do Wixa. Wickens gra na klawiszach riff w odpowiednim tempie. Ale nadal coś jest nie tak. Po chwili znajdują odpowiednią tonację. "Dobra, już wiem jak to zagrać!" - rzuca Macca do publiczności. Zaczynają. Rusty przez pół utworu nie dotyka gitary. Brian też puścił na basie kilka sąsiadów. To był najbardziej LUDZKI fragment Paula McCartneya na żywo w moim życiu. Przez chwilą czułem się jakbym oglądał zespół, który ćwiczy w powiatowym domu kultury dopiero co napisaną piosenkę. Paradoks polega na tym, że był to utwór z płyty Let It Be i wykonywał go publicznie Paul McCartney z zespołem.
Ukulele:
11. Ram On - Po raz pierwszy zagrał to w 2011 roku. Teraz gra to na każdym soundchecku. "We recently heard that Keira Knightly, the actress, got married to a gentleman out of the Klaxons and this was their wedding song." Trzeba przyznać, że para ma świetny gust!
12. Big Barn Bed - kolejne łzy. Wersja dwa razy dłuższa niż... końcówka Ram On z drugiej solowej płyty.
Acoustic 12 string:
13. Midnight Special - "Okay this song is about a train! This train ran past a jailhouse, somewhere in an undisclosed location. And legend has it, that if the light from the train shone on you, you would be released from that jailhouse."
Oczywiście, "If you ever get to Houston" zamienił na "If you ever get to Warsaw".
Ale chwileczkę... Macca na dwunastostrunowym akustyku?! Przecież ostatni raz używał dwunastki w akustycznym secie Wingsów na trasie w 1976 roku! Chwila, moment... jeżeli on teraz próbuję dwunastkę tzn. że na koncercie musi coś na niej zagrać!
Acoustic Epiphone Texan:
14. Bluebird - ocean łez. Nie mogłem w to uwierzyć. Jeden z moich najukochańszych numerów. Tempo z wersji studyjnej, ale wszystkie smaczki (m. in. wspaniałe akustyczne intro Paula) wg. receptury wypracowanej na Wings Over America.
Magic Piano:
15. Lady Madonna - niestety w trakcie tej piosenki zasnąłem. Ale śniło mi się coś pięknego!
SPOTKANIE Z PAULEM McCARTNEYEM - SENKochane Dzieciaczki uznałem, że warto Wam o tym śnie opowiedzieć. No to od początku. Wiecie, stoję sobie na próbie mojego ulubionego Beatlesa. Dlaczego próba? Bo fakt, że Paul McCartney gra dla kilkudziesięciu osób nie mieści się w głowie. Ale to już mi się śniło tyle razy, że opowiadanie o tym nie ma sensu. No to wyobraźnia mi spłatała figla i wyszło na to, że w trakcie Lady Madonna udałem się z grupą kilku osób na backstage. A żeby było śmieszniej do garażu. Wolałbym w sumie na pokład Żółtej Łodzi Podwodnej, ale nie nauczyłem się jeszcze sztuki Lucid Dream, więc, niech będzie.
Przede mną stoi Stuart Bell. Dlaczego on? Bo ostatnio non stop czytam For Whom The Bell Tells z działu Tour Blog na paulmccartney.com.
Koło mnie stoi Ola. Dlaczego Ola? Bo ostatnio oglądałem w internecie jej wykonanie Maybe I'm Amazed, dlatego jej obecność jest uzasadniona. A podobno jest tak, że jak się za dnia dużo czyta, coś się ogląda, dużo się o czymś myśli to istnieje ogromna szansa, że to samo ci się przyśni . OK. Podchodzi później Paul McCartney mówi w języku polskim "Cześć". Wyobraźnio przesadzasz. Mógł już standardowo powiedzieć "Hi". Podaje mi rękę.
- Do you speak english guys?
- Of course! - odpowiadam głośno. W końcu to do cholery mój sen!
- Oh! Of course! - Paul znowu patrzy mi się w oczy.
- How about photo?
- Yeaaaah!
Oczywiście Paul ustawia się obok mnie. Wręcz dotykamy się włosami. W końcu to do jasnej cholery mój sen!
- Everybody say yeah! Ok? I znowu odwraca się do mnie i szuka potwierdzenia. Yeeah! - odpowiadam. W końcu to do cholery mój sen! Fotkę strzela japończyk. Dlaczego japończyk? To największa zagadka tego snu.
- Thank you guys! See you at the show!
- Paul, On my first date I played your ballads for a beautiful girl I had been crazy about since the beginning of the high school. These were: And I Love Her, Michelle and I Will. We are together for six years
Paul patrzy mi w oczy i się uśmiecha.
Very romantic guy.
Znika.
Takie rzeczy jak spędzenie dwóch minut z Beatlesem, uściśnięcie dłoni, która witała się z Lennonem, Presleyem, Hendrixem, Morrisonem, Mercurym, Jacksonem i tysiącem innych muzyków, aktorów, polityków na całym świecie, a przede wszystkim zrobienie sobie zdjęcia z Paulem McCartneyem, nie ma prawa zdarzyć się w rzeczywistości. Nie mam NAJMNIEJSZYCH wątpliwości, że to był sen.
KONCERTObudziłem się w idealnym momencie. Na stadionie nie ma już kilku osób, tylko kilkanaście tysięcy. Obok mnie nie stoi Beatles, tylko Rookles. Podaje rękę nie Paulowi, tylko ludziom, których doskonale znam z forum. Kończy się Slide Show...
(Jak zwykle skupię się na najważniejszych według mnie momentach koncertu)
Eight Days A Week - To już u mnie tradycja, że nie pamiętam nigdy pierwszego utworu z koncertu Paula McCartneya. W przypadku tego openera, żałowałem szczególnie. To się po prostu nie dzieje, że ten człowiek gra Eight Days A Week. Amok. Ci co mnie znają, wiedzą, co znaczy dla mnie muzyka The Beatles z okresu 1963-1965. Dopiero wczoraj miałem okazje odświeżyć wspomnienia dzięki youtube'owi. Przede wszystkim Paul śpiewa swoje partie, a nie partie Johna tak jak miało to miejsce chociażby w Please Please Me na US Tour 2005. Rusty podszedł do oryginału z ogromnym szacunkiem. Właśnie! To jest jedna z rzeczy, za które kocham Paula i jego zespół: szacunek do oryginałów. Skoro w Eight Days A Week Harrison grał na Rickenbackerze to Rusty też sprawił sobie na tę okazję (i na jeszcze dwie inne) nowego dwunastostrunowego elektrycznego Gibsona. Grają te piosenki dokładnie tak jak zapamiętało je miliony fanów na całym świecie. A uwierzcie mi, że to jest najtrudniejsza ze sztuk. Kolejna piękna rzecz? Pomyłka Paula po drugiej zwrotce. Mistrz był święcie przekonany, że powinien skończyć utwór. A był dopiero w połowie
All My Loving - i chociaż zawsze płaczę jak bóbr przy tym utworze, to wspomnę tutaj o zupełnie innej rzeczy. Tym razem nie płakałem sam. Nie jestem pewien, ale chyba pierwszy raz w życiu widziałem łzy mojego najwspanialszego brata Maćka, z którym poszedłem na koncert. Dlaczego to podkreślam? Bo znam tego skurczybyka od 25 lat. Byłem przy jego narodzinach, razem w liceum, razem na studiach, razem na imprezach rodzinnych, razem w Rooklesach. Przytuliliśmy się do siebie i płakaliśmy przez cały utwór. To była chwila, której nigdy nie zapomnę.
Listen What The Man Said - z mojego ukochanego Venus And Mars. Fakt bardzo brakowało dęciaków Dorseya, Caseya, Richarda i Howarda, a także głosu... Lindy, ale obecność tego wspaniałego kawałka w secie po prostu musiała cieszyć. Tym bardziej, że ostatni raz wykonał to w programie Last Resort w listopadzie 1987 roku.
My Valentine - uczucie, jakim Paul darzy Nancy wydaje się o wiele większe niż uczucie, którym Paul darzył Heather. Tak samo, My Valentine jest o wiele lepsze od Your Loving Flame. Mac śpiewa tę cudowną balladę z niesamowitą pasją. Natalie Portman i Johnny Depp przemawiający do fanów w języku migowym z ekranu robią piorunujące wrażenie. Po raz kolejny muszę pochwalić Rusty'ego. Śmiem wręcz twierdzić, że jego partie gitarowe mają więcej uroku niż partie Claptona na Kisses On The Bottom.
We Can Work It Out - Witamy ponownie w secie! Śmieszna sytuacja. W latach 1991-1993 Mistrz uznał, że będzie grał ten utwór z całym zespołem w lekko folkowej aranżacji. Później w latach 2002-2004 grał go sam. Teraz znowu gra go w pełnym składzie. I bardzo dobrze! Choć przyznaję, że dokładnie w tym miejscu, po cichutku marzyłem o I Will zagranym w pełnym składzie
Another Day - Matko, jak ja pragnąłem usłyszeć to na żywo. Pamiętam, że oglądając/słuchając koncertów z New World Tour zawsze najbardziej czekałem na ten utwór. Nieważne jest, że Paul wybrał w tej piosence dwunastostrunowego akustyka (a nie bas, na którym po prostu CZAROWAŁ zarówno w wersji studyjnej jak i koncertowej w 1993 roku), a Rusty po prostu położył swoje partie (zabrakło mu finezji i wyobraźni Robbiego McIntosha). To jest przepotężne Another Day! Pierwszy singiel Paula McCartneya solo. "Eleonor Rigby in New York City" - jak kiedyś powiedział o tej piosence Denny Seiwell.
Your Mother Should Know - najważniejszy moment koncertu. Wzruszenie sięgnęło apogeum. Nie mogłem dojść do siebie przez następny utwór. Po raz kolejny płakałem jak bóbr. Byłem święcie przekonany, że wstawi to do setlisty niedługo po tym jak ukaże się oczyszczoneMagical Mystery Tour na BluRayu. Te wszystkie wzruszające zdjęcia na telebimie i klasyczny footage Beatli w białych smokingach... To jest Macca, którego kocham najbardziej. Niesamowita podróż w czasie do złotej ery musicalowej. To jest ta sama półka co A Taste Of Honey, Till There Was You, Honey Pie, You Gave Me The Answer, Baby's Request, itd. Przez chwilę
nawet myślałem, że Paul nagra ten utwór jeszcze raz i umieści na Kisses. Wykonanie absolutnie DOSKONAŁE.
All Together Now- tutaj przede wszystkim zapamiętałem animacje, które najzwyczajniej w świecie mnie bardzo rozśmieszyły. Ten utwór nigdy nie był traktowany serio i widać, że Paul tak samo traktuje go na koncertach. Ale publika bawi się identycznie jak przy Ob La Di Ob La Da. I dokładnie o to chodzi!
Lovely Rita- nie wiem ile razy pisałem o tym, że na 100% wstawi to w najbliższej przyszłości do setlisty. Przecież tyle razy podkreśla w wywiadach, że Pepper to jego ulubiony album. Coś absolutnie fantastycznego. Wielkie brawa dla Wixa za rewelacyjne odtworzenie na żywo świetnego sola Martina. W tym miejscu zatrzymam się na moment. Idąc tropem tzw. "logicznym" (autorskie utwory Paula) z dyskografii(!) Beatlesów zostały mu do zagrania na żywo:
- Hold Me Tight
- What You're Doing
- Another Girl
- Tell Me What You See
- Wait
- When I'm Sixty-Four (czy raczej When I'm Eighty-Four)
- Martha My Dear
- Rocky Raccoon (na 100% na następnej trasie)
- Why Don't We Do It In The Road (na 100% na następnej trasie)
- Honey Pie
- Maxwell's Silver Hammer (na 100% na następnej trasie)
- Oh! Darling
Idąc tropem "nielogicznym"...
Being for the Benefit of Mr. Kite! - jeżeli Eight Days A Week było dla mnie zaskoczeniem totalnym, to nie mam słów by opisać pojawienie się Kite'a w setliście. Ten człowiek nigdy nie przestanie zaskakiwać na koncertach... Po raz kolejny zachwycałem się jego niesamowitą podzielnością uwagi w łączeniu wokalu i wyśmienitych partii basu. Po raz pierwszy w historii koncertów Paula zostały użyte sample z oryginalnego nagrania z lat 60.
Hi, Hi, Hi Rock and rollowy drive tego numeru musi porywać. I tak też się stało. Najstarszy odkurzony numer. Szczególne podziękowania kieruje Brianowi za soczyste gitarowe slide'y. Gdy pojawiają się tego typu punkty w setliście wyobrażam sobie następującą sytuację. Paul ostatnio przygotował przecież dla fanówWings Over America i Rockshow. Gdy oglądał oczyszczoną wersję tego ostatniego na bank zadzwonił do chłopaków z zespołu i powiedział: "Nie ma bata, gramy to na następnej trasie. Posłuchajcie jak to jedzie na żywo!".
Golden Slumbers/Carry That Weight/The End - najwspanialsze możliwe zakończenie koncertu z najwspanialszej płyty świata. Misterium, którego nie da się ubrać w słowa.
I co? Po raz setny pisać, jak to jest możliwe, że człowiek w wieku 71 lat (właśnie 71, czy 17?), gra jednego dnia 53 utwory (15 na soundchecku plus 38 na regularnym koncercie)? Po raz tysięczny zachwycać się wręcz "nadludzką" formą wokalną? Pisać o tym jak wspaniale wyszła akcja Hey Paul? O "Musimy Już Iść"? O "To piosenka dla mojej żony"? O tym pisali wszyscy. Mam inny pomysł...
SPOTKANIE Z PAULEM McCARTNEYEM - RZECZYWISTOŚĆSerce łomocze ze zdwojoną mocą, dłonie zaczynają drżeć, na twarzy pojawiają się czerwone rumieńce. Spoglądam za szybę. Najpierw moim oczom ukazuje się piękna kobieta w białej karnacji i w ciemnych okularach. W życiu bym nie powiedział, że ma 51 lat. Za chwilę podchodzi do niej mężczyzna. Ma 1,81 wzrostu (dokładnie tyle ile ja). W niebieskiej koszuli i czarnej marynarce. Nie mogę przełknąć śliny. Zaczynam coś mamrotać bezsensu. Wyraźnie mówi kilka słów do swojej ukochanej Nancy. Za chwilę wychodzi na zewnątrz. Patrzy na grupkę osób i mówi: "CZESZ". Nie mogę się pozbierać.
"Uspokój się idioto! Być może będziesz miał sekundę lub dwie, żeby mu coś powiedzieć. Nie schrzań tego! Powiedz o tym, że prawdopodobnie już w brzuchu mamy, dzięki ojcu, znałeś całą dyskografię Beatli. Albo nie! Wspomnij, jak w piaskownicy bawiłeś się winylami... Nie, słabe. Oooo! Powiedz o Mini Liście jak w telewizji wykonałeś Hope Of Deliverance. Tak! Ale... bez dowodu? Będę miał czas, żeby wyjąć telefon i pokazać fragment? To może o tym, jak w wieku pięciu lat grałeś jego partie basowe z Get Back i All My Loving. Eee tam... pewnie już się tego nasłuchał. A może, że pierwszy koncert w moim życiu rozpocząłem z Maćkiem i Sendem od I Saw Her Standing There? No to chyba już lepiej o wygranej Beatlemanii! Tak! O Big Bicie i Rooklesach! O tym i o tym? Zdążę? Może o tym, że napisałem magisterkę o Johnie? No właśnie, o Johnie... To może jednak wspomnieć, że przez te wszystkie lata uzbierałem 1137 płyt z jego nagra..."
- Hello my friend - powiedział mężczyzna, trzymając w ręku marker.
.............................................................................................................................................................
.............................................................................................................................................................
.............................................................................................................................................................
Świat stanął w miejscu. Przed oczami pojawiły się migawki z Ed Sullivan Show, Shea Stadium, Rooftop Concert, Rockshow, Back In The US... Powiedział to zdanie bardzo szybko, patrząc na mnie swoimi dużymi piwnymi oczami. To były dokładnie te same oczy, które przez całe życie patrzyły na mnie z okładek winylowych płyt, kompaktów, nagrań video i książek.
Nie powiedziałem ani słowa. Zamiast tego zalałem się łzami. Łzami szczęścia.
Paul uśmiechnął się, poklepał po ramieniu i powiedział: "Take it easy, baby!", a sekundę później podpisał płytę, na której znajduje się najważniejszy utwór w dziejach muzyki popularnej.
- Paul... - próbuję coś powiedzieć przez łzy. - Your music... 25 years... soundtrack for the most important moments of my life...
Kolejny uśmiech, kontakt wzrokowy i wdzięczne, sekundowe - Cheers!
Nie przyjmuję do wiadomości, że stało się coś, na co czekałem 25 lat. Nie pojmuję, że właśnie spełniło się największe marzenie mojego życia.
Nie będę zdradzał szczegółów gdzie i kiedy odbyło się to spotkanie. Obiecałem to wspaniałemu Beatlefanowi, osobie, która była tego dnia ze mną i dzięki której to spotkanie było możliwe. Jeżeli ktoś się czegoś domyśla to bardzo proszę, żeby swoje przemyślenia zostawił dla siebie lub napisał do mnie na priv.
Nie wiem jak wróciłem po tym wszystkim do domu. Marta patrzy na mnie. Wyjmuję winylowy Help!. Kładę na łóżko. Znowu zaczynam płakać. Nie spuszczam wzroku z mojego największego skarbu. Idę spać. Budzę się co pół godziny, by obejrzeć autograf. Dotknąć czegoś napisanego ręką, która stworzyła Hey Jude, Let It Be, Yesterday, Band On The Run, Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band...
DZIEŃ PO KONCERCIE PAULA McCARTNEYA - RUMIANie pamiętam z tego dnia absolutnie nic. Poza jedną, jedyną sytuacją. Pięć minut przed koncertem zmieniłem utwór, którym otworzyliśmy występ. I chyba każdy się domyśla, co znalazło się jako pierwsze w setliście.
- Przed państwem zespół Big Bit!
Ooh I need your love babe,
Guess you know it's true.